Małe zbrodnie małżeńskie - spektakl w łodzkim Teatrze Nowym (E.E. Schmitt).

To ciekawe uczucie - zanim przeczyta się historię, najpierw zobaczyć ją wystawioną na deskach teatru. Od dawno zabierałam się do przeczytania "Małych zbrodni małżeńskich", niestety nie miałam od kogo pożyczyć owego utworu, a swoje fundusze chciałam przeznaczyć na coś innego niż książki.No i do dnia dzisiejszego nie mogę porównać sztuki z jej pierwowzorem! Jednak słyszałam od zaufanego źródła, że nie różniły się aż tak bardzo.

Gilles wraca do domu po wypadku, który spowodował u niego zanik pamięci. Nie poznaje swojej żony, swojego domu. Lisa, pomału, stara się pomóc mu w odzyskaniu utraconych wspomnień. Gilles jednak w tej całej swojej pozornej niewinności i chwilowej niedyspozycji coś ukrywa... Wkrótce, w jednym pomieszczeniu, w ciągu jednej nocy, rozegra się desperacka walka o utrzymanie związku. Bohaterowie raz jeszcze poznają siebie nawzajem, odkryją swe mroczne sekrety. Nauczą się słuchać, zwierzać, kochać raz jeszcze. Nic już nie będzie takie samo.



"Tkwisz we mnie. Jestem twoim odbiciem, ty jesteś moim, żadne z nas nie może już istnieć oddzielnie."

Agnieszka Korzeniowska w roli Lisy była pierwszorzędna. Każde, najmniejsze uczucie miała wypisane na twarzy, grała całą sobą, po jakimś czasie zapomniałam, że Agnieszka miała tylko być odtwórcą postaci.
Dariusz Kowalski nie był wcale gorszy. Gilles w jego wykonaniu sprawiał wrażenie inteligentnego, tajemniczego, ciągle miał jakiegoś asa w rękawie. Przez to sztuka nie była nudna, chciałam w końcu odgadnąć, co jeszcze ukrywa ten mężczyzna.

Scenografia skromna - dokładnie przemyślana. Zawierała tylko niezbędne elementy. To nie na niej widz miał się skupić - ważniejsze były portrety psychologiczne bohaterów. Cały Schmitt, którego tak kocham.

Jak u Was będą wystawiane "Małe zbrodnie małżeńskie", pójdźcie koniecznie! Historia ma pełno zwrotów akcji, nie raz będziecie zaskoczeni. Gwarantuję, że nie zmarnujecie cennego czasu.



przekład:
Barbara Grzegorzewska

scenariusz:
Eric-Emmanuel Schmitt

reżyseria:
Katarzyna Deszcz

scenografia:
Barbara Wesołowska-Kowalska

reżyseria światła:
Krzysztof Sendke

premiera:
7 października 2006

występują:
Agnieszka Korzeniowska i Dariusz Kowalski

nadchodzące spektakle (w Łodzi): 
28.04.2010 (Środa)
29.04.2010 (Czwartek)

3 komentarze:

  1. Oby w Gdańsku to było! Uwielbiam teatr, za jego prostotę w krajobrazie, a moc w grze aktorskiej. Nie potrzeba efektów specjalnych by widz czuł przedstawienie, ani wymyślnych historii by zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas czekam na książkę w kolejce bibliotecznej...
    Też bym sobie poszła do teatru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze wiedzieć, że warto pójść na to przedstawienie. Bardzo lubię chodzić do teatru, a gdy już uda mi się zmobilizować siebie i męża to właśnie do Łodzi jedziemy. Jest to jednak cała wyprawa, dlatego dobrze wiedzieć, czy przedstawienie warte obejrzenia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń