"Impro Atak! W pogoni za Haroldem" - spektakl w łódzkim Teatrze Nowym

Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy lubią chodzić do teatru. Dzisiejsze rozrywki pochłaniają tyle czasu i emocji, że wiele osób zapomina o tym, że można się dobrze bawić również na sztuce teatralnej. Niektórzy mają też mylne wrażenie, że teatr wystawia sztuki nudne, trudne i archaiczne. Tymczasem ja przedkładam wypady do kina na wizytę w teatrze. Nikt nam nie chrupie popcornu nad głową, bilet jest NIEWIELE droższy (!), aktorów mamy na wyciągnięcie ręki i do tego mamy pewność, że sztuka na której jesteśmy nigdy nie zostanie zagrana drugi raz tak samo.  

Tym razem postanowiłam zrobić mały eksperyment i ukulturalnić się z moim partnerem, który nie postawił nogi w teatrze od przeszło 10 lat. Czy "Impro Atak" sprawił, że mój Damian bez marudzenia pójdzie ze mną na kolejną sztukę? I czy ja wrócę po więcej?

Niektórzy z Was mogą mieć lekkie déjà vu, ponieważ jakiś czas temu pisałam Wam o "Impro Ataku". Wtedy jednak recenzowałam sztukę złożoną z krótkich form. W ostatnią sobotę byłam natomiast na premierze czegoś o wiele, wiele większego i bardziej wymagającego dla aktorów. "Impro Atak! W pogoni za Haroldem" to spektakl improwizowany, który rozwija się na podstawie jednego słowa...

Czym w ogóle jest spektakl improwizowany? Polega on na tym, że aktorzy wymyślają scenariusz na poczekaniu, posiłkując się sugestiami płynącymi z widowni. Krótkie formy charakteryzują się kilkuminutowymi zabawami, w których to widownia decyduje o kolejnym ruchu aktora: gdzie jest, kim jest, co robi. Każda z nich kończy się w momencie, w którym prowadzący-wodzirej jest zadowolony z puenty. Długa forma natomiast, czyli właśnie creme de la creme dzisiejszej recenzji ("Harold"), jest zbudowania na jednym słowie. Wokół tego JEDNEGO słowa aktorzy budują całą sztukę. Na samym początku dzielą się z widownią swoimi skojarzeniami, historiami, przemyśleniami dotyczącymi tego jednego konkretnego słowa. Później budują coś przypominającego "pałac myśli" - opisują jedno pomieszczenie z jak największą ilością szczegółów kojarzących im się z danym słowem. A potem rzucają się na głęboką wodę i zaczynają grać. Tworzą całą fabułę i postaci. Zmieniają miejsca akcji. I powoli, powoli wszystko zaczyna mieć jakiś głębszy sens, zazębia się. Potencjalnie niełączące się ze sobą postaci i miejsca akcji z każdym kolejnym zdaniem scalają się w jedną, spójną historię.

(źródło)
Powtórzę to, o czym pisałam przy okazji recenzowania krótkiej formy - taki typ sztuki wymaga ogromnego zaufania do widowni. Wiadomo przecież, że się jej nie wybiera. Aktorzy nie mogą więc przewidzieć, kto tym razem zabierze głos i jakie słowo przyjdzie mu do głowy. We mnie budziłoby to niemały strach: Czy podołam zadaniu? Czy jestem w stanie właściwie zinterpretować dane słowo? Czy stan mojej wiedzy pozwala na to, żeby odpowiednio wcielić się w określoną postać? Umiejętność improwizacji, bo to przecież niełatwa i wymagająca sztuka, jest dla mnie czymś, co zdecydowanie zasługuje na podziw.

Nic więc dziwnego, że podczas spektaklu siedziałam z otwartymi ustami i podziwiałam całą szóstkę aktorów za otwarte umysły, pomysłowość i umiejętność pracy w grupie. Kiedy uświadomię sobie, ile jedno takie wystąpienie wymaga od aktora skupienia i dystansu do drugiej osoby (i samego siebie), to aż sama mam ochotę na jakieś warsztaty z improwizacji. Aktorzy posiadają coś, czego mnie zdecydowanie brakuje - nie forsują swoich pomysłów na scenie i nie denerwują się, gdy kolega zagra coś kompletnie nie po ich myśli. Zamiast na siłę naprowadzać partnera na "jedyny słuszny tor", są elastyczni i dostosowują się do każdej sytuacji. Matko, jak oni to robią?! Ja po kilku minutach grania zapewne tupnęłabym nóżką, fuknęłabym, że kolega przecież totalnie nie ogarnia, sabotując przez to sztukę, i domagałabym się powtórki... (wiem, jestem straszna, pracuję nad tym!). 

Premiera, na której miałam przyjemność się pojawić sprawiła, że wracałam do domu z szampańskim humorem. Okazało się też, że nie powinnam mocno malować swoich oczu, bo podczas spektaklu kilka razy popłakałam się ze śmiechu :) Sala w teatrze była pełna ludzi - trzeba było dostawiać ławeczki w pierwszych rzędach, żeby każdy mógł się zmieścić. To jest chyba najlepsza recenzja dla "Impro Ataku"! 

(źródło)
Żeby przerwać tę lawinę słodyczy i koniecznie się do czegoś przyczepić, to mogę powiedzieć, że sama sztuka miała ze dwa krótkie zastoje i jeden wątek, który nie doczekał się włączenia do całości (ale jak później wyczytałam na tej stronie - nie każdy koniecznie musiał). Dla mnie jednak nie były to absolutnie jakieś ogromne wady. Szczególnie, że po kilku sekundach się o nich zapomina, bo znowu płacze się ze śmiechu :) A ja, po kilku dniach od spektaklu, nadal szeroko się uśmiecham na wspomnienie całości.  

Ogólną wadą spektakli improwizowanych może być dla niektórych fakt, że raczej nie wnoszą one zbyt dużo treści i głębszego przesłania. Wobec czego na pewno nie zadowolą one tych, którzy biorą wszystko na poważnie i lubią otaczać się dobrze wyselekcjonowaną "wysoką kulturą". Natomiast dla mnie, osoby która uwielbia się pośmiać i rozerwać po ciężkim dniu, takie spektakle są wspaniałą i niewymagającą rozrywką. Lubię ją porównywać do spotkania ze znajomymi - można naładować się ogromną ilością pozytywnej energii (tylko pamiętajcie, żeby nie zamieniać takich spotkań na samotny wypad do teatru - raczej weźcie znajomych ze sobą!). No dobrze, ale jak wiadomo, ja "Nie boję się ukulturalnienia". A Damian? Damian stwierdził, że teatr wcale nie jest nudny. Co więcej, zapowiedział, że z chęcią odwiedzi go ponownie (!). Jeśli "Impro Atak" był w stanie przekonać dorosłego (i czasem upartego) faceta, że warto pójść do teatru, to znaczy, że spektakl musiał być naprawdę dobry! Polecam!

2 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc nigdy nie brałam udziału w improwizowanym przedstawieniu. Ale do teatru wybrać się lubię - ostatnio byłam na festiwalu sztuk teatralnych organizowanym przez Łódzką Filmówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrób! Naprawdę super zabawa! :) Ja znów muszę iść właśnie na jakiś event łódzkiej Filmówki. Dotychczas bywałam tylko w Teatrze Studyjnym <3

      Usuń