Eric-Emmanuel Schmitt "Marzycielka z Ostendy"

Jakiś czas temu, przeczytawszy połowę dorobku E.E Schmitta (mówiąc o połowie, uwzględniłam ostatnio wydane książki. Niesamowicie płodny z niego autor, co bardzo mnie cieszy :) ) stwierdziłam, że w tej materii wypowiadać się już nie muszę, bo:

a) powtarzam się i słodzę (wszystkie jego książki to dla mnie kopalnia skarbów)
b) Schmitt i bez moich zachwytów trafia do moich znajomych drzwiami i oknami

Co nie znaczy oczywiście, że pisać recenzji jego dzieł nie będę, bo za bardzo lubię się nad nimi zachwycać.
"Marzycielkę z Ostendy" zakupiłam już dawno. Niestety ze względu na pracę w weekendy, szkołę i chroniczny brak czasu zamiast u mnie, bywała w dobrych kilkunastu domach. Wracała zawsze z taką samą recenzją - "Przeczytaj to koniecznie". Mnie dwa razy tego powtarzać nie trzeba.
Co w książce przyciąga? Niewątpliwie forma - jest to zbiorek pięciu opowiadań (choć z reguły powieści Schmitta nie są obszerne). Ja moją przygodę zaczęłam od tytułowego, a potem dosłownie połknęłam wszystkie inne, choć tym razem już bez chronologii, wybierając na chybił-trafił jakiś tytuł. Co nowego znalazłam u Schmitta, to zakończenie "Kiepskich lektur" - jedno z najsmutniejszych i najbardziej zaskakujących. "Kobieta z bukietem" zaś potwierdziła moje przekonanie o słuszności krótkich dzieł - jeżeli traktują o czymś ważnym i ciekawym, są tak samo wartościowe jak wielostronicowe powieści. Matka mojej przyjaciółki - korzystając z faktu, że zajęta pływaniem i chodzeniem po lesie, odłożę lekturę Schmitta na później, zaopiekowała się nią. Stwierdziła, że dwa opowiadania, mimo tego, że są bardzo intymne, erotyczne wręcz - są przepiękne i mądre. Teraz podpisuję się pod tym również ja - Schmitt pisze o miłości w sposób dojrzały, ale zarazem delikatny i zmysłowy.
Dlaczego polecam "Marzycielkę z Ostendy"? Chociażby po to, żeby poznać różne postaci miłości, różne jej etapy. Żeby zdać sobie sprawę, że niekiedy to my sami, zaślepieni swoim szczęściem, niechcący je niszczymy.

Panie Schmitt, jest pan naprawdę mądrym człowiekiem.

Pięć.

3 komentarze:

  1. u mnie jego książki wciąż czekają na półce :) tylko "Oskara..." czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja właśnie niedawno się przeraziłam - niektóre książki z moich stosików czekają już na swoją kolej od stycznia i nigdy nie mam ochoty się za nie wziąć. Za to biorę się za te świeżo kupione.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tą i wiele innych książek Schmitta mam w planach ;)

    OdpowiedzUsuń