Jacek Piekara - "Alicja"

Muszę powiedzieć, że już dawno nie trzymałam w ręku książki, która budziłaby we mnie skrajne emocje. Wypożyczyłam ją z biblioteki mając nadzieję na wciągającą i spójną lekturę, mającą jakiś określony początek i koniec, tymczasem dostałam opowieść, o której najchętniej nie napisałabym nic.

Nowe wydanie "Alicji" to pakiet zawierający obie historie - "Alicja i Miasto Grzechu" oraz "Alicja i Ciemny Las". Przyznam, że ten zabieg był bardzo dobry - oprócz tego, że parę drzew zostało uratowanych i te dwa tomy bez problemu się mieszczą w jednym trochę grubszym, to i okładka jest lepsza. Tamte lekko mówiąc były nietrafione.

"Alicja i Miasto Grzechu" to opowieść o prawie czterdziestoletnim byłym dziennikarzu, Aleksie, który zrezygnował ze stałej, płatnej pracy i za wszelką cenę chce napisać dobry scenariusz do filmu. Od dwóch lat ledwo wiąże koniec z końcem, lecz nie poddaje się - postawił sobie za punkt honoru, by ktoś w końcu docenił jego pomysł. Pewnego dnia jego życie przewraca się do góry nogami - poznaje czternastoletnią Alicję, która przez przypadek zbija szybę w jego zabiedzonej, starej i brudnej kawalerce. Nagle, dzięki tej małej przyjaciółce, która regularnie go odwiedza, dzwoni do niego sławny aktor z propozycją kupna scenariusza, zwraca na niego uwagę chodząca piękność, a w jego życiu dzieją się coraz to dziwniejsze rzeczy. Nie mówiąc już o tym, że Alicja nie raz ratuje mu życie.

Jonathan Maberry - "Wikołak"

Niemoc twórcza i chroniczny brak czasu dopadły mnie i tego roku. To główny powód dla którego nie lubię jesieni i zimy. Dni są coraz krótsze, a ja, z racji tego, że nie lubię sztucznego światła, bo natychmiast robię się senna - co roku nie potrafię się odnaleźć w nowym rytmie pracy. Dopiero w listopadzie wygrzebuję z jakichś sobie tylko znanych miejsc pokłady życiowej energii i nadchodzące zawieje i zamiecie nie są mi straszne. Także czekam z utęsknieniem do tego miesiąca ;)

"Wikołak" Maberry'ego utrzymał mnie w ponurym nastroju swoimi opisami gotyckiego, tajemniczego i zaściankowego miasteczka w Anglii, starej i przerażającej posiadłości, czy barwnej nocy i księżyca w pełni. Głównym bohaterem opowieści jest Lawrence Talbot - znany aktor, który po pojawieniu się w rodzinnej Anglii, zostaje powiadomiony o nagłym zniknięciu swego brata. I chociaż oddał dużo, by nie musieć wracać do swoich rodzinnych stron, do zacofanej prowincji i posiadłości jego ojca - koniecznie chce wyjaśnić tę sprawę. Trafia na ludzi o typowo prostolinijnym myśleniu, którzy karmią się zabobonami i sensacjami. Jednak z czasem przekonuje się, że nie wszystko, co wymyślają tamtejsi mieszkańcy jest wyssane z palca. Lawrence będzie musiał stawić czoła nie tylko groźnej bestii, ale także sobie samemu. Swoim lękom i pożądaniu, a także przeszłości, która wraca do niego w snach i nie daje mu chwili wytchnienia.

P.C. Cast, Kristin Cast - "Wybrana"

Jesień w pełnej krasie, a ja mam iście szampański humor. Każda rzecz nastraja mnie pozytywnie, nie straszny mi nawet brak słońca i temperatura, która rankiem nie przekracza siedmiu stopni Celsjusza. Wrzesień jednak może być piękny!

Z recenzją "Wybranej" długo zwlekałam, poczytując w międzyczasie trochę klasyki i innych ciekawych pozycji (o jednej w następnym poście) z jednego względu - kompletnie nie wiedziałam co mam z tą książką począć.  Może zacznę od tego - czy kolejny tom cyklu "Dom Nocy" jest lepszy od poprzednich? I tak i nie.

Jeśli chodzi o język - dalej mam takie same zastrzeżenia jak do poprzednich części. Jest infantylny i płytki. Powinnam się jednak do tego przyzwyczaić, bo nie sądzę, żeby panie Cast poprawiły się w tej materii (przynajmniej większości czytających tę książkę on nie przeszkadza, więc nie będą się silić na mądrości).

Treść za to ciągle mnie zaskakuje:
Co byście powiedzieli na małą zamianę ról w Domu Ciemności? Największy sprzymierzeniec okazałby się Waszym śmiertelnym wrogiem, a największy wróg - nowym przyjacielem?