Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wampiry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wampiry. Pokaż wszystkie posty

Jacek Wróbel "Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina" + video

Cześć, dzień dobry, dobry wieczór! Wakacje w pełni, mamy piękny i słoneczny sierpień! Nic, tylko usiąść z książką na trawie i czytać, czytać i czytać... 

Książki, które mnie osobiście kojarzą się z wakacjami to albo lekkie i przyjemne romansidła do opalania się na leżaku albo takie typowe książki fantastyczne - średniowiecze, lochy, smoki i podobne klimaty. Przez ostatnie lata ukochałam sobie dwie pozycje, które nadawały się do podczytywania podczas pobytu nad jeziorem fantastycznie - "Królewska krew. Wieża elfów" Sullivana i "Wiedźma" Olgi Gromyko. Łączy je era, w której zostały osadzone i humor, który dosłownie wypływa z każdej kolejnej strony. Dzisiaj do tego duetu dołącza kolejna książka - "Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina". 

"Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina" to zbiór opowiadań o pewnym bardzo, bardzo sprytnym kłamcy i krętaczu. Haxerlin nabiera każdego bardziej naiwnego osobnika (na swoją wątpliwie gustowną szatę z klepsydrą i księżycem), że jest szanowanym i potężnym magiem. Tak naprawdę jeździ ze swoim wozem po małych wioskach i naciąga wszystkich na swoje bezużyteczne artefakty (np. łopatę, która teoretycznie od razu wskazuje zakopany skarb), a magii w nim tyle, co kot napłakał. Interes jednak nie idzie zbyt dobrze, a sam "mag" - chociaż bardzo sprytny - często wpada w niezłe kłopoty. I tak, będzie musiał się zmierzyć z pewną nimfą, demonem, plagą w mieście, starymi kolegami ze studiów i pewną "drużyną kamikadze"...


Omówienie cyklu "Akademia Wampirów", czyli muszę, muszę, bo się uduszę ;)


Nagrywanie idzie mi ostatnio lepiej niż pisanie, więc czemu by przerywać tę dobrą passę? Szkoda tylko, że filmiki dalej są kilometrowe, bo nie potrafię się odpowiednio streścić ;)

Oczywiście ostrzegam, że omówienie jest dla tych, co cykl już przeczytali, bo spoileruję na każdym kroku!

Niedługo zapewne wezmę się za Kroniki krwi, bo słyszałam, że jest tam Adrian... <3

A teraz tak bardziej na temat:

Jestem ciekawa, czy tylko ja byłam trochę zawiedziona tym, co na końcu zaserwowała nam Richelle Mead... Omówienie jest z cyklu tych "muszę, bo się uduszę" i "narzekać każdy może", ale czasem nie mam ochoty recenzować książek, a trochę porozmawiać o tym, jak się zakończyły. Dobre dyskusje nie są złe! Was też zapraszam do dzielenia się przemyśleniami ;)

Jim Butcher "Śmiertelna groźba"

Panie Dresden, co z panem? Pana urok był zawsze tak niezwykle silny! A teraz? A teraz męczyłam się z panem ponad tydzień! 

Nie wiem, czy problem leżał we mnie i w tym, że wyjątkowo nie chciało mi się czytać podczas mojego wyjazdu, czy w tym, że ta część była po prostu słaba. Myślę, że wina rozkłada się dokładnie po połowie, ale to "Śmiertelnej groźby" wcale nie ratuje. Ten tom był po prostu dość... nudny. Zaczynało się ciekawie - duchy w całym Chicago zaczęły wariować, Dresden wraz z pomocą dość ciekawej postaci - Michaela (rycerza samego Pana Boga!) począł je poskramiać i naraził się (znowu) swojej matce chrzestnej. Ta wybuchowa mieszanka została doprawiona najczarniejszym z czarnych charakterów i przełamana szczyptą miłości. Dlaczego więc miałam tak okropną blokadę przed przerzucaniem kolejnych stron? 

Butcher w tym tomie nie potrafił zatrzymać mnie na dłużej, nie poprowadził historii tak, bym trzęsła się z podniecenia na myśl "Co będzie dalej?!". Do tego wszystkiego Bob jakoś szczególnie w tej opowieści nie "Bobował" (a szkoda, wielka szkoda) i chociaż miał intrygujący zamiennik w postaci Michaela, to jednak pan Rycerz nie jest nawet w 30 procentach tak zabawny jak duch pomieszkujący w czaszce. Nawet Dresden ostatnio zamienił cięty język na wzdychanie do płci przeciwnej.

Aneta Jadowska "Zwycięzca bierze wszystko"

Zwycięzca bierze wszystko. Ale gdy się weźmie za dużo, to potem trzeba to odchorować. A odchorowuje to czytelnik... 

W trzeciej już części na głowie Dory Wilk spoczywa rewolucja, starcie z wyjątkowo wrednym skrzydlatym stworzeniem, trochę przykry powrót do stron rodzinnych i co najważniejsze -  udowodnienie wszystkim, na co ją stać i kim naprawdę jest. Dodajmy do tego jeszcze nowo powstały triumwirat, nowe moce i zatrzęsienie w drzewie genealogicznym. Wiedźma będzie miała pełne ręce roboty... 

Jadowska od pierwszych stron serwuje nam jazdę bez trzymanki - już na samym początku czekają na nas nowe sekrety, akcja, czy humor - w książkę się po prostu momentalnie wsiąka i pozostaje się głuchym na otaczający świat (ten prawdziwy oczywiście, bo kłótnie Dory i Mirona, mimo że występują na kartach lektury, "słyszy się" bardzo dokładnie!).



Aneta Jadowska "Bogowie muszą być szaleni"

Można by rzec, że Dora w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi. Przeprowadziła się na stałe do Thornu, do dużego, pięknego mieszkania, które wyposażyła również w zabójczo przystojnego i pewnego siebie diabła Mirona oraz nieśmiałego, tajemniczego anioła Joshuę. Od wydarzeń, które miały miejsce w poprzednim tomie, nieświęta trójca nie opuszcza się na krok - często śpi w jednym łóżku, a nawet prowadzi prywatną działalność detektywistyczną, przyjmując swoich klientów w Szatańskim Pierwiosnku. 
"Moja matka byłaby zachwycona, gdybym zadzwoniła ze słowami: mamo, jesteś babcią, chłopcy są śliczni, mają nieco nietypowe potrzeby żywieniowe i są starsi niż cała rodzina razem wzięta, ale polubisz ich, na pewno."
Znacie to prawo natury, które mówi, że nigdy nie może Wam być całkowicie dobrze lub całkowicie źle? Nie? Cóż, ja przekonuję się o jego istnieniu codziennie, a nasza Jada przeczuwa coś od pierwszego spotkania z dość nietypową, arogancką, narcystyczną klientką, która nie przyznaje się do swojego pochodzenia i... po prostu - sama w sobie jest antypatyczna. Wkrótce potem na wiedźmie barki spadają kolejne problemy - dwa wampiry, którym niedawno uratowała życie, znów znikają w tajemniczych okolicznościach (a wszystkie podejrzenia, tradycyjnie, spadają na tego, kto tylko starał się pomóc...), nie mówiąc już o kolejnym mordercy, który grasuje na magiczne stworzenia. Tym razem jednak za wszelką cenę stara się swoimi postępkami skłócić rasy i doprowadzić do krwawej wojny. Czy Dora, Miron i Joshua zapobiegną tej katastrofie?

Aneta Jadowska "Złodziej dusz"

Stało się. "Złodziej dusz" sprawił, że po raz pierwszy zatrzęsłam portkami ze strachu, że posądzicie mnie o szastanie najwyższymi ocenami na prawo i lewo. W poprzednim poście składałam hołd twórczości Carriger i "Bezduszną" ochrzciłam książką dla mnie idealną. Co powiecie na kolejną, podobną ceremonię?
"Zbyt długo pracuję w policji, by wierzyć w świętych. Nawet Mikołaj ma na koncie co najmniej włamania do domów. Kto wie, czemu naprawdę chce te wszystkie dzieciaki sadzać na kolanie..."
Dora to wiedźma z iście szatańskim temperamentem i rudą czupryną (a nie od dzisiaj wiadomo, że rude to wredne - popatrzcie na mnie!). Na co dzień pracuje w toruńskiej policji i chwyta kryminalistów, a po godzinach wędruje do Szatańskiego Pierwiosnka (klubu dla wszystkich magicznych stworzeń) na kieliszek drinka z sokiem kaktusowym i... przygodę na jedną noc, co by naładować swoje wiedźmie akumulatory. Gdy Dora Wilk nie rozwiązuje kolejnej zagadki kryminalnej i nie gości w swoim łóżku jakiegoś przystojnego faceta, spędza czas z dwoma zupełnie różnymi od siebie mężczyznami - aniołem Joshuą i diabłem Mironem. Nikt z tej trójki nie spodziewa się, że w krótkim czasie zostaną poddani wielu próbom, by udowodnić sobie nawzajem swoją przyjaźń i oddanie. A tak zupełnie przy okazji, co by się nie zrobiło za patetycznie i nudno, "nieświęta trójca" będzie próbować rozwiązać magiczną zagadkę kryminalną, od której zależy życie wielu istot magicznych, skopie parę tyłków i przodków, nawrzeszczy na siebie, a w międzyczasie wprawi się w headbanging'u słuchając dzieł Metalliki.

Gail Carriger "Bezduszna"

"Bezduszną" zakupiłam dobre pół roku temu i od tego czasu nie miałam czasu jej przeczytać. A w pełni zdawałam sobie sprawę z tego, co też zastanę w środku. Uwierzycie? Ja sama mam trudności...

Napiszę z grubej rury (i zapewne po tym akapicie wszyscy ci, którzy czytają recenzje tylko dla jednozdaniowej opinii, zakończą lekturę. Ale trudno!) "Bezduszna" jest książką jak dla mnie IDEALNĄ. Tak, nie boję się użyć tego słowa. Mogę ją postawić na równi (no, prawie, gdyż dzielą ją dosłownie milimetry) z cyklem "Nocarz" Magdaleny Kozak. To jest książka, której każda jedna składowa znajduje się w obszarze moich zainteresowań. Jest steampunk, który uwielbiam. Są wilkołaki i wampiry, duchy (mam nadzieję, że w kolejnych częściach jakiegoś poznamy), romans na poziomie, homoseksualiści, wiktoriańska Anglia, przepiękne stroje, przepych... Zakochałam się!




Hotel Transylwania (2012) reż. Genndy Tartakovsky

Tytuł: Hotel Transylwania
Tytuł oryginału: Hotel Transylvania
Reżyseria: Genndy Tartakovsky
Czas trwania: 91 min
Gatunek: animacja, familijny, komedia
Hotel Transylwania, czyli spaczamy i straszymy dzieci?

Na wstępie chciałabym Was zapytać, jak podchodzicie do problemu doboru bajek dla dzieci. Uważacie, że rodzice powinni kierować się zaleceniami producenta, czy sami wybierać filmy dostosowane do charakteru i poziomu intelektualnego dziecka? Pytam, bo ja nie wyobrażam sobie trzymać mojej siostry zamkniętej w świecie "Dino Pociągu", "Pana Robótki", czy "Marta Mówi". Owszem, Basia zna i lubi te produkcje, ale czasem sama z siebie trafia na "Monster High" (sześciolatek posługujący się sprawnie youtube - tak, to jest możliwe!), a innym razem wymusza na mnie zgranie na komputer mojej ukochanej "Gnijącej panny młodej", "Miasteczka Halloween", czy też "Koraliny". Według niektórych znajomych moich rodziców puszczając Basi filmy o umarlakach spaczamy (!) ją w sposób nieodwracalny. Może to mnie zatarła się "świadomość rodzicielska", bo w końcu jestem tylko siostrą-wzorem i siostrą-personą szalenie egzotyczną, ale moim zdaniem dopóki dziecko nie miewa koszmarów sennych, nie reprezentuje sobą nienormalnych zachowań, nie pragnie wysysać ludziom krwi albo nie buduje sobie trumny, to wszystko jest w porządku! Nadal jednak zewsząd do moich biednych uszu płyną głosy osób, którym już od daaaaawna przysługuje prawo wyborcze, że "Hotel Transylwania" to bajka absolutnie nie dla dzieci. A więc dla kogo?

Dawno, dawno temu, hrabia Dracula postanowił zrobić wszystko, by chronić swoją córkę i przyjaciół od okrutnej rady ludzkiej. Wybudował więc hotel na zupełnym odludziu, odgrodzony cmentarzyskiem i ciemnym lasem, który to pozwalał jego tymczasowym mieszkańcom na relaks, bycie sobą i pewność, że w murach tego luksusowego budynku nigdy nie postanie ludzka stopa. Pewnego dnia, gdy kreatury z całego świata zjadą się, by hucznie świętować 118 urodziny córki Draculi, Mavis, do holu wejściowego wpakuje się ktoś jeszcze... Człowiek z krwi i kości. A Dracula zrobi wszystko, by się go pozbyć, nie bacząc na protesty zaciekawionej przybyszem córki.

Z Basią do kina wybrałyśmy się o barbarzyńskiej (dla niektórych) porze, bo o 10 rano w niedzielę. Tłumów na sali nie było, ale naliczyłam około 7 osobników w wieku 6-10 lat i 3 osobników grubo po trzydziestce. Chyba więc nie tylko ja "spaczam" młode pokolenie?

Neil Gaiman "Dym i Lustra"

Na wstępie muszę się przyznać: Gaimana znałam tylko dzięki Koralinie. I to wersji kinowej, nie książkowej. To właśnie dlatego postanowiłam sięgnąć po ten zbiór opowiadań - zależało mi na lepszym poznaniu autora. Na odkryciu, czy rzeczywiście jest tak dobry, jak o nim mówią. 

Mnie osobiście już po kilku pierwszych tekstach zachwycił niesamowity wachlarz tematów, na które Gaiman tworzył swoje opowiadania, nowelki, wiersze, czy miniatury. W "Dymie i lustrach" znajdzie się coś dla wielbicieli trolli, rycerzy, wilkołaków, wampirów, seksu, baśni,  fantastyki "uwspółcześnionej" itp. Kolejną mocną stroną tego zbioru jest opisana przez autora geneza każdego tekstu. Myślałam, że to będzie miły i ciekawy dodatek do całości (w końcu to jakaś forma autobiografii!), a tymczasem taki dopisek nie raz wytłumaczył mi o co w ogóle chodziło w opowiadaniu.

Alexandar Tesic "Zakon Smoka"


O czym i dla kogo?
Zakon Smoka, zakon najodważniejszych i najwaleczniejszych rycerzy staje w obliczu przepowiedni, która ma zmienić świat. Głosi ona, że jeden z ich członków stanie się wybrańcem, który raz na zawsze zwalczy mroczne siły Hadesu. Od tej pory trzeba będzie go ochraniać ze wszystkich sił i pomóc mu w odnalezieniu się w nowej, bardzo odpowiedzialnej roli. 
Jeśli szukacie fantastyki dla trochę starszych i poważniejszych czytelników, opowieści okraszonej serbską mitologią, to „Zakon Smoka” jest pozycją jak najbardziej dla was.

Fabuła
Fabuła „Zakonu Smoka” zachwyca ilością szczegółów i bogactwem mitologicznego świata. Jest zarówno wciągająca, jak i nużąca. Spytacie, jak to możliwe – z jednej strony ukazuje się nam wolno rozwijająca się akcja (chociażby to, że bohaterowie robią sobie często przystanki na drodze do celu), a z drugiej strony Alexandar Tesic nie stroni od opisów walki i niesamowitych potworów, okraszając opowieść szczyptą thrillera. 

Olga Gromyko "Wiedźma Naczelna"

Czyżby wiedźma spiłowała swoje pazurki?

Gdy wyszła "Wiedźma Naczelna", rozpaczałam strasznie - raz, że jest to ostatni tom cyklu o mojej ukochanej, wrednej Wolsze, a dwa - że nie miałam pieniędzy na jego natychmiastowy zakup. Trwałam więc tak kilka miesięcy, z siedzącym mi na karku sumieniem i niewyobrażalną ochotą na zaznajomienie się z lekturą... Na szczęście, jak to bywa z allegro, po kilku miesiącach od premiery dostałam już raz czytaną książkę za prawie połowę ceny okładkowej. I zabrałam się, z należną czcią, do lektury.

"-Bracia moi! (...) W tym skromnym grobie (...) spoczywa (...) święty Fenduł.
Na kilka chwil jego głos zgubił się w zachwyconych westchnieniach i szeptach. Cały czas korciło mnie, by go poprawić, że w tej chwili spoczywam tu ja i wcale nie jestem gorsza od niego, a do tego młoda i ładna.
-Czasem wydaje mi się - urywanym głosem ciągnął mistrz (...) - że słyszę jego oddech..
Do pokrywy równocześnie przywarło siedem uszu. Instynktownie zamarłam na wdechu mimo całkowitej świadomości tego, że przez ciężką marmurową płytę mogliby usłyszeć jedynie głośne chrapanie.
-Tak właśnie! Słyszę go!!! - rozległ się po chwili czyjś egzaltowany wrzask, który prawie poderwał mnie z miejsca.
-Ja też! I ja! - darli się pielgrzymi. Któryś załkał ze szczęścia, po czym padł na kolana i zaczął walić czołem o bok sarkofagu, jak wywnioskowałam z tańczących na zewnątrz cieni."

Wolho, słońce, przed czym to uciekasz?

W ostatniej części powieści ziściły się najstraszniejsze koszmary rudowłosej wiedźmy. "O co chodzi?" - pytacie - "Czyżby napadła ją zgraja krwiożerczych strzyg? Porwał obleśny troll? Smok zjadł jej rękę?!".

Nie. To Len jej się oświadczył....

Co więcej, panna wredna zgodziła się zostać jego żoną, a potem dopadły ją głębokie wątpliwości. Z pomocą przychodzą jej... szkoła i własne ambicje - postanawia zebrać materiały do swojej pracy i obronić tytuł bakałarza trzeciego stopnia. I tak, już po raz czwarty, wrzuceni zostajemy w wir pełen przygód. Wolha jeździ z miasta do miasta, tak jak robiła to dotychczas, i pomaga ludziom w drobnych problemach. Niektóre jej misje rosną jednak do rangi bardzo niebezpiecznych i poważnych - i tak oto panna W.Redna musi zmierzyć się duchem, który nawiedza zamek, potworem, który stacjonuje na jednej z małych wysepek i w końcu - z arcyniebezpiecznym i arcypotężnym magiem. Co by to jednak były za wyprawy - i zakończenie cyklu o wiedźmie - gdyby na jej drodze nie stanęły tak dobrze nam znane i lubiane postaci? A witamy tutaj wszystkich: i przyjaciółkę Wolhy ze szkoły - Welkę, i "standardowe" towarzystwo - Orsanę, Rolara, Wala oraz (niespodzianka!) Lena, który tak jak i jego narzeczona, jest poważnie przejęty ślubem i targany wątpliwościami o jego zasadności.

„On też się bał. Ale rozumiał, że jeśli nie potrafią wykonać tego kroku razem, to dalej będą musieli iść samotnie. Do końca życia, ponieważ nic podobnego już im się nie przydarzy, a na mniej się nie zgodzą...”

Jim Butcher "Front Burzowy"

W chwili, gdy dostałam "Front Burzowy" kończyłam "Sprawę Rembrandta" Silvy. I chyba po raz pierwszy to mnie wcale nie zniechęciło, żeby natychmiast po odpakowaniu przesyłki zagłębić się w lekturze kolejnej książki, nie skończywszy jeszcze poprzedniej. Tak bardzo nie mogłam doczekać się momentu, w którym poznam świat Harrego Dresdena. A ten pochłonął mnie całkowicie!

Ubogi mag mieszkający w Chicago nie ma łatwego życia. Jego nazwisko figuruje w książce telefonicznej pod hasłem "usługi", częściej jednak dostaje infantylne telefony niż prawdziwe zlecenia. Na szczęście Harremu Dresdenowi zaufała policja (dzięki temu nie przymiera głodem i nie mieszka na ulicy), która prosi go o porady w zakresie zjawisk paranormalnych (oczywiście w dochodzeniówce prawie wszyscy patrzą na Harrego jak na wariata - milczą jednak, zgromieni wzrokiem porucznik Karrin Murphy, która go zatrudnia). I tak, pewnego dnia, zostaje wezwany na miejsce zbrodni. Została ona popełniona ze szczególnym okrucieństwem - dwojgu kochankom serca dosłownie eksplodowały. Tak po prostu - same z siebie. W mieszkaniu nie widać śladów walki, para nie została postrzelona... Dresden od razu domyśla się, że w tym morderstwie maczał palce niesamowicie silny mag, prawdziwą sztuką jest bowiem popełnienie takiego czynu na odległość, nie brudząc sobie przy tym rąk. Mężczyzna natychmiast zaczyna śledztwo na własną rękę, a komuś zaczyna to bardzo przeszkadzać. Odtąd Harry Dresden znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. I to podwójnym, bo oprócz mordercy kochanków ściga go także jego mroczna przeszłość...

Moje ulubione seriale ("Gossip Girl", "El Barco", "Pretty Little Liars", "Misfits", "Glee", "The Vampire Diaries")

Do zabawy zostałam zaproszona przez Beatriz, o czym oczywiście w natłoku zajęć zupełnie zapomniałam (przepraszam).


ZASADY ZABAWY:
1. Opublikuj u siebie na blogu logo taga.
2. Napisz, kto Cię otagował.
3. Zaproś co najmniej 5 innych blogów
4. Wymień i opisz kilka swoich ulubionych seriali.

Mnie to aż wstyd się przyznawać ile tego wszystkiego oglądam... Seriale stały się u mnie codzienną rozrywką, dokładnie tak, jak książki. Jak przychodzę z uczelni i jest to akurat dzień po premierze odcinka, to siadam wygodnie przed komputerem, jem obiad i oglądam.

A które seriale darzę największą sympatią?

Richelle Mead "Pocałunek cienia"

Po tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce ponad miesiąc temu, Akademia Świętego Władimira robi wszystko, by życie w jej murach powróciło do normalności. Niestety staje się to niemożliwe z powodu ciągłej żałoby po stracie jednego z uczniów i buntu małych grupek morojów, które postanawiają założyć tajne stowarzyszenie zrzeszające elitę pełnowartościowych wampirów do... wyższych celów. Oprócz tego dla wielu studentów Akademii, w tym Rose, Eddiego, Lissy i Christiana są to ostatnie miesiące pobytu w szkole - a więc czas testów i egzaminów. I tak, dampiry zaczynają "prace polowe", które mają przygotować je do walki z prawdziwymi strzygami - zostają im przydzieleni moroje, których mają chronić przez jakiś czas, 6 dni w tygodniu przez całą dobę. Rose ma pewność, że dostanie do pracy Lissę, by cały czas doskonalić się w jej ochronie. Okazuje się jednak, że szkoła ma wobec niej inne plany i nie obchodzi jej to, że na karku dziewczyny widnieją dwa tatuaże molinja - znak, że udało jej się zabić już dwie strzygi. Co więcej zbliża się proces Wiktora Daszkowa, w którym nie wolno uczestniczyć ani jej, ani Wasylisie. Istnieje możliwość, że zbrodniarz wcale nie zostanie ukarany za swoje przewinienia...

Richelle Mead "W szponach mrozu"

Coś ostatnio we mnie wstąpiło... Właściwie nie coś, tylko ospa wietrzna. Siedzę sobie w domu i czytam, czytam, czytam... I tym sposobem przed chwilą skończyłam "W szponach mrozu". I nie żałuję choćby sekundy spędzonej nad książką.

Wydaje się, że wszystko w Akademii Świętego Władimira wróciło do dawnego porządku. Najlepsze przyjaciółki Rose i Lissa chodzą na zajęcia, mają swoją grupkę przyjaciół , a co najważniejsze - Wasylisa zyskała pogodny nastrój i nie ma depresji, która zdawała się ją niszczyć od środka kawałeczek po kawałeczku. Szkolną sielankę psuje jednak wieść o tym, że jedną z książęcych rodzin zaatakowały strzygi. Tym razem działały grupowo, a co jeszcze dziwniejsze - pomagali im ludzie. Teraz żaden moroj nie może czuć się bezpieczny...

"Cóż, nikt nie powiedział, że szkoła średnia to bułka z masłem."

Rose, Lissa, Christian, Mason, a nawet Mia cieszą się na wieść o nieplanowanych zimowiskach. Oficjalnie zostały one zorganizowane, by umieścić jak najwięcej morojów w jednym miejscu i zapewnić im najlepszą możliwą ochronę. Oprócz tego życia uczuciowe obydwu przyjaciółek w końcu przestają tkwić w jednym punkcie i rozwijają się, dziewczyny odzyskują pewność siebie. Niestety, jak się pewnie domyślacie, bohaterom nie będzie dane taplać się w jacuzzi i jeździć na nartach w nieskończoność. Zdarzy się jakaś tragedia...

Richelle Mead "Akademia wampirów"

"Akademię wampirów" czytałam po raz pierwszy w zeszłym roku, ale nie zrecenzowałam jej z powodu braku czasu. Co ciekawe, zupełnie zapomniałam o czym ta pozycja była - wiedziałam tylko, że nie ciskałam książką w ścianę, nie przeklinałam... a to już coś, prawda?

"Akademia wampirów" na wstępie odpycha. Jednak nie treścią - do Angeliny Jolie (a dziewczyna na okładce jest łudząco podobna!) nie pałam gorącym uczuciem, więc jej obecność na okładce denerwowała mnie niemiłosiernie. Tak, jakby ktoś liczył na to, że podobna do Jolie facjata przyciągnie większe grono odbiorców. Cóż, mnie tym nie kupili.

Nawet najbrzydsza okładka nie jest w stanie wpłynąć na mój końcowy odbiór powieści, więc teraz to nim niej się skupię. Książka od samego początku kipi akcją. Poznajemy Rose - dampira (półwampira) i Lissę - morojkę (wampira z królewskiego rodu) w chwili, gdy obie próbują uciec przed nieznanymi napastnikami. Jak się okazuje, są to tylko strażnicy Akademii dla wampirów. Dostali rozkaz, by przyprowadzić dziewczyny z powrotem do szkoły, z której kilka miesięcy temu zbiegły z niewyjaśnionej przyczyny. Przyjaciółki łączy wiele sekretów, których nie chcą nikomu wyjawić i już opracowują nowy plan ucieczki. Z jakichś powodów nie chcą przebywać w zamkniętych murach placówki...

Clay i Susan Griffith "Imperium wampirów"

"Imperium wampirów". Czy tytuł nie brzmi dla Was jak zapowiedź jakiegoś ckliwego paranormal romance? Ano właśnie. Ja też tak myślałam, więc sięgałam po tę książkę z niemałą obawą. Nie spodziewałam się wówczas, że bardzo się pomyliłam, wydając krzywdzący osąd i że po zakończeniu lektury odłożę ją na półkę moich ulubionych książek.

Nad Ziemią od 150 lat panują wampiry. Tylko Cesarstwu Ekwadorii i Republice Amerykańskiej udało się odeprzeć ich bezpośredni atak. Jedynym ratunkiem dla tych dwóch państw jest połączenie swoich sił. A od czego lepszego można zacząć, jak nie od ożenku? Adele, następczyni tronu Ekwadorii zostaje obiecana senatorowi Republiki, Clarkowi. Niestety, podczas niezaplanowanej podróży zostaje porwana przez oddziały wampirów i osadzona w London Tower jako zakładniczka. Osobą, która może jej pomóc w ucieczce jest Greyfiar - tajemniczy, diabelsko skuteczny pogromca wampirów. Który na dodatek kryje w swoim sercu mroczny sekret. Czy Adele wróci do swojego rodzinnego kraju, czy już na zawsze pozostanie uwięziona i zdana na pastwę losu przez krwiożercze potwory?

Magdalena Kozak "Nocarz"

Pewnie niektórzy z Was pamiętają jeszcze moją recenzję „Fioletu”. Wychwalałam Magdalenę Kozak na wszelkie możliwe sposoby, stawiając na piedestale i przyjmując do pocztu moich ulubionych pisarzy. Powoływałam się wtedy również na moim zdaniem znakomity cykl „Nocarz”, ale nigdy wcześniej na łamach tego bloga nie pojawiła się recenzja owych powieści. Spieszę to zmienić, mogąc w końcu pochwalić się swoją własną, kompletną serią (gdyż wcześniej podczytywałam egzemplarze przyjaciółki). Na drugą część cyklu „Renegata” polowałam prawie dwa lata. Skończył się nakład, a na allegro ceny za JEDEN EGZEMPLARZ przekraczały czasem i 60 zł. W końcu jednak mam swoją upragnioną powieść na własność i tym sposobem mogę się pochwalić kompletem trzech tomów, które stoją dumnie na półce.

Książka zaczyna się niewinnie. Ot, jakiś Jerzy Arlecki, przeciętny, niezadowolony z życia człowieczek, postanawia poddać się rekrutacji do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, bo już nie wie co ma zrobić ze swoim nudnym, beznadziejnym żywotem. Chce przygody, rozlewu krwi, zapachu glocka nagrzanego słońcem! Chce być jak James Bond – nieustraszony, twardy i pociągający facet. Pewnie więc nietrudno się domyślić, jak czuje się Jerzy, gdy przyjmują go na „testy”, a on zamiast biegać z bronią, siedzi na stronie Google i jest zmuszony do wyszukiwania informacji o… wampirach?

Kim więc jest ów człowiek z okładki mierzący z ciężkiej broni do niezidentyfikowanego obiektu? Żołnierz? Wojownik? A może to pomyłka, skoro Arlecki utkwił na zawsze przy biurku? Wcale nie! To Vesper, WAMPIRZY pracownik ABW. Niedawno narodził się ponownie. Tym razem dla Nocy. Kim był w poprzednim wcieleniu? No cóż, domyślcie się sami.

Dr Bob Curran "Księga wampirów. Przewodnik po stworzeniach nocy"

Fanki przesłodzonych, lśniących brokatem wampirów - strzeżcie się! Od tej lektury włos zjeży Wam się na głowie. Pokaże Wam bowiem prawdziwe oblicze nieumarłego -  krwiożerczego potwora, który straszy ludzi na całym świecie od zarania dziejów. Mało kto wie, że w legendach z każdego kraju przyjmował on inną nazwę i miał odmienne atrybuty, a jednak był tą samą postacią - morderczym wampirem. I nie polował tylko i wyłącznie na ludzką posokę! Pishtaco z Brazylii potrafi zaatakować człowieka i wyssać mu z pięt... tłuszcz. Za to Churele z Indii żywiły się głównie krwią i... męskim ejakulatem. Zdziwieni? Dajcie się więc porwać historiom z każdego zakątka świata, a dowiecie się wielu ciekawostek o krwiopijcach.

Olga Gromyko "Wiedźma Opiekunka część druga"

Zastanawiałam się długo (no dobra, jakieś trzy godziny) czy aby na pewno sięgnąć po tę część "Wiedźmy Opiekunki". I to nie dlatego, że bałam się, że mi się nie spodoba. Bardziej przerażał mnie fakt, że pożegnam się z Wolhą i Lenem na dłużej. Ostatniej części, czyli "Najwyższej (czy też Naczelnej) Wiedźmy" nie ma jeszcze nawet w zapowiedziach Fabryki Słów... Miejmy nadzieję, że pojawi się dość szybko, bo zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.

W pierwszej części pożegnaliśmy wiedźmę w chwili, gdy zyskała nowego kompana w drodze do Arlissu - Rolara, dowcipnego wampira. Oczywiście, jak to w książkach Olgi Gromyko, to był dopiero początek. Droga do miasta będzie długa, a nawet czasem... bolesna. Wolha na uratowanie Lena ma coraz mniej czasu, po piętach depcze jej prawdziwe niebezpieczeństwo a na dodatek w jej ciele zachodzą dziwne, niespotykane wcześniej, zmiany. Jakby jeszcze tego było mało, w wiosce czeka ją przeprawa z narzeczoną Lena - Lereeną, która zachowuje się, jakby non stop karmiono ją cytryną. Innymi słowy (bardziej dobitnie) - bez kija do niej nie podchodź. Czy Redna zdąży na czas i "wskrzesi" Lena?