"Dom był pałacem, jezioro było basenem, Kicia była psem, a Juniper Berry - jedenastoletnią dziewczynką"
Takim niezwykłym wstępem rozpoczyna się opowieść o dziewczynce, która tęskni za dawnym porządkiem w swoim domu, w którym mama i tata mieli dla niej cierpliwość i czas. Ostatnio bowiem odtrącają córkę, wyżywają się na niej, a co najważniejsze... powoli przestają być sobą. Czy to stres związany z pracą na kolejnym planie filmowym ich tak zmienił? A co, jeśli winę za ich zachowanie ponosi jakaś mroczna, przerażająca siła zaklęta w starym drzewie schowanym głęboko w lesie?
Książka "Juniper Berry i Tajemnicze Drzewo" mnie pochłonęła. Tak, dobrze czytacie - ona mnie. Była na tyle magiczna, że rzuciła na mnie zaklęcie i nie mogłam się ruszyć. Leżałam i czytałam do chwili, w której przewróciłam ostatnią stronę.
Pan Kozlowsky zbudował niesamowity klimat powieści. Zrobił to na tyle umiejętnie, że spodoba się on osobom w każdym wieku. Opowieść jest bardzo mroczna, miejscami straszna, ale nie traci swojej nutki ciepła. Właśnie dzięki temu będzie adekwatna także i dla małych czytelników - moja sześcioletnia siostra poprosiła mnie dzisiaj o przeczytanie pierwszego fragmentu i była oczarowana przygodą tej małej, odważnej dziewczynki równie mocno.
Historia Juniper i jej przyjaciela jest wzruszająca i pouczająca, a przesłanie jakie ze sobą niesie jest ponadczasowe. Nie ma w niej miejsca na przemycone, wyświechtane moralizatorstwo, gdyż autor nie umieszczał w książce niczego na siłę - po przeczytaniu lektury wnioski przychodzą same.
Książka nie tylko pokazuje nam, że nie wszystkie nasze marzenia rzeczywiście nas uszczęśliwią i że nie warto ulegać nagłym, czasem nawet nieuzasadnionym, pokusom. Uczy nas także cieszyć się z małych, pozornie nic nieznaczących rzeczy. Bo zawsze kiedyś może ich zabraknąć...
"Gdy brała jakąś książkę z regałów, rozchylała szeroko okładki - licząc, że usłyszy trzaśnięcie - i wdychała głęboko jej zapach. Potem sięgała po następną i następną. Czytała tę, która pachniała tego dnia najpiękniej - zwykle im starsza, tym lepsza."
Nie byłabym sobą, gdybym nie porównała Juniper Berry do Koraliny - obie przecież trafiają do mrożącego krew w żyłach świata. Na tym jednak ich podobieństwo się kończy, a moje serce... no cóż. W całości oddałam Juniper. Tym bardziej właśnie chciałabym zobaczyć i jej przygody na dużym ekranie, najlepiej wyreżyserowane przez Tima Burtona - prawdziwego mistrza w ożywianiu mrocznych historii.
Tej pozycji nie można postawić nawet najmniejszego zarzutu. Nie dość, że jest wybitna pod względem treści, to nie można jej też odmówić sukcesu w zakresie wizualnym - okładka i ilustracje stworzone zostały przez Erwina Madrida, który nie szczędził na nie swojego talentu (i zmysłu dobierania kolorów - oprawa książki hipnotyzuje).
Oby takich powieści pojawiało się jak najwięcej!
Tłusta szóstka!
Za możliwość poznania historii Juniper Berry dziękuję serdecznie wydawnictwu Esprit!
PS. Przypominam o losowaniu na tym blogu. Jeszcze macie duuużo czasu :)
Czy jest równie tak piękną historią, jak w Gnijącej pannie młodej u Tima Burtona? Pomijając już treść ;)
OdpowiedzUsuńMoże aż tak nie wzrusza i jest mniej mroczna, ale inne nie znaczy gorsze ;) Właściwie to naprawdę trudno mi te dwie historie porównać... Nie pozostaje Ci nic innego, jak się po prostu przekonać ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach. Ta grafika jest niesamowita. Muszę przyjrzeć się jej bliżej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Piękne ilustracje, ale czy nie trochę za mroczne, jak dla małych dzieci? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTrzy recenzję już czytałam i nic tylko leciec po nią do księgarni! Robicie straszną ochotę na tą książkę :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, chętnie bym przeczytała, tylko się boję, że jest zbyt dziecinna. Okładka niesamowita!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMusiałam usunąć, bo dwa razy mi się to samo wysłało ;)
OdpowiedzUsuńMnie też przyszła na myśl Gnijąca Panna Młoda. Niby dla dzieci, ale pewnie chętnie bym zajrzał.. Jeśli jest na tym samym poziomie, to naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńW takim razie koniecznie muszę się za nią wziąć;) Ostatnio wszyscy bardzo wychwalają i mnie kuszą;D
OdpowiedzUsuńKsiążka podobała mi się, ilustracje są świetne, a tak przy okazji też uwielbiam Tima Burtona :))
OdpowiedzUsuńI na jakimś blogu w komentarzu przeczytałam,że nie przepadasz za nowymi technologiami w książkach. Ja w ogóle tego ścierpieć nie mogę, nawet tych starszych technologii i wszystkiego podobnego. Aż mi się coś robi jak widzę wyraz ,,steampunk'' :D
American Corner - jak dla mnie nie, ale to zależy od dojrzałości dziecka, od jego charakteru ;)
OdpowiedzUsuńBeatriz - nic się nie stało :)
Tomek - na podobnym - trudno porównywać ;)
Cassiel - to nie tak... ;) Ja nie trawię cyberpunku i nowych technologii. Natomiast steampunk, czyli podstarzałe-nowe technologie uwielbiam ;)
Cudowna ksiązka! I super recenzja! Tak, masz racje, bardzo przypomina Koralinę. I dobrze. Dziko tęskniłam za nią i ciesze się, że pojawiła się jeszcze Juniper ;]
OdpowiedzUsuńŚwietna historia, niesamowite ilustracje no i rewelacyjny zwiastun - same plusy ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już sporo jej recenzji, ale Twoja przekonała mnie do niej chyba najbardziej.
OdpowiedzUsuńBędę ją miała na uwadze.
Pozdrawiam!
przeczytałam tę książkę jednym tchem.
OdpowiedzUsuńjest naprawdę wciągająca i momentami przerażająca.
szczerze wam polecam!!!
Bardzo, bardzo chcę ją przeczytać :) Mam nadzieję, że nadarzy mi się taka okazja.
OdpowiedzUsuń