Paul Trynka "Iggy Pop: Open up and bleed. Upadki, wzloty i odloty legendarnego punkowca"

"Ze wszystkich masek, jakie zakładamy, najlepszą ochronę może dawać maska statecznej normalności."
Rockandrollowy zwierz, a może inteligentny i uczynny dżentelmen? Kim tak naprawdę był Iggy Pop?

Kto z Was nie zna Iggy'ego Popa? Na pewno, jeśli nie słyszeliście o nim samym, kojarzycie choć jedną z jego piosenek. Iggy to legenda punka, legenda dobrego rocka. Iggy to ikona - ale nie tylko muzyki, bo także spektakularnego upadku, balansowania na krawędzi życia i śmierci, ubóstwa i bogactwa. To dowód na to, że można prowadzić wyniszczający konflikt dwóch postaci w swoim własnym ciele.

Jim Osterberg, czy Iggy Pop?  

Paul Trynka zaczyna snuć historię Popa, przybliżając nam jego wczesną młodość. Dowiadujemy się, że mały Jim Osterberg mieszkał na osiedlu przyczep, czego wstydził się z całego serca. W szkole był cichym i niezwykle bystrym uczniem, dla którego nauka była w życiu najważniejsza. Później zainteresował się polityką i wszyscy wróżyli mu rychłą i spektakularną karierę. On sam coraz częściej zadawał się ze "sferami wyższymi", ludźmi często bogatymi, a na pewno wpływowymi. A ponieważ od zawsze interesowała go muzyka, to nic dziwnego, że niedługo potem wylądował w pierwszym rockowym zespole...

 "To wspaniałe uczucie trwało przez dwa piękne miesiące. A potem Iggy Pop spojrzał w dół i skoczył. Spadał tak przez następne sześć lat."
Ta historia mnie zaszokowała. Jak z porządnego człowieka można stać się bezmyślnym ćpunem, alkoholikiem, człowiekiem, który nie może poradzić sobie z samym sobą? Z drugiej strony byłam pełna podziwu dla Osterberga, który mimo przeciwności, mimo własnych słabości i niekiedy rażącej głupoty, podnosił się i nagrywał dalej. To jest opowieść o człowieku, któremu się udało i który nie skończył ze sobą w najmroczniejszym okresie swojego życia. To również bardzo pouczająca lekcja o mrocznym i niebezpiecznym showbiznesie, który znacząco różni się od tego, który znamy z kolorowych czasopism. Tam nie liczy się człowiek, oryginalna i utalentowana jednostka, tam liczy się ilość. Ilość hitów, ilość pieniędzy, ilość danych koncertów i wydanych płyt. 

Paul Trynka w tej bardzo obszernej i dokładnej biografii przybliża nam rok po roku (a czasem nawet dzień po dniu!) życie Iggy'ego. Nie szczędzi przy tym wypowiedzi ludzi, którzy kiedyś go znali, bądź znają nadal. Do historii dodaje również pikantne szczegóły z życia punkowca, a także opisuje jego wszystkie kłopoty - z wytwórniami, alkoholem, narkotykami, czy brakiem pieniędzy. "Iggy Pop: Open up and bleed" to także istne kompendium wspaniałych ciekawostek z życia muzyka, ale nie tylko! Ponieważ Iggy Pop i Dawid Bowie byli ze sobą bardzo blisko (choć na samym początku Jim nazwał Dawida "jebaną marchewą"!), to nikogo nie zdziwi fakt, że i o tym drugim muzyku jest w książce słów kilka. Mnie zachwycił ten fragment, informacja, o której nie miałam zielonego pojęcia:
"Gdy toczyli się [pociągiem] przez Polskę, uzupełniając na kolejnych stacjach zapasy zupy i butelek z piwem, widzieli miasta nadal poznaczone śladami po kulach i krajobraz poorany niezasypanymi lejami po bombach. W Warszawie, wolno tocząc się wzdłuż pociągu towarowego, dostrzegli w szarych strugach deszczu ze śniegiem robotnika, który mozolnie rozładowywał wagon z węglem. Był to ponury, żałosny obraz, który Bowie uwiecznił później w swym przepięknym, przejmującym, instrumentalnym utworze Warszawa z albumu Low."
Język, jakim napisana jest książka, jest bardzo przystępny. Trynka nie szczędzi czarnego humoru opisując autodestrukcyjne zachowania Jima, ale jego język jest na tyle plastyczny i szczery, że da się wyłapać momenty, w których autor jest czymś zachwycony i cieszy się z takiego, a nie innego obrotu spraw.

O dziwo, biografia Iggy'iego Popa przekazała mi coś więcej, niż tylko dokładną historię punkowca. Czytając o Iggy'm czytamy też o dawnych czasach. Poznajemy mentalność ludzi, ich życiowe cele, zasady, priorytety. Dowiadujemy się, jak dawniej działał przemysł muzyczny (ilość znanych mi nazwisk i nazw zespołów, które pojawiły się w tej publikacji jest niezwykła - Depp, White, Bowie, Aerosmith, The Pixies, Curtis, Cooper, NIN i wiele, wiele innych), jak funkcjonowały kluby, gdzie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych chodziło się coś zjeść, przeczytać, czy wypić. Nie wiem, jak Wy, ale ja chyba urodziłam się za późno... 
"Czy jest już pan Daniels?" - Iggy Pop przed prawie każdym występem w latach 80.
Wydanie tej biografii jest niezwykle udane. Począwszy od okładki, która jest dość minimalistyczna, ale przyciąga spojrzenie, skończywszy na czcionce, czy zestawie fotografii (kolorowych również!) na papierze kredowym. Na końcu książki znajdziemy również dyskografię Popa (wraz z oceną i recenzją poszczególnych płyt).
"Leciały napisy, a gospodarz podrygiwał jak zwykle do muzyki, miał pobladłą twarz, szczerzył zęby i próbował klaskać, a Iggy posuwał ogromnego pluszowego misia. To był wspaniały program telewizyjny" - Jason Guy
Tę publikację polecam nie tylko fanom, ale wszystkim tym, którzy interesują się muzyką (niekoniecznie rockową). To naprawdę kawał ciekawej historii zamknięty w prawie pięciuset stronach książki. Nie ukrywam, że czasem rozdziały mi się dłużyły (ze względu na ogrom nazw i trochę niepotrzebnego rozpisywania się na temat powstawania kolejnej płyty z technicznego i marketingowego punktu widzenia), ale po lekturze czułam się spełniona i... natchniona. Może będzie Wam w to ciężko uwierzyć, ale Iggy Pop jest osobą nieziemsko inspirującą i pełną sprzeczności. I mimo tego, że ćpał, pił i nie patrzył z kim idzie do łóżka, to da się go lubić. Dalej nie wierzycie? Przeczytajcie książkę.

Zasłużona piątka! 


"Davis: Zrobisz Simona i Garfunkela?
Pop: Nie.
Davis: Będziesz bardziej melodyjny?
Pop: Nie.
Davis:Zrobisz cokolwiek, co ktoś ci każe?
Pop:Nie... ale mogę zaśpiewać, chcesz posłuchać?"

I na koniec moja dwie ulubione piosenki, których mogę słuchać w kółko i nigdy mi się nie znudzą:



oraz:




Swój egzemplarz otrzymałam od wydawnictwa Sine Qua Non.


______________
Wszystkie zdjęcia użyte w recenzji znalazłam w grafice google. 

6 komentarzy:

  1. Wiem, komu mogłabym polecić tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. po biografii Ozzy'ego i sławnych kilka lat temu Dziennikach Kurta Cobaina, wszystkie książki o rockendrolowcach biorę w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście kawał dobrej roboty, co może wynikać z faktu, że autor pierwsze rozmowy przeprowadzał już w latach 80., więc materiał gromadził ponad 15 lat!
    Książka jest znakomitym studium upadku dziecka, któremu wróżono świetlaną przyszłość, tak jak napisałaś, w polityce czy w nauce, ale nikt nie mówił o nim jako o wielkim muzyku - i chyba nigdy nie został doceniony, mimo że rzucał kamienie milowe w muzyce ("Ojciec Chrzestny Punka").
    Prócz zamieszczonej na końcu dyskografii z krótkimi komentarzami mnie zaciekawiły również źródła i polemiki, które autor prowadzi z krążącymi w eterze legendami - część z nich obala, część potwierdza, a pozostałe zostawia nadal niewyjaśnionymi. Co mnie bardzo denerwowało, to masa literówek - w niektórych miejscach można było się domyślić, co korektor/tłumacz/autor miał na myśli, ale zdarzały się takie, gdzie za nic nie mogłem skumać o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialna biografia genialnego faceta. Tak jak napisano wyżej, pomimo okropnych wad, gościa nie da się nie lubić. Ba, nawet można go... pokochać - razem z jego szaleństwami, zakrętami, ale i siłą, niesamowitym urokiem i fascynującym magnetyzmem oraz inteligencją (wystarczy obejrzeć i posłuchać kilku wywiadów na youtube, a wiadomo o czym mowa). Widać, że i sam autor książki ma ogromną słabość do pana Jamesa/Iggy'ego. I jakoś się temu nie dziwię... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed przeczytaniem powyższego tekstu miałam wątpliwości co do kupienia tej książki.Dzisiaj wiem,że jutro idę po nią do sklepu i nie moje się już doczekać!

    OdpowiedzUsuń