O książkoholiźmie słów kilka, czyli dlaczego czasem dobrze jest zrezygnować z ciągłego siedzenia z nosem w książce.

Nie ukrywam, że ostatni rok był dla mnie ciężki. Kompletnie nie radziłam sobie z organizacją czasu i z tym, czego chcę od życia. Wolne chwile spędzałam siedząc przy komputerze albo pisząc artykuły naukowe. Jedyna rzecz, z której jestem dumna, to czynne działanie w kole naukowym Politechniki Łódzkiej SKN Ecoresearch, którego jestem współtwórcą i przewodniczącą. Dzięki niemu napisałam dwa poważne artykuły naukowe, odbyłam płatny staż w międzynarodowej korporacji i poczułam, że studiuję na najlepszym kierunku na świecie.

Tylko... gdzieś po drodze przestałam czytać.


Zdarzały się owszem raz na jakiś czas, z doskoku dwie, czy trzy lektury. Zazwyczaj czytane w pośpiechu, między autobusem a tramwajem, pociągiem a domem. Książkami zabijałam czas podróży i wyrzuty sumienia, że powinnam się więcej uczyć na studia do poprawek (bo artykuły i praktyki zbiegły mi się z sesją czerwcowo-lipcową, niestety) ;) Czytanie przestało sprawiać mi przyjemność. Jedna przeczytana książka w ciągu 2-3 miesięcy była dla mnie niekłamanym sukcesem. Nie tęskniłam do zapachu książek, zarwanych nocy i ciągłego czytania z wypiekami na twarzy. Przerzuciłam się na filmy i seriale (głównie seriale), które mogłam połykać szybko między pracą lub nauką na studia. Wiedziałam, że książki też można czytać w ekspresowym tempie, ale czułam moralny obowiązek zrecenzowania każdej z nich, na co TEORETYCZNIE nie miałam czasu, więc rezygnowałam z lektury. No i z bloga, czego nie da się ukryć, a o czym już pisałam :)

I wiecie co? Nie żałuję. Potrzebowałam totalnego resetu od bloga, książek i życia ogólnie, żeby sobie pewne rzeczy uświadomić, a za niektórymi zatęsknić. W minionym tygodniu po raz pierwszy od dawna ŚWIADOMIE sięgnęłam po książkę. Nie w autobusie, czy tramwaju. Bez wyrzutów sumienia, że powinnam była się uczyć/sprzątać/wyjść coś załatwić, bo pierwszy raz od dawna przestałam biec przez życie na łeb, na szyję i korzystając z chwili dla siebie zaczęłam organizować swój czas.

Otwierając książkę myślałam tylko o tym, że oto jest przede mną uroczy, chłodny wieczór z lekturą w wysprzątanym pokoju, z kubkiem herbaty w ręku. A ja mam kilka godzin całkowitego spokoju. Wszystko nagle wróciło: zarywanie nocy, wypieki na twarzy, odgniecenia od różnych pozycji przy czytaniu, wąchanie papieru, gładzenie okładki. Prawdziwa uczta zmysłów. Przypomniałam sobie, dlaczego tak kocham czytać i jaką radość mi to sprawia. Przestałam tęsknić za komputerem, a kolejne odcinki seriali już nie ciągnęły jak kiedyś.

Nazywam się Justyna i jestem książkoholikiem. Czasem chodzę na odwyk. Ale tylko po to, by po tej przerwie jeszcze bardziej pokochać czytanie :)

16 komentarzy:

  1. Rzeczywiście czasem warto zrobić sobie przerwę, by później z większym zapałem sięgnąć po to, co się kocha. Czasami łąpę się na tym, że zaczynam czytać na akord, a przecież nie o to chodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie. Ja miałam tak, że ledwo nadążałam z recenzyjnymi. Na swoje nie miałam czasu. I do dzisiaj, moja półka z nieprzeczytanymi książkami liczy jakieś 58 tytułów. W końcu chyba będę miała czas to nadrobić ;D

      Usuń
  2. Takie przerwy fajne są co jakiś czas. Mnie często niechęć do książek i taka obojętność łapie w ciągu roku szkolnego przez nudne lektury. Albo tak po prostu. Wtedy przerzucam się właśnie na seriale, filmy albo wychodzę cały czas gdzieś z domu. Ale fajnie jest tak powrócić i znowu przypomnieć sobie jak się uwielbia czytać, wąchać książki :).
    Akademię Wampirów widzę! Czyżbyś czytała? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lektury? Cassiel, Ty nadal jesteś w szkole? :D Myślałam, że jesteś ode mnie młodsza o najwyżej 3 lata ;)

      Oj, fajnie jest powrócić. I zwolnić na moment. Życie w ciągłym stresie jest okropne.

      Tak, dokładnie, kończyłam Akademię. Znaczy właściwie czytałam od nowa. Na blogu są już recenzje 3 pierwszych tomów, więc musiałam je sobie powtórzyć. A potem zamówiłam 3 brakujące. Czytałam jak oszalała, codziennie po kilka godzin. Byłam taka głodna lektury, że nie siadałam nawet do pisania recenzji ;) I teraz muszę zrecenzować pozostałe części, ale moje odczucia po całości są tak silne (jestem strasznie wkurzona :D), że nie wiem, czy będę w stanie rozdzielić recenzję na tomy ;D

      Usuń
    2. Noo tak, w klasie maturalnej :D. Na szczęście jeszcze tylko kilka miesięcy :>.

      Kocham AW. W ferie czytałam wszystkie tomy od nowa po raz drugi i mogłabym znowu bo seria jest świetna. :D Ja właśnie napisałam taką zbiorczą recenzję o cyklu bo nie potrafiłam się rozdrabniać, a nie robiłam przerw pomiędzy tomami, tylko sięgałam od razy po kolejny. Czytaj Kroniki krwi! Tam jest Adrian :D

      Usuń
    3. A skąd wiedziałaś, że jestem wkurzona, bo... Adrian? :D:D:D No skąd? :D W myślach mi czytasz, serio ;D

      Usuń
    4. Hahahah. Tak się domyśliłam. Ja też trochę byłam, ale w sumie uwielbiam i Dimkę, a Adrian w Kronikach jest jeszcze fajniejszy ^^ ;D

      Usuń
    5. No to muszę się zabrać za kroniki ;) W sumie moje wkurzenie to nie tylko Adrian, ale to już napiszę w recenzji dlaczego ;D

      Usuń
  3. Taki odwyk jest od czasu do czasu potrzebny... Często mam tak jak Ty. Tylko, że u mnie jeszcze dochodzę wtedy myśli, że tracę w ten sposób życie, czas, który mogłabym spędzić z bliskimi.. Dlatego staram się czytać właśnie z doskoku. Ale czasami nie mogę się oprzeć i wtedy znikam w książkach na cały dzień. Życzę wielu sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, myśli o utracie życia, które trzeba przeżyć, a nie przewegetować, też są u mnie czasem, ale dość rzadko, bo ja ogólnie jestem takim trochę no-lifem :D Jak gdzieś wychodzę, to w konkretnym celu. Nie lubię takiego obijania się ze znajomymi po klubach np. Chyba że raz na ruski rok ;)

      Znikanie w książkach jest fantastyczne :)

      Dziękuję!

      Usuń
  4. Ja po paru miesiącach intensywnego blogowania czuję czasem, że powinnam zrobić sobie przerwę. I zazwyczaj tak właśnie robię, a potem jak wracam, mam więcej pomysłów na wpisy. :) Niby wszelkie poradniki dla blogerów odradzają różnego rodzaju przerwy, ale ja po prostu nie nadaję się na blogera, systematyczność mnie uwiera jak za ciasny but. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, skąd ja to znam. Systematyczność? Nie znam takiego słowa! :D :D Nie lubię się zmuszać, z resztą teraz nawet nie mam tyle czasu, co kiedyś. Więc jak nie mam pomysłu/chęci itp., to znajduję sobie inne twórcze zajęcie i zapominam o blogu. Ale potem ten brak systematyczności mnie boli, więc postaram się jednak planować sobie wpisy w zapasie. Siedzieć z kalendarzem w ręku i planować, planować, planować. Innej rady nie ma ;)

      Usuń
  5. Ja wolę zagłębić się w książkę, niż oglądać kolejny (zwykle mało ciekawy) odcinek polskiego serialu...
    U mnie zawsze pojawia sie pytanie po przeczytanej książce: Co teraz czytać, jaką książkę: Biografię, Trylogię/Serię, czy jakąś jednotomową?
    Ze wstawianiem notek też mam problem, a zwłaszcza tych z opiniami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oglądam seriale brytyjskie i amerykańskie ;) I nie są mało ciekawe, są arcyciekawe - i w tym leży problem :)

      Książkę zawsze wybieram taką, na jaką mam ochotę. Bez wgłębiania się w długość itd. Książka wtedy sama mnie wybiera. Jak różdżka w HP :D:D:D

      Usuń
  6. Fajnie, że zaczęłaś czytać dla własnej przyjemności, a nie tylko z przymusu napisania recenzji. Ja czytam także dla przyjemności, ale rzeczywiście, coraz częściej robię to coraz częściej w dużym pośpiechu...
    Pozdrawiam, Shelf of Books :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Robienie czegoś dla przymusu nie masensu, przerwa pozwala wrócić z jeszcze większym zaangażowaniem.

    OdpowiedzUsuń