Nowa Fantastyka 02/2012

Jakież było moje zdumienie, gdy po odpakowaniu paczuszki od Prószyńskiego moim oczom ukazał się... nowy numer Nowej Fantastyki! Pamiętając moją wcześniejszą pozytywną recenzję czasopisma, zaraz zabrałam się za czytanie (no dobrze, może nie tak od razu - sesja cały czas uśmiecha się do mnie lubieżnie...).

Artykuł wstępny okazał się prawdziwą bombą. Oto Jakub Winiarski dzieli się z nami bardzo ciekawą informacją - znaleziono manuskrypt Czesława Miłosza, którym jest... powieść SF! W dalszej części magazynu okazuje się, że nie tylko nasz noblista przejawiał ciągoty w tym kierunku. A co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze, to fakt, że niewielu pisarzy, którzy rzeczywiście zahaczają o fantastykę, się do tego przyznaje.
"(...) Nie dość, że McCarthy zawsze podkreślał, że z fantastyką ta książka ma niewiele wspólnego, to również stanowczo zakazał w USA rozdawania darmowych egzemplarzy dla czasopism i portali poświęconych temu gatunkowi. Aż się ciśnie na usta pytanie, czy McCarthy nie uważa przypadkiem - jak Caldwell, bohater powieści Jacka Dukaja "Science Fiction" - że na salonach różnica między "pisarzem" i "pisarzem science fiction" odpowiada różnicy między "aktorem" i "aktorem porno"?
Temat z okładki mnie zaintrygował. Nie od dzisiaj wiadomo, że ja wszelką baśniową fantastykę uwielbiam - cieszy mnie każde wznowienie jakiejś bajki, czy nakręcenie jej nowej, świeższej wersji (patrz: "Królewna Śnieżka i Łowca", na który to film czekam z niecierpliwością). Mnie więc "wariacje na temat" nie przeszkadzają, a im więcej ich - tym lepiej.

"Smoki niebanalne" Artura Szrejtera poruszają ciekawą kwestię - dlaczego właściwie od początków fantastyki smok wygląda zawsze tak samo? Skrzydła, cztery łapy, łuski, plus gardziołko, z którego wydobywa się ogień? No bo bądźmy szczerzy, jaki obraz pojawia Wam się w umyśle po przeczytaniu słowa "smok"? Ano właśnie. Tekst pana Szrejtera był na tyle interesujący, że aż zaczęłam żałować, że obok mojej "Księgi wampirów" i "Księgi wilkołaków" nie stoi "Księga smoków"! Chętnie dowiedziałabym się jak wizerunek tego stworzenia wykształcił się przez te wszystkie lata, od czego to wszystko się zaczęło i jak jeszcze w dawnych wierzeniach przedstawiano ową kreaturę (małą, malutką dawkę takich informacji znajdziecie w artykule).

"Azyl dla kiepskich filmów" wywołał uśmiech na mojej twarzy. W końcu dostałam odpowiedź na moje pytanie "Co, do ciężkiej anielki, robi na Google Images, plakat filmu z Sherlockiem Holmesem i... DINOZAUREM?!". Przyznam, że doszłam wtedy do wniosku, że ktoś sobie zażartował. Okazało się jednak, że to jest rzeczywiście najprawdziwszy poster - istnieje na świecie wytwórnia "Asylum", która zarabia na tworzeniu mockbusterów najpopularniejszych filmów przy jak najmniejszych kosztach. I słuchajcie, o dziwo ludzie to kupują!

Ucieszyłam się, widząc w "Nowej Fantastyce" artykuł o teatrze. Ja, jak wiecie, nie boję się ukulturalnienia. A NF zaspokaja moje wymagania w tej kwestii. Koniecznie muszę się wybrać na jakiś fantastyczny spektakl w moim mieście!

Co to byłby za magazyn fantastyczny, gdyby nie czekała na nas naprawdę spora dawka opowiadań? "Konfrontację Elaine Housemann" Istvana Vizvary'ego polecam każdemu - bardzo dobrze napisane, z odpowiednią dawką tajemniczości, lekko mroczne.
"Zapisane w snach" Jarosława Sopińskiego utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że może ja wcale tak nie gardzę science fiction, jak od zawsze utrzymuję... Jeśli historia jest dobrze poprowadzona, interesująca, to ja w to wchodzę. Sądzę, że jest to jedno z najlepszych opowiadań w tym numerze.
"Dzień niepodległości" Sarah Langan wprowadził mnie w podły nastrój - ja z sesją na karku, a bohaterka - z inwigilacją i ubezwłasnowolnieniem. Normalnie przed oczami stanęło mi ACTA! (Pomińmy jednak tę kwestię i przejdźmy dalej...).
"Bogowie co drugiej środowej nocy" S.L Farrella są moim numerem jeden w tym numerze - opowiadanie z licznymi, zabawnymi wtrąceniami autora i oryginalny pomysł - historia postaci, którymi kierują gracze RPG. Oj, warto przeczytać. Bardzo mi się podobało.
"Ambasador" Petera Wattsa nie wstrząsnął mną zbytnio, natomiast "Eustachy Soplica kontra półdemon" Karola Mitki (celowo zostawiłam ten tytuł na sam koniec) zrobił to aż za bardzo. Do tego stopnia mnie zniechęcił do dalszego czytania, że odłożyłam czasopismo na kilka dobrych dni. Autor mówi, że śmieje się z tego, z czego nie powinien. I cóż, żeby nie było - nie jestem zatwardziałym katolikiem, tylko agnostykiem i  też mam swoje własne, specyficzne poczucie humoru. Nie znaczy to jednak, że podoba mi się, gdy Jezus mówi "Nie pierdol mi tu o utracie wiary, Soplica!". Jednak to nawet nie o to chodzi - wykorzystanie religii, absurdu i twórczości Adama Mickiewicza i połączenie tego w bełkotliwą całość mi po prostu nie leży. Pewnie Pan Mitka pisał to opowiadanie z nadzieją, że trafi na bardziej, no nie wiem, elokwentnych czytelników, którzy dostrzegą w tekście sporą nutę ironii, sens w wulgaryzmach, "grube" dowcipy, czy coś jeszcze innego - pod tym względem zawiodłam go całkowicie. Na szczęście z odsieczą przyszedł felieton Sullivana o "pokazywaniu i opowiadaniu". Przyznam, że właśnie ten element kuleje u mnie najbardziej. Zawsze chcę przekazać za dużo informacji i bezustannie opowiadam. A powinnam pokazywać...

Jak zwykle, w numerze pojawiają się recenzje seriali, książek, filmów, komiksów oraz konkursy. Czasopismo zamykają felietony Łukasza Orbutowskiego, Petera Wattsa i Rafała Kosika.

Podsumowując, czasopismo przyszło do mnie niespodziewanie, a jednak znalazłam w nim masę interesujących mnie artykułów i ciekawych opowiadań. Jaki z tego wniosek? Nowa Fantastyka trzyma poziom.


Za możliwość lektury czasopisma "Nowa Fantastyka" dziękuję serdecznie panu Marcinowi Zwierzchowskiemu oraz wydawnictwu Prószyński i S-ka!

13 komentarzy:

  1. Chętnie bym zajrzała do tego czasopisma:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i ja sięgnąłbym po lutowe wydanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze, to nigdy jeszcze tego magazynu nie miałam w ręku. Chyba pora spróbować, skoro tak dobrze go oceniasz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam, mam, mam! Obok siebie :D Ale tymczasem czytam Żelaznego króla i dostaję rumieńców i cieszę się jak głupia, bo jest Ash. Haha :D Ale później przeczytam i napiszę parę słów o nowym numerze *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie napisz mi co sądzisz o... UWAGA "Eustachym Soplicy kontra półdemnonie". Jestem ciekawa Twoich wrażeń po lekturze ;)

      Usuń
  5. Ja właśnie czytam NF... A propos Księgi smoków. Jakiś czas temu któreś wydawnictwo wypuściło pozycję zwącą się Smokologia, ale nie moge ręczyć za jej poziom, bo widziałam tylko okładkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w domu Smokologię, traktuje ona jednak dość luźno o smokach... To taka bardziej zabawka dla dzieci (o ile oczywiście mówimy o tym samym).

      Usuń
  6. Nie zaglądałam tutaj dopóki nie napisałam własnej recenzyi. Nie jestem odosobniona w odbiorze opowiadania Mitki. Na szczęście to jedyne ostre potknięcie, bo reszta prezentuje dobry poziom, a nawet bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasopismo nadal jest naprawdę dobre. A, jak przeczytałam w Internecie, opowiadanie Mitki ma swój oddzielny gatunek i wielu zwolenników ;)

      Usuń
    2. Tak jak Agna dopiero po spisaniu własnych wrażeń podczytuję cudze - i widzę, że półdemon w Spolicowie to nie tylko nie moja bajka (przepraszam za średnią zrozumiałość tekstu - ja przed pierwszą kawą...). I Zapisane w snach dla mnie też jest jednym z najlepszych opowiadań w numerze, chyba nawet najlepszym :)

      Usuń
    3. Btw dlaczego zniknęło to fajne zdjęcie z nagłówka? Ja głosuję za przywróceniem :)

      Usuń
    4. A bo jakoś tak... mało profesjonalnie było i trochę za pstrokato... Mogę je dać gdzieś po prawej, jako dodatek. Hm, zobaczymy co wykombinuję ; )

      Usuń
    5. Dla mnie to czarno-białe było baaardzo okej - i jakoś tak personalizowało bloga. Gdybym miała własne takie fajne, pewnie bym sama wstawiła ;)

      Usuń