Jane Graves "Mąż z ogłoszenia"

Nie pochwaliłam się Wam, że wygrałam wiosenny konkurs u Aliny. Nagrodą był zestaw kosmetyków oraz trzy książki. Wybrałam tytuły i czekałam na przesyłkę. I w czasie, kiedy ta do mnie wędrowała, ja się zastanawiałam, czy na pewno wiem, co zrobiłam. No bo przecież Otwarte dla Ciebie chyba z założenia miało wydawać harlequiny... Po lekturze pierwszego z nich mogę powiedzieć tyle - jak właśnie tak "smakuje" tego typu lektura, to możecie ją do mnie zwozić taczkami, serio.

Przyszła paczka. Otworzyłam ją, popatrzyłam na trzy książki. Po chwili odłożyłam. Za kilka minut przyłapałam się na głaskaniu jednej z nich. Miała śliczną okładkę - z kobietą trzymającą "bukiet balonów". Wybrałam ją sobie po zapoznaniu się z opisem na tyle, więc coś musiało w niej być, prawda? "A co mi tam!" - pomyślałam - "Przeczytam ze 3 strony od niechcenia. Zobaczymy, czy warto." I tak trzy strony zamieniły się w 33 i zbesztana przez samą siebie odłożyłam książkę na półkę, bo przecież pierwszeństwo należy się recenzyjnym! Następnego dnia nie wytrzymałam i jednym chapsem "załatwiłam" resztę.

Poznajcie Alison, trzydziestoletnią kobietę pracującą w firmie zajmującą się sprzedażą słodyczy. Można by było się spodziewać, że zarówno w pracy, jak i w domu wiedzie ona bardzo słodkie życie. Niestety - nic z tego. Okazuje się, że jej obecny chłopak, za którego tak bardzo chciała wyjść, wcale jej się nie oświadczył, tylko... zaproponował trójkąt. Zdenerwowana Alison zalicza kolejną porażkę w sprawach sercowych i już prawie się załamuje, gdy razem z przyjaciółką wpada na genialny pomysł: Pozwoli komuś innemu na wybranie jej odpowiedniego życiowego partnera! Nie może być tak źle, zważając na to, że nie wymaga dużo - chce mieć męża i dzieci i prawdziwy, normalny dom. Udaje się więc do swatki, który okazuje się mężczyzną. I w swoim fachu jest NAPRAWDĘ beznadziejny. A może kryje się za tym coś więcej, niż tylko zwykła niekompetencja?

Książka jest urocza. Naprawdę urocza! Alison polubiłam już od pierwszej strony. Jest silna, niezależna i bardzo dowcipna. Wie czego chce i dąży do tego za wszelką cenę. A przy tym wszystkim jest bardzo wrażliwa i delikatna, ufna i lubi pomagać innym. Pana Swatki też nie da się nie lubić - myśli często jak typowy facet, ale jest przy tym taki słodko zagubiony, że nie dziwię się, że wielu kobietom w powieści miękły nogi na jego widok.

"-Brandon - powiedziała z udawaną uprzejmością. - Chciałbyś, żebym opowiedziała ci z kim mnie umówiłeś?
Nie, proszę pani, zdecydowanie nie chcę.
-Eee... Jasne. Mów.
- Umówiłeś mnie z mężczyzną - powiedziała - który podjął ostateczną decyzję, że chce przejść operację zmiany płci!"

Jane Graves umie pisać. Język, którym się posługuje jest lekki i bardzo dowcipny. Dawno już nie rechotałam nad książką i nie miałam syndromu "rzepa", który nie pozwalał mi odejść od tej książki chociażby na metr. Warto wspomnieć o scenie erotycznej, która miała miejsce w tej historii - została napisana z takim smakiem i odpowiednią do typu literatury dozą szczegółów, że nikt nie powinien poczuć się zniesmaczony. A to duży plus!

Sama historia nie jest skomplikowana, wszyscy już od samego początku wiedzą jak się zakończy. A jednak to w ogóle nie przeszkadza w czasie lektury - wiemy, że będzie happy end, a i tak serce bije nam mocniej, gdy idzie coś nie tak.

Spójrzmy prawdzie w oczy - "Mąż z ogłoszenia" nie jest lekturą wysokich lotów i na pewno nie zadowoli konesera inteligentnych powieści, ale mnie to w ogóle nie przeszkadza. Każdy potrzebuje czasem jakiejś odskoczni, a ja w końcu jestem kobietą i naprawdę lubię historie romantyczne!

Ocena: 4+ (bo jednak jest to takie typowo babskie czytadło)

12 komentarzy:

  1. Jeśli zdarzy się okazja - to czemu nie? Ale specjalnych poszukiwań robić nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka jest cudna *.* Z chęcią kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli znajdę ebooka, to na pewno obczaję - co jak co, ale lubię takie odskocznie, w szczególności, jeśli jednak coś ze sobą niosą.(;

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu jak zobaczyłam okładkę to wiedziałam, że chce ją przeczytać. Ale jak się zbiegłyśmy w czasie, bo ja właśnie też jestem po przeczytaniu romansu (który miał być rzekomo thrillerem romantycznym?). Po tej książce zgadzam się ze stwierdzeniem, że każdy potrzebuje chwili odskoczni i jakiegoś miłego happy endu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też go mam na swojej półce! :) Dostałam w wymiance. Myślałam jednak, że rzeczywiście będzie to thriller... :( Ale jak był ok, to dobrze :D Mi się średnio do niej spieszy.

      Usuń
  5. Okładka rzeczywiście jest zachęcająca, nie dziwie się, że praktycznie od razu zabrałaś się do lektury. Sięgnę po tę powieść, jak tylko będę miała ochotę na coś lekkiego i babskiego, mam nadzieję, że historia wciągnie mnie tak samo jak Ciebie :)

    Właśnie te pozytywne recenzje zachęciły mnie do "Szeptem" i niestety się zawiodłam. Zdecydowanie nie musisz żałować, że jeszcze nie przeczytałaś tej książki :)
    P.s. Dodaję do obserwowanych i polecanych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te nowe serie Otwartego to miły ukłon w stronę portfeli czytelników, ale czy ta cena musi szpecić okładkę? Kiedy na nią spojrzałam to przypomniałam sobie "Odlot" od Pixara - rewelacyjna animacja.
    Po Twojej recenzji zdałam sobie sprawę, że brakuje mi takich uroczych obyczajowych powieści na odprężenie. Jak będzie w bibliotece to skorzystam z okazji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację, ta okładka z balonami jest bardzo przyciągająca! Również nie przepadam za takimi typowo babskimi książkami, ale właśnie Otwarte wydaje naprawdę całkiem interesujące pozycje, przeczytałam kilka z nich i również byłam zdziwiona ;) Cena książki również zachęcająca, więc rozejrzę się za nią ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak moje przedmówczynie zgadzam się - ta okładka jest strasznie przyciągająca 'D Myślę, że takie typowe babskie czytadło, byłoby dobrą odskocznią od cięższych pozycji ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka rewelacyjna. Miło się czyta. Można się uśmiechnąć do własnych myśli. ;)
    Polecam. :)

    OdpowiedzUsuń