Sprawdź: Family Force 5

Wiem, że tego typu posty nie cieszą się zbytnim uznaniem wśród znacznej większości książkoholików, która zagląda na mojego bloga, ale muzyka to nieodłączna część mojego ukulturalniania się. Niezależnie od tego do którego gatunku należy.

Family Force 5 to pięcioosobowy zespół z Ameryki grający crunk rocka. Ich muzyka często jest porównywana do tej spod nurtu christian, gdyż wszyscy członkowie zespołu są praktykującymi chrześcijanami, a i w ich piosenkach nie brakuje wielu nawiązań do samego Boga i wiary.

I tu zaczynają się schody! Wiele osób nie potrafi sobie wyobrazić, że artyści, którzy grają muzykę TEGO TYPU są wierzący, a co więcej - dedykują swe dokonania Bogu. Takie przekonanie jest w dużej mierze skutkiem stereotypowego myślenia, któremu i ja (niestety) uległam. Chłopcy jednak za nic mają sobie zdziwienie malujące się na twarzach osób, które dopiero co o nich usłyszały, omijają ich opuszczone do ziemi szczęki i grają dobrego rocka.

Co więcej, tych pięciu chłopaków "z osiedla", takich zwyczajnych, ludzkich i miłych ma także swoją drugą naturę, którą w całości opisują ich piosenki - cały zespół jest zdrowo zakręcony, energiczny, zawsze gotowy do działania i nie stroniący od rozrabiania i dowcipkowania. Jeśli myślicie, że członkowie przedstawiają się na scenie imieniem i nazwiskiem, to jesteście w błędzie. Tam nie ma miejsca dla Solomona, czy Dereka. Zamiast tego są: Soul Glow Activatur, Crouton, Fatty, Nadaddy i Chap Stique.

Jaka jest ich muzyka? Świeża. Tak, to dobre słowo: świeża, energetyzująca i szalona. Każdy miłośnik radosnych, nowoczesnych brzmień znajdzie coś dla siebie. Rytm wilczej części utworów sprawia, że człowiek musi się poderwać do tańca. A gdy już to zrobi - nie potrafi przestać!


Piosenki Family Force 5 zaskakują różnorodnością. W ich pierwszej płycie, Business Up Fort/Party In The Back, prym wiedzie ostry rock. Wokal Soul Glow Activatura rzadko kiedy przyjmuje spokojny ton - płyta jest na to za "brudna". Zamiast tego dostajemy dużo wykrzykiwanych i rapowanych partii, które jeszcze tylko potęgują niesamowitą rytmikę tego krążka. Dance or Die to wynik zainteresowania zespołu popem i hip-hopem, choć rocka na płycie nadal nie brakuje. Jest ona jednak trochę łagodniejsza, niż jej poprzedniczka. Powiedziałabym również, że słabsza, ale nie mogę ignorować genialnych "D-I-E-4-Y-O-U", "Radiator", czy "Wake The Dead". Ostatni album Family Force 5 to ukłon w stronę... dubstepu. Zmieszanie go z brudnym rockiem i hip-hopem sprawiło, że od III nie mogłam się oderwać przez dobre 3 miesiące. Słuchanie go teraz, w kwietniu, nadal sprawia mi ogromną radość i jestem ciekawa, kiedy przejedzą mi się wszystkie piosenki. Jak na razie się na to nie zanosi. Uwaga! Słuchanie "Can You Feel It" w tramwaju może skutkować... ośmieszeniem samego siebie. Przy niej zawsze tańczę jak opętana!


Muzykę najlepiej opisuje mi się zmysłami. Zapraszam więc do lektury!

"Budzisz się rano w starej przyczepie. Wstajesz, drapiesz się po głowie i szukasz ubrania. Na krześle w kuchni znajdujesz kowbojski kapelusz, tank top, obcisłe jeansy i wygodne trampki. Po krótkim namyśle postanawiasz je przywdziać. Zaraz jednak stajesz przed kolejnym problemem - wyglądasz przez okno i okazuje się, że znajdujesz się gdzieś na odludziu. Tylko minuty dzielą Cię od wpadnięcia w panikę. Szybko wychodzisz z przyczepy i zaczynasz gorączkowo szukać rozwiązania swojej beznadziejnej sytuacji, gdy nagle podjeżdża stary cadillac z ludźmi, których widzisz pierwszy raz na oczy, ale w głębi serca czujesz, że znasz ich od zawsze. Oferują ci podwiezienie do miasta, więc zgadzasz się bez wahania - w czasie jazdy słuchacie głośnej muzyki, gracie na gitarze, wiatr mierzwi Wam włosy i czujecie, że życie jest piękne i w tej chwili możecie osiągnąć dosłownie wszystko. Po kilkunastu minutach wjeżdżacie do miasta i wspólnie decydujecie się na mały spacer po rynku. Jecie lody, ścigacie się do fontanny, głośno się śmiejecie, a potem odstawiacie taniec przed każdym napotkanym pomnikiem pod pretekstem zbierania pieniędzy na... hot-doga. Udaje Wam się zebrać tylko tyle, że stać Was na jednego - ale przecież od początku chodziło o dobrą zabawę! Po odwiedzeniu budki z szybkim jedzeniem postanawiacie iść do salonu gier, a potem znów, już po zmroku, włóczycie się po ulicy, dopóki nie znajdujecie nocnego klubu. Wchodzicie do niego i po raz kolejny próbujecie szczęścia w tańcu - niech ludzie patrzą, niech podziwiają Was lub się śmieją - to teraz nie jest najważniejsze. Liczy się tylko dobra zabawa. Po litrach wylanego potu i piekielnie dobrze spędzonego czasu pora się żegnać. W chwili, gdy podajesz chłopakom rękę i mówisz dobranoc, budzisz się ze snu. Leżysz w swoim łóżku, leniwie przeciągasz się i zerkasz na biurko. Leży na nim kowbojski kapelusz..."


Tak mniej więcej czuję się, słuchając wszystkich trzech krążków Family Force 5. Ich utwory to prawdziwa jazda bez trzymanki! Zdaję sobie jednak sprawę, że muzyka tego typu nie jest dla wszystkich i interesuje głównie miłośników rocka i hip-hopu. Dlatego nie polecam jej każdemu! 

Dodam, jako ciekawostkę, że piosenka FF5 "Topsy Turvy" znalazła się na soundtracku "Alicji w Krainie Czarów" Tima Burtona (tego ze składanką piosenek, a nie ścieżki dźwiękowej z filmu). 



Dla zaostrzenia apetytu:

Promo 3 albumu:



Z drugiej płyty:



Z trzeciej płyty:



Z pierwszej płyty:

>

6 komentarzy:

  1. Nigdy nie słyszałam o tym zespole, po przesłuchaniu stwierdzam, że to jednak nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza piosenka - rewelacyjna. Reszta już mi się tak nie podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobał Ci się "Radiator" ? Jedna z moich ulubionych piosenek XD <3

      Usuń
  3. Zespołu nie znam, ale z chęcią przesłucham powyższe ich utwory. A nuż mi się spodobają:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię te posty <3 Zaciekawiłaś mnie, bo to coś innego? Chyba tak. I nawet mi się podoba *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To BARDZO się cieszę ;p Dla mnie FF5 to coś zupełnie oryginalnego :)

      Usuń