Nowa Fantastyka 10/2012

I nadszedł ten czas, w którym NF świętuje swoje 30-lecie! Przyznam, że byłam niesamowicie ciekawa, co też czeka nas w tym jubileuszowym numerze - w końcu sukcesy świętować trzeba hucznie, czyż nie?

Świętujemy już okładką - bardzo podobną do tej, która wyszła wraz z numerem pierwszym. Podobieństwa i różnice możemy dostrzec od razu - kiedyś kobiety "fantastyczne" walczyły mieczem i nie prostowały włosów :) W każdym razie postęp techniczny, o który nam chodziło, widać już na pierwszy rzut oka.

Jerzy Rzymkowski dzieli się z nami swoimi wspomnieniami o początkach współpracy z gazetą. Michał Cetnarowski idzie o krok dalej i w swoim artykule "Socjologicznie, religijnie, historycznie?" serwuje nam w telegraficznym skórcie historię fantastyki i sci-fi i podsumowuje ją, nie zapominając również o próbie futurologii. 

"Skok na głęboką wodę" Joanny Kułakowskiej przybliża nam trochę kulisy powstawania filmu "Felix, Net i Nika oraz teoretycznie możliwa katastrofa" i pisze, że warto wybrać się do kina chociażby dlatego, że to największa i najdroższa produkcja dla dzieci i młodzieży od czasu "Akademii Pana Kleksa" oraz pierwszy polski film SF od... bardzo dawna. Mnie przekonała, chociaż film niezbyt wkupuje się w moje gusta - chociaż do kina nie pójdę, to i tak produkcję obejrzę na pewno (z resztą zobaczcie trailer!).

"Nauka kontra fantastyka - stan gry" Wawrzyńca Podrzuckiego to bardzo trafiony i mądry tekst o tym, że matki natury oszukać nie można (a przynajmniej będzie to ciężkie) oraz, że fantaści nie są wizjonerami i trudno od nich oczekiwać, że za kilka lat świat będzie wyglądał tak, jak oni go sobie wymyślili. 

Felieton "Moje 30 lat z komiksem i "Fantastyką"" Tomasza Kołodziejczaka mogę polecić ze względu na jego humor i zawarty w nim kawał historii polskiej fantastyki. Miło jest poczytać o czymś, czego nie było się świadkiem. 

"Brakuje tylko Jerzego Wróblewskiego, żeby na okładkę jubileuszowego numeru "Nowej Fantastyki" namalował kobietę z piersiami i w diademie. To byłaby kapitalna okładka godna fantastyczno-komiksowego trzydziestolecia."

"Rzeczywistość to za mało" Rafała Kosika to felieton o tym, dlaczego warto czytać fantastykę, czemu ludzie po nią tak chętnie sięgają, czemu wybierają te bardziej ambitne dzieła i dlaczego ostatnimi czasy tak mocno i dogłębnie trzeba się zastanowić o czym pisać, bo liczba dostępnych i "wiarygodnych" tematów wciąż spada.

W końcu mogę się zgodzić z Peterem Wattsem i jego felietonem "Niegodne zakończenia" - ile to pojawiło się seriali, których ostatni odcinek pozostawia dużo do życzenia... Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego tak się dzieje, sięgnijcie po ten tekst. 

I teraz przechodzimy do opowiadań: "XV miniatur na XXX-lecie" Grzegorza Janusza pozytywnie mnie zaskoczyło. Myślę, że po części dlatego, że ostatnio jestem człowiekiem wybitnie niecierpliwym, a dłuższe teksty, które nie zainteresują mnie od kilku pierwszych zdań, są dla mnie prawdziwą męczarnią. W każdym razie, czytając miniatury miałam na twarzy różne dziwne grymasy: od uśmiechu, poprzez wstręt, do wszechogarniającego zdziwienia. Taka mieszanka uczuć wpłynęła na mnie bardzo pozytywnie i udało mi się odżyć po arcynudnym wykładzie na uczelni. Marta Malinowska, ŁODZIANKA (przepraszam, musiałam to podkreślić, bo ja również nią jestem :) ), jest autorką kolejnego opowiadania - "Jad" - które byłoby wspaniałym preludium (albo chociaż zarysem) czegoś większego. Z ciekawością poczytałabym kilka innych prac tej młodej autorki, więc (odnosząc się do notki o autorze) prosiłabym Panią Martę, żeby opublikowała coś nowego, niekoniecznie za trzy lata :) "Śmierć na chorągwi" Wojnarowskiego zaczęła mnie nudzić po trzech stronach i zdecydowałam się niestety porzucić dalszą lekturę. I chyba dobrze zrobiłam, bo następne opowiadanie ("Nocna parada duchów") mnie zachwyciło i mam tu na myśli nie tylko tekst, ale również grafiki. Nie wiem, co takiego jest w Azjatach, ale nie dość, że wymyślają dość ciekawe historie, to jeszcze umieją je tak pięknie ubrać w słowa. Plus orientalne klimaty to jedne z moich ulubionych. "Spopielarze" Nira Yaniva (a raczej ich imiona) skojarzyły mi się z siostrzeńcami Kaczora Donalda i, niestety, do końca lektury miałam przed sobą trzy grubiutkie kaczuszki, co jednak koniec końców nie wpłynęło na ocenę tego opowiadania - było dość... osobliwe i dziwne, ale dobre. Podobnie, jak następne, choć to zdaje się ciut lepsze. Mowo tutaj o "Słowie Bożym" i dość ciekawym pomyśle na świat, w którym nasze marzenia i to, co powiemy, się spełnia. 

Jak zwykle, w piśmie nie zabrakło recenzji książek, komiksów oraz... anime (O tak, anime o Iron Manie obejrzę na pewno!).  

Piątka.

Mój egzemplarz otrzymałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka. 

3 komentarze:

  1. A ja Ci się spodobała "Chudzina" Sheparda, bo chyba o niej nie wspomniałaś?:) Dla mnie trochę wtórna. Co do "Jadu", to mamy identyczne odczucia - ja bym chętnie jakąś małą powieść przeczytała. "Nocna Parada..." podobała mi się, chociaż nie zachwyciła.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałam o nim, bo nie wiem co :) Naprawdę. Moim zdaniem nie jest wtórna, no, może nie tak całkiem. Napisana w dość ciekawy sposób, ale dość... nuda i pozostawiająca czytelnika bez większych przemyśleń i głębszych doznań emocjonalnych (nie wiem, chyba ostatnio mam problem z tymi emocjami O_O). Takie opowiadanie niby z końcem, z punktem kulminacyjnym, a ja czułam, jakbym czytała tekst kogoś, kto właściwie do samego końca nie wiedział po co to pisze i jak ma się to rozwiązać. Nie wiem, dziwne uczucie, także dlatego nie pisnęłam słówka :)

      Usuń
    2. Mi się wydała wtórna, bo wczesniej czytałam "Czaszkę" tego autora i tam te same motywy były opisane lepiej i powiedziano o nich więcej. Dlatego tak się dopytuję, bo chciałam wiedzieć, czy to ja mam zawyżone wymagania, czy raczej "Chudzina" jest zwyczajnie słabszym tekstem w dorobku autora. Po Twojej wypowiedzi jestem skłonna przychylić się do tej drugiej opcji.:)

      Usuń