"Dlaczego chcesz być gruba?" - to pytanie budzi wiele emocji. No bo jak to tak, pytać kogoś z nadwagą o takie rzeczy? Przecież to jest niezwykle chamskie i nie na miejscu! No i w ogóle skąd komuś mogło przyjść do głowy, że ktokolwiek CHCE być gruby?! Ano przyszło dlatego, że ten, kto jest gruby, ten (przynajmniej w większości przypadków)... rzeczywiście chce taki być. Wiem to z autopsji.
Pytanie wstrząsnęło i mną. Przecież nie chcę być gruba. BMI mam w normie, nie mam nadwagi, ale to nie zmienia faktu, że chcę być chudsza. Marzę o wadze 55 kilogramów (gdzie BMI nadal będzie w normie), o smukłym, wysportowanym ciele... Więc jak ktokolwiek ŚMIE mi wmawiać, że CHCĘ być gruba?! Problem polega na tym, że taka jest prawda - ja naprawdę chcę. No bo przepraszam bardzo, kto pakuje mi do ust kolejną kostkę czekolady albo kanapkę? Nikt nie związuje mnie na krześle, nie wtyka we mnie nic na siłę. Ja to robię. Ja sama. Z całą tego czynu odpowiedzialnością i świadomością, że więcej mi nie potrzeba.
Dorota Sanecka udowadnia, że większość ludzi, którzy nie mogą schudnąć (a często na tym się nie kończy, bo tyją coraz bardziej) jest uzależniona od jedzenia. Tak jak palacz, który słucha podszeptów z paczki w kieszeni, tak my, bez przerwy ciągniemy do lodówki. Jedzenie nas kontroluje, pochłania nasz umysł. Często czujemy się winni, słabi, przytłoczeni. A gdy się odchudzamy - wpadamy w euforię. To, jak się czujemy, zależy głęboko od naszej wagi. Możemy osiągać same sukcesy na polu zawodowym, mieć szczęście w miłości, a i tak będziemy mieli doła, bo nasza waga jest dla nas najważniejsza. Traktujemy swoje życie jako "próbę generalną", próbę przed momentem, w którym wyjrzymy na świat z nowego, odchudzonego ciała.
"Wstydzisz się dwóch rzeczy: Tego, jak wyglądasz, i tego, że się wstydzisz. To są dwie największe tajemnice - jak i ile jesz, oraz jak się z tym czujesz."
Pewnie jakbym nie miała podobnego problemu, to bym włożyła ten poradnik między bajki. Niestety przytoczone historie innych ludzi, obnażony mechanizm działania człowieka uzależnionego, wszystkie metody wypierania prawdy, a nawet tok myślenia podczas kolejnego stanu depresyjnego opisane przez Panią Dorotę dotyczą i mnie. Czytając tę książkę czułam się zarówno źle, jak i dobrze. Źle, bo czytałam o sobie samej. Nie powiem, że nie miałam łez w oczach w pewnym momencie, bo lektura o swoich słabościach trochę boli. Na szczęście, po niezbyt przyjemnych momentach, odzyskiwałam równowagę i zapał do działania.
Chcę tutaj od razu zapobiec pewnym wiadomym komentarzom, jakoby uzależnienie od jedzenia było kolejną wymówką grubasów, by nie chudnąć. Nie. Uzależnienie od jedzenia to choroba, z którą TRZEBA walczyć i nie można machać na nią ręką. Osoby, które WIEDZĄ, że są uzależnione, powinny NATYCHMIAST zacząć próbować zrobić coś ze swoim życiem. W przeciwnym wypadku skutki będą opłakane, a niedopinanie się w kolejne spodnie będzie najmniejszym problemem.
"Twoim celem od dziś nie jest wygranie walki z jedzeniem, ale jej uniknięcie, bo jeśli zaczniesz walczyć – z jedzeniem i sama ze sobą – to przegrasz."
Ja sama, opierając się na poradach z tej książki, chcę wyjść z nałogu. Zaczynam z grubej rury i zaczynam od dzisiaj. Koniec czekania na lepsze jutro, koniec chowania się po kątach i płaczu, że ludzie to są wredni, bo oceniają przez pryzmat tuszy. Życie ma się tylko jedno, a jedzenie ma nas utrzymać przy życiu, a nie kontrolować każdą naszą myśl i działanie.
Wszystkim tym, którzy wiedzą, że mają problemy z jedzeniem, polecam tę książkę. Nigdy nie spodziewałabym się, że coś równie cienkiego i tak słabo promowanego może zawierać w sobie tyle mądrości. Temat przewodni całego poradnika można streścić w jednym zdaniu:
Wszystkim tym, którzy wiedzą, że mają problemy z jedzeniem, polecam tę książkę. Nigdy nie spodziewałabym się, że coś równie cienkiego i tak słabo promowanego może zawierać w sobie tyle mądrości. Temat przewodni całego poradnika można streścić w jednym zdaniu:
Odchudzanie zaczyna się w głowie!
Mam nadzieję, że niektórzy z Was znajdą w sobie moc, by w końcu schudnąć i wagę utrzymać (może właśnie dzięki temu poradnikowi?), a wszystkich Was proszę o wsparcie dla mnie. Lato idzie, trzeba wrócić do formy i nie pozwolić jedzeniu przejąć kontroli.
Egzemplarz recenzencki dostałam od wydawnictwa Studio Astropsychologii
Wydsje się ciekawe.
OdpowiedzUsuńAutorka Ameryki nie odkryła, ale w końcu znalazł się ktoś kto stawia kawę na ławę. Ileż to książek "Jak jeść i chudnąć", "Jak wyglądać szczupło", a nikt nam nie powie "Przestań w końcu tyle żreć".
OdpowiedzUsuńNie piszę Ci tego specjalnie, mam po prostu podobny problem. Jestem uzależniona od słodyczy i przekąsek.
Trzymam kciuki za Ciebie, jak i za siebie, że uda nam się schudnąć :)
No ale taka prawda. Jedzeniem tego się nazwać nie da - ja po prostu żrę :D
UsuńKsiążka zdecydowanie dla mnie! Chociaż właśnie czytam inną, "Zielony eliksir życia" i być może on zaradzi coś na moje rzucanie się na lodówkę :D
OdpowiedzUsuńKocham jeść, a co najdziwniejsze prawie nie tyję. Ale wcale mnie to nie cieszy, wolałabym nabrać trochę ciałka - jeszcze niedawno miałam niedowagę, dopiero niedawno ze swoim BMI "wcisnęłam" się ledwo w normę :P
OdpowiedzUsuńDlatego książka nie dla mnie, ale znam paru takich osobników, którym by się przydała. Choć wątpię w to, czy np. dałabym im osobiście tę książkę - zaraz by mi zarzucili, że czynię jakieś aluzje co do ich wagi ;D
Tytuł rzeczywiście dość kontrowersyjny, ale jednocześnie bardzo dobry, bo przyciąga uwagę ;) Sama miałam kiedyś kilka kilogramów za dużo, ale udało mi się schudnąć siedem i od tego czasu utrzymuję mniej-więcej stałą wagę. Zdecydowanie warto, to bardzo poprawia humor, samopoczucie i wpływa na pewność siebie ;)) Z tym że ja raczej nie stawiam na dietę (chociaż staram się ograniczać słodycze), ale na wysiłek fizyczny.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto wziąć się w garść i schudnąć! Ja też zaczęłam mieć już drobny problem z wagą ale zracjonalizowałam posiłki, zaczęłam ćwiczyć i na spokojnie (teraz np. już tylko tańczę sobie po pół godziny dziennie w domu z uśmiechem na twarzy) zrzuciłam 9 kilogramów i zgubiłam po 5-6 cm w różnych miejscach ciała) wiem więc że można!
OdpowiedzUsuńNatomiast uwielbiam jedzenie... i nadal uważam, że można jeść, to co się lubi i to co się chce, ale trzeba to robić rozsądnie :)
Pozdrawiam!
dzięki za pozytywny odbiór, pozdrawiam serdecznie- autorka :)
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za pouczającą lekturę ;)
Usuń