Umarłam i jestem w niebie, czyli Muse na Coke Festival.



Nareszcie. Długo wyczekiwani! MUSE na Coke Festival!
W końcu zobaczę ich na żywo, gdyż nie mogłam być na Openerze 2007.
Warto zapoznać się z ich twórczością, polecam!

5 komentarzy:

  1. MUSE!?
    Jezus, jedziesz!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby miłość po obejrzeniu Zmierzchu :)?
    Ich piosenkę z tego filmu mam nadal na karcie w telefonie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tucho: Nie, zdecydowanie nie! Broń Boże! Szczerze mówiąc byłam przeciwna umieszczaniu tam kawałka Muse. Mam o filmie swoje zdanie, książka zdecydowanie lepsza - film to straszliwa komercja. Przez to stali się popularni w Polsce wśród młodzików i nie za bardzo mnie to cieszy. Muse to moja miłosć napotkana kiedyś przypadkowo na MTV2 ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O filmie mam podobne zdanie - trąci nudą, a Bella mnie tak irytuje i te jej okropne miny - grrrr, jednak kawałek Muse do sceny w filmie dla mnie pasował idealnie :)

    OdpowiedzUsuń