J.M. McDermott "Dzieci demonów"

Gdy wyjęłam książkę ze środka przesyłki i zobaczyłam jej rozmiar, moim naturalnym odruchem było ponowne zerknięcie wgłąb koperty - jakbym była przekonana, że znajdę tam jeszcze parę stron. Nowa Fantastyka przyzwyczaiła nas do dość sporych tomów, więc możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy dostałam 270-stronicową książkę formatu zeszytu, której grubość nie przekracza, no właśnie, 1,5 centymetra! Jak się okazało, grubość wcale nie świadczy o jakości książki.

"Jaką miałeś twarz, zanim się narodziłeś?"

Witaj w świecie dobra i zła, ludzi i półdemonów. Przejdź się biedniejszymi dzielnicami miast, poczuj się jak ich mieszkańcy - bądź gotów na podjęcie każdej pracy, byleby otrzymać kawałek czerstwego chleba, zarób trochę grosza, by później znieczulić się w obskurnej karczmie. Lecz co się stanie, jeśli ktoś postawi przed Tobą kubek, z którego chwilę wcześniej pił pomiot szatana, przeklęta krew? Dostaniesz gorączki, będziesz wymiotować. Bardzo możliwe, że umrzesz."Trzeba tępić te plugawe stworzenia, przecież wszystko, czego dotkną, zostaje skażone!" - wrzeszczysz. A co się stanie, gdy powiem Ci w tajemnicy, że poprzedni właściciel kubka miał duszę, tak jak Ty? I nigdy nie zamierzał nikogo skrzywdzić?

W świecie stworzonym przez McDermotta nie ma miejsca na litość i zrozumienie. Ludzie mieszkający w miastach widzą tylko biel i czerń, nie dostrzegają szarości. Dla nich dzieci demona nie mają prawa istnieć -  ich tropem posłali Wędrowców Erin Blogosławionej - Bezimiennych, biegających z wilkami.

I tak poznajemy dwoje z Wędrowców - męża i żonę, w chwili gdy odnajdują nowe ciało demona. Kobieta decyduje się na wchłonięcie jego wspomnień z czaszki -  musi to zrobić, by dowiedzieć się o każdym miejscu, w którym kiedykolwiek przebywał, by oczyścić je ze skazy. Okazuje się jednak, że Jona, bo tak nieboszczyk miał na imię, znał jeszcze dwóch innych ludzi, którzy również posiadali skażoną krew. I tak jak on, żyli w strachu i mieli marzenia.

"Powiedz mi coś o sobie, Jona. Mam już dość mówienia na mój temat. Teraz twoja kolej.
W nocy często jestem samotny. Nie lubię nocy, gdy nie mam nic do roboty.
Samotny... O tak, to potrafię zrozumieć."

Książka posiada dwa sposoby narracji - pierwszoosobową (prowadzoną w czasie teraźniejszym przez Bezimienną) oraz trzecioosobową (gdy kobieta przywołuje w swojej głowie wspomnienia Jony i relacjonuje je). Zabieg jest bardzo udany, chociaż na samym początku każde kolejne przeniesienie akcji do teraźniejszości wiązało się z moją niemałą obawą o zrozumienie powieści - przez pierwsze kilka stron członkini watahy opisywała zdarzenia lekko bełkotliwie. Na szczęście później, po "wsiąknięciu" w historię, uczucie całkowicie mija. Narracja budowała napięcie i sprawiała, że książkę się połykało - język był lekki, lecz nie tracił przy tym żadnych walorów artystycznych. Prawdziwym smaczkiem były urywane strzępki rozmów między Joną i jego ukochaną Rachel, które autor od czasu do czasu umieszczał przy oddzielaniu przeskoków w czasie.

Bohaterowie "Dzieci demonów" są wielowymiarowi i pełni sprzecznych uczuć. Przedstawiają właściwie każdą grupę społeczną. Znajdziemy więc wśród nich złodziei, rzemieślników, biedaków, służbę, strażników króla, czy duchownych. Każdy z nich jest dopracowany i oryginalny - posiadający swoje własne marzenia, dążenia i przekonania.

Klimat powieści był zbudowany po mistrzowsku - mroczny, smutny, przejmujący, nawet lekko odpychający (gdy czytało się o rzeczach, które rzeczywiście w dawnych czasach miały miejsce, np. wylewanie uryny przez okno na ulicę). Świat przedstawiony nie był do końca podany na tacy - podczas czytania można było dopiero wychwycić jakieś informacje. To samo tyczy się historii, która nie została opowiedziana od początku do końca, więc wielu rzeczy trzeba się było domyślić (choć ja nadal mam nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione w drugim tomie, na który czekam z niecierpliwością).

"Niewinni też umierają - pocieszyłam go. - Nie ma idealnej sprawiedliwości, bo żaden człowiek nie dostąpił mądrości wilków. Wilki mówią, że łatwo być mądrym, gdy ma się pełny żołądek. A gdy pusty, mądrze jest go napełnić."

Powieść posiada przesłanie, stawia nam pytania - Czy świat rzeczywiście jest czarno-biały? Dlaczego musimy ponosić konsekwencje wyborów naszych rodziców? Czy nasze pochodzenie rzeczywiście musi być ostatecznym zaświadczeniem o tym, jak postrzegamy świat? Czy 'inny' automatycznie oznacza gorszy? Skąd biorą się nasze uprzedzenia, które wielokrotnie są krzywdzące i nieprawdziwe?

Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w "Dzieciach demonów" czegoś brakuje. I tą tajemniczą rzeczą są głębsze emocje. Zżyłam się z bohaterami, ale znając finał, który został odkryty przede mną już na samym początku lektury, oczekiwałam na fajerwerki, których niestety nie było.

Polska okładka jest fantastyczna, aż się prosi o to, by ją otworzyć i zagłębić się w lekturę. Graficy Nowej Fantastyki wykonują naprawdę kawał dobrej roboty. Tłumaczenie i korekta są także na wysokim poziomie, podczas czytania nie wyłapałam żadnych "zgrzytów". Książka ukazała się dokładnie wczoraj, 17 stycznia, więc jest jeszcze świeżutka. Jeśli chcecie ją dołączyć do swojej biblioteczki, to powiem Wam, że naprawdę warto.

Tutaj fragment powieści: FRAGMENT

Cztery z plusem.

Za możliwość lektury "Dzieci demonów" dziękuję serdecznie panu Marcinowi Zwierzchowskiemu oraz wydawnictwu Prószyński i S-ka!


14 komentarzy:

  1. Książka czeka na swoją kolej na półce, pewnie za kilka dni zacznę czytać. :) To dobrze że Ci się podobała, bo mogę się domyślić że mi tez pewnie przypadnie do gustu. A co do rozmiarów książki.. miałam to samo. Byłam przekonana, że książka będzie miała jakieś 800 stron (nie wiem skąd mi się to ubzdurało!), a jakie moje zdziwienie było kiedy wyjęłam i takie małe coś w rękach trzymam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja i ogromna zachęta do zapoznania się z lekturą. Na pewno się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio szukam czegoś do poczytania z gatunku fantasty, więc może skusze się na "Dzieci demonów", gdyż twoja recenzja bardzo zachęca do przeczytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybrałaś bardzo ciekawe cytaty - już przez nie same mam ochotę przeczytac książkę jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja czekam na swoje Dzieci i podobno gdzieś są w drodze :) Mnie niewielka objętość cieszy - ostatnio czasu niewiele, to i na krótsze książki patrzę łaskawszym okiem :) I ta narracja specyficzna zachęciła mnie do zamówienia książki - miałam nic zamawiać w grudniu, ale jadąc na zajęcia spojrzałam w mejla z fragmentem tekstu i na moim maleńkim ekraniku telefonu cała drogę autobusem czytałam, co też ma do (o)powiedzenia Bezimienna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejna recenzja Dzieci demonów, która mnie zachęciła do tej pozycji. Świetna recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby książka nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym, ale siedzi w głowie i nie puszcza. Z pewnością powtórzę sobie lekturę tuż przed polską premierą drugiego tomu. Uwielbiam tę okładkę, oryginalna może jej buty czyścić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka rwie pape z dachu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarówno Twoja recenzja, jak i cytaty bardzo zachęciły mnie do lektury. :) Koniecznie muszę poszukać tej książki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. Na pewno niedługo wskoczy w moje ręce.
    Zapraszam do mnie: http://recenzje-bezimiennej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Często już na starcie jestem uprzedzona do książek, które nie są zbyt długie - przeważnie nawet dobrze się w nich nie rozczytam a one już się kończą! :) Widzę że ta lektura ma swoje zalety, ale rewelacji nie ma. Czasem jednak warto sięgnąć i po takie, które nie wstrząsają i zachwycają, ale miło wypełniają czas - ot, dla relaksu! :) Gatunek trochę jakby nie mój, bo o ile w gimnazjum ciągle czytałam tego typu książki, o tyle teraz raczej od nich odchodzę, ale czasem warto wrócić na stare śmieci :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Po raz kolejny o niej czytam, ale zdecydowanie nie jest dla mnie. :D

    OdpowiedzUsuń