O tym nowym magazynie o muzyce, z muzyką i dla muzyki dowiedziałam się całkowicie przypadkiem, surfując po Internecie. Przeczytałam już jego większość, gdy dotarła do mnie informacja, że najciekawsze opinie o tej nowej inicjatywie będą nagradzane karnetami na Heinekena. Kto by nie spróbował?
Popmag hipnotyzuje okładką. Przyczynia się do tego nie tylko oryginalna Lana, ale także prostota grafiki i oszczędność w kolorach i ozdobnikach. Ów prostota będzie nam towarzyszyć do ostatniej strony numeru - koniec z oczopląsem, kakofonią barw i niezdecydowaniem, które są obecne w wielu współczesnych pismach!
Wstępniak wprowadza nas w specyficzny (ale pozytywny) klimat magazynu, zaznacza także motyw przewodni, którym będzie
American Dream i gwiazdę, która miała okazję ów amerykański sen przeżyć.
W pierwszej części magazynu Popmag stawia przede wszystkim na wywiady i prezentację artystów, dbając przy tym o
eklektyzm i oryginalność tychże. Tak wielka dawka mnie wcześniej nieznanych wykonawców wbiła mnie w fotel. Lubię odkrywać nową muzykę, a teraz zostałam nią dosłownie zalana i nie mogłam zdecydować się, czego słuchać najpierw. Było to jak najbardziej pozytywne uczucie - pewnie każdego z Was nie raz dotyka taki muzyczny marazm, totalna niechęć do poznanych już artystów. Wtedy siedzicie nad swoją dyskografią i lamentujecie, że nie macie czego słuchać. Teraz nie musicie się o to martwić -
Popmag przychodzi na ratunek i zasypuje Was "świeżą muzyczną krwią". Wystarczy tylko się otworzyć.