Niektórzy spotykają się ze Stefcią Śliwką już po raz szósty przy okazji lektury tej książki. Dla mnie było to pierwsze spotkanie i już wiem, że nie ostatnie. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania którejś z kolei części, byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Bo jak to tak - wejść w sam środek historii? Okazało się, że Stephanie jest na tyle sympatyczna i cierpliwa, że nie dość, że na początku wyjaśnia nam najważniejsze wątki, to od pierwszej strony pozwala nam się czuć komfortowo w jej towarzystwie. Normalnie kobieta skarb!
"-Nie będę ciągać biednego nieboszczyka po sądach!
-W czym problem? Myślisz, że mu się spieszy na balsamowanie? Powiedz sobie, że wyświadczasz mu przysługę, no wiesz, coś w rodzaju ostatniej przejażdżki..."