Myślę, że tytuł (a i zapewne nie tylko) tego serialu każdemu obił się o uszy. LOST stał się istnym fenomenem, siłą napędową dla przemysłu serialowego. Od momentu pojawienia się Zagubionych na ekranach telewizorów widzów na całym świecie, ilość produkcji telewizyjnych wzrosła parokrotnie, bo - nagle - kręcenie seriali zaczęło się opłacać.
Rok 2004 (w Polsce 2005). Emisja pierwszego pilotażowego odcinka. Promocja i oryginalny pomysł na fabułę przyciągają do telewizorów tysiące widzów. Oto, w ich telewizorach, pojawia się serial, który trzyma w napięciu już od pierwszej minuty... I będzie trzymał nadal, przez kolejne 6 lat.
22 września 2004 roku na tajemniczej wyspie na Pacyfiku rozbija się samolot linii Oceanic 815 lecący z Sydney do Los Angeles. 48 pasażerów cudem uchodzi z życiem i rozbija obóz na plaży czekając na ocalenie. Nadzieje na ratunek maleją jednak z każdym dniem - przed rozbiciem samolot oddalił się znacząco ze wcześniej zaplanowanego kursu... Jakby tego było mało, rozbitkowie odkrywają wkrótce, że na wyspie nie są sami. W dżungli słychać szepty innych ludzi, a w głębi lądu grasuje dzikie zwierzę. Od teraz, 48 ocalałych pasażerów, będzie musiało stawić czoło wielu niepokojącym, tajemniczym i niebezpiecznym zjawiskom na wyspie. I, oczywiście, odnaleźć drogę do domu.
W 2005 roku to moi rodzice 'wkręcili mnie' w historię Lostów. Łykaliśmy kolejne odcinki nader łapczywie, nie mogąc doczekać się, co zdarzy się za tydzień... Niestety, pod koniec 3 sezonu, moi rodziciele zgodnie stwierdzili, że serial schodzi na psy i nie mają ochoty go dłużej oglądać. Ja, zawiedziona śmiercią Charliego (jednego z moich ulubionych bohaterów), także sobie odpuściłam, zapisując sobie w pamięci, że kiedyś na pewno dokończę to, co zaczęłam. I jakieś półtora miesiąca (albo i miesiąc) temu stwierdziłam, że nadszedł ten czas. Serial pamiętałam tylko z urywków, które zachowały mi się w pamięci. Wiedziałam, kto zginie, ale zapomniałam już o historii Innych, bardziej pierwotnych mieszkańców wyspy. Jaki był efekt ponownego zabrania się za serial? Wciągnął mnie dokładnie tak samo, jak kilka lat temu. Opierałam się pokusie, by nie oglądać po 15 odcinków dziennie...
Pierwszy sezon przyniósł mi dreszczyk emocji oraz fantastyczne wspomnienia z czasów, gdy oglądałam serial po raz pierwszy. Początek, chwila po katastrofie, był bardzo epicki, zapoczątkowywał całą akcję i szereg kolejnych wydarzeń. Chociaż nie uczestniczyłam w tej katastrofie, czułam tę tragedię i radość, że przeżyli jacyś ludzie. Razem z nimi oczekiwałam na ratunek. Byłam zauroczona widokami, muzyką i powodzeniem kolejnych wypraw Lostów do dżungli; To było coś, coś zupełnie nowego. Drugi i trzeci sezon zaskakiwał ogromem tajemnic: niszczycielska sekwencja liczb, bunkier, Inni, tajemnicza inicjatywa DHARMA oraz śmiercią wielu spośród ocalałych. Każdy odcinek przynosił ze sobą coraz więcej pytań, a z drugiej strony zbliżał do rozwiązania wielu zagadek i tylko czekał, by w odpowiednim momencie uraczyć nas prawdziwą bombą, takim rozwiązaniem akcji, że pozostanie nam tylko wykrzyczeć: "Że co?!".
Sezon 4 i 5 straciły trochę na swojej jakości i poziomie, ale nadal fantastycznie się je oglądało. Gdy natrafiłam na odcinki, których nigdy wcześniej nie widziałam, zaczęła się prawdziwa zabawa. Nie mogłam wygrzebać ze swojej pamięci tego, co stanie się dalej, bo po prostu tego nie wiedziałam. Byłam zaskakiwana przez twórców serialu na każdym kroku, raz pozytywnie, raz bardziej negatywnie. Sezon piąty na samym początku bardzo mnie rozczarował: przesunięcie wyspy, podróże w czasie, ale o co chodzi?! Coraz więcej rozbitków umiera, a to przecież LOST, serial który powinien pokazywać przygodę rozbitków i ich wcześniejszą lub późniejszą ucieczkę z wyspy! Potem jednak, po szeregu wyjaśnień w samym serialu i przeczytaniu paru spoilerów, wiedziałam, że te wszystkie wydarzenia miały swój głębszy sens, a twórcy LOST od początku nie mieli na celu wydostania rozbitków z wyspy.
Sezon 6 był bardzo mroczny i bardzo smutny. Zapowiadał nieubłagany koniec serialu, a także śmierć kolejnych rozbitków. Na szczęście, wyjaśniał wiele tajemnic, segregował je i łączył, niczym komputer podczas defragmentacji (tak, wiem, dziwne porównanie). Wystarczyło tylko mieć chłonny umysł i dobrą pamięć, by wyjaśnić sobie wiele niedopowiedzeń i połączyć je w spójną całość.
Ostatnie dwa odcinki finałowe były z jednej strony najlepszym możliwym zakończeniem przygody Lostów, jakie można sobie wyobrazić. Ostatnie 10 minut było tak poruszające i epickie, że łzy lały mi się strumieniami i trafiały do rozdziawionych ust. Z drugiej strony, po napisach końcowych czułam pewien niedosyt. Zostało kilka tajemnic, które chciałabym dostać, już wyjaśnione, na srebrnej tacy. Jak na przykład: Co z Waltem i jego talentem? Przecież Inni chcieli go dostać właśnie ze względu na jego niecodzienne umiejętności. Co z Aaronem? Osoby, które odleciały z wyspy musiały zduplikować się ze swoimi "drugimi ja", które nigdy się nie rozbiły! Co znaczyły te tajemnicze liczby? Czy Desmond wróci do domu? Czy Ben i Hurley nie będą czuć się na wyspie samotni? Jak w ogóle powstała wyspa (kto był na niej pierwszy)?
Kilka moich pytań zostało wyjaśnionych w krótkim, 11-minutowym epilogu (filmiku), który dołączony był do DVD. Co do reszty... chyba sami scenarzyści mieli podzielone zdania na przytoczone przeze mnie pytania ;)
Wielu ludzi narzeka na spadek formy Lostów, na ich beznadziejność i na bezzasadność finałowych odcinków. Mnie się podobało. Nie byłam może zachwycona i w pełni usatysfakcjonowana, ale sama nie wymyśliłabym lepszego zakończenia tej historii. Podobało mi się wytłumaczenie czym tak naprawdę jest wyspa. Jak ja zrozumiałam LOST?
Wśród pasażerów Oceanic 815 było kilku wybranych - następców Jacoba, jednak tak naprawdę wszyscy, którzy lecieli do Los Angeles byli grzesznikami (ćpun, matka chcąca oddać swoje dziecko, kobieta zdradzająca męża, lekarz nadużywający alkoholu, facet lubiący sobie zjeść, mężczyzna karmiący się swoją nienawiścią i chęcią zemsty, kobieta odpowiedzialna za śmierć swego ojca itp. itd.). Ludźmi, którzy nie mieli znikąd pomocy, którzy samotnie rozwiązywali swoje problemy i zaznali w swoim życiu goryczy. Wyspa była swoistym czyśćcem, przystankiem przed spokojną śmiercią. Każdy z rozbitków musiał odpuścić ("let go"), pogodzić się ze swoim życiem, załatwić wszystkie swoje sprawy. Gdy Lości spotkali się w kościele, po wielu latach życia osobno, byli gotowi, żeby "odpuścić" i umrzeć w spokoju.
Mnie serial LOST podobał się bardzo i uważam, że jest jednym z najlepszych seriali, jakie kiedykolwiek obejrzałam. Utożsamiałam się z każdym z bohaterów, przeżywałam razem z nimi wszystkie przygody... Nic dziwnego, że LOST posiada fanów na całym świecie i zgarnął tak wiele nagród. Tym, którzy jeszcze nie oglądali - polecam. Tym, którzy zarzucili konsumpcję - także polecam. A nuż spodoba Wam się znowu? :)
Ocena: 8/10
Muzyka (genialna):
osobiście Lostów skończyłam oglądam razem ze śmiercią Charliego. I więcej nie obejrzałam;)
OdpowiedzUsuńJa za pierwszym razem miałam to samo. Charlie był dla mnie boski i wkurzyłam się, że go uśmiercili :/ Ale potem wraca. A w jakich okolicznościach? Nic więcej już nie zdradzę.
Usuńwiem, wiem, mimo wszystko i tak nie wróciłam do oglądania;(
UsuńPrawdę mówiąc nudziły mnie też kolejne sezony, bo od czasu do czasu coś zapuszczałam, ale po którymś z kolei nudnym odcinku zrezygnowałam.
Ale co kto lubi;) Osobiście będę wierna do końca GA, choć też ma swoje słabe chwile;)
GA? Zabij mnie, nie potrafię rozszyfrować skrótu! :)
UsuńGrey's Anatomy? :)
UsuńAaaaa ;)
UsuńPierwsze trzy sezony to było dla mnie takie "wow", ale potem nie miałam zbyt wiele czasu, oglądałam co któryś odcinek i nie mogłam się połapać w niektórych wątkach... Może jeszcze kiedyś do niego wrócę :)
OdpowiedzUsuńNiestety Lości są z tego typu seriali, które trzeba oglądać chronologicznie i nie wolno przegapić żadnego odcinka...
UsuńRównież pierwsze 3 sezony obejrzałam w błyskawicznym tempie, potem już było gorzej, ale wytrwale oglądałam do końca. Raz podobało mi się bardziej, raz mniej, ale i tak uważam ze to przełomowy serial w historii telewizji.
OdpowiedzUsuńUwielbiałam ten serial, choć zakończeniem niestety byłam zaskoczona negatywnie. Jednak całość oceniam równie wysoko co Ty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Oglądałam dwa pierwsze sezony a potem już jakoś przestał mnie interesować. Zabrakło tej iskry i dałam sobie z tym serialem spokój.
OdpowiedzUsuńNie raz słyszałam o tym serialu ale ani jednego odcinka nie obejrzałam i jakoś nie żałuję ;)
OdpowiedzUsuńRecenzji nie czytałam, bo jeszcze nie oglądałam serialu, ale mam to w planach ;)
OdpowiedzUsuńGenialny! Obejrzałam wszystkie odcinki. Na początku byłam "na bieżąco" ze wszystkimi faktami i bohaterami, ale wiadomo, z czasem zaczęły zacierać mi się niektóre tajemnice i wydarzenia. Mimo wszystko, uważam, że jest to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Oglądałam wszystkie sezony, i uważam go za jeden z lepszych seriali!
OdpowiedzUsuń@sardegna i @ tumblingcurls -> Widzę, że mamy takie same poglądy na ten serial ;) Już myślałam, że tylko ja jestem taka dziwna i nie podzielam tego ogólnego ogromnego zawodu zakończeniem sezonu 6 ;)
Usuńoj chyba za szybko obejrzałaś ten serial, ale nie przejmuj się ja też wiele nie zrozumiałam po jednym obejrzeniu, musiałam naczytać się masę dziwacznych fanowskich interpretacji i analiz, by móc odpowiedzieć sobie na kilka ciekawych pytań
OdpowiedzUsuńja oglądałam go od 2005 roku, bez większych przerw, choć zdarzało mi się zapomnieć o nim na kilka tygodni i nadrabiać sezon, przed jego zakończeniem, ale cóż, nie było wtedy jeszcze tej powszechnej "subkultury oglądających seriale" i nie było potrzeby być zawsze na bieżąco ;)
Jest to jeden z lepszych seriali, jakie obejrzałam.
OdpowiedzUsuńRobiłam podejście do tego serialu ale to raczej nie dla mnie;)
OdpowiedzUsuńM.
Ha! Będę oglądała dopiero 10 odcinek 2 sezonu więc jeszcze trochę przede mną. :D Już wiem, że Ch. zginie (ta moja ciekawość :D) i jestem ciekawa jak. Mi się serial podoba ogólnie (chociaż zaczęłam oglądać go jakiś rok temu i niezbyt szybko mi idzie oglądanie ;DD)
OdpowiedzUsuńZginie przynajmniej z pożytkiem ;D Ale już nic więcej nie mówię! :D Mi też z początku szybko nie szło, dopiero potem wciągnęłam się już całkowicie i bez reszty ;)
UsuńA ja nie oglądałam nic ponad kilka odcinków pierwszego sezonu, ale chyba zacznę od nowa :-P
OdpowiedzUsuńUnikałam spoilerów, więc mam silną wolę XD
Wstyd się przyznać, ale mimo popularności tego serialu nie widziałam, ani jednego odcinka! Nie wiem, tak jakoś się złożyło, ale może w końcu dam mu szansę.
OdpowiedzUsuńOglądałam to kiedyś. Strasznie się wciągnęłam, ale niewiedziec czemu nie dokończyłam serialu.
OdpowiedzUsuń