Alex Kava - "Kolekcjoner"

Kolekcjoner - to brzmi dumnie! Takim określeniem nazywamy osobę z ogromną pasją, która w niesamowicie skrupulatny sposób dba o swoje okazy i potrafi bez większego problemu znaleźć kolejne perełki do swojej kolekcji (czy to przez wymianę, czy to przez przesiadywanie godzinami na serwisach aukcyjnych). Kolekcjonowanie butów, znaczków, czy koszulek z każdego odwiedzonego miejsca nikogo nie dziwi. Czasem jednak zdarzają się dewianci, którzy za nic mają respekt do martwego ciała.

Maggie O'Dell, agentka FBI, posiadała w swojej karierze mnóstwo ciężkich i wyczerpujących spraw. Jednak, gdy na Florydzie straż przybrzeżna wyłowiła pojemnik wypełniony częściami ludzkiego ciała, Maggie wiedziała, że szykuje się grubsza robota - szczególnie, że odkryte członki nie należały do jednego właściciela...





Przyznam Wam się do mojego małego problemu - jeśli powieść nie jest napisana na wysokim poziomie, a zawiera w sobie szybkie przeskoki (co 2-3 kartki) od jednego bohatera do drugiego, to ja po prostu się gubię. Gdyby Alex Kava choć trochę mocniej postarała się o rozróżnienie poszczególnych bohaterów, nadanie im indywidualnych cech albo powiedzeń, książkę czytałoby się z o wiele mniejszą konsternacją. Liz myliła mi się z Maggie, a po kilkunastu stronach nie miałam pojęcia gdzie w danym momencie rozgrywała się akcja. To rodziło poważny problem, szczególnie po małej przerwie od lektury - musiałam wracać kilka stron wstecz i z powrotem wdrażać się w historię. 

Książkę Kavy odkładało mi się bez trudu i chociaż wiele z Was stwierdzi, że to błogosławieństwo, bo nie przeszkadza nam ona w powrocie do pracy, to ja jestem zawiedziona. Dlaczego? Po prostu - im łatwiej jest mi odłożyć książkę, tym trudniej jest potem do niej wrócić. 

Powodem, dla którego biłam się z powieścią przez kilka dni i bez wyrzutów sumienia porzucałam ją w kącie, był na pewno fakt, że autorka nie zatroszczyła się o to, by mnie z bohaterami swojej książki choć trochę zintegrować. Owszem, podaliśmy sobie ręce, przedstawiliśmy się, ale nie mieliśmy chociażby małej chwili, w której zdążylibyśmy się polubić i zawiązać nić empatii i porozumienia! Nie obchodziły mnie losy żadnej z przedstawionych postaci. Dla mnie po prostu, wszystkie jak leci, były wycięte z nudnego, szarego kartonu. 

Kolejnym fatalnym błędem Kavy było przedstawienie czytelnikowi (już na samiuśkim wstępie!) tożsamości zbrodniarza. Jeśli decydujemy się na taki zabieg, to musimy być świadomi tego, że żeby wyjść obronną ręką z całej tej historii i podtrzymać czytelnika w niesłabnącym zainteresowaniu, trzeba być bardzo dobrym pisarzem! Autorka mogła umilić nam czytanie poprzez próbę nakreślenia na kartach książki portretu psychologicznego mordercy albo chociaż popisać się brawurowym zakończeniem powieści. Niestety ja nie uświadczyłam ani jednego ani drugiego. 

Pod koniec książki w mojej głowie kołatały się myśli: "To już? To tyle? Teraz jeszcze tylko parę stron i nic więcej?". W pewnym momencie myślałam, że za którymś razem, po powrocie do książki, przeoczyłam ze dwadzieścia stron - no bo jak to tak, żadnej akcji?!

Kryminały pokochałam jako małe dziecko. Zaskakiwały mnie i płatały figle mojemu umysłowi. Potrafiłam godzinami przesiadywać z przyszywaną babcią Agathą Christie i czytać o kolejnej sprawie Herculesa Poirota. "Kolekcjoner" Kavy nie wyzywał mojego mózgu na pojedynek, nie przykuł mnie łańcuchami do swojej historii, ba, nawet nie zmusił do jakichkolwiek przemyśleń po lekturze!
Jeśli potrzebujecie książki stricte do czytania - bez Waszego wkładu emocjonalnego, bez zawiłej fabuły, bez jakiegoś szokującego zakończenia - to śmiało sięgnijcie po "Kolekcjonera". Ja niestety nie czytam książek tylko po to, by zaliczyć kolejną pozycję i odłożyć ją na półkę. Chcę po skończonej lekturze poczuć cokolwiek. U Kavy tego nie znalazłam... 

Ocena: 2 + 

Recenzja bierze udział w konkursie dla blogerów:
Czytanie: 802% normy

9 komentarzy:

  1. Czytałam sporo książek pani Kavy i ta mnie rozczarowała. Nie wiem czy sięgałaś po inne jej pozycje, ale ta, moim zdaniem jest najgorsza z jej całego dorobku :)
    Jeśli tego nie zrobiłaś to sięgnij po inne np. Dotyk zła, W ułamku sekundy itp. One wciągają!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie czytałam tej autorki i raczej po przeczytaniu twojej recenzji nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki tej autorki i w ogóle cykl z Maggie, ale początkowe tomy były ciekawsze i bardziej trzymały w napięciu. "Kolekcjoner" jest już na niższym poziomie, ale mimo wszystko powieść oceniłam lepiej niż Ty (bardziej z sentymentu niż ze względu na kryminalne walory). A ujawnienie mordercy na początku nie jest dobrym pomysłem, lubię zastanawiać się, kto jest zbrodniarzem i z niecierpliwością czekać na zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niska ta Twoja ocena, ale ja dla Kavy mam pełen szacunek i cenię ja badzo :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuu, słabiutko! A spodziewałam się po tak intrygującym tytule czegoś naprawdę dobrego :(

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi książki tej autorki bardzo się podobają. Chociaż może związane jest to z faktem, że miałam okazję juz przyzwyczaić się do stylu autorki po przeczytaniu prawie wszystkich jej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam serię Kavy o O'Dell, ale zgadzam się, że ta książka to jakaś pomyłka jest - napisana na szybcika, chyba tylko w celu szybkiego zysku:/

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, bo gdy nakreśliłaś zarys fabuły, pomyślałam "to będzie niezła lektura!", a tu okazało się, że nie koniecznie. A wydaje mi się, że ten pomysł miał bardzo duży potencjał.

    OdpowiedzUsuń
  9. o, rzuciło mi się to kiedyś w oczy i miałam zamiar przeczytać - tak to sobie ściągnę, a nie będę prawdopodobnie marnować pieniądze. chociaż szczerze mówiąc, jakoś wątpię, bym się zabrała za tą lekturę.

    btw - jak będziesz miała chwilę, to idź do Pinokia na 'Balladyny i Romanse' - bardzo jestem ciekawa Twojej opinii. moim zdaniem jest to najlepsza (razem z 'Oskarem i Panią Różą') sztuka Pinokia i jedna z lepszych jakie kiedykolwiek widziałam. nie jest idealna, ale daje dużo do myślenia i znakomicie wciąga. co prawda niekiedy dowcip nie był dla mnie zbyt wyrafinowany, ale całość zdecydowanie na plus. o scenografii i poziomie aktorstwa to już nie wspomnę, bo to zawsze jest perfekcyjne.
    polecam, a i bilety nie są specjalnie drogie - jak na łódzkie teatry, to chyba najtańsze. nie chcę kłamać, ale chyba oscylują w granicach 30zł. dopiero w kwietniu znowu to gramy, ale znajdź chwilę. i na 'Oskara' też się wybierz, to wybitnie mamy zrealizowane. ;>

    OdpowiedzUsuń