Jessica Hart "Kronika ślubnych wypadków"

KISS to nowa seria Harlequin, która od razu wpadła mi w oko. Ma być zabawnie i zmysłowo - no wprost idealnie na wakacje! Ja co prawda siedzę jeszcze w środku sesji, ale nie mogłam się powstrzymać i z "Kroniką ślubnych wypadków" spędziłam wczorajszy wieczór. 

Pani inżynier Firth Williams planuje wszystko w najdrobniejszych szczegółach - dzięki temu ma dobrą pracę i w miarę poukładane życie. Jej wewnętrzny spokój burzy katastrofa - jej młodsza przyrodnia siostra Saffron, celebrytka pełną gębą, prosi ją o zastąpienie honorowej druhny i wyprawienie wieczoru panieńskiego. Na domiar złego, zarządca posiadłości Whellerby, niezwykle pociągający George, zachowuje się kompletnie nieprzewidywalnie - i jak tu cokolwiek zaplanować?! 

"W końcu coś o paniach inżynier!" - wykrzyknęłam, czytając opis z tyłu książki. No bo jak to tak - są romanse z prawniczkami, właścicielkami sklepów, nawet policjantkami! A co z dziewczynami po Politechnikach? Firth ma rzeczywiście wykształcenie z przedmiotów ścisłych, ale jest przy tym potraktowana dość stereotypowo - nie dość, że para się męską robotą, to jeszcze musi być dość sztywna i bardzo umiarkowanie kobieca. Jednak jej mocny charakter, ambitne dążenie do wytyczonych celów, potrzeba samodzielności i niezależności to coś, co bardzo cenię w kobietach.

Za to George w tej całej swojej nieprzewidywalności wyszedł Jessice Hart perfekcyjnie - trudno było do niego przykleić jakąkolwiek łatkę i dopiero pod koniec książki ma się mniejsze lub większe pojęcie o tym, jaki tak naprawdę jest ten mężczyzna.

"Kronikę ślubnych wypadków" łyka się jednym, ogromnym haustem. Język powieści jest nieskomplikowany, ale niezwykle płynny, dzięki czemu hasające wokół nas dzieci i krzyki dochodzące z jeziora nie będą nas wytrącać z rytmu. Czemu piszę o jeziorze? Bo to lektura wręcz idealna do plażowania - mały format, lekko żółte strony (przez co nie oślepniemy, jak będą padały na nie promienie słońca!) i mega pozytywna historia! Nie wiem jak Wy, ale ja podczas opalania się mam ochotę na naprawdę mało ambitne powieści i również takie, które będą w stu procentach wesołe - chcę się odprężyć, więc nie potrzebuję romansu z tragedią rodzinną w tle. 

Historię oceniam na duży plus - romans na wsi, z dala od zgiełku miasta, w otoczeniu pięknej posiadłości... czego chcieć więcej? No, może ewentualnie mniej cukierkowego zakończenia - bo po co przyspieszać nieuniknione? :)

Ja na pewno zostanę miłośniczką tej serii, bo nie ma nic lepszego, niż krótkie, emocjonujące opowieści, leżak, jezioro, arbuz i filtr przeciwsłoneczny... :)

Ocena: 4-/6




Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Harlequin.

4 komentarze:

  1. Na pewno przeczytam, gdyż mam już na półce.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, właśnie napisałam o tej lekturze. :) Książka idealna na tę porę roku - lekka, przyjemna i niezobowiązująca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie skończyłam ją czytać, całkiem fajna seria!

    OdpowiedzUsuń