Moi znajomi twierdzą, że nikt nie byłby w stanie podszyć się pode mnie gdziekolwiek w internecie, gdyż nie spotkali się jeszcze z taką akceptacją, a nawet lekkim uwielbieniem do homoseksualistów (obojętnie jakiej płci), jakie ja mam zaszczyt prezentować. Nie komentujmy tego więc i złóżmy na karb mojej odmienności (która z każdym dniem przypomina światu, że jest znacząca).
Po obejrzeniu Brokeback Mountain chodziłam przybita przez resztę dnia. Nic więc dziwnego, że po zżyciu się z bohaterami filmu natychmiast postanowiłam rzucić się na opowiadanie. Jako że w empiku było dostępne po przystępnej cenie (12 zł jeśli się nie mylę), zakupiłam natychmiast. I pochłonęłam w drodze do domu.
Co mnie urzekło w tym zaledwie 47-stronicowym dziele? Przede wszystkim prawdziwa miłość, prawdziwe problemy i do bólu realny świat, który otaczał dwóch wiejskich chłopaków. Oboje, ciężko pracujący już od małego, mieli problemy z uzewnętrznianiem uczuć. Narzucony styl i model życia zupełnie im nie odpowiadał, bo przez lata kryli w sercach swoje prawdziwe "ja", równocześnie dając mu się objawić w najmniej spodziewanym momencie... Nie było to kolejne yaoi z idealnymi bishonenami, czy komedia romantyczna z happy endem, przystrojona różowym lukrem od samego początku. Nie, ot po prostu - zwykli mężczyźni, niespecjalnie urodziwi, z problemami finansowymi i pustką w sercu, której istnienie albo odkryli za późno, albo nie umieli jej raz a dobrze załatać. Opowiadanie porusza problem homofobii, z którym stykamy się przecież do dziś - jest więc jak najbardziej aktualne. Pisane odpowiednim językiem, świat przedstawiony jest wyjątkowo realistyczny... cóż jeszcze dodać? - Obowiązkowa lektura nie tylko dla sympatyków związków homoseksualnych. A może właśnie szczególnie dla tych, którzy oceniają innych bez posiadania odpowiedniej wiedzy? Jedno jest pewne - opowiadanie w mniejszym lub większym stopniu porusza. Szczególnie w połączeniu z ekranizacją, która oprócz świetnej gry aktorskiej może pochwalić się zapierającymi dech w piersiach krajobrazami i nastrojową muzyką.
Będę pobłażliwa, nawet bardzo, i dlatego dam pięć plus. Jak dla mnie całkowicie zasłużone!
Nie czytałam, przyznaję bez bicia, ale widziałam film. I upłakałam się jak bóbr, ech. ;-)
OdpowiedzUsuń