Dziękuję Skarletce za umieszczenie mnie na liście kolejnych "ofiar" łańcuszka, co w przypadku takiej ich odmiany jest szalenie przyjemne (przynajmniej piszesz o tym co lubisz, a na koniec nie ma wrednej klauzuli "wyślij to do miliona osób, albo umrze ci chomik" :) ).
Tak więc przystępuję do zadania:
1. Jaki był Wasz stosunek do lektur szkolnych? Macie jakąś ulubioną?
Lektury szkolne - koszmar dzieciństwa. Obgryzanie paznokci przed omawianiem, chowanie się po kątach na samo wspomnienie słowa "książka". W szkole średniej - olewanie każdej pozycji i czytanie streszczeń. Tak było w większości przypadków, które znam. W moim... nie. Przeczytałam każdą lekturę, która kiedykolwiek była omawiana. Jak nie zdążyłam - studiowałam opracowanie i streszczenie, a w wolnej chwili nadrabiałam brak. Co nie znaczy, że każdą lekturę chłonęłam z wypiekami na twarzy. Nie, miałam takie, na których wspomnienie do dzisiaj dostaję spazmów. Na przykład "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren albo "Kordian" (oprócz wielkiej idei dla której Słowacki go tworzył nie widzę w nim nic wartościowego). Wbrew pozytywnych opinii większości oraz wielu "ochów" i "achów" nie trawię jeszcze "Małego księcia". Ma dla mnie jakiś taki odległy, nieprzystępny klimat, który odrzuca mnie na kilometr.
Jeśli miałabym wymienić lektury, które naprawdę przypadły mi do gustu, są to: "Zemsta" A.Fredry (lubię także jej ekranizację z Gajosem), "Kamienie na szaniec" A.Kamińskiego, "Tajemniczy Ogród" Frances Hodgson Burnett'a ("Tajemniczy ogród" Agnieszki Holland za każdym razem oglądam ze szklankami w oczach i zapartym tchem - nieodzowna cześć świąt razem z rodziną!) i "Cierpienia Młodego Wertera" J. Goethego (wiem, że większość cierpi bardziej niż Werter, czytając jego wynurzenia).
2. Czy macie jakąś książkę, która stoi na półce "od zawsze", rozpada się, ale nie macie zamiaru się z nią rozstawać?
*patrzy w stronę swojego regału* Cóż ja mogę powiedzieć, jak większość dolnej półki zajmuje mi komplet starych encyklopedii, dzieła Orzeszkowej, Mickiewicza, Montgomery i Sienkiewicza, które dawno powinny się spotkać z introligatorem? Moja najstarsza książka to tomik o nazwie "Młoda Polska" z wyborem wierszy. Został wydrukowany w 1898 roku, ma czerwoną okładkę i pozłacane końcówki kartek, a prezentuje się tak:
Wiele razy był to nieśmiertelny "Harry Potter" w dniu premiery, kryminały A.Christie, "Miasto kości" Cassandry Clare (chociaż w ogóle mi się nie podobała - motywacją był naglący mnie termin jej oddania)... czytam naprawdę wiele ciekawych książek, a zazwyczaj nie mam sumienia, by odkładać je na bok!
Jako że jeszcze nie mam wielu czytelników, oraz nie obserwuję wielu osób nie za bardzo mam kogo zapraszać do zabawy ;)
Bardzo ładnie to ujęłaś: "Większość osób cierpiała bardziej niż Werter, słuchając jego wynurzeń" - ja prawie umarłam nad tą książką: z nudów, irytacji i złości, że autor napisał, a ty człowieku czytaj, chociaż nie masz na to ochoty;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedzi;-)