Na początku, przede wszystkim, chciałam podziękować Agnie za recenzję tego filmu. Wielokrotnie przechodziłam koło plakatu reklamującego i nie zwracałam na niego większej uwagi. Z resztą nie dziwię się - jest raczej przeciętny. Przywodzi mi na myśl głupią komedię romantyczną. A ta, moim zdaniem, taka nie jest.
Anna Brady mieszka w Bostonie. Ma dobrze płatną pracę, przyjaciółkę i od czterech lat jest w związku z Jeremy'm - rozchwytywanym kardiologiem. Jednak dziewczyna nie jest do końca szczęśliwa - pragnie, by chłopak jej się w końcu oświadczył. Gdy więc jej przyjaciółka widzi go wychodzącego ze sklepu jubilerskiego - obie spodziewają się, że kupił dla niej wymarzony pierścionek. Nie muszę chyba mówić, jaki zawód przeżywa Anna, gdy w pudełeczku spoczywają prześliczne kolczyki... Jednak nie poddaje się - Jeremy wylatuje na konferencję do Irlandii, a Anna, słysząc o starej irlandzkiej tradycji, w myśl której dziewczyna może oświadczyć się chłopakowi co cztery lata w rok przestępny, dokładnie 29 lutego, wyrusza za nim trzy dni przed terminem. Chce w tym czasie odpowiednio się przygotować - kupić sukienkę, pierścionek... Niestety, jak to czasem się w życiu zdarza, jej plany krzyżuje pogoda. Mimo szczerych chęci i próby rozwiązania tego problemu na kilka sposobów, ląduje w małym miasteczku - Dingle. Tam poznaje Duncana - wrednego, złośliwego właściciela knajpki, który zgadza się przetransportować dziewczynę do Dublina, gdyż ma problemy finansowe - a bogata Amerykanka oferuje sporo pieniędzy... Zgodnie z powiedzeniem "złośliwość rzeczy martwych", para napotyka na swojej drodze wiele przeszkód, które jednak zbliżają ich do siebie. Kogo wybierze Anna? Sztywnego, zwykłego, ale za to bogatego kardiologa, czy trochę nieokrzesanego, złośliwego Irlandczyka?
Matthew Goode mnie oczarował. Nie oglądałam jeszcze żadnego filmu z jego udziałem i wczoraj postanowiłam, że to nadrobię. Jestem kobietą (cóż poradzić!) i uwielbiam mężczyzn z charakterem Duncana, a ten na dodatek jest jeszcze szalenie przystojny! Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Od Amy Adams z resztą też - uwielbiam dziewczyny z rudymi włosami, które są samodzielne i inteligentne, a Amy ma w sobie coś takiego, że człowiek od razu ją lubi. Fabuła też nie jest zła, a irlandzkie widoki - majestatyczne i czarujące. Dotychczas zwiedziłam tylko Londyn i jego obrzeża - po tym filmie mam jeszcze większą ochotę zawitać chociażby do Walii.
Film momentami rzeczywiście bywa ckliwy, szczególnie scena przy zachodzie słońca, albo powielana już kilka razy historia z wymiotowaniem na buty ukochanego w kluczowym momencie. Ale mimo wszystko jest ciepły i nie nudzi. Dialogi między bohaterami są dowcipne (a nie sprośne), z resztą zarówno Duncan, jak i Anna sprawiają wrażenie inteligentnych ludzi, co w komediach romantycznych nie jest często spotykane. Podobała mi się odpowiedź Duncana na widok Anny opłakującej swoje zniszczone buty - "Włożysz do pralki i będzie cacy", albo jego zdziwienie, gdy dziewczyna ostrzega, by uważał na jej torbę od Louis'a Vuitton'a - "Co za dziwna osoba, nadawać torbie imię!".
Ponad półtorej godziny mija bardzo szybko i człowiek ma ochotę na więcej. Nie wiem, dlaczego ten obraz został tak słabo przyjęty przez krytyków. Do tego stopnia, że sam Goode zaczął się usprawiedliwiać, dlaczego przyjął rolę w tak słabej produkcji! Mi się podobało i z czystym sumieniem polecam na wiosenne wieczory.
Mam od dawna chrapkę na ten film. Z tą dwójką oglądałam pojedyncze filmy, ale zupełnie nie pamiętam jak grali. Tak więc czekam tylko jak będzie można ściągnąć :)
OdpowiedzUsuńNie Lap Year tylko Leap. ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi ulżyło. Mogę się zachwycać jakimś filmem, ale w pewnym sensie czuję jakąś bojaźń, że ktoś się tym zasugeruje, obejrzy i się zawiedzie. Może za jakiś czas się z tego wyleczę pomimo świadomości, że mam mało wybredny gust.
Jednak cenię filmy, które nie uciekają do tanich (ociekających seksem) chwytów.
Widziałam trochę filmów z tą dwójką. Wczoraj zobaczyłam z nim "A Single Man" Toma Forda. Dobry film, dopiero po fakcie zobaczyłam, że to debiut reżyserski projektanta.
Vampire_Slayer - ekhm *chrząka* już *chrząka* można *chrząka*
OdpowiedzUsuńAgna- Matko, znowu jakaś literówka się wkradła. Dzięki za zauważenie ;) Ja też się dziwnie czuję, gdy zachwycam się jakąś książką, czy filmem, a potem ktoś mówi "Ale przecież to było beznadziejne!". Z drugiej jednak strony w końcu to moje małpy i mój cyrk - może mi się coś podobać, albo i nie, i to moja sprawa, mój gust, moje recenzje - tak sobie to tłumaczę. Wiele osób może chwalić jakiś film, a któraś z kolei go ostro skrytykuje i ma do tego prawo. Ja na przykład nigdy, przenigdy, nie kieruję się recenzjami płyt. Zawsze mam odmienne zdanie niż recenzujący :)
V_S, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie filmy już można podebrać tu i ówdzie. ;p
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiej postawy i muszę przyznać, że idzie mi coraz lepiej. ;)
A film jest tak uśmiechogenny, że mam za sobą powtórny seans (a to rzadko się zdarza).
No pewnie można, można. Jednak ostatnio mało czasu mam na podglądanie tu i ówdzie :D
OdpowiedzUsuńmm, wobec takich recenzji, na pewno obejrzę.(;
OdpowiedzUsuńmm, śliczny film.
OdpowiedzUsuńi cudny aktor, zdecydowanie mój typ.(;
Ciesze się, że się spodobał! (:
OdpowiedzUsuń