Ksenia Basztowa "Wampir z przypadku"

Tucha kiedyś mi napisała, że była ciekawa tej książki. Przeczytałam ją dawno, a do tej pory nie umieściłam recenzji, powinnam się wstydzić!

"Wampir z przypadku" to lektura... co najmniej dziwna. Nawet za bardzo nie wiem, co właściwie mam tutaj napisać, bo moje uczucia w stosunku do niej są ambiwalentne. Gdy odłożyłam ją na półkę nie potrafiłam jednoznacznie określić o czym tak właściwie przeczytałam. Pamiętałam natomiast, że dobrych kilka razy uśmiechnęłam się do siebie, czytając zabawnie prowadzoną narrację, czy co poniektóre wypowiedzi bohaterów.

Na początku lektury poznajemy Andriuszę - budzi się po ciężkiej nocy z okropnym kacem i próbuje przypomnieć sobie, jakim cudem jego sufit w łazience nosi ślady brudnego obuwia oraz dlaczego jego kły są dziwnie długie i wyostrzone. W tym celu dzwoni po swojego wieloletniego kolegę i towarzysza niedoli, Wowkę, i przy pomocy kolejnych wysokoprocentowych napojów dochodzą do wniosku, że ktoś zamienił ich w wampiry. Ale nie są wcale silniejsi, nie mają ochoty pić ludzkiej krwi... czy to możliwe więc, że zostali półproduktami, zwykłymi "wampirzymi wypierdkami"?

Ta książka jest parodią opowieści o nieumarłych. Tutaj wampiry, nazywane często bezmózgimi kafarami, wszczynają bójki, tracą zęby, piją czystą, kłócą się o to, kto jest prawdziwym Drakulą i ogólnie stwarzają problemy. Dlaczego pojawiają się w świecie ludzi, czego chcą i jaki jest w tym wszystkim sens? To słodka tajemnica tej książki, ponieważ nic w niej nie zostało wyjaśnione. Cała ta historia przypomina bardziej coś na kształt absurdalnego snu jednego z bohaterów - krwiopijcy pojawiają się, znikają, wyjmują zza płaszcza kielich i kindżał i ot tak przemieniają Bogu ducha winnych przechodniów w równych sobie, by po chwili stwierdzić, że nie był to dobry pomysł... Jak tu się w tym wszystkim połapać?

Co działa na plus tej powieści, to przywołana długa historia Vlada Palownika i jej umiejętne wykorzystanie w tekście, ciekawy i wciągający (choć bardzo krótki) epilog i prolog (gdyby w tym samym stylu została napisana reszta książki!) i kilka zabawnych tekstów (chociażby o "syndromie agresywnego chodnika", czy o Yodzie ze Star Wars). Pozycja zdecydowanie na odprężenie, ale na pewno nie na jeden raz, bo trochę nuży. Basztowa wrzuciła do worka co popadnie, potrząsnęła, i stworzyła z tego absurdalną powieść - mieszankę wybuchową - oczywiście koniecznie zakrapianą nieśmiertelną rosyjską wódką.

Trzy na szynach, bo do tej książki na pewno już nie wrócę.

9 komentarzy:

  1. "Syndrom agresywnego chodnika" i już jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Syndrom agresywnego chodnika"? Książka dawno wpisana na listę, jednakże jak na liście jest, tak dalej tam siedzi. Normalnie jak w ciuciubabkę nie mogę jej znaleźć w antykwariacie, ale to nic. Kiedyś sobie kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przytoczę Wam fragment: "Doszedłem do wniosku, że najwyższy czas wstać. Po pięciu nieudanych próbach pokonałem wreszcie syndrom agresywnego chodnika - gdyby ktoś nie wiedział, mam na myśli sytuację, kiedy chodnik, a w tym przypadku podłoga, oddala się coraz bardziej i bardziej... aż w końcu znienacka obija człowiekowi gębę. Doczłapałem się do lodówki i wyciągnąłem trzylitrowy słój z błogosławioną wodą po ogórkach (...)" Ten syndrom pojawia się jeszcze chyba ze dwa razy w różnych konwencjach ;) Vampire, zawsze możesz poszukać e-booka. Ale u mnie to czynność skazana na niepowodzenie - bo znaleźć, to znajdę, w 10 minut. Ale nie potrafię siedzieć na twardym krześle i patrzeć kilka godzin nieruchomo w monitor. Brr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny cytat! :)
    O tak, znaleźć to nie problem, jednak siedzieć tyle czas przed monitorem to katorga. Owszem, lubię siedzieć "na kompie", ale czytanie jednak męcz mi oczy, które ostatnio zupełnie nie chcą współpracować.

    PS. Co do trylogii czarnego kamienia: To proponuję lepsze rozwiązanie albo wypożycz w bibliotece albo ja pożyczę Ci swój pierwszy tom. Bo mam wszystkie (no, oprócz 4) a pierwszy mam podwójnie więc nie będziesz się musiała śpieszyć z oddaniem i nie ryzykujesz, że wydasz pieniądze niepotrzebnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No pewnie, niema najmniejszego problemu. Podaj mi tylko swój adres mailowy to umówimy się co do przesyłki, co jak co, ale adres do wysyłki jest potrzebny. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Doczekałam się :) Dzięki Nyx, cytat mnie rozwalił więc pewnie sięgnę po te książkę w końcu, ale nie w najbliższym czasie. Wydaję mi się, że mogło to być coś fajnego, bo sam pomysł niezły...a wyszło jak wyszło :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. mm, to może być coś dla mnie.
    sarkazm i ironia występują?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja do tej ksiązki też żywię ambiwalentne uczucia, jednak byłam surowsza w ocenie. Ok,zaśmiałam się pary razy, jest kilka dowcipnych pomysłów, ale całość wygląda jakby napisała to nastolatka, a wydawnictwo za bardzo się pospieszyło z wydaniem tego. Myślę, że gdyby autorka popracowała jeszcze z rok nad tą powieścią to wyszłoby jej tylko na dobre.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń