Susan Crosby "Sekrety Los Angeles"

Nate, Sam i Arianna poznali się w wojsku i wtedy też postanowili założyć agencję detektywistyczną w Los Angeles. Książka, którą macie przed oczami, przedstawia ich historie miłosne.

Zaczynamy od Nate'a, który dostaje zlecenie udowodnienia mężczyźnie zdrady. W tym celu musi przez weekend udawać służbę w domu, do którego wyjeżdża mąż klientki i jego asystentka. Problem jest tylko jeden - Nate nie potrafi gotować. Trzeba więc zatrudnić jeszcze jedną osobę, kobietę, która będzie udawała jego żonę. Wybór pada na Lyndsey, sekretarkę biura. Ta bez wahania się zgadza, gdyż zawsze marzyła o pracy detektywa oraz o zainteresowaniu ze strony Nate'a. Czy ich kamuflaż się powiedzie? Czy znajdą dowody obciążające mężczyznę? I, w końcu, czy Lyndsey dostanie to, czego chce?

Następną opowieścią jest historia Sama. Wraca on do miasta na kolejny bal z okazji jubileuszu matury, by po dobrych kilku latach spotkać swoją dawną miłość - Danę. Nie oczekuje od niej wiele, chce po prostu na nią popatrzeć. Serce Dany bije mocniej, gdy widzi go w tłumie, chce nawet ponownie się z nim spotkać. Dzieli ich jednak dość mroczna i bolesna przeszłość, wiele niedopowiedzianych słów. Poza tym Dana, pani senator, zaczyna dostawać listy z pogróżkami. Czy oboje dogadają się na tyle, żeby odkryć od kogo one pochodzą? Czy wytłumaczą sobie dawne żale?

Dzieje Arianny to historia zamykająca. Kobieta chce za wszelką cenę wyjaśnić zabójstwo swojego ojca, które miało miejsce wiele lat temu. Niestety, wszystkie dokumenty o popełnionym przestępstwie są ściśle tajne i nie ma do nich dostępu. Chyba, że poprosi o pomoc starego znajomego - Joego, który pracuje w policji i którego ojciec prowadził sprawę tego właśnie zabójstwa. Informacje, które wspólnie odkryją mogą być naprawdę szokujące...

Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ta książka została zupełnie przez przypadek dobrze zaplanowana - z każdą opowieścią jej poziom trochę spadał. Zaczęło się całkiem niezłym bumem, a skończyło dość ciepłą kluchą. Smaczną, ale to nadal była klucha. Może wynika to z faktu, że w bieżącym miesiącu pobiłam swój rekord, jeśli chodzi o ilość pochłoniętych romansów i po prostu się wypaliłam? W każdym razie opowieściom (ostatnim dwóm) brakowało tego błysku, namiętności.

Nie mogę jednak nie pochwalić Pani Crosby za bardzo dobrą otoczkę dla romansu - a to zagadka kryminalna, a to szkolenie na detektywa... Wyszło to naprawdę naturalnie i zjadliwie. Szczególnie w pierwszym opowiadaniu, które było bardzo ciepłe i czytało się nadzwyczaj dobrze. I książka byłaby na dobrym poziomie, gdyby nie ta tendencja spadkowa! Nie wiem, co się stało w ostatniej historii, ale bardzo mi nie grało zachowanie głównych bohaterów. Nie było powiedziane w książce (albo przynajmniej nie doczytałam) ile czasu Arianna zna się z Joe, ale nadzwyczaj szybko zaczęli się migdalić i pociągać nawzajem. W dodatku oboje nie mieli nic przeciwko pocałunkom z zupełnie obcą osobą! Romansom dużo się wybacza, ale ja potrzebuję choć trochę ładu i kolejności w uczuciu.

Język Pani Crosby jest bardzo płynny, prosty i zrozumiały, dlatego książkę czyta się błyskawicznie. Polecam ją jako taką lekką i niezobowiązującą do myślenia lekturę. Historie miłosne są ciekawe i co najważniejsze posiadają oryginalne odskocznie od zwykle wyzierającego patosu, którego ciężko uniknąć w romansach, w postaci zagadek do rozwiązania. Co prawda w dwóch ostatnich opowiadaniach zabrakło jakichś większych fajerwerków, ale umówmy się, czy w naszym codziennym życiu one tak często się zdarzają? No właśnie, nie.

Daję trójkę plus i żałuję, że nie mogę więcej, bo historia Nate'a zapowiadała dość wysoki poziom i naprawdę przypadła mi do gustu.

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Mira wydawanego przez Harlequin.


12 komentarzy:

  1. o, akurat miałam na coś takiego ochotę, ściągnę, a co będę sb żałować ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezbyt przepadam za opowiadaniami, chyba jak większość wolę dłuższe teksty, ale od czasu do czasu sięgam też po nie (a raz w miesiącu i tak je czytam w NF :D). O książce wcześniej nie słyszałam - i nie wiem czy ją w ogóle przeczytam. Na pewno jej nie kupię, ale jeśli nie będę już miała żadnego pomysłu po co sięgnąć to wypożyczę tę z biblioteki ^^ Okładka przyciąga wzrok - drugi plan :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze opowiadanie mi także najbardziej przypadło do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety muszę się zgodzić - autokar nie utrzymała poziomu. Pierwsze posiadanie było naprawdę dobre i sprawiło że moje oczekiwania wzrosły. Tymczasem z tekstu na tekst było coraz słabiej. O trzecim opowiadaniu wolę nic nie mówić
    'Smak hiszpańskich pomarańczy' z tej samej serii okazał się znacznie lepszą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg! Chyba muszę zrezygnować z T9. Nie autokar tylko AUTORKA ; P

      Usuń
    2. Hahaha, wiesz, że nawet nie zauważyłam? : )

      Właśnie widzę po recenzjach, że "Smak(...)" wychodzi znacznie lepiej. No ale trudno, zdarza się ;)

      Usuń
  5. Mimo wszystko mam ochotę na tę powieść - widziałam ją już w matrasie i ostatkiem sił powstrzymałam się przed kupieniem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam, przez chwilę się wahałam czy nie nabyć, ale to nie moje klimaty. Dzięki za rzetelną recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale jestem zła :-/ Taki ładny komentarz napisałam i mi go wciągnęło :-[
    Książkę chętnie przeczytam, już dawno nie miałam ochoty na powieść typu: romans XD
    A takie mam do nich szczęście, że za co sięgnę to badziewie :/
    Kiedyś kilka tytułów nawet przypadło mi do gustu, ale to było tak dawno, że już nie pamiętam nazwiska autorki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że autor nie wykorzystał potencjału fabuły. Daruję sobie tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka stanowczo nie dla mnie. Jestem pewna, że odpuszczę sobie całkowicie i od razu zapomnę o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń
  10. Opowiadania nie są w moim stylu, ale może kiedyś się skuszę na ten zbiór :).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń