Yrsa Sigurðardóttir "Pamiętam Cię"

Opis na tyle okładki i obietnica, że będę się bać, przyciągnęły mnie do tej książki jak magnes. Horrory to dla mnie dość dziewicze rejony literatury, gdyż do tej pory poznałam się tylko na pisarstwie Kinga. Czemu by więc nie spróbować czegoś nowego? Szczególnie, że o Yrsie słyszałam już wcześniej, a skandynawskich kryminałów TAKŻE jeszcze nie czytałam.  

"Pamiętam Cię" to dwie równoległe historie, które w pewnym momencie splatają się w całość. Na początku zostajemy świadkami przyjazdu trójki przyjaciół na północ Islandii, do całkowicie opuszczonej osady. Chcą oni odnowić niedawno kupioną ruderę i zrobić z niej pensjonat, który Gardarowi i Karin może zapewnić wyjście z długów. Lif natomiast dołącza do tej dwójki dlatego, że to właśnie jej zmarły mąż, Einar, nabył tę posiadłość. Przyjaciele już od momentu zejścia na ląd czują się nieswojo, a odnalezienie właściwego domu i pozostawanie w nim na noc potęguje tylko to uczucie. W osadzie jest ciemno, zimno, nieswojo... W dodatku żadne z nich nie jest przekonane, że jest ona rzeczywiście opuszczona - skrzypiąca podłoga i poprzestawiane lub przyniesione z zewnątrz przedmioty na parterze posiadłości świadczą o tym, że jakiś mieszkaniec robi sobie z nich żarty. Dziwne tylko jest to, że do tej pory pozostaje niezauważony i nienaturalnie szybki...

W tym samym czasie, po drugiej stronie wyspy, ktoś zupełnie zdemolował przedszkole i powypisywał dziwne słowa na ścianach. Na miejsce zdarzenia wezwany zostaje Frejr, psycholog, który pracuje w pobliskim szpitalu. Przeprowadził się do miasteczka niedawno, kilka lat po zaginięciu swojego małego synka. Gdy po jakimś czasie wspomina o tym niecodziennym akcie wandalizmu jednemu ze swoich pacjentów, ten, niespodziewanie, przypomina sobie identyczne zajście kilka lat temu. Zajście, które również poprzedziło zaginięcie chłopca...

Książka wciąga od pierwszej strony i pierwszego większego opisu - oto znajdujemy się na zupełnym odludziu. Jest zima, głucha cisza, a wyobraźnia pracuje! W dodatku Yrsa już od początku stara się nam podnieść ciśnienie i zaostrza apetyt na więcej. Plastyczne opisy świata przedstawionego budują nietuzinkową atmosferę, a dobitne i jednoznaczne słowa potrafią zmrozić krew w żyłach. Słyszałam, że wiele osób jest zawiedzionych sposobem wyrażania się głównych bohaterów, którzy nie raz zarzucają nowomową: "Pliz", "dżizas", czy "zajebisty". Mnie też to trochę raziło na samym początku, ale z drugiej strony... zdarza mi się powiedzieć tak samo! Sądzę, że będąc na miejscu Katrin, Gardara, czy Lif zarzuciłabym podobnym tekstem i byłby on przez resztę moich kompanów odebrany jako całkowicie naturalny i oczywisty.

Co zdumiało mnie w tej książce naprawdę mocno, to fakt, że bohaterowie mają za sobą pewien bagaż doświadczeń, nie dadzą się jednoznacznie zaszufladkować i posiadają ciekawe portrety psychologiczne. O to trudno w filmach grozy (a raczej "grozy").

Powieść, gdy usuniemy na bok horror i wątek kryminalny, porusza bardzo ciekawe problemy - alienacji, akceptacji, samotności, szczerości, wybaczenia, wierności oraz słuszności zadręczania się myślami "Co by było, gdyby...". Nie jest to oczywiście jakoś szczególnie mądra, czy pouczająca lektura, z której da się wyciągnąć pewne wnioski na całe życie. Nie. Ale z pewnością jest to historia, która zapadnie w pamięć na tyle długo, by mieć pewność, że czas spędzony przy lekturze nie poszedł na marne.

Teraz o samym horrorze słów kilka, bo w tym miejscu pokładałam wielkie nadzieje. Nie jestem typem nieuleczalnego tchórza, ale ze skały też nie powstałam. Uwielbiam horrory psychologiczne, więc wszystkie teksańskie masakry ich twórcy mogą sobie wsadzić... między bajki, bo straszne to one nie są. Mnie trzeba zadziałać na wyobraźnię, zamącić trochę w głowie, zasiać ziarno niepokoju. Wtedy budząc się w nocy idę do toalety uzbrojona w dzidę z Biskupina i unikam wszelkich luster, otwartych przestrzeni, a kontakt wzrokowy nawiązuję jedynie z posadzką. Czy "Pamiętam Cię" zadziałała mi na psychikę? Nie. Po lekturze spałam jak dziecko, a poziom stresu przy nocnej wędrówce miałam tak niski, że gdybym nawet zderzyła się z jakimś duchem chłopca, to pogłaskałabym go po głowie i poszła dalej (najwyżej bez jednej ręki...). Oczywiście nie twierdzę, że lektura nie była w ogóle straszna, bo Yrsa postarała się o kilka naprawdę mocnych momentów, podczas których moje serce biło ciut szybciej, ale wraz z zamknięciem książki zapominałam o opuszczonej osadzie i skrzypiącej posadzce.

Mocno na plus zaskoczył mnie bardzo ciekawy wątek kryminalny i odkrywanie kolejnych etapów w śledztwie. W "Pamiętam Cię" nie zabrakło zwrotów akcji. Niemniej jednak końcówka mnie rozczarowała - a gdzie jakiekolwiek wyjaśnienie motywu?! Jestem czytelnikiem lubującym się w domyśleniach i dopowiedzeniach, ale muszę mieć ku temu odpowiednie fundamenty...

Podsumowując: Polecam. Mimo niedociągnięć i paru wad, książka wciąga i gwarantuje dobrą zabawę. Tył okładki nie kłamał - jak już pozna się Yrsę, to ma się ochotę na kolejne jej książki :)

Pięć na szynach.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza

16 komentarzy:

  1. Nie przepadam za kryminałami, więc i po tą książkę raczej nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć 'po drodze' nasze opinie się trochę rozmijają [ja np. nie zaakceptowałam zestawiania ze sobą tych wszystkich 'dżizas' i 'poroniony pomysł' z 'zeń', 'nań' itd.], to wniosek końcowy mamy raczej podobny - również więcej spodziewałam się po wątku grozy, za to kryminalna część mile mnie zaskoczyła. Ogólnie na plus - zachęcam Cię do sięgnięcia po poprzednie powieści Yrsy, naprawdę warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno sięgnę, bo kobieta ma tę smykałkę do powieści, a szczególnie właśnie kryminałów :)

      Usuń
  3. Kiedyś może przeczytam, ale teraz czekają na mnie całe półki nieprzeczytanych książek. Niestety wprowadziłam ostrzejszą selekcję;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś o tym wiem - mam do przeczytania ponad 50 swoich, a chcę jeszcze i jeszcze ;)

      Usuń
  4. po inne ksiazki autorki musze siegnac.... a tej ksiazki czytadlem nazwac nie mozna o nie!! chociaz to nie jest ksiazka w oparciu o ktora zbudujemy nowa zyciowa filozofie, ale czyta sie swietnie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, masz rację, czytadło to dość niefortunne słowo, szczególnie że coś sobą przekazuje ;D Zabrakło mi chyba rzeczowników wtedy ;D Zmieniłam.

      Usuń
  5. Nie dla mnie, ja sie boje za bardzo !!! Horrory skończyłam czytać dawno temu i niech juz tak zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spotkałam się już z książką tej autorki. Po tę może kiedyś sięgnę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,W dodatku żadne z nich nie jest przekonane, że jest ona rzeczywiście opuszczona - skrzypiąca podłoga i poprzestawiane lub przyniesione z zewnątrz przedmioty na parterze posiadłości świadczą o tym, że jakiś mieszkaniec robi sobie z nich żarty. Dziwne tylko jest to, że do tej pory pozostaje niezauważony i nienaturalnie szybki...'' - Po przeczytaniu tych zdań stwierdzam, że książkę już chcę przeczytać, mimo że takie czytam rzadko o czym pisałam już u siebie na blogu :D

    ,,Wtedy budząc się w nocy idę do toalety uzbrojona w dzidę z Biskupina i unikam wszelkich luster, otwartych przestrzeni, a kontakt wzrokowy nawiązuję jedynie z posadzką.'' - Ha! :D Ja mam tak jak sobie poczytam dziwne historie w necie, bo jeszcze po przeczytaniu książki czy obejrzeniu filmu, nie bałam się tak :D

    Ogółem po książkę sięgnę z przyjemnością, coby też poznać więcej pisarzy (Na Kingu zaczęłam) tego gatunku ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, historie w necie albo od znajomych są najgorsze. Ja ostatnio miałam z przyjaciółką długą konwersację o seansach spirytystycznych, bawieniu się czarną magią i nie zamknięciu po sobie kręgu. Potem bałam się w łóżku nawet ruszyć :D

      Usuń
    2. Ja miałam dziwne schizy po ognisku ze znajomymi :DD Tak to jest najgorsze, ale z drugiej strony najciekawsze ;DD

      Usuń
  8. Mnie książka się podobała i w żadnym wypadku mnie nie rozczarowała :)

    Zarówno wątek śledztwa prowadzonego przez psychologa, jak i wyjazd trojga przyjaciół na odludzie bardzo przypadły mi do gustu i mocno pobudziły mą wyobraźnię. Nie przeszkadzał mi nawet momentami infantylny język oraz próba połączenia dwóch, wydawałoby się zupełnie odrębnych historii.

    Nie wiem skąd zarzut braku wyjaśnienia motywu - moim zdaniem wszystko zostało wytłumaczone, może nie w sposób oczywisty, lecz mimo wszystko.

    Z ciekawości sprawdziłam, jaką to ja ocenę wystawiłam tej książce (skleroza nie boli) i była to piątka z naddatkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UWAGA SPOILERY :)

      ----

      No ale dlaczego to dziecko zabijało ludzi w tym domu? Jaki to miało sens? Ja rozumiem - swoich prześladowców. Ale czemu tych niewinnych ludzi?

      Usuń
  9. Okładka raczej nie przyciągnęłaby mnie do tej książki, ale zapewnienie, że będę się bać, już bardziej :) Równolegle tocząca się akcja kilku historii w kryminałach & horrorach zawsze przyciąga moją uwagę, bo przeskoki potrafią zmylić, ale też przyciągają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie aż czasem zagotowują ze złości, bo coś się dzieje u jednych bohaterów i nagle... koniec rozdziału i przeskakujemy do drugich ;D Ale dobrze, dobrze. Dzięki temu jestem wkurzona i czytam dalej ;)

      Usuń