Katarzyna Bernika Miszczuk "Ja, anielica"

Recenzję podzieliłam na dwie części: recenzję formy zapoznania się z książką (audiobooka), jak i po prostu samej książki. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany moimi wynurzeniami na temat audiobooków w pojęciu ogólnym, to szukajcie słowa 'książka' napisanego wersalikami. Od tego momentu zaczyna się recenzja właściwa. Jednakże szczerze polecam Wam lekturę całości i zapraszam do dyskusji w komentarzach, o której wspomnę jeszcze w tekście poniżej:

AUDIOBOOK

"Ja anielica" była dla mnie książką-wyzwaniem. O dziwo, nie ze względu na tematykę, a na formę, w jakiej się z nią zapoznawałam. Swój pierwszy i jedyny "audiobook" posiadałam w czasach przedszkolnych, na kasecie magnetofonowej. Była to opowieść o Karolci i magicznym koraliku. Słowo "audiobook" znalazło się w cudzysłowie nieprzypadkowo - tekst ten był czytany z podziałem na role, a raczej w tych współczesnych audiobookach mamy do czynienia z jednym narratorem. W każdym razie, co by się za bardzo nie rozpisywać - dawno temu lubiłam słuchać Karolci na kasecie, więc stwierdziłam, że warto zaryzykować i mieć z głowy swój pierwszy raz, co by nie pozostać do końca swych dni audiobookową dziewicą. Wybór padł na książkę Pani Miszczuk - pierwszą część miałam za sobą, mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać, a poza tym audiobook daje niezłe pole do popisu. Dzięki niemu mogę stwierdzić, czy powieści się po prostu przyjemnie słucha - wtedy błędy stylistyczne, oraz brak nadania tekstowi płynności, będą łatwo wychwycone.

Zanim przejdę do recenzji, pozwólcie, że omówię samą techniczną stronę książki. Po przesłuchaniu pierwszego rozdziału odczucia miałam jak najbardziej pozytywne - lektorka (Anna Szawiel) miała bardzo przyjemny i dobrze dobrany głos, posiadała świetną dykcję i intonację. Czytała w odpowiednim tempie, tak, żeby wszystko zostało odpowiednio "przetrawione". Stwierdziłam więc, że z tą formą "czytania" na pewno się zaprzyjaźnię. Szczególnie, że dojazd do szkoły i ze szkoły zajmuje mi średnio 30 minut w jedną stronę.

Niestety, jak to bywa, kobieta zmienną jest. To, co jeszcze do niedawna mi się podobało, zaczęło mnie niemożebnie irytować - tembr głosu Pani Anny po kilku rozdziałach całkowicie mnie odrzucał. Po prostu, jak dla mnie, Wiktoria nie jest aż tak słodka i niewinna, a po tembrze głosu można było odnieść takie mylne wrażenie. Kolejnym minusem jest to, że lektorka czytała także dialogi mężczyzn. O ile na początku mi to kompletnie nie przeszkadzało, to potem wyobrażałam sobie Beletha, który przemawia do Wiktorii kobiecym głosem... Następna rzecz: interpretacja. Każda jedna osoba, która czyta książkę, interpretuje słowa bohaterów trochę inaczej, po swojemu. Gdy ktoś mi czyta tekst, to narzuca swoją interpretację, podczas gdy ja mam KOMPLETNIE inną wizję! I ostatni irytujący czynnik - słowo czytane tak niemiłosiernie się wleeeeeczeeeeee! Po przesłuchaniu 2 rozdziałów ciurkiem czułam się, jakbym przebiegła maraton albo zakuwała do kolokwium przez całą noc. Audiobooki kradną 90% mojej uwagi. Słuchając książki muszę być niesamowicie skupiona i myśleć TYLKO o fabule. Inaczej, po 2 minutach, przyłapuję się na tym, że nie zarejestrowałam ani jednego słowa. Jestem osobą straszliwie niecierpliwą i szybko nudzącą się, więc taka forma lektury jest kompletnie dla mnie nietrafiona. A szkoda, bo to dość spora oszczędność (i wykorzystanie do cna!) czasu.

Podsumowując: ja osobiście okropnie wymęczyłam się tą formą pochłaniania książek i jestem pewna, że już nigdy do niej nie wrócę. Chyba, że będą to pozycje naukowe, tudzież poradniki.

Czy Wy macie podobne odczucia? Lubicie audiobooki? Która wersja książki (audiobook, ebook, "normalna" papierowa) podoba Wam się najbardziej i dlaczego? Piszcie w komentarzach! 

KSIĄŻKA
Kiedy wszystko wydawało się już jak najbardziej w porządku - diabły diabłowały, anioły aniołowały, a Wiktoria Biankowska trwała w szczęśliwym związku ze swym ukochanym Piotrusiem (sic!), coś musiało się wydarzyć i przerwać tę harmonię. Nie od dzisiaj wiadomo, że diabły nie diabłują w dobrych celach, a i okazuje się, że anioły mają niecne zamiary. Wiktoria zrozpaczona po nagłej i niespodziewanej zdradzie swojego Piotrusia (Azazelu/Belecie, czemu JESZCZE nie udało wam się unicestwić tego irytującego chłopaka?! Ja za tę drobną usługę chętnie zapłacę!), przystaje na prośby Azazela i Beletha i postanawia spróbować stworzyć im skrzydła, które to uprawnią diabły do ponownego ubiegania się o status anioła w Arkadii. Cała trójka zjawia się w Niebie w najbardziej odpowiednim momencie - otóż okazuje się, że anioł Moroni ma niecny plan zostania nowym bogiem. Jak się pewnie domyślacie, Wiktoria i przyjaciele zostaną wepchnięci w wir konspiracji i knucia intryg, mających na celu zduszenie planu Moroniego w zarodku.

Wiktoria Biankowska jest dla mnie kobietą-zagadką. Jest ironiczna, racjonalna i energiczna, ale miłości to sobie wybrać nie umie... Jak już mówiłam podczas recenzowania pierwszej części - kto o zdrowych zmysłach przedłożyłby nudnego i ciapowatego Piotrka nad seksownego i tajemniczego diabła Beletha?! Zaczynam skłaniać się ku przekonaniu, że postać ziemskiego chłopaka została wprowadzona do książki na siłę, żeby romans między Wiktorią i Belethem był "bardziej dramatyczny i gorący".

W drugiej części zarówno główna bohaterka, jak i jej romantyczny diabeł spiłowali pazurki. Może nie na tyle, żeby dialogi zrobiły się całkowicie słodkie, a w ostatecznym rozrachunku mdłe i nijakie, jednak ilość docinków i poziom sarkazmu gwałtownie zmalały.

Pomysł na fabułę na szczęście nie wziął się z kosmosu i Pani Miszczuk udowodniła, że ma pomysł na całą trylogię. Niebo, jakie przedstawiła w swojej książce, wydaje się naprawdę świetnym miejscem (choć ja i tak wolę Niższą Arkadię). Rządzi się dość zabawnymi i niezwykle kreatywnymi prawami (guziki od pogody, gadające drzwi...). To naprawdę kawał dobrej roboty, Pani Katarzyno! Z niebiańskich mieszkańców mnie do gustu przypadły putta. Borys był niewyjęty! Poza tym cieszyłam się jak małe dziecko na ponowne spotkanie Śmierci, która w kolejnym tomie... albo nie będę zdradzać, przeczytajcie sami!

Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się doczekać lektury "Ja, potępiona", mając w duchu nadzieję, że będzie przynajmniej na równym poziome z "Ja, diablicą".

Za dość "ugrzecznione" zachowanie Wiktorii i Beletha, tej książce daję tylko cztery.

Seria Ja, Diablica, to:

Egzemplarz recenzencki dostałam od księgarni internetowej Audeo.

19 komentarzy:

  1. Mnie również trzeci tom podobał się najmniej ze wszystkich, co nie zmienia faktu, że książka i tak była świetna. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeci tom? Piszę o drugim ;) Ja jeszcze trzeciego nie czytałam.

      Usuń
    2. niektórzy wybiegają znacznie w przyszłość...

      Usuń
  2. Słuchałam kawałek tego audiobooka i lektorka niezbyt mi podeszła do gustu. Stanowczo bardziej wolę głos i dykcję mężczyzn :) Ale audiobooki jako takie bardzo polubiłam, ciągle zabieram się do recenzji drugiego i nie mam czasu się zebrać... I są idealne do "czytania" paru książek na raz - jedną papierową, w warunkach domowych, a drugą podczas chodzenia - co za oszczędność czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetna oszczędność czasu, ale no kurczę, nic nie poradzę, że mi lektorzy nie podchodzą ;) Bardzo szybko usamodzielniłam się, jeśli chodzi o czytanie i może również dlatego nie lubię, gdy ktoś wykonuje tę czynność za mnie :)

      Usuń
  3. O autorce słyszałem wiele dobrego, ale rzadko kiedy słyszałem o jej książkach :) Nie wiem, z czego to wynika. Mam nadzieję, że niedługo przyjdzie mi zapoznać się z jej twórczością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście nie lubię audiobooków, może dlatego, że nigdy nie mogę się na nich skupić i dużo mnie omija, może po prostu wolę korzystać ze swojej umiejętności czytania (wolnego, ale jednak ;) ). Za ebookami też nie przepadam, bo po prostu wolę trzymać w rękach taką papierową książkę, to sprawia mi największą radość. Ale ostatnio zaczęłam wrzucać sobie ebooki na telefon i w ten sposób przeczytałam już 2 książki... Nie jest to wygodne, ale nie ma problemu z czytaniem np. na lekcjach, w zatłoczonym autobusie albo w ogóle gdziekolwiek i nie trzeba ze sobą nosić nic dodatkowego, bo komórkę zawsze mam przy sobie.
    No i widzę, że po przeglądaniu Twojego bloga moja lista książek do przeczytania 'trochę' się powiększy... A czasu wciąż brak.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... skupienie - zawsze mi tego brakuje :) I też najbardziej lubię papierowe książki. Ebooki nie są złe, ale i tak wolę mieć swoje ulubione książki na półce :) No i ja mogę odczytywać pliki tekstowe tylko na komputerze, bo na komórce to niewygodne, a czytnika nie mam.

      Z tą listą książek do przeczytania... to mam nadzieję, że to pozytywnie ;) Chociaż, kiedy się znacząco wydłuża, to mnie zaczyna to irytować - takie fajne książki polecają, a ja jestem wiecznym bankrutem i sknerą :D

      Usuń
  5. Nie lubię audiobook'ów, jednak na papierową wersję tej serii mam chrapkę ^^
    ps.. Zapraszam na mojego bloga, gdzie właśnie odbywa się konkurs. Do wygrania "Cień kruczych skrzydeł" ! :3
    Szczegóły tutaj:
    http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2012/11/pierwszy-blogowy-konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  6. za audiobook na pewno podziękuję, bo ich po prostu nie lubię, a po książkę może kiedyś sięgnę, bo przyznam, że dosyć zaciekawiła mnie Twoja recenzja.
    pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. I chyba podziękuję. Nawet nie chodzi już o to, ze audiobook, czego strasznie nie lubię, ale także nie ta tematyka. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do książek Pani Miszczuk, to ten cykl mi się podoba. Jest lekki i łatwy w odbiorze, szybko mija podczas jego czytania. Też czekam na trzecią część:)

    Natomiast co się tyczy audiobooków to niestety nie jestem ich zwolennikiem. Moje naturalne tempo czytania jest duużo szybsze niż to, które narzuca lektor, więc dość szybko się denerwuję i zniechęcam. Ebooki natomiast męczą mi wzrok i na dodatek brakuje mi dotyku kartki, zapachu druku, okładki do pogładzenia. Po prostu magii jaka płynie z książki papierowej:)

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dokładnie, ja czytam jakieś 2,5 raza szybciej niż lektor. To przeciąganie i intonowanie mnie drażni.

      Usuń
  9. Do samej książki mnie nie ciągnie....

    Oczywiście,że na pierwszym miejscu są tradycyjne książki, te papierowe, zwyczajne. Mają swoją magię. Na drugim miejscu są audiobooki. Fakt, trzeba trafić na lektora... Bo inaczj się będę męczyć. Fajne s pod tym względem, że kiedy np.sprzątam czy robie coś na komputerze jednocześnie mogę zapoznać się jednocześnie z książką. Na ostatnim miejscu są ebooki, które męczą wzrok i jakoś najtrudniej jest mi się do nich przekonać. Więc wygrywa tradycyjna książka, ale audiobooki też lubię... Ale mając do wyboru normalną i audiobook,zdecydowanie wybieram tradycyjną. Natomiast nie wyobrażam sobie słuchać książki nie robiąc nic przy tym... jak już słucham po prostu w tym samym czasie musze być czymś zajęta,np.kartki, sporzatanie czy cos takiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzątanie z audiobookiem to fajny pomysł, tylko, że nic z tego, jak lektor Ci do gustu nie przypadnie :/

      Usuń
  10. do audiobooków jakoś się przekonać nie mogę, chociaż drugą współczesną formę książki - ebooki - lubię. i pewnie nigdy nie spróbuję.(:

    co do twórczości Miszczuk, to mając pogląd na wszystkie 3 tomy, wydaje mi się, że niestety apetyt maleje w miarę jedzenia. Diablica podobała mi się bardzo - owszem,styl zdecydowanie za prosty NAWET dla mnie, bo jednak trochę kunsztu niekiedy lubię. ale humor cudowny i akcja nawet nawet. Anielica już trochę mniej mi przypadła do gustu, chociaż nie była zła. natomiast najnowszą Potępioną jestem po prostu rozczarowana. płaski styl nie poprawił się ani na jotę, w dodatku sama fabuła i kreacje bohaterów, niestety, ale w mojej ocenie jest gorsza. humor niekiedy ratuje sytuację, jakieś oryginalne pomysły też, ale ogółem jestem na nie. źle mi się to czytało, jak od poprzednich dwóch części wprost nie mogłam się oderwać, tak od Potępionej nie dość, że przychodziło mi to z łatwością, to na dodatek miałam ochotę rzucić to gdzieś w cholerę. szczerze mówiąc, to najtrafniejszym porównaniem dla trzeciej części jest opowiadanie blogerskie nienajwyższych lotów. ot, czasem można się pośmiać, parę razy czyta się z zapartym tchem, coś może zaskoczyć, ale ogółem ma się wrażenie, ze w trakcie rozwoju akcji autorka pisała od niechcenia i ponaglana przez czytelników, przez co treść nie zachwyca.

    pozdrawiam serdecznie.(;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl rzeczywiście prosty, ale w Diablicy krył się pod wieloma gagami i żartami na poziomie ;)

      A Potępioną to mnie, cholera, zmartwiłaś :/ Kupić, to sobie kupię, bo chcę mieć na półce komplet, ale chciałabym, żeby ten tom coś sobą reprezentował. No nic, kupię, przeczytam i ocenię ;)

      Usuń
  11. Cała seria mnie nieźle zaintrygowała, toteż chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zakochałam się w pierwszej części, ale "Ja, anielica" odrobinę (delikatnie mówiąc) mnie zawiodła. Jestem ciekawa, jak odbiorę ostatnią część.

    OdpowiedzUsuń