Madeleine Lowe "Przestań całować żaby"

Brakuje Ci koleżanki "dobrej duszy" u boku, która podszepnie Ci bolesną prawdę albo wręcz kopnie Cię w zadek, bo niszczysz sobie życie z beznadziejnym facetem? Nie szukaj jej na siłę, tylko sięgnij po "Przestań całować żaby".

"Większość dziesięciolatków potrafi nałożyć prezer­watywę na banana, ale bardzo niewielu z nich otrzymuje jakąkolwiek cenną radę na temat randek, miłości czy zaangażowania."

Co też kryje się w książce o tak bardzo przyciągającym tytule? Jest to poradnik, swoiste ostrzeżenie przed "zgniłkami", czy też "żabami" (jak ich nazywa sama autorka) - czyli mężczyznami, którzy nie zasługują na nasze uczucia, a których jest... zaskakująco mało. To my po prostu, swoją niską samooceną, doprowadzamy do momentu, w którym na naszej drodze stają tylko tacy adoratorzy. Oprócz tego, Madeleine Lowe na łamach tej książki podpowie nam, jak dobra przyjaciółka, jakich typów osobników płci męskiej mamy się wystrzegać (dzieli je na różne typy: Pan Maminsynek, Pan Tyran, Pan Babiarz, Pan Wycieraczka... i wiele innych), jak ucementować związek, jak się kłócić. Dowiemy się także o związku sposobu w jaki nas wychowano z naszymi oczekiwaniami względem partnera. Słowem - pani Lowe niczym ciocia dobra rada, szepnie nam do ucha luźny przepis na to, by nie skończyć w kolejnym, pozbawionym przyszłości, toksycznym związku. Cennym "smaczkiem" w książce są wypowiedzi znajomych autorki, które opisują swoje przykre doświadczenia z mężczyznami. 

"Kiedy kupujesz nowy samochód albo telewizor, dostajesz cały pakiet instrukcji obsługi. Straszna szkoda, że do ludzi się ich nie dołącza." 

J.M. McDermott "Dzieci demonów"

Gdy wyjęłam książkę ze środka przesyłki i zobaczyłam jej rozmiar, moim naturalnym odruchem było ponowne zerknięcie wgłąb koperty - jakbym była przekonana, że znajdę tam jeszcze parę stron. Nowa Fantastyka przyzwyczaiła nas do dość sporych tomów, więc możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy dostałam 270-stronicową książkę formatu zeszytu, której grubość nie przekracza, no właśnie, 1,5 centymetra! Jak się okazało, grubość wcale nie świadczy o jakości książki.

"Jaką miałeś twarz, zanim się narodziłeś?"

Witaj w świecie dobra i zła, ludzi i półdemonów. Przejdź się biedniejszymi dzielnicami miast, poczuj się jak ich mieszkańcy - bądź gotów na podjęcie każdej pracy, byleby otrzymać kawałek czerstwego chleba, zarób trochę grosza, by później znieczulić się w obskurnej karczmie. Lecz co się stanie, jeśli ktoś postawi przed Tobą kubek, z którego chwilę wcześniej pił pomiot szatana, przeklęta krew? Dostaniesz gorączki, będziesz wymiotować. Bardzo możliwe, że umrzesz."Trzeba tępić te plugawe stworzenia, przecież wszystko, czego dotkną, zostaje skażone!" - wrzeszczysz. A co się stanie, gdy powiem Ci w tajemnicy, że poprzedni właściciel kubka miał duszę, tak jak Ty? I nigdy nie zamierzał nikogo skrzywdzić?

Wyniki losowania!

Uff, tyle się Was nazbierało, że "łomatko"! Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że losowanie będzie się cieszyło aż taką popularnością. Ale tym lepiej - kto wygrał, ten ma naprawdę wielkie szczęście, bo zostać wybranym spośród tylu losów nie jest łatwo.
Losowałam dwa razy, tak jak obiecałam, bo serduszko nie narzekało na brak karteczek - pomyślcie ile miałam wycinania i zginania! A gwoli ścisłości wcale nie ja zagłębiałam rączkę w pudełku, co by mnie nie posądzić o przekręty i szachrajstwa ;) Losy z serduszka wyciągała moja mała, słodka i niewinna siostrzyczka, która najpierw nie wiedziała o co chodzi, a potem... sama domagała się książki. Czuję się więc zobligowana, żeby jutro nagrodzić i ją jakąś bajką - no wiecie, w końcu występowała w roli "prezentera" ;)

Richelle Mead "W szponach mrozu"

Coś ostatnio we mnie wstąpiło... Właściwie nie coś, tylko ospa wietrzna. Siedzę sobie w domu i czytam, czytam, czytam... I tym sposobem przed chwilą skończyłam "W szponach mrozu". I nie żałuję choćby sekundy spędzonej nad książką.

Wydaje się, że wszystko w Akademii Świętego Władimira wróciło do dawnego porządku. Najlepsze przyjaciółki Rose i Lissa chodzą na zajęcia, mają swoją grupkę przyjaciół , a co najważniejsze - Wasylisa zyskała pogodny nastrój i nie ma depresji, która zdawała się ją niszczyć od środka kawałeczek po kawałeczku. Szkolną sielankę psuje jednak wieść o tym, że jedną z książęcych rodzin zaatakowały strzygi. Tym razem działały grupowo, a co jeszcze dziwniejsze - pomagali im ludzie. Teraz żaden moroj nie może czuć się bezpieczny...

"Cóż, nikt nie powiedział, że szkoła średnia to bułka z masłem."

Rose, Lissa, Christian, Mason, a nawet Mia cieszą się na wieść o nieplanowanych zimowiskach. Oficjalnie zostały one zorganizowane, by umieścić jak najwięcej morojów w jednym miejscu i zapewnić im najlepszą możliwą ochronę. Oprócz tego życia uczuciowe obydwu przyjaciółek w końcu przestają tkwić w jednym punkcie i rozwijają się, dziewczyny odzyskują pewność siebie. Niestety, jak się pewnie domyślacie, bohaterom nie będzie dane taplać się w jacuzzi i jeździć na nartach w nieskończoność. Zdarzy się jakaś tragedia...

Richelle Mead "Akademia wampirów"

"Akademię wampirów" czytałam po raz pierwszy w zeszłym roku, ale nie zrecenzowałam jej z powodu braku czasu. Co ciekawe, zupełnie zapomniałam o czym ta pozycja była - wiedziałam tylko, że nie ciskałam książką w ścianę, nie przeklinałam... a to już coś, prawda?

"Akademia wampirów" na wstępie odpycha. Jednak nie treścią - do Angeliny Jolie (a dziewczyna na okładce jest łudząco podobna!) nie pałam gorącym uczuciem, więc jej obecność na okładce denerwowała mnie niemiłosiernie. Tak, jakby ktoś liczył na to, że podobna do Jolie facjata przyciągnie większe grono odbiorców. Cóż, mnie tym nie kupili.

Nawet najbrzydsza okładka nie jest w stanie wpłynąć na mój końcowy odbiór powieści, więc teraz to nim niej się skupię. Książka od samego początku kipi akcją. Poznajemy Rose - dampira (półwampira) i Lissę - morojkę (wampira z królewskiego rodu) w chwili, gdy obie próbują uciec przed nieznanymi napastnikami. Jak się okazuje, są to tylko strażnicy Akademii dla wampirów. Dostali rozkaz, by przyprowadzić dziewczyny z powrotem do szkoły, z której kilka miesięcy temu zbiegły z niewyjaśnionej przyczyny. Przyjaciółki łączy wiele sekretów, których nie chcą nikomu wyjawić i już opracowują nowy plan ucieczki. Z jakichś powodów nie chcą przebywać w zamkniętych murach placówki...

Piotr Rogoża "Rock'n'roll, bejbi"


"(...)Wychowawczyni(...) po chwili przemówiła:
- Zapiszcie temat lekcji.
Głos miała strasznie niewyraźny. Jakby się jej język kleił do podniebienia.
-Dzisiaj będzie o mózgu - wybełkotała, szczerząc zęby. Chwyciła kredę i koślawymi literami napisała na tablicy: MUSK. Zastanowiła się chwilę i dopisała: JE DOBRY.
-Mózg, ghe, ghe, je dobry. Zapamiętajcie" 

Pewnie jeszcze zanim zerknęliście na tekst, Waszą uwagę przyciągnęła okładka, mylę się? I słusznie, bo jest nietuzinkowa. No, przyznajcie mi się, kiedy ostatnio trzymaliście w ręku prawdziwą kasetę?
Cztery lata temu to właśnie tytuł i okładka nakłoniły mnie do zapoznania się z tą książką. I nie rozczarowałam się, a wręcz przeciwnie: zostałam pozytywnie zaskoczona. Do dziś często wracam do lektury i zamiast się nudzić - znajduję nowe smaczki.

Poznajcie Modrzewa, Małą, Budzigniewa, Nietopyra i Krzywego. Nastolatków, którzy chodzą do Liceum w Cielęcinie, a po godzinach... cóż - spotykają się na działkowej altance, piją wino (tanie), palą skręty (Krzywy to właściwie pochłania je każdym porem skóry), grają w erpegi, playstation i... przeżywają różne niesamowite przygody. Na przykład stają się gwiazdami rocka, są świadkami inwazji obcych i rozpylenia broni biologicznej, która zamienia ludzi w zombie. Jakby tego było mało, któregoś dnia cała paczka próbuje zwalczyć w swoim małym, zapyziałym, zacofanym miasteczku ewolucję faszyzmu i młodocianych skinheadów!

Paul Martin "Umysł, który szkodzi. Mózg, zachowanie, odporność i choroba"

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Wasz znajomy, który się odżywia podobnie do Was, uprawia ten sam sport i łyka podobne suplementy diety nie choruje tak często jak Wy? Albo dlaczego na raka chorują ludzie, którzy prowadzą higieniczny tryb życia i - co więcej - zawsze tryskali zdrowiem i optymizmem? Czemu stare, krzywdzące powiedzenie "złego licho nie bierze" wydaje się tak bardzo zgodne z prawdą? Ta książka może Wam wyjaśnić bardzo możliwą przyczynę takiego, a nie innego stanu rzeczy.

Mózg może decydować o naszej odporności i stopniu choroby. Nieprawdopodobne?

Paul Martin w tej dość dużej objętościowo książce (która tylko taka się wydaje, ponieważ w środku wilczą część zajmują przypisy) próbuje nam udowodnić, że nasz stan psychiczny przenosi się na to, jak zmagamy się z chorobą lub... że po prostu nagle chorujemy.

Okazało się, że największy odsetek zachorowań odnotowuje się w chwili, gdy ludzie przeżywają jakąś tragedię lub po prostu - gdy wywoła się w nich wiele złych emocji, które zaczynają się nawarstwiać. Także wszelkie sytuacje stresowe, jak na przykład narodziny dziecka, przeprowadzka, więcej obowiązków w pracy, czy kłótnia w rodzinie potrafią znacznie obniżyć naszą odporność.

Ukrywasz swoje prawdziwe uczucia? Dławisz je w sobie i cały czas się uśmiechasz, nie chcąc drażnić innych swoimi problemami? Uważaj, bo bardzo możliwe, że robisz fizyczną krzywdę samemu sobie. Kiedy nie chcesz ulżyć swojemu umysłowi, ten może zacząć szukać innych dróg, by dać o sobie znać. I okazuje się, że nagle podupadasz na zdrowiu...

M.P Kozlowsky "Junniper Berry i Tajemnicze Drzewo"

"Dom był pałacem, jezioro było basenem, Kicia była psem, a Juniper Berry - jedenastoletnią dziewczynką"

Takim niezwykłym wstępem rozpoczyna się opowieść o dziewczynce, która tęskni za dawnym porządkiem w swoim domu, w którym mama i tata mieli dla niej cierpliwość i czas. Ostatnio bowiem odtrącają córkę, wyżywają się na niej, a co najważniejsze... powoli przestają być sobą. Czy to stres związany z pracą na kolejnym planie filmowym ich tak zmienił? A co, jeśli winę za ich zachowanie ponosi jakaś mroczna, przerażająca siła zaklęta w starym drzewie schowanym głęboko w lesie?

Książka "Juniper Berry i Tajemnicze Drzewo" mnie pochłonęła. Tak, dobrze czytacie - ona mnie. Była na tyle magiczna, że rzuciła na mnie zaklęcie i nie mogłam się ruszyć. Leżałam i czytałam do chwili, w której przewróciłam ostatnią stronę.

2 urodziny bloga oraz losowanie (rozdawajka)!

Dokładnie dwa lata temu opublikowałam swój pierwszy post na tym blogu. Nie wierzyłam wówczas w to, że blog wytrzyma próbę czasu - że rzeczywiście będę pisać recenzję po każdej przeczytanej książce. A jednak - pokochałam dzielenie się z Wami moimi odczuciami po lekturze i wsiąknęłam w nasz mały blogowy świat. Nie wyobrażam sobie teraz ani jednego dnia bez odwiedzin na Waszych stronach, od Was też w dużej mierze zależą moje listy zakupów książkowych :)

W ubiegłym roku, jak pewnie pamiętacie, przegapiłam pierwsze urodziny Nie boję się ukulturalnienia ze względu na przygotowywanie się do matury - nic nie pisałam (oraz nie przeczytałam ani jednej książki!) przez dobre 4 miesiące. W tym czasie nie zabrakło jednak bardzo ważnej dla mnie metamorfozy - blog zmienił nazwę z nic nieznaczącego naitoxtaixdei.blogspot.com na niebojesieukulturalnienia.blogspot.com. Od razu poczułam, że moje miejsce w sieci jest odrobinę bardziej profesjonalne :) Jedynym mankamentem, który drażni mnie do dziś, jest brak aktualizacji w widgecie LinkWithin, który odpowiada za propozycje postów pod komentarzami - często próbuje Was zaprowadzić do nieistniejącego już adresu...

Mam nadzieję, że pisanie o książkach, filmach, muzyce nigdy mi się nie znudzi i że takich postów urodzinowych będzie jeszcze wiele ;)

38461 - to właśnie Wy przyczyniliście się do tylu wyświetleń Nie boję się ukulturalnienia przez te dwa lata. Bardzo Wam za to dziękuję.

A żeby nie dziękować Wam z gołymi rękami, postanowiłam urządzić małe losowanie (pierwsze na tym blogu! :) ).

Do wyboru macie następujące pozycje:


"Powołanie" P.C Cast
"Mroczny szept" Gena Showalter
"Pandora" Anne Rice
"Oficjalny przewodnik po serialu Dr. House" Ian Jackman
"Rozdarte dusze" Elaine Coffman
"Piąta góra" Paulo Coelho
"Kochanek Malutki" Aurelia Es

Znajduje się tutaj istne pomieszanie z poplątaniem - książki, które polubiłam, ale już do nich nie wrócę, takie, które czytałam, ale nie przypadły mi do gustu oraz te, których w ogóle nie zamierzam ruszać (chociażby Paulo Coelho - po "Alchemiku" mam do niego niesłabnący uraz...).

Wystarczy, że zostawicie komentarz pod tym postem, zaznaczając którą książkę chcielibyście otrzymać. Osoby nie posiadające konta na bloggerze są proszone dodatkowo o pozostawienie adresu e-mail.

Miło by mi było, gdybyście podlinkowali mój obrazek u siebie, nie jest to jednak konieczne.





Zgłaszać możecie się do 16 stycznia do godziny 19:00, wyniki 17 z samego rana. Nie wykluczone, że przy dużej ilości zgłoszeń zdecyduję się na wylosowanie dwóch osób ;)

PS. Wszelkie uwagi na temat Nie boję się ukulturalnienia - co Wam się podoba, a co nie, też będą bardzo mile widziane!


Jeszcze raz dziękuję za to, że tu zaglądacie ;)

Nowa Fantastyka 01/2012

Przyznam, że jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie recenzowałam gazety. Ale "Nowej Fantastyce" nie sposób się oprzeć, a dobrze jest podjąć się zupełnie nowego wyzwania, prawda?

Po otwarciu miesięcznika natknęłam się najpierw na kilka słów wstępu napisanych przez Jakuba Winiarskiego. Jego odwołania do "Ferdydurke" i kilka celnych uwag o współczesnej pladze zwanej infantylizmem zaostrzyły mi tylko apetyt na czekające na mnie felietony. "Bohater z przypadku" Jakuba Ćwieka był pierwszym z nich. Odsłania on przed nami ,w sposób humorystyczny, przepis (a raczej jego brak) na stworzenie postaci kultowej.

"Przerwałem, bo nagle skojarzył mi się Harry Potter, a potem Edward Cullen i zrobiło mi się wstyd..."