Pana Ćwieka poznałam dzięki jego felietonom w Nowej Fantastyce i bardzo go polubiłam. Wydał mi się takim spoko facetem, z którym możecie wyjść na piwo i pogadać o wszystkim. Niestety (mea culpa!) nie miałam okazji (tudzież chęci, nie bić!) przeczytać jakiejkolwiek książki Pana Jakuba, więc gdy nadarzyła się okazja - nie wahałam się. Szczególnie, gdy przeczytałam opis z tyłu okładki.
Rychu Zwierzchowski to klasyczny przykład powiedzenia "Sex, drugs and rock'n'roll" - podstarzały rockman ze skłonnością do picia, palenia i prowadzenia olewczego trybu życia. Córa płaci mu rachunki, więc nie chce mu się znaleźć żadnej pracy. On to woli tak codziennie pod balkonikiem - trochę piwka, trochę brzdąkania na gitarze, trochę darcia się i jakoś dzień mija... Ale pewnego dnia (to na pewno kara boska!) Rysiek dostaje piorunem w tyłek, podczas kolejnej posiadówy na leżaczku. Gitara się rozwala, sam Zwierzchowski ląduje w szpitalu... i co się okazuje? Skubany zamiast kopnąć w kalendarz, dostaje super moc rażenia prądem! Wraz z mocą, "przyrasta" do niego irytujący dzieciak, który widzi w nim potencjał nowego superbohatera. Czy Rychu podoła zadaniu?
"- Zmierzam do tego, panie Zwierzchowski, że nazywam się Benjamin Benford junior i chciałem zaoferować panu, bohaterowi działającemu pod osłoną nocy, swoje usługi.
Rysiek jeszcze raz zmierzył chłopaka wzrokiem, dokładniej i ze zdecydowanie większą pogardą niż za pierwszym razem. W końcu jednak wzruszył ramionami. Skoro młody sam się prosi...
-Możesz mi skoczyć po kebaba - powiedział. - Tylko ma być na ostro.
A potem zatrzasnął drzwi tuż przed nosem Benforda juniora.
I tak to się właśnie zaczęło."
"Dreszcz" to przede wszystkim taczka dobrego, pozytywnego humoru i garść inspiracji muzycznych. Dla wszystkich tych, którzy słuchają podobnej muzyki, zachowanie Rycha będzie nie tylko śmieszyć, ale także coś przypominać - momenty, w których sami podobnie się czuli, słuchając danych utworów.
Jeśli zaś chodzi o humor - Jakub Ćwiek stworzył na kartach swojej książki stereotypowego podstarzałego rockmana, który właśnie przez to, że jest trochę przerysowany, tak nas śmieszy. Rysiek ma za nic polskie prawo, czy granice przyzwoitości - robi to, co lubi, co mu gra w duszy i nie przejmuje się, że "Nie wolno", czy "Nie wypada". To taki niesforny nastolatek zamknięty w ciele dojrzałego mężczyzny. Miło jest czasem poczytać o kimś, kto nie przejmuje się, co będzie jutro, tylko robi kolejne szalone rzeczy i nawet nie baczy na konsekwencje.
Fabuła "Dreszcza" nie jest specjalnie skomplikowana, ale na pewno świeża. Mamy polskie realia, interesującego głównego bohatera, mamy niemniej zajmujące postacie drugoplanowe (jak chociażby Alojz i Benjamin), trochę zagadki kryminalnej, a przede wszystkim - rock'n'roll i przyjemny chaos towarzyszący kolejnym stronom lektury. W książce nie powinno być miejsca na przypadkowość, a jednak, w miarę przewracania kolejnych stron, czujemy czasem, że historia zmierza donikąd. Szczególnie, gdy znienacka pojawia się Ekumen, który kompletnie zbił mnie z tropu. Nie zrozumcie mnie źle - podoba mi się kompletna nieprzewidywalność tej lektury, ale zastanawiam się, czy autor rzeczywiście miał wszystko od początku do końca zaplanowane.
Podoba mi się, że pan Ćwiek nie boi się używać mocnych słów, czy opisywać w swojej książce bohaterów z odmiennymi poglądami na świat i religię. "Dreszcz" nie zamyka się w bezpiecznej otoczce literatury współczesnej, z której kartek leje się poprawny, literacki język. On trochę rozrabia!
"Dreszcza" czyta się błyskawicznie. Wzrok idealnie ślizga się po kolejnych zdaniach i lektura książki idzie w zastraszająco szybkim tempie. Jednak nie mogę powiedzieć, że ten tomik pochłonął mnie bez reszty - odkładałam na bok bez żalu.
Ja kibicuję tej serii z całych sił i na pewno sięgnę po tom drugi. Za bardzo polubiłam się z Rychem i Alojzem (swoją drogą brawa dla autora za rozpisanie dialogów z tym drugim - facet mówi koszmarnie męczącym językiem, co potrafi zirytować, ale także dodać lekturze smaczku), żeby nie przeczytać o ich dalszych losach. Szczególnie, że czuję w kościach, że druga część będzie lepsza.
Jak na razie stawiam cztery i mówię: "Keep calm and rock on!", słuchając piosenek ze zbioru Ryśka.
Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów
Nie mogę się doczekać tej książki! Chłopców pochłonęłam w 5 godzin ciekawe ile ta mi zajmie ;)
OdpowiedzUsuńCzyta się naprawdę szybko :)
UsuńMiałam okazję (i przyjemność!) czytać "Chłopców" tego autora i muszę przyznać, że z chęcią przeczytam kolejne jego książki. Bardzo odpowiada mi humor Ćwieka, który odrobinę kojarzy mi się z humorem Sapkowskiego w Wiedźminie ;)
OdpowiedzUsuńŻebym ja jeszcze Sapkowskiego czytała... Jestem z klasyką na bakier ;D Ale humor rzeczywiście fajny i też w moim typie.
UsuńBędę szukać tej książki po bibliotekach choćby nie wiem co. Wszystko mnie do niej przyciąga: autor, okładka, opis... rock'n'roll. ;)
OdpowiedzUsuńJa się odrobinę rozczarowałam, bo moje wyobrażenie o lekturze oscylowało w granicach oceny 5-6, ale nie jest źle, a ja wiem, że będzie jeszcze lepiej ;)
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńLubię pana Ćwieka, zaczęłam od "Liżąc ostrze", potem seria o "Kłamcy", niedługo zacznę "Chłopców". Po prostu nie mogę doczekać się aż sięgnę po "Dreszcz". Narobiłaś mi chęci na tę książkę jeszcze bardziej, niż miałam wcześniej. ;]
OdpowiedzUsuńDzięki! :P
Nie ma za co ;) A chęci narobił Ci człowiek, który z Ćwiekiem spotkał się dopiero podczas tej lektury. Kurczę, muszę sobie przeczytać coś jeszcze, bo pisze nieźle!
UsuńJestem już zarówno po lekturze, jak i po recenzji i muszę przyznać, że podobnie odebrałyśmy "Dreszcza" :)
OdpowiedzUsuńLecę czytać :)
UsuńLubię książki w takich klimatach, nawet bardzo, a jeszcze dochodzi do tego fakt, że pozycje Ćwieka naprawdę lubię, dlatego na pewno dopadnę i "Dreszcza"! :)
OdpowiedzUsuńA ja koniecznie coś innego Ćwieka muszę zaliczyć ;)
UsuńNyyyyyyyx, wreszcie sięgnęłaś po Ćwieka! skaczę z radości. :D
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie. chociaż czytałam zaledwie serię 'Kłamcy' oraz 'Liżąc ostrze' (nie z braku chęci, a z braku czasu), to lubię jego styl. i podejście do fabuły. ciekawam bardzo tego 'Dreszczu', a tym bardziej po Twojej dobrej recenzji. :>
"Dreszcza", bo to pseudonim superbohatera Rycha! XD
UsuńNie wiedziałam, że czekałaś na to ;) Spotkanie uznaję za udane i na pewno jeszcze sięgnę po coś innego!
Witam ! Przyznam , ze ja należę do grona osób , które przeważnie oceniają książke po okładce (przeważnie ale nie zawsze ) i jeszcze się nie zawiedli . Traktuję ksiągarnie jako azyl ! Matras to dla mnie raj ,a empik ... no coś koło raju z tym wyjątkiem , ze wpuszczają tam plebs , który woli zamiast lektóry obejżeć film , który przeważnie nie zawiera tylu magicznych wątków co książka . Gdy więc tylko weszłam do tego swojego azylu , moją uwagę przyciągnęła pewna biała dość niestaranna okładka . Podeszłam bliżej . '' Dreszcz'' . Zaczęłam czytać opis po czym odłożyłam książkę i ... '' Muszę ją mieć ! '' . Tego samego dnia wypłaciłam ostatnie pieniądze z konta i zaczełam wertować stronice . Nadal czytam i z przykrością kończe . Bardzo mnie wciągnęła ;) I tak , masz racje - Alojzy wplata w tekst jakieś ... bardziej wyrafinowane słowa ;)
OdpowiedzUsuń