Natasha Walker "Tajemnice Emmy: początki"

... czyli o tym, jak czasem trzeba sprawdzać po kilka razy, co takiego bierze się do swojej biblioteczki.

Pozycja "Tajemnice Emmy" jest reklamowana jako ta, która została opublikowana przez tego samego wydawcę, który wypuścił na rynek "50 twarzy Greya". Z tą drugą książką nie miałam jeszcze do czynienia, choć nie powiem - ciągnie mnie do niej bardzo, bo zastanawiam się, dlaczego stała się bestsellerem. W oczekiwaniu na możliwość pożyczenia jej od dziadka (tak, DZIADKA), zamówiłam sobie do recenzji "Tajemnice Emmy". Nie spodziewałam się jednak, że będzie ona znacząco odbiegać od mojego o niej wyobrażenia.

Więc o czym jest książka? Nic skomplikowanego - trzydziestodwuletnia Emma niedawno wyszła za mąż, ale już po około 3 miesiącach wierności ma ochotę na skok w bok. I nadarza się ku temu wyborna okazja - poznaje osiemnastoletniego syna sąsiadów, który jest nią zainteresowany. A że Jason to świeże, niedoświadczone mięsko... kto by się oparł takiej pokusie?

Ta książka to nie erotyk. A przynajmniej nie taki grzeczny - tu nie ma mowy o bardziej lirycznych i zmysłowych opisach stosunku, czy o miłości wymieszanej z pożądaniem. Tu główny prym wiedzie "niegrzeczny" seks - jest więc i miejsce na wyrażenia typu "Rżnij mnie!" itd. Jeśli więc szukacie książki do czytania, a nie do zaspokojenia swoich czysto fizycznych potrzeb, to nie wiem, czy "Tajemnice Emmy" będzie dla Was odpowiednia. I tutaj apel do wszystkich - czytajcie dokładnie opisy na okładkach, zaglądajcie do tekstu, poszperajcie trochę w Internecie, ZANIM zdecydujecie się na zakup jakiejkolwiek książki. Ja szykowałam się na dłuższą, ciekawszą powieść erotyczną. A dostałam... no właśnie, co ja dostałam?

Moim zdaniem kobiety nie powinny się wstydzić tego, że lubią seks. Ba, nie powinny też udawać, że nie kręci ich pornografia (jeśli oczywiście ją oglądają). W końcu mamy takie samo prawo do czerpania przyjemności z naszej seksualności, co mężczyźni, a często o tym zapominamy. Gdy zaczęłam czytać tę pozycję, w pewnym momencie złapałam się na myśleniu: "Boże, jak ja to zrecenzuję?!". A zaraz potem prychnęłam z pogardą i stwierdziłam, że czeka mnie ciekawe doświadczenie, bo to będzie pierwsza recenzja tego typu i dla mnie nie ma nic złego w czytaniu takich książek (oczywiście jeśli jesteśmy pełnoletni). A że dla innych seks jest tematem tabu... cóż, trudno.

Problemem tej książki nie są sceny seksu, nie jest też język (chociaż ten nie zachwyca - każdy bardziej rozgarnięty człowiek byłby w stanie popełnić coś podobnego). Ja po prostu zastanawiam się - po co ubierać właściwie JEDNĄ scenę seksu w 230 stron tekstu i nieudolnie próbować rozszerzyć czysto pornograficzne opowiadanie o coś na kształt (a może nawet nie?) studium psychiki Emmy? I tak - koniec końców - jest tych prób przekształcenia jednej sceny na bardziej złożoną historię jak na lekarstwo. Książka zyskałaby ode mnie o wiele wyższą ocenę, gdyby miała dwa razy więcej stron i wyraźnie zarysowaną fabułę (z pomysłem, polotem, głównym problemem!). 

Ja jestem z tych osób otwartych na wszystko i wszystkich. Więc chociaż spodziewałam się delikatniejszego erotyka, a dostałam coś mocniejszego i to właściwie bez żadnej fabuły, to... w moim przypadku nic się nie stało! Czytało się z wypiekami na twarzy i nawet dość szybko, ale co z tego, skoro dla mnie ta książka powinna zostać skrócona do opowiadania, jakie można znaleźć na licznych stronach w Internecie? To po prostu nie jest lektura z krwi i kości! Plusem jest to, że dzieło Natashy Walker nie trąci stuprocentową amatorszczyzną i jeśli macie ochotę na coś, co pobudzi Wam krążenie (w dobrym znaczeniu!), to polecam. Co nie zmienia faktu, że jak dla mnie wydawanie przeciętnego opowiadania i nazywanie tego książką nie ma większego sensu. 

Ocena: 2

Książkę do recenzji dostałam od Wydawnictwa Muza

6 komentarzy:

  1. ta książka jest dla mnie nieporozumieniem na rynku wydawniczym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja takich książek" unikam, szkoda mi na nie czasu. Zgadzam się z "malcziki".

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy mieszają tę książkę z błotem, a mnie się ona spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokusiłam się o całość Greya i już przy tej historii miałam wrażenie, że jest o co najmniej dwie części za długa. Wszystko można by fajnie, dynamicznie skrócić, a nie rozciągać na siłę i opowiadać, jak to określiłaś, jedną scenę seksu na paruset stronach... I po tej lekturze stwierdzam, że każdy z tych, ekhem... erotyków współczesnych to wydawnicza pomyłka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spotkałam jeszcze żadnej pozytywnej opinii o tej książce, co oczywiście mnie męczy, bo sama mam ją w najbliższych planach. Cóż zrobić... Nie każdy może ugrać coś na tym nowym erotycznym trendzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to raczej ją sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń