Katarzyna Grochola "Nigdy w życiu"

Sięgnęłam po nią ze względu na sentyment. Pamiętam, jak kilka lat temu, kiedy jeszcze nie czytałam tego rodzaju literatury, moi rodzice bardzo chwalili sobie tę opowieść. Wiele razy słyszałam śmiech ojca, zupełnie pochłoniętego lekturą tej oto książki. Potem kilka razy obejrzałam film, aż w końcu przyszedł czas, w którym trzeba jednak dokopać się do pierwowzoru. A stał on sobie, zakurzony, na półce u mamy.

Wiele razy słyszałam o porównaniu Judyty z Bridget Jones. Jako że właśnie teraz jestem w trakcie czytania dziennika tej drugiej, muszę trochę popolemizować. Chociaż obydwie bohaterki poznajemy w chwili, gdy szukają one mężczyzn (Judyta oczywiście nie zdając sobie z tego sprawy) - nic innego ich nie łączy. Bohaterka "Nigdy w życiu" była już mężatką, ma prawie dorosłe dziecko i dom jednorodzinny na utrzymaniu. Do tego nie pracuje w biurze. Nawet humor w tych dwóch książkach zasadniczo się różni. O ile taka Judyta rzeczywiście staje nam się bliższa, chociażby przez to, że jest Polką, to szczerze mówiąc poza śmiesznymi listami do redakcji, niczego równie zabawnego w niej nie widzę. Ale chyba humor to też kwestia usposobienia, mój rodziciel czytając ją zaśmiewał się do łez. Co mnie jeszcze drażni to to, że kobieta mieszkająca na dobrą sprawę gdzieś na dalekiej wsi, spotyka w swoim życiu dwóch mężczyzn. Jeden okazuje się mafiozem, a drugi, po to by się z nią spotkać, szuka angażu w jej wydawnictwie. Książka jest pocieszna, bo daje nadzieję wielu kobietom po trzydziestce, ale w mojej wersji Judyta by dostała depresji od tak nagłej zmiany miejsca zamieszkania. Zajadałaby stresy i niepowodzenia i za dziesięć lat ważyłaby dwadzieścia kilo więcej, będąc nieszczęśliwą, samotną kobietą radzącą innym samotnym kobietom. Na dodatek, którą córka będzie odwiedzać jak dobrze pójdzie raz w miesiącu. I ja wcale nie jestem pesymistką.

Może i źle oceniam tę książkę, bo może brakuje mi w życiu doświadczenia, ale nie dam więcej niż trzy. I tak mnie boli tam w środku, że powinnam dać mniej i jestem pobłażliwa.

3 komentarze:

  1. Podejrzewam,że dobrze oceniasz... nie przeczytałam całej ksiązki Grocholi, zaledwie kilka stron i odłożyłam. Szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja Grocholi jeszcze nic nie czytałam (i nie wiem czy w ogóle to nastąpi), filmu też do końca nie obejrzałam.. może nawet za dobrze oceniasz ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Spodobało mi się jedno określenie, którego użyłaś w stosunku do tej książki, mianowicie "pocieszna". Pasuje idealnie i mówi wszystko.:)

    Moreni

    OdpowiedzUsuń