Matthew Quick "Poradnik pozytywnego myślenia"

Myślałam, że napisanie recenzji książki, na podstawie której powstał film, który mam już za sobą, będzie kaszką z mleczkiem. Tymczasem, jak się okazuje, stanęło przede mną naprawdę trudne zadanie. Książkę będę porównywać z filmem. Raz, że nie potrafię inaczej, nie mogę nawet przez chwilę udawać, że historię Pata i Tiffany znam tylko z kart powieści, a dwa, że w mailu z propozycją zrecenzowania książki była wzmianka o recenzji porównawczej, więc będę miała czyste sumienie, o!

Poznajcie Pata - trzydziestoczteroletniego mężczyznę, który właśnie wyszedł ze szpitala psychiatrycznego. Wierzy on, że jego życie to film z radosnym zakończeniem. Aby doprowadzić do takiego obrotu akcji, Pat musi odzyskać swoją żonę, Nikki, z którą stracił kontakt po zamknięciu w szpitalu (na 4 lata!). W tym celu ćwiczy długie godziny dziennie (bo Nikki lubi umięśnionych facetów), czyta klasykę (bo jego żona jest nauczycielką angielskiego) i stara się zawsze być miłym (bo nikt nie chce mieć za męża gbura). Najbliższa rodzina Pata jednak wcale nie dopinguje go w tych staraniach i dwoi się i troi, żeby znaleźć mu inne, bardziej twórcze zajęcia. Tak, jakby Nikki wcale nie miała ochoty wracać do swojego dawnego życia... Na domiar złego, za naszym bohaterem łazi piękna i równie nieszczęśliwa i zagubiona dziewczyna - Tiffany. Czy Patowi uda się doprowadzić swoje życie do szczęśliwego zakończenia?

Jeśli widzieliście film, nie skreślajcie książki. Jeśli czytaliście książkę - dajcie szansę filmowi. Dlaczego? Dlatego, że to w gruncie rzeczy dwie dość różniące się od siebie opowieści!
"Życie to nie jest kino familijne."
Książka Matthew Quick'a jest taka słodko-filozoficzna. Pat, narrator, duma nad swoim życiem, naiwnie wierzy, że jego czas rozłąki z Nikki za moment się skończy i znów będą razem. Nasz główny bohater często zachowuje się infantylnie - szpital psychiatryczny nazywa "niedobrym miejscem", gdy nie chce o czymś rozmawiać - nuci pod nosem.... i tak dalej. Jednakże jest przy tym tak szalenie sympatyczny, ciepły i tak łatwo go zranić, że czasem ma się ochotę "wejść w książkę" i go przytulić.

Matka Pata została w książce opisana jako kobieta, która zawsze wiernie trwa przy swoich dzieciach i przy mężu - gotuje, pierze i sprząta z niesłabnącą miłością, robi wszystko, by jej mąż był zadowolony i by jej odzyskany ze szpitala syn wyszedł na prostą drogę. Tak bardzo nie chce zranić Pata i ochronić go, że sama przyczynia się do tego, że pozostaje on niesamodzielny i nieświadomy tego, co tak naprawdę zdarzyło się przed tym, zanim trafił do "niedobrego miejsca".

Ojciec Pata jest przedstawiony jako gburowaty mężczyzna, którego humor zależy od wyników w futbolu. Kocha drużynę Orłów ponad wszystko i identyfikuje się z jej członkami. Zawiodłam się trochę na jego kreacji w książce - filmowy ojciec naszego bohatera został przedstawiony jako osoba cierpiąca na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, co dodawało mu głębi i dramatyzmu. Relacja ojca z synem poprowadzona w scenariuszu była o wiele bardziej zajmująca, bardziej złożona i trudna.

Jeśli zaś chodzi o relację Pat-Tiffany, to jest praktycznie taka sama w obydwu dziełach. Drobne różnice mnie osobiście bardzo cieszyły - zazębiały się i dopełniały, tworząc spójną całość. Trudno, żeby było inaczej - obydwoje są stworzeni po to, by się dogadywać. Oboje budują wokół siebie harmonię i wzajemnie prą do przodu, pomagając sobie ominąć życiowe przeszkody. 

Film O.Russela jest bardziej gorzki, niż słodki. Jak pisałam już w recenzji filmu - bawi się naszymi emocjami. W jednej minucie śmiejemy się, by zaraz się stopować i wstydzić za tę spontaniczną reakcję - bo trudno się cieszyć z nieszczęścia i choroby drugiego człowieka.

Książka przypadła mi do gustu nie tylko za swój bardzo pozytywny klimat i łatwość w odbiorze (kolejne strony połykałam w zawrotnym tempie), ale także za szczegóły, których nie można było obejrzeć na dużym ekranie. Przemyślenia Pata, jego pobyt w "niedobrym miejscu", jego przyjaźń z czarnoskórym pacjentem Dannym, bardziej czynny udział jego brata i ówczesnego najlepszego przyjaciela - Ronniego wraz z żoną Victorią w jego dochodzeniu do zdrowia i wiele, wiele innych.

Brawa dla autora za pomysł na nietuzinkową fabułę, lekkość pióra i świetną kreację postaci! 

Jak dla mnie film i książka idealnie się uzupełniają i ze sobą współgrają. Narratorem lektury jest Pat. Opowiada on historię widzianą swoimi oczami, więc siłą rzeczy będzie ona bardziej radosna i beztroska, gdyż Pat wierzy w pozytywne myślenie. Film natomiast nie posiada narratora, więc historia nie jest "subiektywna" - da się w niej o wiele łatwiej dostrzec ciemne, smutne barwy. Miks tych dwóch dzieł daje nam słodko-gorzki obraz, który na dłuuuuugie dni zapisze się w naszej pamięci, a do tak uroczej i miejscami naprawdę smutnej historii aż miło jest wracać. 

Nie wyobrażam sobie filmu bez książki i książki bez filmu i czuję, że w końcu poznałam całą, pełną opowieść o Pacie i jego bliskich. Jeśli jesteście zainteresowani tą historią, to gorąco polecam Wam zapoznać się z oboma tekstami kultury - naprawdę warto.

Ocena: 4+
Recenzja filmu z oceną 8/10

Egzemplarz do recenzji dostałam od Wydawnictwa Otwarte. 



11 komentarzy:

  1. Kurcze... mam coraz większą ochotę na tę książkę. Chyba jednak się skuszę, bo do tej pory miałam wątpliwości. Obejrzenie filmu przeciągam w czasie, bo wolę jednak poznać najpierw treść książki. No nic... jak tylko uporam się z zaległościami czytelniczymi na pewno przeczytam "Poradnik..." ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że akurat w tym jednym przypadku nie ma znaczenia od czego zaczniesz ;)

      Usuń
  2. Ja obejrzałem film i wynudziłem się, ale przekonałaś mnie do wersji książkowej. Pisałem, że po ksiązkę nie sięgnę, ale jeżeli sa znaczące różnice to jest szansa na to, że mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. ten film i książka to jest właśnie taka korelacja jaką lubię. obie rzeczy się uzupełniają, a nie bezmyślnie kopiują. myślę, że zarówno jednemu jak i drugiemu dam szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nyx, a wiesz co? Książka podobała mi się bardzo, bardzo. A film? Film rozczarował. Jakoś tak znudził i wydawał mi się być... bo ja wiem, trochę mdły chyba. I jestem szalenie zdziwiona Oscarem dla tej jak-jej-tam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, no proszę, to mamy totalnie odwrotne odczucia ;) Chociaż książka mnie w ogóle nie znudziła ani nie rozczarowała. Natomiast film mnie oczarował, a Lawrence... ja jej kibicowałam, bo ją lubię, ale zgadzam się, że Oscar był nad wyrost.

      Usuń
  5. Przeczytałam książkę, obejrzałam film i nadal czuje niedosyt. Spodziewałam się czegoś innego, może lepszego, jednak niewątpliwie masz rację mówiąc, że film i książka się idealnie dopełniają :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam olbrzymią ochotę na książkę, podobnie jak na film. Jen Lawrence dostała w końcu za rolę w nim Oscara, więc to wyróżnienie tym bardziej podsyca moją ciekawość, jak wypadła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ostatnio Oscary trochę na psy schodzą... ;) Ale rola Lawrence na poziomie.

      Usuń
  7. Jestem ciekawa książki jak i filmu.

    OdpowiedzUsuń