Janet Evanovich "Stephanie Plum - Po szóste nie odpuszczaj"

"Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień!" śpiewała Kayah. Ja z chęcią zanuciłabym: "Gdybym mogła być Stephanie Plum jeden dzień!" rzucając się w wir jej przygód.

Niektórzy spotykają się ze Stefcią Śliwką już po raz szósty przy okazji lektury tej książki. Dla mnie było to pierwsze spotkanie i już wiem, że nie ostatnie. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania którejś z kolei części, byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Bo jak to tak - wejść w sam środek historii? Okazało się, że Stephanie jest na tyle sympatyczna i cierpliwa, że nie dość, że na początku wyjaśnia nam najważniejsze wątki, to od pierwszej strony pozwala nam się czuć komfortowo w jej towarzystwie. Normalnie kobieta skarb!
"-Nie będę ciągać biednego nieboszczyka po sądach!
-W czym problem? Myślisz, że mu się spieszy na balsamowanie? Powiedz sobie, że wyświadczasz mu przysługę, no wiesz, coś w rodzaju ostatniej przejażdżki..."

Kimże więc jest ta tajemnicza Stephanie Plum? Łowczynią nagród, która rozprawia się ze wszystkimi NS'ami (osobami, które nie stawiły się przed oblicze prawa). Jak do tej pory żyło jej się całkiem nieźle (pomijając ciągłe rozwalanie samochodów - naumyślnie lub nie - i potyczki z Joyce, odwieczną rywalką) do czasu, gdy jednym z NS'ów staje się jej nauczyciel i trener (a do tego niesamowicie pociągający facet, aż majtki same spadają!) Komandos, który nie daje się złapać, a na domiar złego prosi Stephanie o pomoc przy prywatnym śledztwie. Życia dziewczynie nie ułatwia również Joe Morelli, który zjawia się w najmniej oczekiwanych momentach, wypytuje o Komandosa i, no cóż, czasami i jemu trudno się oprzeć, bo do brzydkich też nie należy... Zapędy kochanków chłodzi babcia Mazurowa, która nagle obwieszcza Plum, że się do niej wprowadza, bo ma dosyć atmosfery panującej w rodzinnym domu, a pies Bob, który pożre wszystko, co się NIE rusza i zafajda pół trawnika, nie ułatwia Stephanie ani śledztwa, ani życia intymnego. Słowem - nadchodzi totalna katastrofa!
"-Mam plaster - powiedziała Connie. - Mogłabyś spróbować zasłonić go plastrem.
Przykleiłam plaster na pryszcz.
-Teraz lepiej - oceniła Lula. - Teraz wygląda tak, jakbyś się zacięła przy goleniu.
Bosko."
Dawno, oj dawno, nie czytałam tak dowcipnej książki, która nie należałaby do fantastyki! Nie byłam przygotowana na nic mądrego, ani odkrywczego, bo widziałam ekranizację pierwszej części. Wiedziałam natomiast, że lektura na pewno nie będzie nudna. I nie zawiodłam się. "Po szóste nie odpuszczaj" kipi akcją od pierwszej strony i choć nie wciąga po same uszy, to nie da się odłożyć na dłużej.

Śliwka okazała się być jeszcze bardziej urocza i jeszcze bardziej zabawna, niż wstępnie sądziłam. To taka przeciętna kobieta - ze słabością do przystojnych mężczyzn i słodyczy oraz bezdomnych zwierzątek, trochę postrzelona i roztrzepana, a przy tym twarda i wrażliwa zarazem. Nie da się czytać o jej perypetiach z kamienną miną, bo Stephanie po prostu ROZBRAJA (przez nią moi współpasażerowie w tramwaju patrzyli na mnie z deka zaniepokojeni, gdy raz po raz wybuchałam gromkim śmiechem, kuląc się na siedzeniu).

Miłym dopełnieniem historii była przecudowna babcia Mazurowa, której NIE DA SIĘ nie kochać i przesłodki pies Bob, którego ja sama z chęcią bym przygarnęła.

Minusem tej książki jest fakt, że da się u Janet Evanovich wyczuć ten moment, gdy brak jej pomysłu na naprawdę śmieszne żarty i chwyta się tych trochę bardziej infantylnych albo takich... oklepanych, stereotypowych, czy też rubasznych.
"-Kiedy jest się gliną, to przychodzi taki moment, kiedy się myśli, że słyszało się już wszystko - powiedział w końcu. - Myśli się, że już nic nie może zadziwić. A potem pojawiasz się ty i cała zabawa zaczyna się od początku."
Jeśli nie traktujecie wszystkiego na serio, macie ochotę na książkę kryminalno-sensacyjną, okraszoną duuuuużą ilością humoru i dystansu do codziennego życia, to ja gorąco polecam Wam lekturę tej części. Wielkim plusem jest to, że przygodę ze Stephanie Plum możecie rozpocząć na dowolnym tomie i nie zgubić się w natłoku nieznanych informacji, czy przeszłych wydarzeń. To książka idealna na wiosenne popołudnia, a ja szczególnie widzę ją jako umilacz letniego leżakowania na plaży! Uprzedzam tylko, że nie jest to lektura wysokich lotów!

Ocena: 4+

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam śliweczkę! Cieszę się, że i ty dołączyłaś do grona osób ją wielbiących ;) Szkoda, że trafiłaś akurat w historię z szóstką, ponieważ piątka skończyła się w niemożliwym do wytrzymania momencie i to właśnie szóstka była na nią odpowiedzią, ale lepiej późno niż wcale ;) Ja muszę jeszcze nadrobić pierwszy i drugi tom, bo zaczynałam od trzeciego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak śliweczka daje czadu :) Ja jestem z nią od początku i o ile los będzie przychylny będę z nią do ostatnich dni :) Polecam nadrobienie zaległości, wtedy historia będzie miała ręce i nogi :):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę koniecznie sięgnąć po tę serię.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie właśnie te chwilami zbyt wymuszone żarty były największym minusem. Autorka chciała wciąż utrzymywać ten komediowy klimat, więc chwytała się najbanalniejszych i najgłupszych żartów. Akurat te rubaszne mi nie przeszkadzały.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to mnie zaskoczyłaś! Myślałam, ze trzeba zacząć od tomu pierwszego żeby coś zrozumieć w części 6, a tu proszę - jednak nie trzeba. Film również oglądałam i był przyjemny w odbiorze ale chwilami strasznie wkurzający. Serię chciałabym poznać bo większość osób pozytywnie się o niej wypowiada i może bardziej spodoba mi się niż ekranizacja jej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam z dwie książki z tej serii, a ta jest na liście do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń