Na "Ożenek" wybierałam się niechętnie - zimowy, niedzielny wieczór nie zachęcał, a ja mam kupę rzeczy na głowie przed maturą. Jednakże o magicznej 19:07 stawiłam się przed wejściem na salę (straszliwie małą z resztą, kameralną), gdyż bilet już był kupiony, doborowe towarzystwo czekało, a ja (wstyd przyznać) w Teatrze Studyjnym jeszcze nie miałam okazji zagościć.
Co pierwsze rzuciło się w oczy po zajęciu miejsca to użyteczność sceny - antresola, kilka par drzwi... Scenografia była dość surowa, ale zupełnie wystarczająca (w końcu nawet liczne ozdoby nie uratują marnego przedstawienia). Przez spektakl i w czasie trwania przerwy słychać było złowieszcze tykanie zegara...
Iwan Kuźmicz jest wysoko postawionym urzędnikiem państwowym i popada w coraz to gorszą rutynę. Za sprawą przyjaciela, Koczkariowa (w tej roli Piotr Witkowski, który moim zdaniem ma coś z Kurta Cobaina...) postanawia znaleźć sobie partnerkę życia. Za sprawą swatki trafia do domu wybranki. Niestety razem z pięcioma innymi kandydatami, którzy też gotowi są oświadczyć się panience. Czy Kuźmiczowi uda się przekonać kobietę, że to on jest najodpowiedniejszym materiałem na męża? Czy starczy mu odwagi i stanie na ślubnym kobiercu?