Skrzypek na dachu - spektakl w łodzkim Teatrze Muzycznym (Jan Szurmiej)

Już dawno miałam napisać o tym musicalu, ale poszłam, zobaczyłam i... zapomniałam. Dopiero przy dzisiejszym sprzątaniu zaczęłam nucić melodię. I okazała się nią chyba najsławniejsza piosenka, którą śpiewa Tewie - "Gdybym był bogaczem".
Zanim wybrałam się do Teatru Muzycznego, trafiłam na musical w telewizji i muszę powiedzieć, że te kreacje aktorskie, które obejrzałam później na żywo są zdecydowanie lepsze!
Zbigniew Macias i Anna Dzionek są bardzo charyzmatyczni - wciągają człowieka w historię i przekonują, że ona dotyczy właśnie ich samych, że nie są zwykłymi aktorami odgrywającymi rolę. Z resztą Macias jakoś mi się syntetyzuje z "poczciwym" Żydem-mleczarzem. O skrzypku, który grał... skrzypka mówić nie będę. Dreszcze i świecące oczy, które towarzyszyły mi przy każdym dźwięku jego instrumentu mówią same za siebie - majstersztyk!
Scenografia i kostiumy - nie mogę wyobrazić sobie lepszych. Bez przepychu, bez awangardy, czyli tak jak lubię.
Wyszłam z Teatru oczarowana. To tak piękna historia. Trochę śmieszna, trochę smutna. Liryczna, delikatna, spójna, z czarującą muzyką. Idealna na zimny, ciemny wieczór, by odpocząć po ciężkim dniu. Uprzedzam Was tylko, że spektakl trochę trwa, więc trzeba być na to przygotowanym i wykalkulować sobie godzinę powrotu, by potem tak jak ja nie błądzić po ślepych uliczkach, bo to nic przyjemnego.

Polecam Wam gorąco, bo warto!
  

Czwarty stosik, czyli prezentowy zawrót głowy!

Jak ja się cieszę, że tym razem moi znajomi oraz Święty Mikołaj, nie mieli złudzeń, co uraduje mnie najbardziej. Dostałam masę książek, nawet kilka mojego ukochanego pisarza - Erica-Emmanuela Schmitta i od razu życie staje się piękniejsze. Policzyłam prędko, że teraz liczba książek, które chcę przeczytać i mam fizycznie i bezterminowo u mnie w domu wynosi: 21 pozycji (razem z książkami nie umieszczonymi na stosie). Kiedy ja to nadrobię, szczególnie że już w maju matura?

Przepraszam za jakość zdjęć, miałam w pokoju straszliwie słabe oświetlenie i musiałam kombinować.


Całość: 

Stephenie Meyer - "Księżyc w nowiu"

"Księżyc w nowiu" to druga część bestsellerowej sagi "Zmierzch", która bądź co bądź, podobnie jak niegdyś "Harry Potter" zmusiła nastolatków (ale nie tylko!) do czytania. I obojętnie o czym by nie była i jak słaba mogłaby się wydawać - ja się cieszę, że ludzie częściej sięgają po lektury. No, może jestem tylko rozgoryczona faktem, że od jakiegoś czasu wampiry przeżywają swój wątpliwie udany renesans, wszyscy wokół  o nich trąbią, powstają setki bezwartościowych książek-chłamów, a ludzie na zdanie "Lubię wampiry" krzywią się mimowolnie, przywołując już sobie w myślach STEREOTYP, którego nazwę "zmierzchowym bumem" - "Lubi wampiry - wykastrowanych, świecących lalusiów, biegających szybciej niż Supermen lata". Ale dosyć tych moich lamentów!

 Tym razem Meyer zaserwowała nam ochłodzenie stosunków między Bellą a Edwardem, który zostawia ją i wyjeżdża, tłumacząc się, że tak będzie dla niej lepiej. Boi się bowiem, że wyrządzi jej krzywdę. Przecież jest strasznym potworem i dziwi go, dlaczego Bella tak go kocha. Trochę to dziwne, zważywszy na fakt, że w pierwszej części chyba wspólnie doszli do jakiegoś konsensusu pod tym względem.
Ja już w tym momencie otrząsam się ze wstrętem, bo ilość lukru, który oblepia tę parę można podawać w tonach.
Bella rozpacza miesiącami po stracie ukochanego, gdyż przecież był on częścią... nie, wróć - był on CAŁYM JEJ ŻYCIEM! Wewnętrzny, fizyczny ból rozdziera ją od środka, a sama dziewczyna jest jak zombie i źle traktuje znajomych. Ku uciesze antyfanów Panna Swan niedługo potem dowiaduje się, że gdy zrobi coś niebezpiecznego, ma szansę przywołać żywe wspomnienie Edwarda (omamy, jak nic), więc cały czas ryzykuje życie.
Czy jest na sali lekarz?

Boże Narodzenie.


Kochani,
Wiem, że już późno i część Was właśnie odeszła od wigilijnego stołu, ale świętować jeszcze przecież nie skończyliśmy.

Życzę Wam więc:
Dużo spokoju w nadchodzącym roku.
Wielu dobrych, niezapomnianych chwil.
Ciepła rodzinnego.
Szczypty miłości.
Chochli sukcesu.
Wielu ciepłych, słonecznych dni (także w przenośni).
Zadowolenia z siebie.
Czasu na czytanie!
Nowych, wartościowych lektur.
I wszystkiego, co najpiękniejsze, by nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego.

Ja już po Wigilii. I muszę Wam powiedzieć, że w tym roku Mikołaj był dla mnie bardzo łaskawy. Po kilku latach w końcu doszły do niego słuchy, że lubię czytać, także nowy stosik (który umieszczę jutro) będzie przeogromny!


Jednakże dzisiaj postanowiłam dalej trwać w świątecznym duchu - pochwalę się moimi ciastkowymi wypiekami, bo są wyśmienite.

Maślano-waniliowe z konfiturą. Bardzo tłuste, ale też bardzo smaczne. Na stole już ich nie ma!

 

Pierniczki ozdabiała własnoręczne moja młodsza siostra ;)



Tymczasem życzę Wam dobrej nocy i radości z prezentów! Chociaż może przede wszystkim - radości z tego, że w ten jeden, jedyny dzień mogliśmy być wszyscy razem przy jednym stole. Bez kłótni, za to z sercami pełnymi miłości!

Filmowo, czyli co oglądać mroźnymi wieczorami.

Podczas mojej nieobecności na blogu obejrzałam bardzo dużo filmów. Głównie za sprawą mojej choroby, kiedy jedyną rzeczą, jaką byłam w stanie robić było leżenie w łóżku. Zima już się zaczęła (ta kalendarzowa co prawda jeszcze nie, jednakże polskie drogi przeżyły już zmasowany atak śniegu) tak więc może skusicie się na któryś z opisywanych przeze mnie filmów, który umili Wam jakiś mroźny wieczór.

1. Easy A / Łatwa dziewczyna (2010) reż. Will Gluck
Nie oszukiwałam się - byłam gotowa na wulgarną komedię z niemałą dawką nawiązań do seksu. Rozczarowałam się, ale pozytywnie! Olive, główna bohaterka, nie jest ani najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ani też ostatnią łamagą. Chłopcy raczej ją lubią, a jedyna dziewczyna, której Olive nie podpasowała to zagorzała katoliczka, prowadząca kółko wielbicieli Chrystusa. Nasza bohaterka staje się w szkole sławna za pomocą bezsensownej i niezgodnej z prawdą plotki według której Olive miałaby się w któryś piękny weekend przespać z chłopakiem w myśl nowej mody "chłopak na jedną noc". Od tej pory dziewczyna zachęcona nagłym wzrostem popularności udaje rozwiązłą... Jednakże przyjdzie czas, że ta zła sława przestanie być wygodna. I wtedy Olive będzie próbowała to odkręcić Mając wsparcie w swoich przesympatycznych i dowcipnych rodzicach i polegając na swojej inteligencji (tak, inteligencji, w amerykańskich komediach nie zdarza się to często!) wymyśla pewien plan....
Ocena: Film idealny na zimowe wieczory, do rozerwania się i pośmiania, nawet w towarzystwie. 

Stephenie Meyer - "Zmierzch"

"Utwór wampiropodobny. Przed użyciem zapoznaj się z opisem książki znajdującym się na tyle okładki, bądź skonsultuj się z lekarzem pierwszego kontaktu lub psychiatrą, gdyż każda książka z cyklu "Zmierzch" niewłaściwie odebrana zagraża Twojemu postrzeganiu świata lub zdrowiu psychicznemu."

Taka wiadomość według mnie powinna znajdować się  na okładce. Ale może zacznę od początku:

To jest moje drugie podejście do "Zmierzchu" na papierze, gdyż już wcześniej czytałam tę serię. Jeszcze przed wielkim bumem na Bellę i Edwarda. Temat prezentacji maturalnej już dawno wybrany, a jak mam się produkować przed komisją o wampirach, pomijając książkę, która budzi skrajne emocje i która jest tak popularna, prawda?

Nieobecność.

Dzisiaj w końcu zebrałam się w sobie i usiadłam przy komputerze, żeby nadrobić zaległości. Dłuuugo mnie nie było ze względu na moje zdrowie. Już od trzech tygodni nie wyściubiam nosa z domu w celach edukacyjnych - czyli nie chodzę do szkoły. Muszę Wam powiedzieć jedno: po moich przeżyciach ze szpitalami, ja jestem za prywatyzacją służby zdrowia!

Siedzieć 12 godzin z gorączką w trzech szpitalach, gdzie zapominają o moim istnieniu i badaniach, na czczo, bo przecież muszą krew pobrać i zamawiać kolejną taksówkę do kolejnej placówki, bo nikt nie jest na tyle kompetentny, by w końcu stwierdzić co mi jest, chyba nie należy do najprzyjemniejszych form spędzania wolnego czasu.
W końcu, następnego dnia okazało się, że mam mononukleozę. Przeziębioną i dwa razy zaleczaną antybiotykami (bo nikt nie był na tyle mądry, żeby powtórzyć badanie z krwi, szczególnie że miałam kontakt z osobą zarażoną). Po nieszczęsnych antybiotykach moja wątroba jest w stanie ciężkim (którą z resztą sama też sobie doprawiłam, bo w czasie choroby byłam na diecie białkowej), a ja sama nie czuję się najlepiej - ciągle mi słabo i najchętniej nie wychodziłabym z łóżka.

Ogólnie - trzy światy ze mną i z moimi chorobami. Teraz będę nadrabiać zarówno moje szkolne, jak i blogowe zaległości, więc życzcie mi szczęścia ;)

_____

Dni darmowej wysyłki już za nami, jednakże selkar i empik wciąż kuszą:

 
Co prawda selkar ma teraz małe problemy z serwerem, ale pamięta o klientach, także gdy wszystko zostanie naprawione, dalej będzie można zamawiać książki i dostać je do domu całkowicie za darmo.  
 
Empik kusi obniżkami i promocją - kurier przywiezie do Was książki za 5 zł, jeśli zrobicie zamówienie o wartości co najmniej 50 zł. Obniżył ceny pakietów książek, a także hitów na DVD. 



Ja już mam za sobą małe zakupy w selkarze. To chyba jedna z najtańszych księgarń internetowych na naszym rynku, dlatego warto zajrzeć ;)  Jak mój stosik przyjedzie, nie utknąwszy gdzieś w tirze pod Warszawą, to się pochwalę!

Katarzyna Berenika Miszczuk "Ja, Diablica"

Zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby anioł zamknął Wam bramę do nieba? Czy drżeliście na myśl o piekle, targani licznymi koszmarami sennymi? Katarzyna Berenika Miszczuk pokazuje nam, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują". Posługując się satyrą, przedstawia nam zabawną i bardzo kuszącą wizję wiecznej egzystencji potępionych po śmierci na Ziemi.

Pewnej ciemnej i niespokojnej nocy Wiktoria Biankowska, Warszawska studentka, po imprezie w klubie Stodoła, przecząc zdrowemu rozsądkowi, postanawia sama wracać do domu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zamiast zawołać taksówkę lub jechać nocnym autobusem, postanawia wracać przez ciemny park. I ten błąd będzie kosztować ją życie - po brutalnym zamordowaniu trafia do piekła. Chociaż tutaj określenie "urząd" pasowałoby o wiele lepiej- chodzi od drzwi do drzwi o bardzo wdzięcznych numerach (6, 66, 666), za biurkiem w kolejnych pokojach siedzą rogate diabły przybijające pieczątki, które bardzo nieuprzejmie podsuwają jej papiery do podpisania. Żeby tego było mało, musi jeszcze podjąć szybką decyzję - może zostać zwykłym mieszkańcem Niższej Arkadii albo dostać etat Diablicy na stanowisku "targów o duszę" (innymi słowy ma przekonywać zmarłych, by wybrali piekło). Nie żyje dopiero od kilku minut, niezupełnie kojarzy co, jak i kiedy się zdarzyło, a wszyscy od niej wymagają, żeby w mgnieniu oka podejmowała bardzo ważne decyzje!

Hakuouki Shinsengumi Kitan (薄桜鬼, Thin Cherry Ghost) pierwowzór: gra otome


Dwa tygodnie temu siedziałam sobie spokojnie w domu, ciesząc się i jednocześnie przeklinając w duchu, że przede mną pełne cztery dni wolnego (jako że oczywiście tradycyjnie na jesień musiałam się rozchorować). Cieszyłam się - bo stosik moich książek jest duży, a czas nie jest moim sprzymierzeńcem, a przeklinałam - bo wysoka gorączka pozbawiła mnie możliwości zabawy na Hellconie. Postanowiłam więc podzielić czas na obowiązki i przyjemności - 1 dzień odsypiania z gorączką (gdyż i tak na nic innego nie miałam w tamtej chwili siły), 1 dzień czytania, 2 dni uczenia się. Oczywiście nie muszę dodawać, że moje plany legły w gruzach? Wszystko za sprawą wciągającej "Ja, Diablica" i pewnego intrygującego anime...

Na Hakuouki wpadłam przypadkiem. Przeglądałam sobie nowości na kreskówkach, przeczytałam pierwszy opis. Potem dopełniłam drugim z filmwebu:


"Okres Edo. Historia przedstawiona w anime rozpoczyna się przyjazdem Yokimury Chizuru do Kioto. Dziewczyna w męskim przebraniu szuka zaginionego ojca, który jest lekarzem. Podczas pobytu w Kioto, bohaterka przypadkiem wplątuje się w walkę pomiędzy demonicznie wyglądającymi "Oni" i strzegącymi spokoju w mieście "Shinsengumi". Jako niechciany świadek zostaje schwytana, jednak członkowie Shinsengumi postanawiają oszczędzić jej życie, kiedy okazuje się, że jest córką człowieka, którego także szukają."

69 strona, czyli co los ma nam do powiedzenia.

Za zaproszenie dziękuję Wykredowanej.

Zasady są proste: Chwyć do ręki najbliższą książkę. Otwórz na 69 stronie i podziel się pierwszym zdaniem z tej strony. Nie zapomnij podać autora i tytułu książki.

"Wszyscy mieli na sobie jednolite uniformy wojennego kroju, na które w razie potrzeby łatwo można było wdziać zbroję" 
 "Opowieść o 47 Roninach" John Allyn





 
Do zabawy zapraszam Skarletkę, Futbolową i PrzyAromacieKawy 

Jacek Piekara - "Alicja"

Muszę powiedzieć, że już dawno nie trzymałam w ręku książki, która budziłaby we mnie skrajne emocje. Wypożyczyłam ją z biblioteki mając nadzieję na wciągającą i spójną lekturę, mającą jakiś określony początek i koniec, tymczasem dostałam opowieść, o której najchętniej nie napisałabym nic.

Nowe wydanie "Alicji" to pakiet zawierający obie historie - "Alicja i Miasto Grzechu" oraz "Alicja i Ciemny Las". Przyznam, że ten zabieg był bardzo dobry - oprócz tego, że parę drzew zostało uratowanych i te dwa tomy bez problemu się mieszczą w jednym trochę grubszym, to i okładka jest lepsza. Tamte lekko mówiąc były nietrafione.

"Alicja i Miasto Grzechu" to opowieść o prawie czterdziestoletnim byłym dziennikarzu, Aleksie, który zrezygnował ze stałej, płatnej pracy i za wszelką cenę chce napisać dobry scenariusz do filmu. Od dwóch lat ledwo wiąże koniec z końcem, lecz nie poddaje się - postawił sobie za punkt honoru, by ktoś w końcu docenił jego pomysł. Pewnego dnia jego życie przewraca się do góry nogami - poznaje czternastoletnią Alicję, która przez przypadek zbija szybę w jego zabiedzonej, starej i brudnej kawalerce. Nagle, dzięki tej małej przyjaciółce, która regularnie go odwiedza, dzwoni do niego sławny aktor z propozycją kupna scenariusza, zwraca na niego uwagę chodząca piękność, a w jego życiu dzieją się coraz to dziwniejsze rzeczy. Nie mówiąc już o tym, że Alicja nie raz ratuje mu życie.

Jonathan Maberry - "Wikołak"

Niemoc twórcza i chroniczny brak czasu dopadły mnie i tego roku. To główny powód dla którego nie lubię jesieni i zimy. Dni są coraz krótsze, a ja, z racji tego, że nie lubię sztucznego światła, bo natychmiast robię się senna - co roku nie potrafię się odnaleźć w nowym rytmie pracy. Dopiero w listopadzie wygrzebuję z jakichś sobie tylko znanych miejsc pokłady życiowej energii i nadchodzące zawieje i zamiecie nie są mi straszne. Także czekam z utęsknieniem do tego miesiąca ;)

"Wikołak" Maberry'ego utrzymał mnie w ponurym nastroju swoimi opisami gotyckiego, tajemniczego i zaściankowego miasteczka w Anglii, starej i przerażającej posiadłości, czy barwnej nocy i księżyca w pełni. Głównym bohaterem opowieści jest Lawrence Talbot - znany aktor, który po pojawieniu się w rodzinnej Anglii, zostaje powiadomiony o nagłym zniknięciu swego brata. I chociaż oddał dużo, by nie musieć wracać do swoich rodzinnych stron, do zacofanej prowincji i posiadłości jego ojca - koniecznie chce wyjaśnić tę sprawę. Trafia na ludzi o typowo prostolinijnym myśleniu, którzy karmią się zabobonami i sensacjami. Jednak z czasem przekonuje się, że nie wszystko, co wymyślają tamtejsi mieszkańcy jest wyssane z palca. Lawrence będzie musiał stawić czoła nie tylko groźnej bestii, ale także sobie samemu. Swoim lękom i pożądaniu, a także przeszłości, która wraca do niego w snach i nie daje mu chwili wytchnienia.

P.C. Cast, Kristin Cast - "Wybrana"

Jesień w pełnej krasie, a ja mam iście szampański humor. Każda rzecz nastraja mnie pozytywnie, nie straszny mi nawet brak słońca i temperatura, która rankiem nie przekracza siedmiu stopni Celsjusza. Wrzesień jednak może być piękny!

Z recenzją "Wybranej" długo zwlekałam, poczytując w międzyczasie trochę klasyki i innych ciekawych pozycji (o jednej w następnym poście) z jednego względu - kompletnie nie wiedziałam co mam z tą książką począć.  Może zacznę od tego - czy kolejny tom cyklu "Dom Nocy" jest lepszy od poprzednich? I tak i nie.

Jeśli chodzi o język - dalej mam takie same zastrzeżenia jak do poprzednich części. Jest infantylny i płytki. Powinnam się jednak do tego przyzwyczaić, bo nie sądzę, żeby panie Cast poprawiły się w tej materii (przynajmniej większości czytających tę książkę on nie przeszkadza, więc nie będą się silić na mądrości).

Treść za to ciągle mnie zaskakuje:
Co byście powiedzieli na małą zamianę ról w Domu Ciemności? Największy sprzymierzeniec okazałby się Waszym śmiertelnym wrogiem, a największy wróg - nowym przyjacielem?

Kuroshitsuji & Kuroshitsuji II (黒執事, Czarny Lokaj) mangaka: Yana Toboso

No i oto nadszedł ten dzień. Dzień, w którym stwierdziłam, że opisywanie anime nie będzie złym pomysłem, aczkolwiek pewnie dla Was te notki nie będą za ciekawe, bo większość z Was tych japońskich wytworów nie ogląda. Ja jednak, pochłaniając niektóre, też w jakiś sposób się ukulturalniam ;)

Moja miłość do anime osiągnęła apogeum jakieś trzy lata temu i od tego czasu szukam co ciekawszych pozycji, które mnie zachwycą. Bez wstydu przyznam, że jestem okropną yaoistką i chłonę wszystkie wytwory mangi i anime o tematyce męsko-męskiej, oczywiście posiadając bezsprzecznych faworytów, na przykład JunJou Romantica, Kirepapa, a w przypadku mangi to chociażby Koi Suru Boukun. Co dość rzadsze w przypadku yaoistek - yuri (miłość damsko-damska) też nie pogardzę, jednak tutaj dorobek filmów i komiksów jest dość ubogi. Jeśli jednak kogoś interesują tego typu produkcje, to z anime polecam Strawberry Panic i  Kannazuki no Miko. To nie znaczy, że nie oglądam anime o innej tematyce - uwielbiam fantasy, historie z analizą psychologiczną ludzi, czy dramaty.

Anime, o którym chcę napisać jest mieszanką wszystkiego, co kocham w takich produkcjach. Przejdźmy więc do recenzji:

Posiadłość Phantomhive'ów, XIX- wieczna, wiktoriańska Anglia. To tutaj mieszka Ciel, pies na posyłki Jej Królewskiej Mości i spadkobierca firmy produkującej zabawki. Trzynastoletni chłopiec, który nigdy się nie uśmiecha. Budzi zarówno strach, jak i podziw... Jego serce kryje bowiem nienawiść i chęć zemsty na wszystkich odpowiedzialnych za pożar w jego posiadłości i zamordowanie rodziców. On sam z pamiętnej nocy ocalał cudem - w ostatniej chwili przyzwał prosto z piekła demona - Sebastiana Michaelis'a i zawarł z nim pakt - gdy na ziemi nie będzie już nikogo, na kim Phantomhive zechce się zemścić, demon pożre jego duszę. Codziennie jednak Sebastian, w trosce o duszę jak najlepszej jakości, będzie swemu panu służył jako lokaj, bodyguard, kucharz, sprzątaczka... innymi słowy będzie na każde jego zawołanie i zrobi dla niego wszystko. 

P.C. Cast, Kristin Cast - "Zdradzona"

Historia się powtórzy: tę książkę, jak jej poprzedniczkę, nabyłam w księgarni Matras, która miała -25% rabatu na co poniektóre pozycje. Kupiłam od razu dwa kolejne tomiki, wiedząc, że prędzej czy później zrobić to będę musiała (zawsze kończę czytać serie, które zaczęłam). Tym razem jednak zakupu aż tak bardzo nie żałuję, bo po "Naznaczonej", która znalazła się prawie na dnie historii o wampirach, "Zdradzona" zaczyna się bronić.

Znów spotykamy Zoey Redbird, adeptkę szkoły wampirów, która mieszka w Domu Nocy zaledwie od miesiąca. Jak to oczywiście bywa z głównymi bohaterkami powieści dla amerykańskich nastolatek, Zoey jest ładna, emanuje seksapilem i na każdym kroku jest wprost niezwykła. Jest gęściej naznaczona na ciele niż pozostali adepci, obejmuje stanowisko przewodniczącej Córom i Synom Ciemności (nie pytajcie...) i kontaktuje się podczas obrzędów ze wszystkimi pięcioma żywiołami! Ma czwórkę przyjaciół, chłopaka, zadurzonego w niej eks i przystojnego nauczyciela, który pisze dla niej wiersze i ogląda ją półnagą w świetle księżyca. Żyć, nie umierać! Amerykanie by od razu wykrzyknęli "Ale czad, no nie?!"

Sprawdź: The Birthday Massacre.

Pamiętasz, jak z zapartym tchem oglądałeś lub czytałeś "Niekończącą się opowieść"? Jak chłonąłeś historie o Alicji z Krainy Czarów, albo jak czytałeś baśń o Królowej Śniegu? Więc znasz ten wspaniały, mroczny, bajeczny klimat. Bezpieczny kokon, który owija Cię szczelnie, ilekroć zanurzysz się w świecie swojej wyobraźni. Czujesz się tam niezwykły, jedyny w swoim rodzaju, chociaż wciąż dopada Cię ten dreszczyk emocji... gdzieś tam, w ciemności, czai się potwór. "Nie opuszczaj swoich rodziców, nie zostawaj sam" szepczesz sam do siebie, zaciskając kurczowo palce na swojej kołderce. I póki z nimi zostajesz, nic Ci nie grozi. Aż do następnej nocy...

Przestrzeń Muzyki Live.

Po powrocie z Coke Live Music Festival mogę w końcu zacząć moją trzyetapową recenzję polskich festiwali, które miałam szczęście w tym roku odwiedzić. Skupię się nie tylko na samych koncertach, ale także na organizacji i atmosferze, które składają się na ogólne wrażenie po odbytej imprezie.

Co: Przestrzeń Muzyki Live
Kiedy: 18-19 Czerwca 2010 roku
Gdzie: Łódź, Stadion Start

Na pierwszy ogień pójdzie "Przestrzeń Muzyki Live", który po raz pierwszy odbył się w moim mieście - Łodzi. Gdy tylko usłyszałam gdzie organizatorzy umieścili imprezę - wiedziałam, że coś nawali na pewno. Albo wszyscy zaczną masowo wchodzić przez jakąś dziurę w płocie, albo ktoś straci zdrowie siedząc na spróchniałej ławeczce - to są moi mili uroki Stadionu Start. Albo tego, co z niego pozostało.

Eric-Emmanuel Schmitt "Marzycielka z Ostendy"

Jakiś czas temu, przeczytawszy połowę dorobku E.E Schmitta (mówiąc o połowie, uwzględniłam ostatnio wydane książki. Niesamowicie płodny z niego autor, co bardzo mnie cieszy :) ) stwierdziłam, że w tej materii wypowiadać się już nie muszę, bo:

a) powtarzam się i słodzę (wszystkie jego książki to dla mnie kopalnia skarbów)
b) Schmitt i bez moich zachwytów trafia do moich znajomych drzwiami i oknami

Co nie znaczy oczywiście, że pisać recenzji jego dzieł nie będę, bo za bardzo lubię się nad nimi zachwycać.
"Marzycielkę z Ostendy" zakupiłam już dawno. Niestety ze względu na pracę w weekendy, szkołę i chroniczny brak czasu zamiast u mnie, bywała w dobrych kilkunastu domach. Wracała zawsze z taką samą recenzją - "Przeczytaj to koniecznie". Mnie dwa razy tego powtarzać nie trzeba.

Anne Bishop "Córka Krwawych" (Trylogia czarnych kamieni - księga I)

Długo zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle sięgnąć po tę trylogię. Czytałam praktycznie same pochlebne recenzje, a jednak coś mnie od niej odciągało. W końcu Wykredowana stwierdziła, że pożyczy mi pierwszy tom, za co bardzo jej dziękuję. Po przeczytaniu stwierdziłam jedno - przeczytam kolejne tomy, bo po tym mam zdecydowanie mieszane uczucia.

Światem stworzonym przez Bishop rządzą bezwzględne i egoistyczne Czarownice, wykorzystujące mężczyzn, swoich służących, by je zabawiali. One, jak i wszyscy mieszkańcy Mrocznego Królestwa, należą do rasy Krwawych posiadających nadprzyrodzone moce i umiejętności. Za to jak bardzo są rozwinięte, odpowiadają kolory kamieni, które noszą. I po tym, niby banalnym wyjaśnieniu, wszystko powinno dalej być jasne. Tymczasem ja przeczytałam jedną trzecią książki i dalej nie wiedziałam za bardzo o co chodzi, kto jest kim, kto ma jaki kolor kamienia i z czym to się je. Po jakimś czasie nie wiedziałam w którym świecie się znajduję. Na szczęście pomału wszystko zaczęło nabierać jakiegoś sensu, doszukałam się powodów, dla których bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej... I - ulga - Mroczne Królestwo zaczęło mnie wciągać! Może dlatego, że od zawsze lubiłam czytać o miejscach mrocznych, tajemniczych, wypełnionych magią i okrucieństwem, które stają przed szansą zmiany na lepsze. Świat Anne Bishop ponadto ocieka erotyzmem, więc przestałam się dziwić, że na okładce jest informacja "Książka dla dorosłych". Jednak, o dziwo, mnie opisy zawarte w książce w ogólnie nie zniesmaczyły. Co więcej, przyjęłam je jako naturalną kolej rzeczy, jako nierozerwalną część powieści. Przy końcówce powieści w końcu zaczęłam rozróżniać bohaterów i wnikać w ich świat. Szkoda, że pierwsza część kończy się w tak wciągającym i kulminacyjnym momencie.

Sama nie wiem co mam o tej książce myśleć... Dam trzy z plusem, bo miałam duże problemy, żeby się u Bishop odnaleźć, ale w następnych tomach liczę na więcej.

Trylogia Czarnych Kamieni to:
Córka Krwawych | Dziedziczka Cieni | Królowa Ciemności

Siergiej Łukjanienko "Patrol Zmroku"

Kto by pomyślał - natrafiłam na serię, gdzie każda część jest lepsza od poprzedniej. "Patrol Zmroku" osiągnął już chyba apogeum wydarzeń rozgrywanych w Moskwie i na pewno "Ostatni Patrol" będzie miał ciężki orzech do zgryzienia - przebić część trzecią, która trzymała w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Władimir Wasiliew "Oblicze czarnej Palmiry"

Sheila pisała mi w komentarzach pod "Nocnym Patrolem", żebym nie czytała "Oblicza czarnej Palmiry", ale ja niestety już zdążyłam. Książka korciła mnie straszliwie, gdyż cykl o Patrolach czytam już drugi raz, a o niej wcześniej nie miałam zielonego pojęcia! Jak później stwierdziłam - mogłam żyć w błogiej nieświadomości.

"Oblicze czarnej Palmiry" to część uzupełniająca wydarzenia z "Dziennego Patrolu" S. Łukjanienki i W. Wasiliewa, którą w pojedynkę próbował napisać ten drugi pan. Jak dla mnie, z ciężkim sercem muszę to przyznać, on jej nie napisał. On ją popełnił.

Siergiej Łukjanienko i Władimir Wasiliew "Dzienny Patrol"

To prawdziwy ból - wyjechać na 5 tygodni na Suwalszczyznę z dwoma książkami do przeczytania. Pieniędzy na nowe, tłuściutkie książki mi nie brakowało (zawsze jak mam napływ gotówki, to i tak znajdzie się powód dla którego nie mogę jej wydać) ale zdawałam sobie sprawę, że nie będę miała wystarczająco miejsca w bagażu, żeby moje zakupy jakoś wcisnąć. Nastawiając się jednak na naukę, pierwszeństwo miały repetytoria z fizyki i matematyki. Miejsca wystarczyło mi jeszcze na gruby kalendarz, który od lat kupuję, oficjalny dalszy ciąg "Draculi" Stokera oraz "Wampiry. Historia z zimną krwią spisana", która przyda mi się w kompletowaniu materiałów do prezentacji. Z drugiej jednak strony dobrze zrobiłam, że nie wzięłam wielu książek. Dzięki temu miałam czas, by napisać zaległe recenzje. Tak więc wracam >W KOŃCU< i biorę się za zaległości, mając w duchu nadzieję, że nie wszyscy jeszcze o mnie zapomnieli ;)

"Dzienny Patrol" to druga cześć serii o Patrolach Łukjanienki. Jak sama nazwa wskazuje, tym razem Siergiej skupił się na historii Ciemnych (no dobrze, może nie w całym tomie, ale w pierwszej opowieści). Co mnie zaskoczyło? Narrator - w pierwszej części jest nim kobieta, wiedźma. A nie, tak jak zwykle, Anton Gorodecki. Po drugie - historia nieszczęśliwej miłości. Po trzecie - sieć intryg szefostwa Patroli tak doskonałych, że można się w nich pogubić. Nie wiedziałam, kiedy Heser i Zawulon blefują, a kiedy naprawdę nie mają pojęcia, do czego prowadzą ich wybory. Ta książka jest bardziej mroczna od poprzedniczki - zarówno Nocny, jak i Dzienny Patrol tracą ludzi w swoich szeregach. Szczególnie wstrząsnęła mną śmierć jednego z moich ulubionych bohaterów - nie spodziewałam się, że Łukjanienko będzie się w stanie jej pozbyć!

W tej książce dalej trwa polemika między bohaterami co jest dobre, a co złe. Co jest dopuszczalne, co jest wykroczeniem. Czy można pokochać wroga? A jeśli tak, to czy dane będzie żyć z nim szczęśliwie? Czy miłość trwa wiecznie? Co jest najważniejsze honor, praca, czy uczucie? Kto decyduje o naszym przeznaczeniu? 

Seria "Patroli" utwierdza mnie w przekonaniu, że Łukjanienko nie pisał kontynuacji tylko dlatego, że powieść dobrze się sprzedaje - pisał bo miał ochotę, pisał bo miał pomysł. Nie rozumiem tutaj tylko wkładu Wasiliewa. Chociaż mam przed sobą tłumaczenie na Polski i pewnie trudniej mi ocenić (to oczywiste), nie widzę dużych zmian w języku, zachowaniach bohaterów, ich wyborach, czy po prostu w samej strukturze historii. Szczególnie, że sam Wasiliew (o tym w następnej recenzji) spisuje się na polu fantastyki i konkretnie tej serii dość miernie.

Ponownie, kontynuację "Nocnego patrolu" stawiam na najwyższym, szóstym szczebelku.I wcale tego nie żałuję.


Seria Nocny Patrol to:
Nocny Patrol | Dzienny Patrol | Oblicze Czarnej Palmiry (reboot serii) | Patrol Zmroku | Ostatni Patrol

Siergiej Łukjanienko "Nocny Patrol"

Książkę tę kupiłam jakieś 3 lata temu, będąc w ostatnim stopniu maniakalnej fazy na wszystko co wampirze. Wiedziałam oczywiście, że to nie wampiry będą grać w tej powieści pierwsze skrzypce. I tak też się stało - w wielu potyczkach były tylko pionkami na szachownicy. I to nie takimi, które po jakimś czasie zamieniają się w dowolną figurę...

Łukjanienko umieścił akcję swej powieści we współczesnej Moskwie. Na pozór zwykłym, szarym mieście. Jednakże, gdyby tak spojrzeć głębiej... Dlaczego ludzie z niewyjaśnionych przyczyn nie pamiętają, co zdarzyło się chwilę wcześniej? Dlaczego tak nagle zbaczają z drogi na ulicy? Dlaczego czasem zachowują się irracjonalnie - gwałtownie popadają w otępienie albo rozpacz? Czyżby na Ziemi żył ktoś potężniejszy od nich, kto czerpie z nich energię życiową?

Można tak powiedzieć. Niektórzy rodzą się bowiem z darem. Zalążkiem wyższej mocy, bardziej otwartym umysłem, podstawą do tego, by stać się Innym. I to tylko od przekonań i samopoczucia Wybranych zależy jaka droga jest im pisana - Światła, czy Ciemności.
Moskwą bowiem żądzą dwa patrole - Nocny Patrol i Dzienny Patrol, ze swoimi szefami, operacyjnymi, siedzibami. Tym, co je dzieli jest odmienny pogląd na życie. Tym, co je łączy jest Traktat, na mocy którego Jaśni i Ciemni mają żyć obok siebie, we względnej zgodzie i harmonii, by nie doprowadzić do otwartej wojny. Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że to jednak przerasta ich możliwości - plotą oni sieć intryg, oszukują, ścierają się ze sobą, by zrealizować swój cel - osiągnąć rażącą przewagę.

Co mnie urzekło w tej historii (a właściwie w trzech historiach splecionych ze sobą) to fakt, że czytając tę książkę miałam wrażenie, że przedstawione w niej wydarzenia naprawdę mogłyby mieć miejsce! Łukjanienko bezbłędnie opisał moskiewskie realia. Zadbał o szczegóły i dopracował je na każdej płaszczyźnie, a co najważniejsze - przedstawił nam LUDZKICH bohaterów, bohaterów z wadami. Od szefów Patroli wymagałoby się praktycznie bożej mądrości, ale oni także popełniali błędy. Bo pomimo swoich ogromnych zdolności nadal byli ludźmi! Pisarz o tym nie zapomniał. Podał nam na tacy doskonałe studium ludzkich charakterów. Pokazał, że los zawsze można zmienić, że nic nie jest nam z góry przesądzone.

Pokusił się nawet o bardzo odważny osąd - nawet ci, głoszący tak wspaniałe teorie i przekazujący tyle dobra i nadziei, mają luki w swoich przekonaniach. Sprzeczności, które niekiedy potrafią bardzo skrzywdzić. Bo tak naprawdę - czy świat dzieli się tylko na "czarne" i "białe"? A może to my zawsze dążymy do tego, żeby od razu wszystko szufladkować? Co jest ważniejsze - inteligencja, czy siła? Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla dobra ogółu? Czy możemy ingerować w życie innego człowieka? Czy mamy prawo do tego, by swoje powodzenie przedkładać nad szczęście tysięcy innych istnień?

Każdy jest kowalem własnego losu, nawet jeśli ma wpływ na jego najmniejszą część. Bo to ona w ostatecznym rozrachunku będzie tą najważniejszą.
" -Będziemy zmieniać losy świata? - zapytałem. - Mimo naszych małych prywatnych spraw?
Heser skinął głową i zapytał:
-Nie cieszysz się?
-Nie.
-No cóż, Anton, nie można wygrać na wszystkich frontach. Mnie się to nie udawało. I tobie też się nie uda.

- Wiem - odparłem. - Dobrze o tym wiem, Heserze. Ale zawsze tak bardzo się tego pragnie. "
 

Uwielbiam rosyjskich pisarzy. Piszą zajmująco, z odpowiednią dozą humoru i ironii. Nie są gawędziarzami, ale nie poprzestają na suchej relacji kolejnych zdarzeń. Siergiej jest bezapelacyjnym mistrzem swego fachu. No bo czy to nie jest rozpieszczanie czytelnika - serwowanie mu fantasy, akcji, romansu, thrillera z nutką filozofii i szczyptą groteski w jednym, smakowitym tomie?

Ten tom czytałam po raz trzeci. Po raz trzeci byłam oczarowana. Daję szóstkę i zdaję sobie sprawę, że na świecie istnieją mądrzejsze, bardziej wartościowe lektury. Ale ta jest wyjątkowa - wybuchowa mieszanka wszystkiego, co kocham.

PS. Warto zwrócić uwagę na filmowe adaptacje pt. "Straż nocna" i "Straż dzienna". Nie są tak dobre jak książki, ale można obejrzeć, chociażby przez wzgląd na to, że są bezapelacyjnymi perełkami współczesnego rosyjskiego kina akcji. 


Moja recenzja video:
Seria Nocny Patrol to:
Nocny Patrol | Dzienny Patrol | Oblicze Czarnej Palmiry (reboot serii) | Patrol Zmroku | Ostatni Patrol | Nowy Patrol

A Fire Inside Stodoła.

Koncert grupy A Fire Inside odbył się 21 kwietnia 2010r. o godzinie 21:00 w warszawskiej Stodole. Był to przełomowy dzień nie tylko dla wieloletnich fanów tego zespołu, ale także dla samych wykonawców. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - publiczność w Polsce jest jedną z najlepszych na świecie.
Od momentu, w którym dostałam maila na skrzynkę pocztową, z jedną z najpiękniejszych treści, jakie można sobie wyobrazić, od Adminki forum (Immortality) afireinside.pl (zespół, który rzadko koncertuje w Europie, po którym nie spodziewałabym się tego, że kiedykolwiek przyjedzie, nagle ogłasza datę na kwiecień następnego roku!), zaczęłam częściej udzielać się na tej stronie. Oprócz tego, że poznałam fantastycznych ludzi, wiedziałam na bieżąco co będzie się działo 21 kwietnia - zaplanowaliśmy bowiem ogólnopolską akcję koncertową. Miała trzy etapy:

1. A Fire Inside Poland, czyli Akcja Świetliki
Kupiliśmy białe i czerwone świetliki (w kolorze naszej flagi), rozdaliśmy ludziom czekającym w kolejce i wyciągnęliśmy na wolnej piosence w czasie trwania setu.Wybór padł na "On The Arrow", gdyż wtedy każdy z czterech członków zespołu wychodzi na przód, praktycznie do krawędzi sceny. Trzeba było tylko zadbać, żeby chłopcy dowiedzieli się, że bardzo zależy nam na tej piosence i żeby ją zagrali.
2. Thousands of Voices; Three Words: WELCOME TO POLAND, czyli Akcja Flagowa
Zrobiliśmy  ogromną flagę z napisem  “Thousand of Voices; Three Words: AFI - Welcome To Poland” - bardzo z resztą znaczącym, gdyż niektórzy szczęściarze jeżdżący na koncerty AFI poza nasz kraj trzymali podobną flagę. Tylko, że z napisem "come". Słowa na fladze nawiązują także do piosenki "Sacrifice theory".
3.  Through Our Singing We Are One, czyli Akcja Śpiewamy Miseria Cantare
Przez wiele, wiele lat fani wywoływali zespół chóralnym okrzykiem "Through! Our Bleeding! We! Are One!" - słowami utworu otwierającego płytę "Black Sails In The Sunset" z 1999 roku. My postanowiliśmy jednak zaskoczyć zespół i odśpiewać tekst piosenki "Miseria Cantare" - pierwszej z albumu "Sing The Sorrow" wydanego w 2003 roku.

Ostatnim "etapem" było zrobienie forumowych koszulek-pamiątek na koncert.

Relacja z koncertu 

The Wedding Date / Pretty Man, czyli chłopak do wynajęcia (2005)

Pretty Man, czyli jak odpowiednio zareklamować nieprzydatny nikomu produkt. 

Polski tytuł filmu (pisałam już gdzieś, że nie cierpię prawie wszystkich prób tłumaczenia tytułu na polski?) znacząco odnosi się do Pretty Woman, ale ma z nią tyle wspólnego, co "Shrek 3" z "Narodzeniem".  Muszę przyznać, że taki zabieg się autorowi udał - sama byłam ciekawa, czy "Pretty Man" będzie mógł konkurować z "Pretty Woman". Nie będzie mógł jednak konkurować wcale - gra Messing i Mulroney'a kreacji Roberts i Moore'a nie dorasta do pięt.

O czym jest film? Kat dowiaduje się, że w nadchodzącym tygodniu przyjdzie jej wylecieć do rodzinnego miasta w Anglii - jej przybrana siostra wychodzi za mąż. Co więcej - drużbą na uroczystości będzie jej były narzeczony. Jak wyjść z tej sytuacji z twarzą i pokazać, że nie jest się wcale żałosną, starszą siostrą, która żyje przeszłością? Wynająć mężczyznę do towarzystwa i przedstawiać go jako nowego chłopaka!

Magdalena Kozak "Fiolet"

Poszłam do Empiku z zupełnie innym zamiarem. Ale kto się oprze nowej książce Magdaleny Kozak, będąc jeszcze pod wrażeniem trylogii "Nocarz"? (którą na marginesie niedługo zacznę czytać po raz trzeci - mam teraz na to niesamowitą ochotę). Wróciłam więc do domu z książką i od razu zaczęłam czytać. Nie mogłam skończyć od razu - tyle roboty jeszcze nie miałam i czekam z wytęsknieniem na chwilę oddechu w wakacje.
Ale do rzeczy - w tej pozycji przyciągało mnie wszystko: okładka (grafika, tak jak w trylogii, bezbłędna), tytuł (intrygujący, a poza tym - fiolet to mój ulubiony kolor), opis obiecujący dobrą zabawę oraz nazwisko. Pani Kozak przecież ma doskonały warsztat literacki i rozległą wiedzę na tematy, które porusza w swojej książce. "Fiolet" to opowieść o Armageddonie, który nadciąga z nieba. Na Ziemię spadają "Róże", z ziemi wyrastają "Fiołki:" - rośliny, które zioną zabójczym cyjanowodorem. Jedynym ratunkiem jest przejęcie kontroli nad paniką ogarniającą cywili, wysłanie grup ratowników do pomocy potrzebującym i... spadochroniarzy, którzy walcząc na granicy ryzyka będą, często w samobójczym locie, unicestwiać rośliny.

Matura 2011 i kilka słów o tygodniowym zastoju.

Na wstępie chciałabym się podzielić wspaniałą (...chyba jednak tylko dla mnie) nowiną. Otóż mój temat został uwzględniony przez Radę Nauczycieli w tematach maturalnych na 2011 rok w mojej szkole. Brzmi on tak:
86. Motyw wampira w wierzeniach ludowych, literaturze i filmie. Omów jego funkcje w tekstach kultury, odwołując się do wybranych przykładów.
Coś lżejszego i ciekawszego, czy doskonały pomysł na zawalenie matury? 

Bardzo się cieszę, że będę mogła przedstawiać jeden z moich ulubionych tematów, gdyż od sześciu lat poszukuję wszelkiego rodzaju książek i filmów o tej tematyce, a źródło jest niewyczerpane. Z drugiej jednak strony jestem świadoma tego, że egzaminujący mogą to potraktować jako dowcip albo pójście na łatwiznę. Wyobrażam sobie taką scenę: mój poprzednik ma temat o Holocauście w literaturze. Napocił się, namęczył, jakoś wybrnął, zdał. Pięć minut później w drzwiach staje dziewczyna z natapirowanymi włosami (mam taką fryzurę codziennie, nie każdy jest do tego przyzwyczajony), wyszczerzona od ucha do ucha i gada głupoty o wampirach. Miły odpoczynek od poprzedniego tematu, czy postawa wręcz niepoważna? Jakieś przemyślenia?

///

To już będzie przeszło tydzień od ostatniej recenzji, kolejną miałam napisać w weekend, bo czytania nie przerywam. Jednak, żeby zarobić co nieco na książki, filmy i koncerty poszłam do pracy w weekendy i stoję w Castoramie sprzedając nawóz :) Życzcie mi szczęścia i klientów w najbliższych tygodniach, a w piątek na pewno odrobię zaległości, bo oprócz pracy mam jeszcze szkolne obowiązki i zajęcia pozalekcyjne (i gdzie tu czas na przyjemności?!).

Ksenia Basztowa "Wampir z przypadku"

Tucha kiedyś mi napisała, że była ciekawa tej książki. Przeczytałam ją dawno, a do tej pory nie umieściłam recenzji, powinnam się wstydzić!

"Wampir z przypadku" to lektura... co najmniej dziwna. Nawet za bardzo nie wiem, co właściwie mam tutaj napisać, bo moje uczucia w stosunku do niej są ambiwalentne. Gdy odłożyłam ją na półkę nie potrafiłam jednoznacznie określić o czym tak właściwie przeczytałam. Pamiętałam natomiast, że dobrych kilka razy uśmiechnęłam się do siebie, czytając zabawnie prowadzoną narrację, czy co poniektóre wypowiedzi bohaterów.

Na początku lektury poznajemy Andriuszę - budzi się po ciężkiej nocy z okropnym kacem i próbuje przypomnieć sobie, jakim cudem jego sufit w łazience nosi ślady brudnego obuwia oraz dlaczego jego kły są dziwnie długie i wyostrzone. W tym celu dzwoni po swojego wieloletniego kolegę i towarzysza niedoli, Wowkę, i przy pomocy kolejnych wysokoprocentowych napojów dochodzą do wniosku, że ktoś zamienił ich w wampiry. Ale nie są wcale silniejsi, nie mają ochoty pić ludzkiej krwi... czy to możliwe więc, że zostali półproduktami, zwykłymi "wampirzymi wypierdkami"?

Requiem for a Dream/Requiem dla snu (2000)

 "They held each other and kissed and pushed each others' darkness into the corner,
 Believing in each others' light, each others' dream." -Hubert Selby, Jr.

Dalej piszę na klawiaturze trzęsącymi się rękami. Pół godziny temu skończyłam oglądać "Requiem dla snu". Dziesięć minut przepłakałam. Drugie dziesięć minut patrzyłam tępo w sufit. Potem włączyłam sobie soundtrack i zabrałam się za pisanie. Skasowałam wszystko, co spłodziłam i zaczynam od początku.
Pierwszy raz zetknęłam się z tym filmem kilka lat temu. Wszystko dzięki Jaredowi Leto - wokaliście mojego niegdyś ulubionego zespołu. Szukałam filmów z jego udziałem (jest także aktorem) i natknęłam się na "Requiem (...)". Od razu zapragnęłam go obejrzeć - przede wszystkim dlatego, że miał bardzo pozytywne recenzje i traktował o narkomanach. Po seansie moje zawieszenie między fikcją, a rzeczywistością trwało o wiele dłużej niż teraz. Pamiętam to jak dziś - skończyłam oglądać film o 19:00, siedziałam patrząc tępo w ekran przez godzinę. Potem weszłam do łóżka i przez pół nocy kotłowałam się pod kołdrą, próbując znaleźć sobie miejsce. Moje poruszenie tym obrazem i tę dziwną reakcję starałam się złożyć na karb swojego wieku, ale dobrze wiedziałam, że to nie o to chodzi. W końcu dlaczego zwlekałabym ponad cztery lata, by obejrzeć coś, co było dla mnie straszne tylko dlatego, że do tego nie dorosłam?

"Requiem dla snu" to film, którego głównym bohaterem jest nałóg. Nie Sara Goldfarb, nie Harry, nie Marion - nałóg sam w sobie. Jego potęga, postaci, stadia rozwoju i opłakane skutki. To opowieść o przeciętnych ludziach, z przeciętnymi umiejętnościami, żyjącymi w przeciętnej dzielnicy. Nikt tam nie biega w garniaku, nie żyje w willi, nie przymila się do szefa, nie kupuje torby u Versace... To dlatego obraz zyskuje na prawdziwości - takim człowiekiem mogę być ja, możecie być Wy, mogą być Wasi bliscy. Dlaczego? Otóż nałóg to choroba, która może przytrafić się każdemu.

Stosik numer trzy, czyli nie wpuszczajcie Justyny ani do Empiku ani do babci.

Nadszedł upragniony długi weekend. Dla mnie szczególnie długi. bo trwający aż do piątku. A ja, jak wyniucham dłuższą przerwę od szkoły, to nie próżnuję. Byłam wczoraj u babci na obiedzie - pozdejmowałam z jej półek kilka książek, które od dawna chciałam przeczytać, przeklinając w duchu, że o ich istnieniu nie dowiedziałam się wcześniej (rok temu przez jakiś czas miałam w domu biedę książkową i pustkę w portfelu).  Do Empiku zajrzałam dzisiaj i wyszłam z kolejnymi dwoma książkami. Nie żałuję, bo są to pozycje, które spodobają mi się na pewno - uwielbiam Schmitta i wierzę w niezły warsztat pani Kozak. Stosik nie jest tak pięknie przyozdobiony kwiatami, jak u Skarletki, ale z okazji wizyty w Palmiarni sprawiłam sobie dwa nowe kaktusiki i postanowiłam się nimi pochwalić,a co!

Od babci wyniosłam, co następuje:
Seweryna Szmaglewska "Dymy nad Birkenau"
Albert Camus "Dżuma"
Stefan Zweig "Maria Antonina"
Stanisława Fleszarowa-Muskat "Pozwólcie nam krzyczeć"

Zaległe książki oraz te, które czytam powtórnie:
Eric-Emmanuel Schmitt "Moje ewangelie"
Wanda Sztander "Poza kontrolą"
Dan Brown "Zaginiony symbol"
Magdalena Kozak "Nocarz"
Władimir Wasiliew "Oblicze czarnej palmiry" 
Siergiej Łukjanienko "Nocny Patrol"
Siergiej Łukjanienko i Władimir Wasiliew "Dzienny Patrol"
Siergiej Łukjanienko "Patrol Zmroku"

Wyniesione z Empiku:
Magdalena Kozak "Fiolet"
Eric-Emmanuel Schmitt "Marzycielka z Ostendy" 
ogromny zeszyt (prawie 200 kartek A4) do pisaniny wszelakiej, w promocji za 10 zł  - bo okładka była trochę starta (i pomyśleć, że tylko dlatego obniżają cenę! Cóż, lepiej dla mnie.)

Obiecuję sobie, że do Empiku wejdę dopiero wtedy, gdy przeczytam już wszystko, co jest u mnie w domu! (nadzieja matką głupich...)

Życzę przyjemnego niedzielnego wieczoru i oddalam się oglądać film i kontynuować lekturę "Nocnego Patrolu". 

Leap Year/ Oświadczyny po irlandzku (2010)

Na początku, przede wszystkim, chciałam podziękować Agnie  za recenzję tego filmu. Wielokrotnie przechodziłam koło plakatu reklamującego i nie zwracałam na niego większej uwagi. Z resztą nie dziwię się - jest raczej przeciętny. Przywodzi mi na myśl głupią komedię romantyczną. A ta, moim zdaniem, taka nie jest.

Anna Brady mieszka w Bostonie. Ma dobrze płatną pracę, przyjaciółkę i od czterech lat jest w związku z Jeremy'm - rozchwytywanym kardiologiem. Jednak dziewczyna nie jest do końca szczęśliwa - pragnie, by chłopak jej się w końcu oświadczył. Gdy więc jej przyjaciółka widzi go wychodzącego ze sklepu jubilerskiego - obie spodziewają się, że kupił dla niej wymarzony pierścionek. Nie muszę chyba mówić, jaki zawód przeżywa Anna, gdy w pudełeczku spoczywają prześliczne kolczyki... Jednak nie poddaje się - Jeremy wylatuje na konferencję do Irlandii, a Anna, słysząc o starej irlandzkiej tradycji, w myśl której dziewczyna może oświadczyć się chłopakowi co cztery lata w rok przestępny, dokładnie 29 lutego, wyrusza za nim trzy dni przed terminem. Chce w tym czasie odpowiednio się przygotować - kupić sukienkę, pierścionek... Niestety, jak to czasem się w życiu zdarza, jej plany krzyżuje pogoda. Mimo szczerych chęci i próby rozwiązania tego problemu na kilka sposobów, ląduje w małym miasteczku - Dingle. Tam poznaje Duncana - wrednego, złośliwego właściciela knajpki, który zgadza się przetransportować dziewczynę do Dublina, gdyż ma problemy finansowe - a bogata Amerykanka oferuje sporo pieniędzy... Zgodnie z powiedzeniem "złośliwość rzeczy martwych", para napotyka na swojej drodze wiele przeszkód, które jednak zbliżają ich do siebie. Kogo wybierze Anna? Sztywnego, zwykłego, ale za to bogatego kardiologa, czy trochę nieokrzesanego, złośliwego Irlandczyka?

Eric-Emmanuel Schmitt "Tektonika uczuć"

Jak trudno się wraca do pisania recenzji po tak długiej przerwie! Dużo się działo podczas mojej nieobecności - przede wszystkim katastrofa w Smoleńsku. Ale także - mój wyjazd na koncert i istny nawał pracy. Nie lubię kwietnia, maja i czerwca w szkole. Zaliczenia, ludziom nagle się przypomina, że istnieją oceny i że trzeba je stawiać, przygotowania do egzaminu dyrektorskiego... istny koszmar. Na szczęście dni są coraz dłuższe, drzewa się zielenią, ptaszki śpiewają, słonce świeci - to zdecydowanie bije na głowę szkolne trudy. Uwielbiam wiosnę. A jak idzie wiosna, to mi wraca ochota na książki nie tylko o romansach - ale o tym w kolejnym poście. Na razie skupię się na przeczytanej już jakiś miesiąc temu "Tektonice uczuć". I nie spojrzę na nią bardziej obiektywnym okiem. Schmitt ma mnie w swoich sidłach i nie puści.

Małe zbrodnie małżeńskie - spektakl w łodzkim Teatrze Nowym (E.E. Schmitt).

To ciekawe uczucie - zanim przeczyta się historię, najpierw zobaczyć ją wystawioną na deskach teatru. Od dawno zabierałam się do przeczytania "Małych zbrodni małżeńskich", niestety nie miałam od kogo pożyczyć owego utworu, a swoje fundusze chciałam przeznaczyć na coś innego niż książki.No i do dnia dzisiejszego nie mogę porównać sztuki z jej pierwowzorem! Jednak słyszałam od zaufanego źródła, że nie różniły się aż tak bardzo.

Gilles wraca do domu po wypadku, który spowodował u niego zanik pamięci. Nie poznaje swojej żony, swojego domu. Lisa, pomału, stara się pomóc mu w odzyskaniu utraconych wspomnień. Gilles jednak w tej całej swojej pozornej niewinności i chwilowej niedyspozycji coś ukrywa... Wkrótce, w jednym pomieszczeniu, w ciągu jednej nocy, rozegra się desperacka walka o utrzymanie związku. Bohaterowie raz jeszcze poznają siebie nawzajem, odkryją swe mroczne sekrety. Nauczą się słuchać, zwierzać, kochać raz jeszcze. Nic już nie będzie takie samo.



Feliks W. Kres "Galeria złamanych piór"

... czyli innymi słowy - jak nie pisać powieści. Książka wpadła mi w oko przypadkiem, gdy oglądałam rzeczy, których się chciał pozbyć jeden z autorów blogów z recenzjami..Jest to zbiór felietonów polskiego pisarza (znajduje się tam również poczta z próbkami pisarskimi młodych autorów z uwagami Feliksa), który próbuje wsadzić nam do głów kilka ważnych zasad tworzenia, których trzeba się trzymać.

Jeśli jednak sądzicie, że dostaniecie na tacy przepis na rewelacyjną powieść - bardzo się zawiedziecie. Feliks stara się tylko zwrócić naszą uwagę na podstawowe problemy i (jak pisze) - "z gówna bicza nie ukręcisz". Albo ma się ten talent albo nie. Sam dzieli pisarzy na Artystów i Rzemieślników. Według niego każdy dobry Rzemieślnik zarobi swoimi książkami na chleb, bo będzie miał swój własny, zajmujący styl pisania. Mógłby zechcieć opowiedzieć historię mycia toalety - jeśli zna się na swojej robocie, uczyni to tak zajmującą lekturą, że czytelnik będzie chciał jeszcze. Artysta, posiadając tylko pomysł na powieść, nie zdziała dużo.

Wszystkim, którzy naprawdę myślą o tym by pisać, Kres przygotował  specjalny dekalog:

Melissa de la Cruz "Błękitnokrwiści"

Patrząc na tę książkę na półkach w Empiku można by rzec - kolejna głupia opowieść o wampirach. Ja jednak zdecydowałam się ją przeczytać i stwierdziłam, że wcale taka zła nie jest.

Wampiry to w świecie przedstawionym przez Panią de la Cruz to śmietanka towarzyska. Prawdziwa elita. Okropnie bogata, mająca władzę i specjalne przywileje. Nie zadająca się ze zwykłymi śmiertelnikami, ale także nie groźna dla słabszych od siebie. Krwiopijcy z Manhattanu to upadłe anioły, które czekają na przebaczenie od Stwórcy. Oficjalnie nieśmiertelni, jednak ostatnimi czasy ktoś, zdaje się, chce to zmienić...

Eksperymentarium w Manufakturze.

Pozaniedbywałam kilka Waszych recenzji i dopiero teraz wszystko nadrabiam. A sporo się tego zebrało. Powodem oczywiście był koncert Rammstein w zeszły piątek i co za tym idzie - odwiedziny przyjaciół z Białegostoku (Toshi jest fanką Rammstein od jakichś siedmiu lat, jak mniemam). Oprócz wizyty w Arenie, postanowiliśmy iść do kina na "Alicję w krainie czarów" (trzeba by było napisać recenzję... ) oraz do jednego z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Łodzi, czyli do Manufaktury. Jako, że już teraz wszędzie mamy centra handlowe i tysiące sklepów z ciuchami, to wybraliśmy się do Eksperymentarium.

 Nie będę opisywać swoich wrażeń, bo to nie ma większego sensu. Ja mogę tylko polecić, bo dobrze się bawiłam. Tak więc jeśli ktoś posiada Eksperymentarium w swoim mieście, albo mieszka w Łodzi - warto przyjść i się trochę rozerwać. Jednym z minusów jest niestety dość wysoka cena tej przyjemności. Ja, z tego co pamiętam, płaciłam 15 zł.

Rammstein, czyli show z niemiecką jatką.


Rammstein zagrali w łódzkiej Atlas Arenie 12 marca 2010 r. o godzinie 21:00. Co sprawia, że na ich koncertach zapełniona jest cała płyta, a ludzie w sektorach nie mogą usiedzieć w miejscu? Czy Rammstein jest naprawdę aż tak kontrowersyjny? I w końcu - czy jest to muzyka tylko i wyłącznie dla nastolatków, którzy muszą się 'wyszumieć'?

Te dwie godziny muzyki Rammstein mogę określić słowem "rzeźnia". Zostałam zupełnie zbombardowana mocnymi gitarowymi riffami, solówkami na klawiszach, mocną, głośną perkusją, wyciem, krzykiem i śpiewem Tilla oraz wspaniałymi efektami pirotechnicznymi. Każdy fan Rammstein znalazł na koncercie w Arenie coś dla siebie. 

Paula Izquierdo "Kobiety namiętne"

"Kobiety namiętne" to książka, która obiegła już wszystkich moich znajomych, by w końcu dotrzeć do mnie. Nie rozumiałam, dlaczego tak nagle wszyscy się rzucili na dzieło Pauli.
Dopóki nie przeczytałam na odwrocie, że jest to zbiór prawdziwych historii "miłosnych" kobiet od Elżbiety I do Janis Joplin. Zaczyna się interesująco, prawda?

Sherlock Holmes (2009)

Oglądając zwiastun raz po raz wykrzykiwałam: "Ja to koniecznie muszę zobaczyć!" i gdy tylko trafił do kin wybrałam się na seans. Potem jeszcze raz. Następnie obejrzałam go na DVD ze znajomymi po angielsku. I oczywiście zapragnęłam poszerzyć swoją wideotekę o kilka innych filmów z Robertem Downey'em Jr.

To nie było moje pierwsze spotkanie z Sherlockiem Holmesem, chociaż przyznaję się bez bicia, że książek nie czytałam (a mam je pod nosem. Stoją dokładnie kilka metrów ode mnie, w pokoju rodzicielki). Ale w domu mam także istne zatrzęsienie płyt z serialem na podstawie książek Doyle'a - moja rodzina najwyraźniej ma słabość do kryminałów. Obejrzałam więc sporą część odcinków i wyrobiłam sobie jako-takie zdanie na temat tego sławnego detektywa. Jakimże pozytywnym zaskoczeniem okazał się film! Ale zacznijmy od początku:

P.C. Cast, Kristin Cast "Naznaczona"

Dzisiaj chyba, wśród blogów z recenzjami, mamy dzień wampirów. Właśnie wróciłam z Książka: myśl, słowo, uczucie, czyn... oraz z Słowem malowane, gdzie przeczytałam o książkach, które zamierzam w najbliższym czasie kupić, albo pożyczyć.

Po raz kolejny się przekonałam, że to bardzo niebezpieczne - przechodzić koło księgarni "Matras" w Manufakturze. No bo oczywiście moje ciało postanowiło za mnie - wejdę tam i nie mogę nic na to poradzić. Z trudem powstrzymałam się od wykupienia książek z całej półki i zadowoliłam się tylko jedną. Normalnie kosztuje 29,90 zł, ja jednak dostałam ją za 22,43, gdyż nadal trwa tam promocja - 25% na cały asortyment. Jeszcze nie podzieliłam się z Wami moimi wrażeniami po jej lekturze, ale powiem jedno: cieszę się, że była taniej. Dzięki temu mniej żałuję, że ją kupiłam.

---------------------------------

"Naznaczona" to powieść napisana przez matkę i córkę. Tym bardziej powinna trzymać poziom. Jednak wcale tego nie robi.

Eric-Emmanuel Schmitt "Kiedy byłem dziełem sztuki"

Czy kiedykolwiek wydawało ci się, że jesteś bezużyteczny, brzydki? Że twoje życie nie ma sensu, że nikt nie będzie po tobie tęsknił, gdy znajdziesz się wśród martwych?
Tazio, główny bohater powieści Schmitta był w takiej sytuacji. W rezultacie jego cierpienia i niechęć do życia spowodowały zwrot w jego dotychczasowym istnieniu - oto staje przed nim wielka szansa. Ma być sławny, ma być piękny. Za cenę wolności i kłamstwa.