Samantha Shannon "Czas żniw"

NIE CZYTAJ. Przecież może jeszcze się okazać, że Cię to zainteresuje... 

Rok 2059, Londyn. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney, znana także jako Blada Śniąca, pracuje w podziemiach Sajonu, włamując się do ludzkich głów i pozyskując potrzebne informacje. Dziewczyna, jak każdy jasnowidz, powinna w ogóle nie istnieć, nie ma racji bytu. Tak, jak większość innych, można by rzec - nadnaturalnych, wkrótce zostaje pojmana i wysłana do kolonii karnej, gdzie dostaje ultimatum - albo będzie współpracować, albo pożegna się z życiem.

"Oprócz tej ziemi i oprócz rasy ludzkiej istnieje świat niewidzialny i królestwo duchów. Ten świat nas otacza, gdyż jest wszędzie." || Charlotte Bronte



Susan Mallery "Słodka wolność" + obraz współczesnych romansów

Nicole pracuje w odziedziczonej po rodzicach cukierni. Opiekuje się dwoma siostrami (choć te już dawno osiągnęły pełnoletniość), ciężko pracuje i... ma już tego dość. Chce zrobić w końcu coś dla siebie i tylko dla siebie. Pewnego dnia jej życie przewraca się do góry nogami, gdy pewien nastolatek, Raul, kradnie ciastka z jej cukierni. Po telefonie na policję w drzwiach staje niezwykle przystojny mężczyzna - Hawk, opiekun szkolnej drużyny, w której Raul pełni rolę rozgrywającego. Chce załatwić sprawę polubownie, bez ingerencji osób trzecich. Czy takiemu facetowi można odmówić?

Ostatnio zadaję sobie pytanie - jak to jest, że w romansach główna bohaterka nigdy nie odznacza się olśniewającą urodą albo, tak po prostu, nie jest szczególnie ładna. Czyżby autorzy książek kierowali się stereotypem, że romanse czytają same brzydkie i nieszczęśliwe kobiety? 

Kolejnym ciekawym spostrzeżeniem, które mam po przeczytaniu kilku podobnych książek jest to, że ten jedyny zawsze, ale to zawsze, jest przystojny i, tak w skrócie, boski w każdym calu. Kobiety nie mają już prawa zakochać się w mężczyźnie całkowicie przeciętnym z wyglądu, który wyróżnia się nieprzeciętną inteligencją albo ciekawym hobby, a nie umięśnioną i twardą klatą? 

Kobiety zawsze burzą się, że to faceci są wzrokowcami, że najpierw patrzą zawsze na figurę i twarz i nie dostrzegają naszego bogatego wnętrza. Przez to powstają romanse, w których brzydkie, mało atrakcyjne lub po prostu zwyczajne kobiety zostają docenione za swoje wnętrze przez... no właśnie, kogo? Opalonego atrakcyjnego faceta z twardą klatą i białymi zębami. Ewentualnie przez boskiego ciemnowłosego romantyka z tajemniczym spojrzeniem i kształtnym tyłkiem. No naprawdę? Krzyczymy na mężczyzn, że kierują się tylko wyglądem, a potem same w naszych fantazjach robimy to samo? Hipokryzja, gdyby mogła, zaszłaby nas od tyłu i dałaby nam w łeb. Podwójne standardy? Skończmy z tym! 

Jim Butcher "Śmiertelna groźba"

Panie Dresden, co z panem? Pana urok był zawsze tak niezwykle silny! A teraz? A teraz męczyłam się z panem ponad tydzień! 

Nie wiem, czy problem leżał we mnie i w tym, że wyjątkowo nie chciało mi się czytać podczas mojego wyjazdu, czy w tym, że ta część była po prostu słaba. Myślę, że wina rozkłada się dokładnie po połowie, ale to "Śmiertelnej groźby" wcale nie ratuje. Ten tom był po prostu dość... nudny. Zaczynało się ciekawie - duchy w całym Chicago zaczęły wariować, Dresden wraz z pomocą dość ciekawej postaci - Michaela (rycerza samego Pana Boga!) począł je poskramiać i naraził się (znowu) swojej matce chrzestnej. Ta wybuchowa mieszanka została doprawiona najczarniejszym z czarnych charakterów i przełamana szczyptą miłości. Dlaczego więc miałam tak okropną blokadę przed przerzucaniem kolejnych stron? 

Butcher w tym tomie nie potrafił zatrzymać mnie na dłużej, nie poprowadził historii tak, bym trzęsła się z podniecenia na myśl "Co będzie dalej?!". Do tego wszystkiego Bob jakoś szczególnie w tej opowieści nie "Bobował" (a szkoda, wielka szkoda) i chociaż miał intrygujący zamiennik w postaci Michaela, to jednak pan Rycerz nie jest nawet w 30 procentach tak zabawny jak duch pomieszkujący w czaszce. Nawet Dresden ostatnio zamienił cięty język na wzdychanie do płci przeciwnej.

Aneta Jadowska "Zwycięzca bierze wszystko"

Zwycięzca bierze wszystko. Ale gdy się weźmie za dużo, to potem trzeba to odchorować. A odchorowuje to czytelnik... 

W trzeciej już części na głowie Dory Wilk spoczywa rewolucja, starcie z wyjątkowo wrednym skrzydlatym stworzeniem, trochę przykry powrót do stron rodzinnych i co najważniejsze -  udowodnienie wszystkim, na co ją stać i kim naprawdę jest. Dodajmy do tego jeszcze nowo powstały triumwirat, nowe moce i zatrzęsienie w drzewie genealogicznym. Wiedźma będzie miała pełne ręce roboty... 

Jadowska od pierwszych stron serwuje nam jazdę bez trzymanki - już na samym początku czekają na nas nowe sekrety, akcja, czy humor - w książkę się po prostu momentalnie wsiąka i pozostaje się głuchym na otaczający świat (ten prawdziwy oczywiście, bo kłótnie Dory i Mirona, mimo że występują na kartach lektury, "słyszy się" bardzo dokładnie!).



Fiszkoteka.pl - po co, jak i dlaczego?




Fiszkoteka.pl to serwis, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, a który i w Internecie i w przeróżnych tygodnikach i nawet w telewizji robi furorę. Został on uhonorowany nagrodą Złotej strony roku 2011 przez Wprost. Jak mnie to mogło ominąć? Przecież tak lubię fiszki!

Na szczęście jednak (jak to mówią - lepiej późno, niż wcale) uzyskałam dostęp do portalu oraz do konta premium. Konto darmowe to demo serwisu i chociaż nie posiada wielu funkcjonalności, to wystarczy, byśmy podjęli decyzję - kupować pakiet, czy nie?

Nowa Fantastyka 01-07 2013 recenzja zbiorcza i ostatnia.


Rezygnuję z recenzowania Nowej Fantastyki. Powód? Banalny - nie mam czasu czytać czasopism. Rok temu zdecydowałam się na włączenie do swojego planu ukulturalniania gazet filmowych, tych o fantastyce, muzyce, czy lifestylu itp. Nawet kilka z nich zakupiłam. Efekt? Zeszłoroczne marcowe "Zwierciadło" leży u mnie do dzisiaj, POPMAG'a przeczytałam JEDNEGO i zapomniałam, że w ogóle istnieje. Nawet "Cosmopolitan" (pismo głupawe i niewymagające, nawet nie byłoby czego recenzować, brr), który kupiłam w styczniu dla kalendarza został oddany koleżance po 3 tygodniowej walce z samą sobą, żebym go chociaż przejrzała.

Carol Dweck "Nowa psychologia sukcesu"

"Nastawienie na rozwój to gwarancja sukcesu" - można przeczytać na okładce. I po zaledwie pierwszym rozdziale poradnika staje się dla nas oczywiste, że to naprawdę działa. Jak?

Okazuje się, że nasze umiejętności, nasze pojęcie o samym sobie, nawet inteligencja zależy od jednego przekonania, od jednej ścieżki myślenia, jaką sobie wyznaczymy. Takie twierdzenie może wydawać się głupie i pozbawione sensu, ale jest prawdziwe i o dziwo - zupełnie nieświadomie - przetestowałam tę teorię na sobie.

Ludzie nastawieni na trwałość (a więc nie dopuszczają do siebie zmian) tkwią w bardzo niszczącym przekonaniu o samym sobie. Łatwo ich wyprowadzić z równowagi, podważyć ich wiedzę, zniechęcić i przykleić etykietkę. Ludzie nastawieni na rozwój wszelkie trudności traktują jako wyzwanie, jakąś ciekawą zagadkę, potrafią łatwo się dostosować do nowych warunków i trudniej jest ich zniechęcić. Wiadomo, że jeśli otworzymy się na rozwój będziemy szczęśliwsi, wydajniejsi, bardziej interesujący... Tylko, że zmiana nastawienia nie następuje ot tak - potrzeba trochę wysiłku i czasu, żeby rozprawić się ze swoim własnym postrzeganiem siebie i otaczającego nas świata.

Ilona Felicjańska w rozmowie z Anetą Pondo "Cała prawda o..."

Nigdy, przenigdy nie myślałam o byciu modelką. Może dlatego, że od małego drogę do kariery zawsze zamykała mi nadwaga, a potem po prostu za dużo kilogramów tu i ówdzie? Wybory miss mnie drażniły i drażnią do dziś - co jest w tym takiego ekscytującego? I jak wybrać tę najładniejszą spośród wszystkich, jak dla mnie, jednakowych? Niemniej jednak, gdy dostałam propozycję zapoznania się z "Cała prawda o...", nie wahałam się - Ilonę Felicjańską widziałam po raz pierwszy w programie u Łukasza ("20m2 Łukasza") i wydała mi się odważną, choć nadal lekko zagubioną osobą. Program na YT słynie z tego, że autor rozmawia ze sławnymi osobami jak równy z równym, przez co można poznać je od innej strony - tej najbardziej podstawowej, ludzkiej. Wiadomo jednak, że Łukasz ma określony czas na przeprowadzenie wywiadu, a wiele historii zostaje nieopowiedzianych. Mnie aż tak bardzo życie osobiste innych ludzi nie interesuje - nie wchodzę na kozaczki, pudelki, czy inne pieprzyki i nie rozpamiętuję gal, na których poszczególnym gwiazdom widać było majtki. Dostałam jednak propozycję właściwie nie do odrzucenia - poczytać o tym, jak pani Ilona odbiera świat showbiznesu. My, Polacy, mamy taką okropną przypadłość - łatwo oceniamy to, czego kompletnie nie znamy. A może pozwolilibyśmy mówić tym, którzy mają prawdziwe doświadczenia?

Trish Wylie "Kto się śmieje ostatni"

Problem z romansami polega na tym, że jest ich na rynku naprawdę mnóstwo. Trzeba więc napisać historię, która będzie się chociaż trochę wyróżniać. Ale trzeba uważać na to, by przy jej tworzeniu za bardzo nie przekombinować...

Każdy dzień Mirandy Kravitz jest zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach, łącznie z tym, co zje na śniadanie. Ludzie przy niej skaczą, są niezwykle mili i uczynni, a dziewczyna mimo wszystko czuje się niezwykle samotna. Bo jak tu komukolwiek zaufać i mieć pewność o jego szczerych intencjach, jak się jest córką burmistrza Nowego Jorku? Wyjazdy, spotkania i uśmiechanie na zawołanie może być bardzo męczące. Dodajmy do tego nowego osobistego ochroniarza, Tylera, który powziął sobie za punkt honoru nie opuszczać swojej podopiecznej na krok - w tym momencie Miranda mówi "dość" i robi wszystko, by zdenerwować i zniechęcić swojego nowego goryla. Szkoda tylko, że z każdym dniem wydaje jej się coraz bardziej pociągający...

O ile mnie pamięć nie myli, to dawno temu oglądałam film, którego fabuła była bardzo podobna, tyle że przeznaczona dla młodszych odbiorców. Ja, na samą myśl o pikantniejszej "powtórce z rozrywki", aż przebierałam nogami, bo lubię historie o niepokornych, zadziornych dziewczynach.

Jessica Hart "Kronika ślubnych wypadków"

KISS to nowa seria Harlequin, która od razu wpadła mi w oko. Ma być zabawnie i zmysłowo - no wprost idealnie na wakacje! Ja co prawda siedzę jeszcze w środku sesji, ale nie mogłam się powstrzymać i z "Kroniką ślubnych wypadków" spędziłam wczorajszy wieczór. 

Pani inżynier Firth Williams planuje wszystko w najdrobniejszych szczegółach - dzięki temu ma dobrą pracę i w miarę poukładane życie. Jej wewnętrzny spokój burzy katastrofa - jej młodsza przyrodnia siostra Saffron, celebrytka pełną gębą, prosi ją o zastąpienie honorowej druhny i wyprawienie wieczoru panieńskiego. Na domiar złego, zarządca posiadłości Whellerby, niezwykle pociągający George, zachowuje się kompletnie nieprzewidywalnie - i jak tu cokolwiek zaplanować?! 

"W końcu coś o paniach inżynier!" - wykrzyknęłam, czytając opis z tyłu książki. No bo jak to tak - są romanse z prawniczkami, właścicielkami sklepów, nawet policjantkami! A co z dziewczynami po Politechnikach? Firth ma rzeczywiście wykształcenie z przedmiotów ścisłych, ale jest przy tym potraktowana dość stereotypowo - nie dość, że para się męską robotą, to jeszcze musi być dość sztywna i bardzo umiarkowanie kobieca. Jednak jej mocny charakter, ambitne dążenie do wytyczonych celów, potrzeba samodzielności i niezależności to coś, co bardzo cenię w kobietach.

Jacek Piekara "Szubienicznik"

W końcu, w przerwie między nauką do kolokwiów, udało mi się dokończyć książkę. Trzymałam ją naprawdę długo i aż wstyd się przyznawać ile czasu ją czytałam, rozpraszana przez cały czas innymi ważnymi sprawami (koniec semestru na uczelni nie rozpieszcza). Jacka Piekarę jak dotąd znałam tylko z "Alicji" i byłam ciekawa, czy po lekturze "Szubienicznika" też nie będę wiedziała, co mam zawrzeć w  recenzji. Czy lektura okazała się interesująca? 

Rzeczpospolita, koniec XVII wieku. Na dwór stolnika Hieronima Ligęzy zjeżdżają się kolejni goście, którzy twierdząc, że dostali osobiste zaproszenie (co potwierdzają listem z podpisem i pieczęcią) domagają się obiecanej pomocy w związku z rozwiązaniem ich osobistych problemów. Ligęza załamuje ręce, bo żadnego z przybyłych nie zna, ale oczywiście gościnność nakazuje przyjąć każdego, kto pod dom zajedzie. Jednocześnie Hieronim wzywa swojego drogiego przyjaciela, Jacka Zarembę, by ten pomógł mu rozwiązać zagadkę - kto i w jakim celu sprosił do stolnika tych zupełnie mu obcych mężczyzn?

Relacja: Impact Festival 2013, dzień drugi 5.06.2013 (IAMX, Paramore i Thirty Seconds to Mars)

Następny dzień był już mniej łaskawy - od rana się chmurzyło i było też zimniej, więc tym razem na festiwal zabrałam wór ubrań, bo jestem strasznym zmarzluchem.

Dnia drugiego naszymi faworytami byli IAMX i w jakimś tam mniejszym stopniu Thirty Seconds to Mars, więc nie spieszyłyśmy się zbytnio z wyjazdem z hostelu (poza tym bardzo bolały nas mięśnie po szampańskiej zabawie na Ghost i R+). Gdy zdążałyśmy do wejścia, na scenie grali Negamaro. Gdy znalazłyśmy sobie miejsce przy ławkach pod parasolami z napisem "Carlsberg" uderzyła nas skandalicznie mała ilość osób obecnych na festiwalu. O ile pierwszego dnia lotnisko no... prawie pękało w szwach, o tyle dnia drugiego była względna cisza i spokój, brak kolejek do Toi Toiów, co się stało? Czyżby aż tak słaby lineup i nietrafiony termin festiwalu? Bardzo możliwe.

Relacja: Impact Festival 2013, dzień pierwszy 4.06.2013 (Rammstein i Ghost)

Dopiero dzisiaj odzyskałam głos i czucie we wszystkich częściach ciała, więc postanowiłam to wykorzystać i podzielić się moimi przemyśleniami po II edycji Impact Festival. Czy było warto wydać prawie 300 złotych na karnet i jechać mimo zapowiadanej ulewy i średniej temperatury?



DOJAZD
Mój tyłek został dowieziony bez żadnych problemów z Łodzi Kaliskiej do Warszawy Centralnej (chociaż dalej narzekam, że mogliby trochę szybciej ten pospieszny puścić...), a strona jakdojade.pl poinformowała mnie pięknie, jak mam dotrzeć do hostelu. Stamtąd, bez zbędnego pośpiechu, wyruszyłyśmy z przyjaciółką na Lotnisko Bemowo (i to tramwajem bezpośrednim, oddalonym od hostelu o kilka metrów - miodzio!). Po wysiadce nie trudno było się zorientować, gdzie dalej podążać, gdyż tłum "czarnych" szturmował w jedynym słusznym kierunku. Tego dnia na Impact było naprawdę ciemno i to nie za sprawą pogody - po prostu wszyscy (no, prawie) jak jeden mąż byli ubrani głównie na czarno - muzyka zobowiązuje ;) To był piękny widok!

Patricia Briggs "Wilczy trop"

Patricię Briggs miałam okazję poznać dobrych kilka lat temu, gdy "Zew krwi" i "Więzy krwi" zostały wydane jeszcze w starej oprawie graficznej. Od tej pory z nowymi częściami było mi nie po drodze, chociaż wiele razy już czaiłam się na nie na allegro. Gdy na maila przyszła propozycja zrecenzowania "Wilczego tropu", to rzuciłam się na egzemplarz, niczym wilkołak na swoją ofiarę. Czułam w kościach, że Briggs napisała kolejną dobrą lekturę...

Anna Latham jest na końcu łańcucha pokarmowego w swoim wilkołaczym stadzie. Każdy osobnik ma prawo nią pomiatać, bić, gwałcić. Z trudem przychodzi jej nauczenie się uległości, wyłącza się na ból. Jej losy zmieniają się w chwili, gdy poznaje Charles Cornicka, egzekutora i syna przywódcy wilkołaków Ameryki Północnej. Dowiaduje się, że jest Omegą, co wcale nie oznacza, że jest najsłabszym ogniwem w stadzie, co próbowano jej wpoić przez trzy długie lata. Na dodatek jej umiejętności będą wkrótce potrzebne - w górach giną ludzie, najprawdopodobniej za sprawą zdziczałego wilka samotnika...


Alex Scarrow "Time Riders. Jeźdźcy w czasie"

Macie czasem tak, że nie wiecie, jakim cudem tak szybko skończyła Wam się książka? Ja po przeczytaniu ostatniego zdania uniosłam wzrok znad tomu i z przerażeniem pomyślałam "Co ja, zjadłam te kartki, czy jak? To już koniec?!". No słowo daję - dopiero co zostałam (ledwo) wprowadzona w historię, a tu nagle - bach - i koniec pierwszej części. Jak tu żyć panie premierze bez kolejnego tomu pod ręką, no jak?

Problem z młodzieżowymi książkami jest taki, że większość młodych ludzi myśli, że to nie dla nich, że są za starzy. "Młodzieżówka" brzmi słabo - jak taki ochłap, coś, co jest za mało ambitne dla starszych, za dorosłe dla dzieci, a i dla młodzieży bezsensowne, bo przecież czytanie takich pozycji jest "lamerskie" (czyt. obciachowe). Ja też miałam ten problem - napaliłam się na "Time Riders" jak szczerbaty na suchary, a kiedy ich dostałam w swoje ręce, to zaczęłam się bać. Miałam czego?

Serial: The L Word/ Słowo na L (2004)

Odpad po uznanym Queer As Folk? 

Trudno o bardziej idealny czas dla recenzowania seriali o homoseksualistach, gdy w Polsce rozpętała się ogromna burza z piorunami, a wszyscy we wszystkich ciskają jadem, niczym Zeus piorunami. W moim repertuarze książkowo-filmowo-serialowym (a nawet muzycznym) znajdują się geje, lesbijki, biseksualiści i transseksualiści i nigdy nie miałam z tym problemu - co więcej, sympatyzuję ze środowiskiem LGBT i chętnie pomogę im w walce o ich prawa. Dlatego jeśli macie jakieś uprzedzenia albo nie chcecie czytać o lesbijkach, to zachęcam przewinięcie do następnej recenzji. 

O czym jest "The L Word"? To opowieść o koleżankach żyjących w Los Angeles. W pierwszym sezonie poznajemy szczęśliwe partnerki - Bette Porter i Tinę Kennard, które po siedmioletnim związku zdecydowały się na dziecko i w tym celu szukają idealnego dawcy nasienia, heteroseksualną Kit Porter - byłą sławną piosenkarkę r'n'b i niepijącą alkoholiczkę, Alice Pieszecki - biseksualną dziennikarkę, która do końca nie może się zdecydować której płci pożąda bardziej, Danę Fairbanks - sławną tenisistkę nadal ukrywającą swoją orientację, Shane McCutcheon - łamiącą niewieście i kobiece serca, której ŻADNA się nie oprze (nawet heteroseksualna kobieta...) i - gwiazdę wieczoru - Jennifer Schecter, która po studiach przyjeżdża do swojego chłopaka Tima, by razem z nim założyć rodzinę i znaleźć pracę.

Dagmara Gmitrzak "Inteligencja serca"


"Często osoby przyciągają się nawzajem, na zasadzie kontrastu. Na przykład, jedna osoba jest introwertyczna (...), a druga ekstrawertyczna. Oboje mogą się dopełniać w tym sensie, że będą dla siebie lustrami. (...) Ekstrawertyk będzie mógł odpocząć przy introwertyku i nauczyć się większej refleksyjności, a introwertyk ożywi się bardziej uczuciowo przy ekstrawertyku."
"Inteligencja serca" Dagmary Gmitrzak głosi, że nasze serce posiada mózg. Można go ćwiczyć i rozwijać dokładnie tak, jak ten nasz prawdziwy. 

Początek książki trochę mnie od siebie odrzucił. Chociaż Dagmara Gmitrzak popiera wszelkie przytoczone teorie nazwiskami naukowców, mnie trudno jest uwierzyć, że serce posiada zapisane emocje i myśli.

E. L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya"

O czym mówi status bestsellera? O tym, że książka się dobrze sprzedaje. A nie, że jest dobra, czy wartościowa. Przepychacze do kibla też się dobrze sprzedają, a nie wnoszą do naszego życia niczego specjalnego.

Książkę posiadam w domu, bo całą trylogię kupił na własność mój dziadek (dowodząc chyba, że jest stereotypowym samcem ;) ). Przed przeczytaniem zostałam poinstruowana, że kiedy skończę, to mam natychmiast całą trylogię sprzedać, bo to gniot jakich mało.

Czym książka tak przyciąga potencjalnych czytelników? Plotki głoszą, że fabułą: Ana, główna bohaterka i studentka literatury, dostaje niespodziewane zlecenie przeprowadzenia wywiadu ze wpływowym, młodym i bardzo przystojnym mężczyzną - Christianem Greyem. Obydwoje od początku przypadają sobie do gustu... i co? I Grey wprowadza niedoświadczoną Anę w tajniki seksu BDSM. To tak w skrócie, bo chyba każdy wie, co kryje się w tym niepozornym tomie.

Dorota Sanecka "Dlaczego chcesz być gruba?"

"Dlaczego chcesz być gruba?" - to pytanie budzi wiele emocji. No bo jak to tak, pytać kogoś z nadwagą o takie rzeczy? Przecież to jest niezwykle chamskie i nie na miejscu! No i w ogóle skąd komuś mogło przyjść do głowy, że ktokolwiek CHCE być gruby?! Ano przyszło dlatego, że ten, kto jest gruby, ten (przynajmniej w większości przypadków)... rzeczywiście chce taki być. Wiem to z autopsji. 

Pytanie wstrząsnęło i mną. Przecież nie chcę być gruba. BMI mam w normie, nie mam nadwagi, ale to nie zmienia faktu, że chcę być chudsza. Marzę o wadze 55 kilogramów (gdzie BMI nadal będzie w normie), o smukłym, wysportowanym ciele... Więc jak ktokolwiek ŚMIE mi wmawiać, że CHCĘ być gruba?! Problem polega na tym, że taka jest prawda - ja naprawdę chcę. No bo przepraszam bardzo, kto pakuje mi do ust kolejną kostkę czekolady albo kanapkę? Nikt nie związuje mnie na krześle, nie wtyka we mnie nic na siłę. Ja to robię. Ja sama. Z całą tego czynu odpowiedzialnością i świadomością, że więcej mi nie potrzeba. 

Megan Hart "Barwy pożądania"

Bardzo nie lubię się uprzedzać. Zanim wyrobię sobie zdanie na temat danego gatunku, muszę przynajmniej trzy razy go "ugryźć". Do lektury "Barw pożądania" podchodziłam sceptycznie. Nie chciałam powtórki z "Tajemnic Emmy", a czekała na mnie lektura dwa razy dłuższa...

Paige skończyła zarządzanie, pracuje jako asystentka w firmie, nie zarabia kokosów, ale na życie w całkiem niezłej dzielnicy jej wystarcza. Jej hobby to kupowanie rozmaitych przyborów piśmienniczych - lubuje się w przepięknej papeterii i dobrze wyważonych piórach. Któregoś dnia, w jej skrzynce na listy, pojawia się koperta, a w niej mała karteczka. Liścik wykaligrafowany jest nadzwyczaj starannie, a co jest na nim napisane? 
"Weźmiesz najpiękniejszy papier i najlepszy atrament. Opiszesz ze szczegółami swoje najbardziej erotyczne doświadczenie. Może być, prawdziwe, może być wymyślone, ale masz je napisać bez błędów, najstaranniejszym charakterem pisma, bez żadnych kleksów ani literówek. Opis dostarczysz do czwartku." 
Czy te listy są naprawdę pisane do niej? A może ktoś się pomylił? 

Natasha Walker "Tajemnice Emmy: początki"

... czyli o tym, jak czasem trzeba sprawdzać po kilka razy, co takiego bierze się do swojej biblioteczki.

Pozycja "Tajemnice Emmy" jest reklamowana jako ta, która została opublikowana przez tego samego wydawcę, który wypuścił na rynek "50 twarzy Greya". Z tą drugą książką nie miałam jeszcze do czynienia, choć nie powiem - ciągnie mnie do niej bardzo, bo zastanawiam się, dlaczego stała się bestsellerem. W oczekiwaniu na możliwość pożyczenia jej od dziadka (tak, DZIADKA), zamówiłam sobie do recenzji "Tajemnice Emmy". Nie spodziewałam się jednak, że będzie ona znacząco odbiegać od mojego o niej wyobrażenia.

Więc o czym jest książka? Nic skomplikowanego - trzydziestodwuletnia Emma niedawno wyszła za mąż, ale już po około 3 miesiącach wierności ma ochotę na skok w bok. I nadarza się ku temu wyborna okazja - poznaje osiemnastoletniego syna sąsiadów, który jest nią zainteresowany. A że Jason to świeże, niedoświadczone mięsko... kto by się oparł takiej pokusie?

Dr inż. Teresa Lewkowicz-Mosiej "Vadamecum ziołolecznictwa"

Tę pozycję było mi dość ciężko zrecenzować - bo jak napisać wiele o książce, która nie jest poradnikiem, ani nie ma fabuły?

Gdy zobaczyłam tę pozycję, moje oczy zaświeciły się z pożądania. Od kilku miesięcy interesuję się zdrowym odżywianiem, poprawianiem stanu swojego zdrowia i, właśnie, ziołami. Przygotowuję płukanki do włosów, mieszam składniki, przemywam nimi twarz, czy nakładam na skórę głowy. Chciałam więc zobaczyć, jakie jeszcze cuda potrafią tak łatwo nam dostępne rośliny.

Ziołolecznictwo, obok bardziej chemicznych metod zwalczania różnorakich chorób, jest naprawdę potrzebne! Posiada liczne zalety - nie powoduje skutków ubocznych i alergii, odżywia organizm dostarczając mu witaminy, enzymy i makro- i mikropierwiastki. Nie zapominajmy także o tym, że zioła są nieporównywalnie tańsze od gotowych, aptecznych leków.

"Vademecum ziołolecznictwa" to zbiór i opis bardzo znanych i częstych chorób wraz z krótką wskazówką, które rośliny mogą być przydatne w leczeniu danego schorzenia i co ich stosowanie tak naprawdę nam daje.

Matthew Quick "Poradnik pozytywnego myślenia"

Myślałam, że napisanie recenzji książki, na podstawie której powstał film, który mam już za sobą, będzie kaszką z mleczkiem. Tymczasem, jak się okazuje, stanęło przede mną naprawdę trudne zadanie. Książkę będę porównywać z filmem. Raz, że nie potrafię inaczej, nie mogę nawet przez chwilę udawać, że historię Pata i Tiffany znam tylko z kart powieści, a dwa, że w mailu z propozycją zrecenzowania książki była wzmianka o recenzji porównawczej, więc będę miała czyste sumienie, o!

Poznajcie Pata - trzydziestoczteroletniego mężczyznę, który właśnie wyszedł ze szpitala psychiatrycznego. Wierzy on, że jego życie to film z radosnym zakończeniem. Aby doprowadzić do takiego obrotu akcji, Pat musi odzyskać swoją żonę, Nikki, z którą stracił kontakt po zamknięciu w szpitalu (na 4 lata!). W tym celu ćwiczy długie godziny dziennie (bo Nikki lubi umięśnionych facetów), czyta klasykę (bo jego żona jest nauczycielką angielskiego) i stara się zawsze być miłym (bo nikt nie chce mieć za męża gbura). Najbliższa rodzina Pata jednak wcale nie dopinguje go w tych staraniach i dwoi się i troi, żeby znaleźć mu inne, bardziej twórcze zajęcia. Tak, jakby Nikki wcale nie miała ochoty wracać do swojego dawnego życia... Na domiar złego, za naszym bohaterem łazi piękna i równie nieszczęśliwa i zagubiona dziewczyna - Tiffany. Czy Patowi uda się doprowadzić swoje życie do szczęśliwego zakończenia?

Jakub Ćwiek "Dreszcz" - przedpremierowo!

Pana Ćwieka poznałam dzięki jego felietonom w Nowej Fantastyce i bardzo go polubiłam. Wydał mi się takim spoko facetem, z którym możecie wyjść na piwo i pogadać o wszystkim. Niestety (mea culpa!) nie miałam okazji (tudzież chęci, nie bić!) przeczytać jakiejkolwiek książki Pana Jakuba, więc gdy nadarzyła się okazja - nie wahałam się. Szczególnie, gdy przeczytałam opis z tyłu okładki.

Rychu Zwierzchowski to klasyczny przykład powiedzenia "Sex, drugs and rock'n'roll" - podstarzały rockman ze skłonnością do picia, palenia i prowadzenia olewczego trybu życia. Córa płaci mu rachunki, więc nie chce mu się znaleźć żadnej pracy. On to woli tak codziennie pod balkonikiem - trochę piwka, trochę brzdąkania na gitarze, trochę darcia się i jakoś dzień mija... Ale pewnego dnia (to na pewno kara boska!) Rysiek dostaje piorunem w tyłek, podczas kolejnej posiadówy na leżaczku. Gitara się rozwala, sam Zwierzchowski ląduje w szpitalu... i co się okazuje? Skubany zamiast kopnąć w kalendarz, dostaje super moc rażenia prądem! Wraz z mocą, "przyrasta" do niego irytujący dzieciak, który widzi w nim potencjał nowego superbohatera. Czy Rychu podoła zadaniu?

Janet Evanovich "Stephanie Plum - Po szóste nie odpuszczaj"

"Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień!" śpiewała Kayah. Ja z chęcią zanuciłabym: "Gdybym mogła być Stephanie Plum jeden dzień!" rzucając się w wir jej przygód.

Niektórzy spotykają się ze Stefcią Śliwką już po raz szósty przy okazji lektury tej książki. Dla mnie było to pierwsze spotkanie i już wiem, że nie ostatnie. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania którejś z kolei części, byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Bo jak to tak - wejść w sam środek historii? Okazało się, że Stephanie jest na tyle sympatyczna i cierpliwa, że nie dość, że na początku wyjaśnia nam najważniejsze wątki, to od pierwszej strony pozwala nam się czuć komfortowo w jej towarzystwie. Normalnie kobieta skarb!
"-Nie będę ciągać biednego nieboszczyka po sądach!
-W czym problem? Myślisz, że mu się spieszy na balsamowanie? Powiedz sobie, że wyświadczasz mu przysługę, no wiesz, coś w rodzaju ostatniej przejażdżki..."

Alex Kava - "Kolekcjoner"

Kolekcjoner - to brzmi dumnie! Takim określeniem nazywamy osobę z ogromną pasją, która w niesamowicie skrupulatny sposób dba o swoje okazy i potrafi bez większego problemu znaleźć kolejne perełki do swojej kolekcji (czy to przez wymianę, czy to przez przesiadywanie godzinami na serwisach aukcyjnych). Kolekcjonowanie butów, znaczków, czy koszulek z każdego odwiedzonego miejsca nikogo nie dziwi. Czasem jednak zdarzają się dewianci, którzy za nic mają respekt do martwego ciała.

Maggie O'Dell, agentka FBI, posiadała w swojej karierze mnóstwo ciężkich i wyczerpujących spraw. Jednak, gdy na Florydzie straż przybrzeżna wyłowiła pojemnik wypełniony częściami ludzkiego ciała, Maggie wiedziała, że szykuje się grubsza robota - szczególnie, że odkryte członki nie należały do jednego właściciela...




Hiszpański - kurs podstawowy (1000 najwazniejszych słów i zwrotów + gramatyka)

Znalazłam nowe zastosowanie dla audiobooków. Pamiętacie, jak wcale nie tak dawno narzekałam na fiszki na komórkę? Że są świetne, ale brakuje mi wskazówki, jak wymawiać poszczególne słowa? Teraz nie muszę się o to martwić.

"Hiszpański - kurs podstawowy" to coś idealnego dla tych, którzy stawiają nacisk nie tylko na poprawną pisownię i gramatykę, ale także wymowę.

W pakiecie od Audeo dostajemy podręcznik w pdf i pliki mp3 z nagranymi lekcjami. Na samym początku polecam zaznajomić się ze słowem pisanym - w podręczniku znajdziemy potrzebny wstęp gramatyczny - od prawidłowej wymowy po pisownię, przez czasy, tryby i wszystko inne. Lekcje audio zaczynają się dopiero od połowy książki.

Lekcje na mp3 składają się z zestawu słówek (dni tygodnia, zaimki itp.), zwrotów (w których używamy chwilę wcześniej poznane słowa), dialogów i końcowej "pracy domowej".

Silver Linings Playbook / Poradnik pozytywnego myślenia (2012) reż. David O. Russell

Garść dramatu, szczypta komedii, dobrze obsadzone role i niebanalny scenariusz. Czy to wystarczy, by ubiegać się o Oscara?

Pat Solitano stracił wszystko w jedno popołudnie - pracę, żonę, a nawet wolność - po tym, jak napadł na kochanka swojej żony i prawie pobił go na śmierć, został wysłany na 8 miesięcy do szpitala psychiatrycznego, w którym potwierdziły się wcześniejsze przypuszczenia jego bliskich - mężczyzna jest dwubiegunowcem. Po swojej "odsiadce" obiera sobie jeden cel - odzyskać względy swojej żony i sprawić, by cofnęła zakaz zbliżania się. Niedługo potem Pat poznaje piękną nieznajomą - Tiffany, która zaskakująco dobrze go rozumie i jest równie niewygodna dla społeczeństwa, jak i on. Postanawiają sobie pomóc, by wspólnie osiągnąć zamierzone cele.

Brzmi jak KOLEJNA komedia romantyczna, prawda? Zdziwię Was - to komediodramat, a dla mnie, to w tym filmie tak naprawdę chodzi głównie o refleksję i skupienie, a nie o to, by wyjść z kina po pięty uhahanym.

Enter Shikari (Warszawa, Proxima, 19.01.2013)


WSTĘP I WRAŻENIA Z PODRÓŻY

Moja historia z Enter Shikari zaczęła się w dość wstydliwy i śmieszny sposób. Swego czasu w Internecie było pełno poradników pt. :"Jak być emo i scene", a ja akurat wpasowałam się z kreowaniem własnego wizerunku w sam środek fali na dzieci emo. Poradniki, nożyczki do obcinania włosów i tony czarnej kredki do oczu poszły w ruch. Oczywiście, to był dopiero pierwszy krok, kwalifikujący mnie do nazywania się scene. Bycie emo sprowadzało się do myślenia w odpowiedni sposób i słuchania odpowiedniej muzyki. I tak, przez całkowity przypadek, trafiłam na trzy zespoły, które do dzisiaj ubóstwiam, chociaż z pajacowania wyrosłam już dawno :) Jednym z nich byli właśnie Enter Shikari...

Wyniki konkursu!

Wyniki chciałam opublikować już wczoraj, ale gdy tak czytałam te Wasze komentarze, to byłam coraz mniej przekonana o słuszności mojej decyzji i tym sposobem musiałam się przespać z ostatecznym werdyktem. Wyróżniłam cztery wypowiedzi (chyba nie trudno się domyślić które) i rozmyślałam nad nimi naprawdę długo. Zawsze dziwiłam się, jak można w "Tańcu z gwiazdami" oceniać różne style tańca w tej samej kategorii, bo jestem zwolenniczką sprawiedliwości totalnej. Dlatego było mi tak trudno, gdy miałam wybrać jeden komentarz - każdy z Was zainspirował się kompletnie inną tematyką... Posłuchałam więc serca i odpowiedź na moje niezdecydowanie znalazła się prawie że od razu:

Aneta Jadowska "Bogowie muszą być szaleni"

Można by rzec, że Dora w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi. Przeprowadziła się na stałe do Thornu, do dużego, pięknego mieszkania, które wyposażyła również w zabójczo przystojnego i pewnego siebie diabła Mirona oraz nieśmiałego, tajemniczego anioła Joshuę. Od wydarzeń, które miały miejsce w poprzednim tomie, nieświęta trójca nie opuszcza się na krok - często śpi w jednym łóżku, a nawet prowadzi prywatną działalność detektywistyczną, przyjmując swoich klientów w Szatańskim Pierwiosnku. 
"Moja matka byłaby zachwycona, gdybym zadzwoniła ze słowami: mamo, jesteś babcią, chłopcy są śliczni, mają nieco nietypowe potrzeby żywieniowe i są starsi niż cała rodzina razem wzięta, ale polubisz ich, na pewno."
Znacie to prawo natury, które mówi, że nigdy nie może Wam być całkowicie dobrze lub całkowicie źle? Nie? Cóż, ja przekonuję się o jego istnieniu codziennie, a nasza Jada przeczuwa coś od pierwszego spotkania z dość nietypową, arogancką, narcystyczną klientką, która nie przyznaje się do swojego pochodzenia i... po prostu - sama w sobie jest antypatyczna. Wkrótce potem na wiedźmie barki spadają kolejne problemy - dwa wampiry, którym niedawno uratowała życie, znów znikają w tajemniczych okolicznościach (a wszystkie podejrzenia, tradycyjnie, spadają na tego, kto tylko starał się pomóc...), nie mówiąc już o kolejnym mordercy, który grasuje na magiczne stworzenia. Tym razem jednak za wszelką cenę stara się swoimi postępkami skłócić rasy i doprowadzić do krwawej wojny. Czy Dora, Miron i Joshua zapobiegną tej katastrofie?

Aneta Jadowska "Złodziej dusz"

Stało się. "Złodziej dusz" sprawił, że po raz pierwszy zatrzęsłam portkami ze strachu, że posądzicie mnie o szastanie najwyższymi ocenami na prawo i lewo. W poprzednim poście składałam hołd twórczości Carriger i "Bezduszną" ochrzciłam książką dla mnie idealną. Co powiecie na kolejną, podobną ceremonię?
"Zbyt długo pracuję w policji, by wierzyć w świętych. Nawet Mikołaj ma na koncie co najmniej włamania do domów. Kto wie, czemu naprawdę chce te wszystkie dzieciaki sadzać na kolanie..."
Dora to wiedźma z iście szatańskim temperamentem i rudą czupryną (a nie od dzisiaj wiadomo, że rude to wredne - popatrzcie na mnie!). Na co dzień pracuje w toruńskiej policji i chwyta kryminalistów, a po godzinach wędruje do Szatańskiego Pierwiosnka (klubu dla wszystkich magicznych stworzeń) na kieliszek drinka z sokiem kaktusowym i... przygodę na jedną noc, co by naładować swoje wiedźmie akumulatory. Gdy Dora Wilk nie rozwiązuje kolejnej zagadki kryminalnej i nie gości w swoim łóżku jakiegoś przystojnego faceta, spędza czas z dwoma zupełnie różnymi od siebie mężczyznami - aniołem Joshuą i diabłem Mironem. Nikt z tej trójki nie spodziewa się, że w krótkim czasie zostaną poddani wielu próbom, by udowodnić sobie nawzajem swoją przyjaźń i oddanie. A tak zupełnie przy okazji, co by się nie zrobiło za patetycznie i nudno, "nieświęta trójca" będzie próbować rozwiązać magiczną zagadkę kryminalną, od której zależy życie wielu istot magicznych, skopie parę tyłków i przodków, nawrzeszczy na siebie, a w międzyczasie wprawi się w headbanging'u słuchając dzieł Metalliki.

Darmowy audiobook od Audeo - "Pies Baskerville'ów"

Jeśli lubicie Sherlocka Holmesa albo po prostu jesteście ciekawi, jak się słucha audiobooków, to możecie teraz zupełnie za darmo ściągnąć "Psa Baskervilleów" Doyle'a.

Zapraszam serdecznie :)

https://www.facebook.com/audeo.polska/posts/527432560608701

Gail Carriger "Bezduszna"

"Bezduszną" zakupiłam dobre pół roku temu i od tego czasu nie miałam czasu jej przeczytać. A w pełni zdawałam sobie sprawę z tego, co też zastanę w środku. Uwierzycie? Ja sama mam trudności...

Napiszę z grubej rury (i zapewne po tym akapicie wszyscy ci, którzy czytają recenzje tylko dla jednozdaniowej opinii, zakończą lekturę. Ale trudno!) "Bezduszna" jest książką jak dla mnie IDEALNĄ. Tak, nie boję się użyć tego słowa. Mogę ją postawić na równi (no, prawie, gdyż dzielą ją dosłownie milimetry) z cyklem "Nocarz" Magdaleny Kozak. To jest książka, której każda jedna składowa znajduje się w obszarze moich zainteresowań. Jest steampunk, który uwielbiam. Są wilkołaki i wampiry, duchy (mam nadzieję, że w kolejnych częściach jakiegoś poznamy), romans na poziomie, homoseksualiści, wiktoriańska Anglia, przepiękne stroje, przepych... Zakochałam się!




3 urodziny bloga oraz KONKURS!

Dokładnie trzy lata temu opublikowałam pierwszy post na Nie boję się ukulturalnienia. Tak, jak napisałam w poprzedniej notce urodzinowej, nie spodziewałam się, że uda mi się wytrzymać na jednym blogu aż tyle czasu i że jego prowadzenie mi się nie znudzi.

W tym roku nawiązałam i rozwiązałam kilka współprac, sięgnęłam po 11 książek nierecenzyjnych z 42 przeczytanych w tym roku. Nie jest ich dużo, choć o 11 więcej, niż pochłonęłam w roku ubiegłym. Nie trudno się domyślić mojego postanowienia na rok 2013 - czytać więcej, pisać więcej i sięgać po pozycje z wyższej półki. Oczywiście nie tylko książkowe, ale także filmowe i serialowe. Oprócz tego wybrać się do teatru, gdyż w poprzednim roku nie było mnie na ANI JEDNEJ sztuce.