Już dawno miałam napisać o tym musicalu, ale poszłam, zobaczyłam i... zapomniałam. Dopiero przy dzisiejszym sprzątaniu zaczęłam nucić melodię. I okazała się nią chyba najsławniejsza piosenka, którą śpiewa Tewie - "Gdybym był bogaczem".
Zanim wybrałam się do Teatru Muzycznego, trafiłam na musical w telewizji i muszę powiedzieć, że te kreacje aktorskie, które obejrzałam później na żywo są zdecydowanie lepsze!
Zbigniew Macias i Anna Dzionek są bardzo charyzmatyczni - wciągają człowieka w historię i przekonują, że ona dotyczy właśnie ich samych, że nie są zwykłymi aktorami odgrywającymi rolę. Z resztą Macias jakoś mi się syntetyzuje z "poczciwym" Żydem-mleczarzem. O skrzypku, który grał... skrzypka mówić nie będę. Dreszcze i świecące oczy, które towarzyszyły mi przy każdym dźwięku jego instrumentu mówią same za siebie - majstersztyk!
Scenografia i kostiumy - nie mogę wyobrazić sobie lepszych. Bez przepychu, bez awangardy, czyli tak jak lubię.
Wyszłam z Teatru oczarowana. To tak piękna historia. Trochę śmieszna, trochę smutna. Liryczna, delikatna, spójna, z czarującą muzyką. Idealna na zimny, ciemny wieczór, by odpocząć po ciężkim dniu. Uprzedzam Was tylko, że spektakl trochę trwa, więc trzeba być na to przygotowanym i wykalkulować sobie godzinę powrotu, by potem tak jak ja nie błądzić po ślepych uliczkach, bo to nic przyjemnego.
Polecam Wam gorąco, bo warto!