Video podsumowanie 2011 roku.

W tamtym roku przez maturę przespałam zupełnie czas na podsumowania i pierwsze urodziny mojego bloga, więc w tym nie mogę sobie na to pozwolić. Zakładając z góry, że notka z podsumowaniem będzie kilometrowa, postanowiłam się nagrać. Jak już pewnie zauważyliście, moje filmiki też do krótkich nie należą... Podzieliłam je więc na trzy części, żeby każdy znalazł to, czego szuka. No i teraz uwaga:

Czasem w filmikach paplam bez sensu, powtarzam słowa i nie wyrażam się w ładny, inteligenty sposób (co prawda, to prawda!). Często powtarzam "yyyyy" i gubię myśli, alee... moje typy są szczere i zapraszam serdecznie do oglądania :) 

Jakość filmów też mogła być lepsza, ale nie dość, że zimą nie da się nic nakręcić przy świetle dziennym, to jeszcze musiałam cały film przekonwertować na jakieś normalne rozszerzenie (avi), a to też niestety dobrze na wygląd nie wpływa. 

The Holiday (2006)

Ponieważ są święta, chciałam Wam przybliżyć kilka produkcji filmowych bez których ten czas spędzony z rodziną byłby dla mnie zdecydowanie mniej magiczny. Nic tak pozytywnie nie nastraja, jak dobre filmy, książki i muzyka. A skoro o tej ostatniej już pisałam, a książki stricte świątecznej jeszcze nie czytałam, opiszę Wam kilka filmów. Dziś chciałabym przyjrzeć się bliżej "The Holiday", którym mogliśmy się delektować dosłownie wczoraj na TVN'ie.

Iris (Kate Winslet) jest od dobrych trzech lat beznadziejnie zakochana w mężczyźnie, który manipuluje jej uczuciami. Gdy okazuje się, że on w końcu podejmuje decyzję i zamierza pobrać się z jedną ze swoich koleżanek z pracy, dziewczyna mówi "dość" - postanawia się całkowicie odgrodzić od nieszczęśliwej miłości i wyjechać z Londynu jak najdalej. W międzyczasie Amanda (Cameron Diaz), bogata właścicielka firmy produkującej zwiastuny filmów, dowiaduje się, że jej chłopak, z którym mieszkała już od 6 lat, właśnie ją zdradził. Ona także nie ma co ze sobą zrobić na święta, nic jej nie trzyma w Los Angeles. Obie dziewczyny spotykają się w sieci na pewnej stronie, która organizuje świąteczne wymiany domów. Okazuje się, że obie szukają tego samego - odpoczynku od mężczyzn i odrobiny rozrywki. Nie czekają więc długo i wyruszają na lotnisko, by przez dwa tygodnie wieść zupełnie nowe, pozbawione trosk życie. Cy rzeczywiście im się to uda?

A czego słuchać w święta?

Piernik rośnie w piekarniku, sernik już się studzi... Kapusta z grochem dochodzi w garnku na balkonie, jabłka z cynamonem pachną w całym domu. Ajax o zapachu konwalii wsiąknął w podłogi, choinka rozsiewa zapach pierniczków... święta!

   

Cała moja choinka na dole posta :)

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chciałabym Wam wszystkim życzyć ciepłej, spokojnej i radosnej Wigilii spędzonej z bliskimi oraz dużo miłości i akceptacji. A na nadchodzący rok? Przede wszystkim duuuużo ukulturalnienia we wszystkich możliwych zakresach, nieskończonych pokładów energii i inspiracji oraz uśmiechu i zdrowia - z nimi życie naprawdę będzie łatwiejsze.

Dawno nie pisałam już o muzyce, a w końcu nie ma nic lepszego niż ucieranie masła z cukrem i podrygiwanie w rytm świątecznych piosenek. Ale czy muszą być one oklepane, takie jak zwykle? Ja tam wolę oryginalne! Co znajduje się w moim odtwarzaczu, gdy sprzątam, pichcę i lecę po kolejne produkty do sklepu?

Mój dzień w książkach - zabawa

Tak na zakończenie wspaniałej, leniwej niedzieli. Zabawa stworzona przez Lirael, podpatrzona u Prowincjonalnej nauczycielki.

Oto krótka opowieść, gdzie wszystkie tytuły książek mają jakieś znaczenie! Wszystkie pozycje z poniżej wymienionych przeczytałam w 2011 roku.


Czysty tekst:
Zaczęłam dzień (z) _____.
W drodze do pracy zobaczyłam _____
i przeszłam obok _____,
żeby uniknąć _____ ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy _____.
W biurze szef powiedział: _____.
i zlecił mi zbadanie _____.
W czasie obiadu z _____
zauważyłam _____
pod _____ .
Potem wróciłam do swojego biurka _____.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam _____
ponieważ mam _____.
Przygotowując się do snu, wzięłam _____
i uczyłam się _____,
zanim powiedziałam dobranoc _____ .

I moja historia: 
Zaczęłam dzień z Samotnym Mężczyzną. W drodze do pracy zobaczyłam Draculę i przeszłam obok Przynęty, żeby uniknąć Królewskiej Krwi i Wieży elfów. Ale oczywiście zatrzymałam się przy Ulissesie z Bagdadu. W biurze szef powiedział: "Nevermore" i zlecił mi badanie Rozdatej duszy. W czasie obiadu z Nocarzem zauważyłam Księgę wilkołaków pod Wichrami Archipelagu. Potem wróciłam do swojego biurka w Imperium wampirów. Następnie, w drodze do domu, kupiłam Hyperversum ponieważ mam Mroczny szept. Przygotowując się do snu, wzięłam jako Zawód: Wiedźma i uczyłam się Dotknąć prawdy. Zanim powiedziałam dobranoc... Zabili mnie we wtorek... 

Prawda, że historie wychodzą pozytywnie zakręcone? Czekam na Wasze własne!

Dr Chantal Tse "Kuchnia antyrakowa"

Pamiętacie słynne powiedzenie "Jesteś tym, co jesz?". Okazuje się, że nie jest to tylko zwykły, pozbawiony sensu cytat. Według Dr Chantal Tse 90-95% przypadków zachorowań na raka powodują czynniki środowiskowe, w tym także duży odsetek (30-35%) złych zwyczajów żywieniowych. Zatrważające, prawda? Zewsząd słyszy się o tej straszliwej chorobie i coraz więcej ludzi próbuje się przed nią ustrzec. Jak? Najpierw trzeba poznać czynniki, które wpływają na tworzenie się komórek rakowych. Ta książka przybliży nam jeden z nich - mianowicie problem odpowiedniego odżywiania.

Media uczą nas o zaletach prowadzenia zdrowego trybu życia już nie od dziś. Skupiają się jednak tylko na aspektach zbijania zbędnych kilogramów i "odrośnięciu" od fotela w biurze. Co Wy na to, jeśli powiem Wam, że przestrzeganie podstawowych zasad piramidy żywieniowej i odrobina ruchu to także początek profilaktyki antyrakowej? Nikt nie zagwarantuje Wam oczywiście, że jedząc odpowiednie produkty uchronicie się przed nowotworem. Jednak, czy zmniejszenie ryzyka jego wystąpienia nie jest już jakimś postępem?

Michael J. Sullivan "Królewska krew. Wieża elfów"

Jest noc. Wchodzisz razem z kompanem przez okno do kaplicy i wspólnie szukacie miecza, za którego wykradzenie ktoś ofiarował Wam naprawdę niezłą sumę pieniędzy. Nagle zdajesz sobie sprawę, że nie jesteście w pomieszczeniu sami, bo oto przed Waszymi oczami pojawia się król, który leży na posadzce. Czyżby żarliwie się modlił? Nie, jest martwy. I o jego śmierć posądzą właśnie Wasz duet...

Duet Riyira to dwaj złodzieje, specjaliści w swoim fachu. Podejmują się arcytrudnych zadań i zawsze wychodzą z nich obronną ręką. Royce ma niesamowicie rozwinięty zmysł wzroku - rewelacyjnie widzi w ciemności, a Hadrian jest prawdziwym mistrzem fechtunku. Wynajmują ich królowie, wysoko postawieni urzędnicy, a także zwykli wieśniacy. Warunkiem jest tylko słona zapłata i kilka dni "rozruchu" na przygotowanie się do zadania. Pewnego dnia tajemniczy jegomość burzy zasady stworzone przez dwóch złodziei oferując im 200 złotych tenentów za wykonanie naprawdę prostego zlecenia następnej nocy - zabranie miecza z królewskiej kaplicy. Decyzja Hadriana wpędza Riyrię w poważne kłopoty... Zachęceni? No to kto jest gotowy na garść czarnej, prastarej magii, elfy, krasnoludy i szczyptę humoru?

José Carlos Somoza "Przynęta"

Taczka thrillera kryminalnego, garść psychologii, łyżka charyzmatycznej bohaterki i szczypta Szekspira - kto mówił, że to się nie uda?

Diana Blanco jest niebezpieczna, o wiele potężniejsza od naładowanego pistoletu. Jest przynętą - tajną bronią madryckiej policji. Została wyszkolona do manipulacji ludzkim mózgiem, ściślej mówiąc - ludzkimi uczuciami. Razem z kolegami i koleżankami po fachu poluje na psychopatów, gwałcicieli i morderców. Tym razem przyjdzie zmierzyć im się z prawdziwym mistrzem w swoim "fachu" - "Widzem", który potrafi zatrzeć po swoich zbrodniach dosłownie wszystkie ślady, w tym także dobór ofiar, przez co staje się kryminalistą niemalże doskonałym. Tylko Diana byłaby w stanie go wytropić i unieszkodliwić, gdyby nie fakt, że ów przestępca zdecydowanie bardziej interesuje się jej młodszą siostrą Verą...

Pamiętacie, co powiedział Szekspir?

"Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają"

Każdy w całym swoim życiu przywdziewa wiele masek po to, by w określony sposób oddziaływać na ludzi - stać się poważniejszym, seksowniejszym, groźniejszym, przekonać do swojego zdania... Somoza w swojej powieści stworzył oddział przynęt - ludzi specjalnie wyszkolonych do odgrywania różnych masek. Nie byle jakich jednak - wziętych prosto z dzieł Szekspira. Każdy bohater z jego dramatów ma inny charakter, inny pogląd na świat. Inny... psynom. Według kryteriów szekspirowskich przynęty określają psynom ofiary i swoimi ruchami, tembrem głosu, mimiką starają się dać jej to, czego pożąda najbardziej, a potem wykorzystać - unicestwić, zmusić do określonego działania. Każdy ma bowiem swoją filię - coś, co w innych pociąga nas najbardziej. Niestety, zdaje się, że Widz się nią nie kieruje, bądź jego filia nie została jeszcze odkryta. Czy Biance uda się go odnaleźć i powstrzymać, a przede wszystkim uchronić siostrę przed niebezpieczeństwem?

Elaine Coffman "Rozdarte dusze"

Wzięłam tę książkę do recenzji pod wpływem impulsu: Rok 1819, Włochy, prawdziwa historia i romans - wydawało mi się, że będzie to urocza kombinacja. Niestety szybko straciłam zapał do tej pozycji, gdy moja mama, przechadzając się wzdłuż mojego regału podsumowała ją jednym słowem: "romansidło". Zabrałam się więc do lektury z ociąganiem, widząc w myślach topornie złożone zdania, które będzie się czytać w nieskończoność... Nim się obejrzałam, byłam na 115 stronie. To był leniwy ranek, postanowiłam zasiąść przy książce z "umilaczem" (a jak wtedy sądziłam - rekompensatą) w postaci sutego śniadania i filiżanki kawy. Nie wiem, czego się obawiałam. Zazwyczaj mam nosa do książek i także tym razem mnie on nie zawiódł.

Beatrice jest malarką, pobierającą nauki u najsławniejszych i najlepszych w swoim fachu. Pragnie rozwijać swój talent i wykorzystywać go także w pożytecznych celach. Przyjeżdża więc z rodzinnej Anglii do Włoch, do swojego wujostwa, by namalować portrety całej rodziny. Ale tak naprawdę to nie tylko praca przyzywa ją do tego gorącego kraju. W Villa Mirandola przebywa też Angelo - adoptowany syn wujostwa, który zaprząta myśli Beatrice od przeszło pięciu lat. Chłopak walczy o wolność kraju, należy do stowarzyszenia karbonariuszy i kocha Italię, za którą jest gotów nawet zginąć. Mówią o nim, że jest kobieciarzem, ale gdy po tylu latach rozłąki widzi swój dawny obiekt sympatii, jego uczucie znów rośnie w siłę i nie wygląda na płytkie...

Kelly Creagh "Nevermore. Kruk"

"A kruk rzecze: – Nigdy już!"
Cheerleaderka i Got, którzy na początku nie pałali do siebie sympatią, zostają wplątani w śmiertelne niebezpieczeństwo. A to wszystko za sprawą szkolnego wypracowania na temat Edgara Alana Poego i tajemniczej natury chłopaka. Brzmi głupio? Ale za to jak smakuje...

Isobel to cheerleaderka, jedna z najsławniejszych dziewczyn w szkole, która spotyka się z Bradem - gwiazdą drużyny futbolowej. Jednak, wbrew pozorom, daleko jej do stereotypowej głupiutkiej tancereczki, jakie możemy widywać w licznych amerykańskich produkcjach.

Varen to wiecznie milczący, zagubiony i żyjący w swoim świecie chłopak, który ubiera się w gotyckim stylu. Chodzi wszędzie ze swoim (zapisanym pięknym fioletowym pismem) czarnym notatnikiem i siedzi w ostatniej ławce, w najdalszym kącie. Tak jakby chciał odciąć się od otaczającej go rzeczywistości.

Można by rzec, że Isobel i Varena dzieli ogromna przepaść, że nigdy w życiu nie zamienią ze sobą słowa. Wszystko zmienia przydzielone im zadanie - mają zrobić prezentację na temat poety z epoki romantyzmu. Wybór pada na Edgara Alana Poego. Od tej chwili historia owego pisarza oraz chwila, gdy Varen zapisuje swój numer telefonu na drżącej ręce dziewczyny, zmienią życia obojga już na zawsze.

Antoinette van Heugten "Dotknąć prawdy"

Gdy połykałam pierwsze rozdziały tej książki, nie byłam do końca przekonana, czy jest to lektura dla mnie. Co prawda z zespołem Aspergera miałam już do czynienia w moim życiu i to głównie z tego powodu właśnie wybrałam ową pozycję do recenzji, jednakże cały czas gdzieś w moim umyśle pojawiała się lampka "Będzie wiać nudą i patosem, uważaj!". Teraz wiem jedno - następnym razem zduszę w zarodku ostrzegawcze sygnały mojego mózgu - książka okazała się rewelacyjna.

Szesnastoletni Max Parkman cierpi na zespół Aspergera. Poza tym sięga po narkotyki i coraz częściej staje się agresywny. Jego matka, nowojorska prawniczka Danielle, chce dla swojego syna jak najlepiej. Dba o niego, prowadzi do kolejnych lekarzy... Jednak żadne kuracje nie przynoszą efektów, a Max zaczyna przejawiać skłonności samobójcze. Kobieta, nie widząc już innego wyjścia, godzi się na umieszczenie syna w zakładzie psychiatrycznym w Maintland. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że bezwiednie naraziła siebie i syna na śmiertelne niebezpieczeństwo. Stan chłopca na oddziale zamkniętym pogarsza się z dnia na dzień. Do tego Danielle odkrywa, że na młodym pacjencie zostają wypróbowywane silne środki psychotropowe i że jest on na noc przywiązywany do łóżka. Nie przypuszcza, że pewnego dnia zastanie go w kałuży krwi, która należała do innego pacjenta Maintland, z narzędziem zbrodni w ręku. Parkman nie wierzy, że jej syn byłby w stanie kogokolwiek zamordować i od tej chwili postanawia zrobić wszystko, co leży w ludzkiej mocy, by nie dopuścić do skazania swojego chłopca za morderstwo.

Bradley P. Beaulieu "Wichry Archipelagu"

Do Kałakowa spieszą książęta ze wszystkich wielkich państw Księstwa Anuski, których poinformowano o ślubie Nikandra Kałakowa i Atiany Wostromy - dzieci wpływowych książąt, którzy zaaranżowali to małżeństwo jedynie po to, by zyskać na polu politycznym. Niestety wkrótce, jakby na świecie było jeszcze niewystarczająco dużo bólu i cierpienia (ludzie są targani głodem, biedą i atakowani przez chorobę zwaną Wyniszczeniem, która zbiera śmiertelne żniwo) całą uroczystość psuje niespodziewany atak żywiołaka. Od tej chwili jedynie Nikandr (z autystycznym i niebezpiecznym chłopcem u boku - Nasimem oraz maharracką kurtyzaną, którą pokochał - Rehadą) będzie w stanie uratować świat od zagłady. 

"Wichry archipelagu" zapowiadały się fascynująca lekturą. Wszyscy moi znajomi, którzy mieli styczność z tą książką, obiecywali mi kawał dobrej powieści. Ja jednak aż tak zafascynowana nie byłam.

Gena Showalter "Mroczny szept"

"Mroczny szept" to jedna z tych książek o których nie można jednoznacznie się wypowiedzieć. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy podobała mi się lektura, z pełnym przekonaniem odpowiedziałabym: "A pod jakim względem?".

Witaj w świecie bogów, demonów i fantastycznych stworzeń. Pomiędzy ludźmi, a tymi istotami toczy się nieustająca walka. A to wszystko zaczęło się, gdy nieśmiertelni wojownicy, strażnicy bogów Olimpu, zabili Pandorę - właścicielkę puszki z całym złem tego świata. Zostali potępieni i zaatakowani demonem. Każdy z nich nosi jednego, który niszczy go od środka. Sabin - Zwątpienie, Aeron - Gniew, Maddox - Furię, Gideon - Kłamstwo, a to tylko kilku spośród wielu towarzyszy niedoli. W tej części to Sabin jest głównym bohaterem. Jego demon niszczy wszystkich, których kiedykolwiek pokochał - ulegają oni jego podszeptom i nie potrafią sobie poradzić z niepewnością i zwątpieniem. Zaczynają szaleć, nawet odbierają sobie życie. Sabin poprzysięga sobie, że już nigdy nikogo nie pokocha. Dopóki nie ratuje z rąk Łowców pewnej truskawkowłosej harpii, która rozpala go do czerwoności. Nie może jej się oprzeć, choćby i bardzo chciał. Czy uda mu się z nią związać i nie doprowadzić do tragedii?

Top 10: bohaterowie, z którymi wybrałybyśmy się na randkę

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu Klaudyny pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Top 10 tego tygodnia to faceci (książkowi bohaterowie), z którymi bardzo chętnie bym się umówiła.


1. Chuck Bass ("Plotkara")
Chociaż "Plotkarę" czytałam już dobre pięć lat temu i nie przypadła mi do gustu ani trochę, serial bardzo lubię. Parę Blair & Chuck kocham całym sercem i kibicuję im już od pierwszego odcinka. I choć pan Bass jest rozwiązły, lubuje się w drinkach i niszczeniu ludziom życia, jest jedna osoba, dla której poświęci bardzo dużo, jeśli aktualnie nie sprzeda jej za hotel (sic!), ale no cóż... takiego Chucka właśnie wielbimy - zakochanego po uszy wrednego drania. Wybaczyłabym mu wszystko, żeby być kochaną jak Blair.

2. Damon Salvatore ("Pamiętniki wampirów")
Tu znowu, jak to było w przypadku osoby wyżej, "Pamiętniki wampirów" zaprzestałam czytać już po kilku stronach i opieram się na serialowym wyobrażeniu tego wampira. Nie mogę się oprzeć urokowi Damona. Przystojny, seksowny i niebezpieczny. A z drugiej strony, choć bardzo tego nie chce przyznać, posiadający resztki ludzkiej natury, które każą mu się troszczyć o rodzinę i dziewczynę swojego brata, do której żywi głębsze uczucia. Do tego szczypta ironicznego żartu, wyszukanego sarkazmu i wrodzonej skłonności do flirtu - jestem jego!

3. Nex ("Nocarz")
Wiem, że niewielu z Was ten typ powie cokolwiek. Nex jest prawą ręką Lorda Aranei. Jedynym żołnierzem dowódcą, który pochodzi z rodu całkowicie nieprzystosowanego do walki, knucia i zabijania ludzi. Jest Winoroślą, typem wampira, który powinien (w skrócie) uprzyjemniać życie innym braciom poprzez seks, granie na instrumentach itd. itp. Jest renegatem, pije ludzką krew. Sprzeciwia się praworządnym Nocarzom, szuka zemsty... Z drugiej jednak strony jest prawdziwym przyjacielem i wspaniałym kompanem. No i dobrze gra na gitarze i śpiewa. Ponieważ cykl "Nocarz" nie został jeszcze sfilmowany, postanowiłam posłużyć się zdjęciem, które ma Wam przybliżyć to, jak ja sama sobie Nexa wyobrażam :)

4. Mark Darcy ("Dziennik Bridget Jones")
Nigdy nie rozumiałam tego fenomenu - jak Bridget mogła KIEDYKOLWIEK się zastanawiać którego faceta wybrać! Mark od początku do końca był porządny, może leciutko grubiański, ale cóż, zawsze był tego powód :) Dbał o swoją dziewczynę, umiał gotować (a czy facet, który robi jedzenie może być jeszcze bardziej seksowny?!). Owszem, był lekko spięty - no ale która nie marzy o tym, by w jej ramionach przestał taki być? O to właśnie tu chodzi! ;)

5. Jasper Hale (Cullen) ("Zmierzch")
Zawsze na uboczu, nadal walczy ze swoim pragnieniem krwi. W przeszłości szkolił nowonarodzone wampiry, zabijał wielu niewinnych ludzi. Tylko dzięki Alice, swojej miłości, przeszedł na krew zwierząt. Ma szramy na twarzy, które moim zdaniem zapewne dodały mu uroku :) Mężczyźni naznaczeni przez przeszłość wydają się bardziej odpowiedzialni, myślący i... pociągający. Jasper zawsze był bardzo tajemniczy, chłonęłam każdą kolejną stronę, by dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Na randce wyciągnęłabym z niego zapewne jeszcze więcej szczegółów :)

6. Fitzwilliam Darcy ("Duma i uprzedzenie")
Dumny, wyniosły i gburowaty. Która dziewczyna nie chciałaby zburzyć tego muru, za którym tak szczelnie ochronił się prawdziwy Pan Darcy? Tyle kobiet pieje z zachwytu nad tą postacią i niestety ja również się do nich zaliczam. Fitzwilliam ma w sobie to coś, co przyciąga jak magnes. Która nie chciałaby usłyszeć jego oświadczyn? ;)

7. Jurko Bohun ("Ogniem i mieczem")
Już jako małe dziecko, gdy z zapartym tchem oglądałam po raz pierwszy "Ogniem i mieczem" nie rozumiałam, jak Helena mogła tak się pomylić i wybrać niewłaściwego człowieka? Jak można było się zakochać w takim plastikowym, bezbarwnym Skrzetuskim?! W chwili, gdy usłyszałam Dumkę Bohuna, moje ośmioletnie serce oddałam właśnie mu :) I z upływem lat, oglądając znów film i czytając książkę, nie wyobrażam sobie, bym miała zmienić zdanie co do tego Kozaka.

8.  Dave Jajcarz ("Zwierzenia Georgii Nicholson")
Zawsze zastanawiałam się, dlaczego Georgia wybierała sobie tak głupich chłopaków. Najpierw BS, potem jakiś dziwny Włoch, który chodził z damską torebką... Dave zawsze ją rozśmieszał i pocieszał. I, podobnież według niej samej, całował najlepiej. Dlaczego więc dziewczynie nie przeszło nigdy przez myśl, że to on będzie dla niej najlepszym partnerem? Bo nigdy nie doceniamy tych, których mamy pod ręką! Wysoki blondyn, z szerokim uśmiechem, zawsze służy ramieniem do wypłakania się, by zaraz potem... rozśmieszyć do łez. Ja bym mu się nie oparła. A Ty, Georgio?

9. Len ("Zawód: Wiedźma")
Jasnowłosy, zadziorny chłopak, który ma w nosie królewską etykietę i jest gotowy na podróże pełne przygód. Troszczy się o poddanych, ma nienaganne maniery i cięty język. Do tego przyjemnie pachnie, dobrze jeździ na koniu, strzela z łuki i jest... wampirem. Rozśmiesza Wolhę do łez, potrafi być prawdziwym przyjacielem oraz... kimś więcej. W sprawach sercowych trochę nieśmiały, ale nieprzeciętnie uroczy. Nic dziwnego, że Wolha wpadła po uszy... Na zdjęciu aktor grający Nate'a w Plotkarze. Tak właśnie wyobrażam sobie urodę Lena.

10. Severus Snape ("Harry Potter")
Jak mówiłam, że chciałabym bardzo umówić się ze Snape'em to zawsze było, że jest za stary :) Jak wyszła pierwsza część filmowa Harrego Pottera, to wszystkie dziewczynki zachwycały się Danielem, odtwórcą głównej roli. Ja tam zawsze wolałam Alana Rickmana w tej czarnej peruce... A kolejne tomy Harrego, które zostały wydane już po premierze pierwszej części filmu, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że postać Snape'a jako taka jest warta mojej uwagi i platonicznego uczucia. Severus to jedna z moich ulubionych książkowych postaci i jeden z mrocznych ideałów mężczyzny. No facet po prostu musi być trochę zły i tajemniczy!


No i wyszło szydło z worka. Siedmiu na dziesięciu mężczyzn z mojej małej toplisty to typowe czarne charaktery ;)

Cecilia Randall "Hyperversum"

Gdy czytałam liczne recenzje tej książki na blogach, nie byłam całkowicie przekonania co do jej wartości. Bałam się, że historia w niej zawarta mnie przerośnie, a fabuła okaże się nudna i wtórna. Szczególnie, że ten tom jest niesamowicie gruby - liczy sobie 750 stron. Jednak, gdy wydawnictwo Esprit zaproponowało mi tę pozycję, postanowiłam się przełamać. I to była dobra decyzja.

Szóstka przyjaciół - Daniel, Ian, Jodie, Martin, Donna i Carl w wyniku awarii systemu podczas gry w Hyperversum przenoszą się do XIII-wiecznej Francji. Na samym początku są przekonani, że dalej znajdują się w samym środku rozgrywki RPG, gdy nagle zdają sobie sprawę, że nie mogą z niej wrócić. A co najważniejsze - że czekają na nich niebezpieczeństwa, a tym razem mają tylko jedno życie. Jeśli nie przystosują się natychmiast do średniowiecznych warunków - zginą. A to pogrzebie ich szanse na bezpieczny powrót do domu.

Coke Live Music Festival 2011 relacja.

Po wielu trudach i zmuszeniu samej siebie postanowiłam napisać co nieco. Pewnie każdy z Was wie, co to takiego syndrom zdartej płyty? Nie? Ja mam to po każdym koncercie. Tylu znajomych chce wiedzieć jak się bawiłam, że po piątej opowieści, która zasadniczo nie różni się niczym od poprzednich, mam dość. Ale bądźmy szczerzy - wina leży całkowicie po mojej stronie. Gdybym po powrocie od razu zabrała się do pisania recenzji, mogłabym wysłać jej link do znajomych, a ich zarzucić resztką nieumieszczonych tutaj ciekawostek. Nie przetrzymuję Was już dłużej i zabieram się do recenzji.

DOJAZD

Muszę przyznać, że to Opener nieodwołalnie króluje na liście "najbardziej zorganizowanych festiwali w Polsce". Coke pod tym względem jest trochę gorszy. Mimo całkiem sporej mapy postawionej na Dworcu Głównym w Krakowie i informacji na głównym placu, miałam problem z dojściem do strefy darmowych autobusów. W dobre miejsce dotarłam razem z chłopakiem jedynie dlatego, że na Coke byłam już rok temu. Czego mi brakowało? Tabliczek. Zwykłych tabliczek, które wskazywałyby drogę. Natomiast jeśli chodzi o darmowe autobusy jako takie - nie mogę się przyczepić. Zarówno przed festiwalem jak i po były podstawiane w bardzo krótkich odstępach czasu, były czyste i wcale nie tak bardzo zatłoczone.

ORGANIZACJA 

Pierwszego dnia, na terenie festiwalu byłam już około godziny 15, mimo że bramy otwierano dopiero godzinę później. Spodziewałam się dużej kolejki do opaskowania, której chciałam za wszelką cenę uniknąć. Niepotrzebnie się tego obawiałam. Zaopaskowano mnie natychmiast, bez żadnych opóźnień. Co również wyszło na plus organizatorom? Toi Toie podstawione przy wejściu na teren festiwalu, przed bramkami z ochroną. No cóż, jestem sławna z posiadania dwukielichowej nerki, więc to miło, że ktoś pomyślał o takich osobach jak ja :) Szkoda tylko, że pseudoumywalki przestały działać już o godzinie 17 i nikt nie raczył tego naprawić.

Na festiwalu przekonałam się również, że konia można doprowadzić do wodopoju, ale napić musi się sam. Nie wiem, czy coś zmieniło się w podstawówce od czasu, gdy ja do niej chodziłam, ale umiejętność czytania za zrozumieniem była jedną z podstaw programu. Widać nie wszyscy przykładali się do tego równie rzetelnie jak ja - i tak, czekając na wejście na teren festiwalowy, przyglądałam się zatrzęsieniu uśmiechniętych hipserskich dziewczynek, które stały w kolejce z BILETAMI W RĘKU. Transparenty wywieszone na stoiskach, gdzie wymieniało się owe papierki na opaski były osiągalne nawet dla średnio inteligentnych osobników z daleko posuniętą krótkowzrocznością (albo dla mnie, gdyby tego dnia postanowiła mnie odwiedzić babcia skleroza i zapomniałabym włożyć okularów na nos). Za którymś razem już nie wytrzymałam i podeszłam do takiej grupki, uśmiechając się sztucznie i wytłumaczyłam bardzo, bardzo powoli, że jeśli chcą wejść na teren krainy muzyką i alkoholem płynącej w ciągu następnej godziny, a nie czekać w kolejce na marne, powinny się cofnąć do stoisk przy wejściu. Satysfakcja z wyrazu ich twarzy została osiągnięta.

Clay i Susan Griffith "Imperium wampirów"

"Imperium wampirów". Czy tytuł nie brzmi dla Was jak zapowiedź jakiegoś ckliwego paranormal romance? Ano właśnie. Ja też tak myślałam, więc sięgałam po tę książkę z niemałą obawą. Nie spodziewałam się wówczas, że bardzo się pomyliłam, wydając krzywdzący osąd i że po zakończeniu lektury odłożę ją na półkę moich ulubionych książek.

Nad Ziemią od 150 lat panują wampiry. Tylko Cesarstwu Ekwadorii i Republice Amerykańskiej udało się odeprzeć ich bezpośredni atak. Jedynym ratunkiem dla tych dwóch państw jest połączenie swoich sił. A od czego lepszego można zacząć, jak nie od ożenku? Adele, następczyni tronu Ekwadorii zostaje obiecana senatorowi Republiki, Clarkowi. Niestety, podczas niezaplanowanej podróży zostaje porwana przez oddziały wampirów i osadzona w London Tower jako zakładniczka. Osobą, która może jej pomóc w ucieczce jest Greyfiar - tajemniczy, diabelsko skuteczny pogromca wampirów. Który na dodatek kryje w swoim sercu mroczny sekret. Czy Adele wróci do swojego rodzinnego kraju, czy już na zawsze pozostanie uwięziona i zdana na pastwę losu przez krwiożercze potwory?

Piotr Wereśniak "Zabili mnie we wtorek"

Książka Piotra Wereśniaka została mi podstępnie uprowadzona sprzed nosa. Najpierw dziadek, wykorzystując moją wakacyjną nieobecność, porwał ją do swojego domu i według mrożących krew w żyłach opowieści babci nie spał całą noc zaczytując się po uszy. Potem, gdy wróciłam, również nie mogłam uświadczyć owej lektury. Tym razem wyprzedziła mnie mama, która tak jak przypuszczałam, przeczytawszy opis książki, pisnęła z zachwytu i zabarykadowała się w swoim pokoju, wychodząc tylko za potrzebą. Nie muszę więc mówić, że gdy odzyskałam powieść odetchnęłam z ulgą (bo w końcu mogłam się zabrać za czytanie i napisać recenzję) oraz ogarnął mnie przyjemny dreszczyk podniecenia? Nie podeszłam do lektury tak entuzjastycznie jak dziadek, ale również się nie zawiodłam.

Może na wstępie wytłumaczę kim jest autor tej książki i dlaczego wiedziałam, że historia w niej zawarta mi się spodoba. Piotr Wereśniak napisał scenariusz Kilera i dialogi do Pana Tadeusza. Współtworzył także serial "Kryminalni", który uwielbiałam i celebrowałam każdą sobotę, gdy w telewizji pojawiał się kolejny odcinek. Byłam więc pewna, że "Zabili mnie we wtorek" będzie lekturą na światowym poziomie.

Carolyn Jess-Cooke "Zawsze przy mnie stój"

Ta książka przyciągała mnie do siebie od samego początku. Posiadała to wszystko, co powinna mieć każda lektura, by po nią sięgnąć bez głębszego zastanowienia. Przede wszystkim bajeczną okładkę. Ta jest stonowana, utrzymana w zaledwie trzech kolorach, lekko rozmyta. Pozycja wyposażona jest także w intrygujący tytuł i opis. Ja nie potrafiłam mu się oprzeć. Powieść o Aniołach? Wchodzę w to!
"Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzec swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie. Jestem swoim Aniołem Stróżem, klasztornym skrybą spisującym biografię żalu, plączącym się we wspomnieniach, porwanym przez tornado przeszłości, której nie mogę zmienić." 
Główna bohaterka książki, Margot, ma doglądać na ziemskim padole samą siebie jako Anioł. Doświadczyć swojego życia raz jeszcze. Dostrzec błędy, które popełniła i w miarę możliwości je naprawić. Wiedząc, że nie będzie to niestety ani łatwe, ani przyjemne. Aniołowi Stróżowi wolno ingerować w wolę podopiecznego tylko za pomocą śpiewanych pieśni lub dobrych rad podszeptywanych na ucho. Ale bądźmy ze sobą szczerzy - ilu ludzi podąża za głosem swojej intuicji?

Dr Bob Curran „Księga wilkołaków. Przewodnik po zmiennokształtnych, likantropach i zwierzołakach”

Na polskim rynku nie sposób opędzić się od kompendiów wiedzy o wampirach. Można przebierać między różnymi kolorami okładek, miedzy formatami, czy zawartą w nich treścią. Ale co wtedy, gdy ktoś szuka informacji o wilkołakach? Tu robi się już gorzej, ponieważ te stworzenia w modowym rankingu na dziwne stwory figurują o wiele, wiele niżej. Dr Bob Curran spieszy nam więc z pomocą!

Co od razu rzuca się w oczy, gdy sięgamy po tę pozycję? Szata graficzna okładki. Jest niemal identyczna z "Księgą wampirów". Jedyną różnicą są porażające, miodowe oczy. Grafika jest tak minimalistyczna i tajemnicza, że człowiek po prostu chce zajrzeć do środka, by dowiedzieć się czegoś więcej.

Książka nie jest klarownie podzielona na rozdziały pod względem krajów, w których występują wilkołaki, ale tworzy ścieżkę, przekrój przez ludzki umysł. Co nie znaczy oczywiście, że nie dowiemy się z tej pozycji niczego o dawnych wierzeniach! Jest ona nasycona historią i mitami - przeczytamy w niej o Romulusie i Remusie, Gilgameszu, Fenrirze, Berserkerach, o ludziach którzy czcili lamparty oraz przejawach okrutnego kanibalizmu. Dowiemy się, czemu wielu świętych i innych bóstw było przedstawiane z głowami zwierząt (szczególnie psów, wilków, zwierząt kotopodobnych) oraz dlaczego niektóre historyczne postaci przybierały po nich swoje przydomki. Bob Curran nie zapomniał także w swojej pracy o roli księżyca w wilkołaczym micie oraz sposobach, w jakie można się było w ową kreaturę przemienić lub też powrócić do dawnej postaci (uwierzylibyście, że czasem wystarczy zwykłe ludzkie ubranie?). Dużą rolę, ku mojemu zdziwieniu, odgrywa w tym kompendium kwestia niepoczytalności, chorób psychicznych i dewiacji.

Stosik piąty + moje wypieki

Dawno już nie dodawałam stosiku, a to wszystko dlatego, że część niżej przedstawionych książek dostałam albo przed samym wyjazdem na wakacje, albo zostały mi tam też dowiezione. Pogodę w Przewięzi (30 km od Suwałk - Puszcza Augustowska) miałam w kratkę, więc gdy się nie kąpałam lub nie spacerowałam, czytałam książki. Oto ja z przyjaciółką i siostrą, uprawiające jogę na przystanku, czekając na autobus do miasta:


A teraz pora na stosikowe zaległości!

 

Magdalena Kozak "Nocarz"

Pewnie niektórzy z Was pamiętają jeszcze moją recenzję „Fioletu”. Wychwalałam Magdalenę Kozak na wszelkie możliwe sposoby, stawiając na piedestale i przyjmując do pocztu moich ulubionych pisarzy. Powoływałam się wtedy również na moim zdaniem znakomity cykl „Nocarz”, ale nigdy wcześniej na łamach tego bloga nie pojawiła się recenzja owych powieści. Spieszę to zmienić, mogąc w końcu pochwalić się swoją własną, kompletną serią (gdyż wcześniej podczytywałam egzemplarze przyjaciółki). Na drugą część cyklu „Renegata” polowałam prawie dwa lata. Skończył się nakład, a na allegro ceny za JEDEN EGZEMPLARZ przekraczały czasem i 60 zł. W końcu jednak mam swoją upragnioną powieść na własność i tym sposobem mogę się pochwalić kompletem trzech tomów, które stoją dumnie na półce.

Książka zaczyna się niewinnie. Ot, jakiś Jerzy Arlecki, przeciętny, niezadowolony z życia człowieczek, postanawia poddać się rekrutacji do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, bo już nie wie co ma zrobić ze swoim nudnym, beznadziejnym żywotem. Chce przygody, rozlewu krwi, zapachu glocka nagrzanego słońcem! Chce być jak James Bond – nieustraszony, twardy i pociągający facet. Pewnie więc nietrudno się domyślić, jak czuje się Jerzy, gdy przyjmują go na „testy”, a on zamiast biegać z bronią, siedzi na stronie Google i jest zmuszony do wyszukiwania informacji o… wampirach?

Kim więc jest ów człowiek z okładki mierzący z ciężkiej broni do niezidentyfikowanego obiektu? Żołnierz? Wojownik? A może to pomyłka, skoro Arlecki utkwił na zawsze przy biurku? Wcale nie! To Vesper, WAMPIRZY pracownik ABW. Niedawno narodził się ponownie. Tym razem dla Nocy. Kim był w poprzednim wcieleniu? No cóż, domyślcie się sami.

Dr Bob Curran "Księga wampirów. Przewodnik po stworzeniach nocy"

Fanki przesłodzonych, lśniących brokatem wampirów - strzeżcie się! Od tej lektury włos zjeży Wam się na głowie. Pokaże Wam bowiem prawdziwe oblicze nieumarłego -  krwiożerczego potwora, który straszy ludzi na całym świecie od zarania dziejów. Mało kto wie, że w legendach z każdego kraju przyjmował on inną nazwę i miał odmienne atrybuty, a jednak był tą samą postacią - morderczym wampirem. I nie polował tylko i wyłącznie na ludzką posokę! Pishtaco z Brazylii potrafi zaatakować człowieka i wyssać mu z pięt... tłuszcz. Za to Churele z Indii żywiły się głównie krwią i... męskim ejakulatem. Zdziwieni? Dajcie się więc porwać historiom z każdego zakątka świata, a dowiecie się wielu ciekawostek o krwiopijcach.

Olga Gromyko "Wiedźma Opiekunka część druga"

Zastanawiałam się długo (no dobra, jakieś trzy godziny) czy aby na pewno sięgnąć po tę część "Wiedźmy Opiekunki". I to nie dlatego, że bałam się, że mi się nie spodoba. Bardziej przerażał mnie fakt, że pożegnam się z Wolhą i Lenem na dłużej. Ostatniej części, czyli "Najwyższej (czy też Naczelnej) Wiedźmy" nie ma jeszcze nawet w zapowiedziach Fabryki Słów... Miejmy nadzieję, że pojawi się dość szybko, bo zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.

W pierwszej części pożegnaliśmy wiedźmę w chwili, gdy zyskała nowego kompana w drodze do Arlissu - Rolara, dowcipnego wampira. Oczywiście, jak to w książkach Olgi Gromyko, to był dopiero początek. Droga do miasta będzie długa, a nawet czasem... bolesna. Wolha na uratowanie Lena ma coraz mniej czasu, po piętach depcze jej prawdziwe niebezpieczeństwo a na dodatek w jej ciele zachodzą dziwne, niespotykane wcześniej, zmiany. Jakby jeszcze tego było mało, w wiosce czeka ją przeprawa z narzeczoną Lena - Lereeną, która zachowuje się, jakby non stop karmiono ją cytryną. Innymi słowy (bardziej dobitnie) - bez kija do niej nie podchodź. Czy Redna zdąży na czas i "wskrzesi" Lena?

Olga Gromyko "Wiedźma Opiekunka część pierwsza" + dobra nowina o przyszłej studentce :)

Diabeł by nie dał rady, ale baba…

Dwie pierwsze części „Zawód: Wiedźma” czytałam już raz w 2007 roku, więc niczym nie mogły mnie zaskoczyć. „Wiedźmę Opiekunkę część 1” miałam w rękach po raz pierwszy. Jak zwykle na samym początku byłam pod wrażeniem okładki – ja, jak prawie każda kobieta, jestem straszliwą sroką i uwielbiam wpatrywać się w rysunki artystów z Fabryki Słów. Treść natomiast zachwyciła mnie jeszcze bardziej…

W końcu przyszedł ten czas – Wolha zdaje egzamin i odchodzi ze swojej Szkoły (z wielkim hukiem i podziwem innych adeptów). Staje się jeszcze potężniejsza i mądrzejsza niż przedtem. Ale oczywiście wszyscy, którzy uważają się za inteligentnych mentorów, uwzięli się, by wytyczyć jej prawidłową drogę w karierze. Redna więc nie od razu będzie mogła radośnie zawitać w Dogewie -pojechać do swojego najdroższego przyjaciela Lena, by objąć urząd Najwyższej Wiedźmy. Najpierw czeka ją staż na zamku u osobliwego władcy. A kiedy w końcu pojawia się na horyzoncie miasta nieumarłych z nieopisaną ulgą na twarzy, okazuje się, że jest już za późno. Len jest zaręczony i znikł bez wieści w drodze do innego miasta.

Olga Gromyko "Zawód: Wiedźma część 2"

Gdzie mag nie może... tam magiczkę pośle! 

Po dosłownie pochłoniętej pierwszej części „Wiedźmy” natychmiast zabrałam się za drugą. Przygody magiczki w tej powieści były niemniej mrożące krew w żyłach, niemniej śmieszne i jeszcze bardziej rzucające cień na kompetencje jej mentora. W.Redna zaczyna być naprawdę potężna i niebezpieczna. Tym razem spotyka swojego starego przyjaciela – trolla Wala i bierze udział w Turnieju Łuczniczym, na który przybywa… władca Dogewy we własnej osobie! Niestety Len, jak to Len, jak zwykle nie mówi wiedźmie całej prawdy i ze znanych tylko sobie pobudek chce za wszelką cenę zdobyć główną nagrodę zawodów – wyszczerbiony miecz z kretyńskim kamieniem (jak podsumowała ten kawałek żelaza Wolha). Niestety pod koniec potyczek zawodników ową nieciekawą zdobycz porywa sprzed nosa wampira bliżej niezidentyfikowany mag. Wolha dowiaduje się, że przez swoje skandaliczne zachowanie (chociaż przecież nic nie zrobiła!) została wydalona ze szkoły. Ruszają więc w trójkę w pościg za kimś, kogo zupełnie nie znają, by odzyskać coś, co przynajmniej dla dwójki z nich jest zupełnie bezwartościowe. Oczywiście, nie raz, nie dwa, ocierają się o śmierć.

Olga Gromyko "Zawód: Wiedźma część pierwsza"

Uwielbiam Fabrykę Słów. Składa się ona ze świetnych tłumaczy, uważnych korektorów, genialnych projektantów okładek i wielu innych wybitnych ludzi. Nie, nie żartuję. Wisienką na torcie są ci wszyscy, którzy wynajdują i publikują perełki, które połyka się przez jedno popołudnie i nie mniej chętnie do nich wraca po jakimś czasie. Jest tylko jedno „ale”. Fabryce Słów nie brakuje niczego poza błyskawicznie znikającym nakładem. „Zawód: Wiedźma” przeczytałam po raz pierwszy cztery lata temu, dzięki uprzejmości przyjaciółki. Niestety potem, przez ostatni rok, próbowałam ją dostać na własność na różne sposoby. Tydzień temu los się w końcu do mnie uśmiechnął – dorwałam „Wiedźmę” za jedyne 20 złotych na allegro (jak to dobrze, że ktoś zrezygnował z okrutnej szansy na dorobienie się…). To było wspaniałe zadośćuczynienie po długim czasie usychania z tęsknoty za W-Redną i Lenem! Jednak zacznijmy od początku…

Moje sekrety.

ak jak większość bloggerek myślałam, że uniknę tego łańcuszka. Nie, że nie lubię się dzielić sekretami, po prostu nie wiedziałam co mam napisać. Wykredowana jednak mnie wywołała do tablicy i kazała ruszyć szarymi komórkami. Spróbujmy więc:

1. Nazywam się Justyna, moje imię pochodzi z książki "Nad Niemnem". Jest ona wymiętoszona i ciągle leży w kuchni - moi rodzice namiętnie ją podczytują po dziś dzień. Tak naprawdę jednak miałam być Marcinem i przy porodzie moja rodzicielka bardzo się zdziwiła ;) Niemniej jednak trochę chłopięcych cech posiadam: jako dziecko uwielbiałam bawić się samochodzikami. Oprócz tego kocham motocykle (i zrobię sobie na nie prawo jazdy, a co!), lubuję się w oglądaniu filmów lub też czytaniu książek z bitwami/morderstwami w tle, kocham superbohaterów (szczególnie X-menów!), oglądanie piłki nożnej nie przeszkadza mi zupełnie oraz chciałabym umieć władać kataną i być kobietą-samurajem. Serio!

Chyba trochę się zmieniłam, prawda?
2. Może też ze względu na moje "męskie korzenie" dopiero od jakiegoś czasu czuję się jak kobieta i noszę spódniczki, sukienki i bluzki z dekoltem. Cztery lata temu byłam o wiele grubsza i ubierałam się tylko na czarno, gardząc suszarkami, produktami do włosów i kosmetykami (w sumie po części dlatego, że do szkoły malować się nie mogłam), a w kobiecych ubraniach czułam się jak słoń w tiulu...

3. Mam kilka dziwnych przyzwyczajeń/fobii:
  • Zawsze w torebce noszę gumę do żucia, mp3, grzebień i aviomarin/coculine (tak, to ze względu na straszliwą chorobę lokomocyjną). 
  • Nie mogę wyjść z domu bez postawionych, natapirowanych włosów. 
  • Jak biorę się za sprzątanie, wpadam w trans i czyszczę wszystko tak, by lśniło. Doniczki stoją w odstępach co kilka centymetrów i każda równo. To samo z książkami, filmami, płytami, ołówkami (każdy zatemperowany!). Latem, w domkach letniskowych gdy wyjeżdżam ze znajomymi, zawsze to JA jestem jedyną osobą, która czuje jakikolwiek obowiązek sprzątania... Natomiast moja mama wszystkim rozpowiada, że jestem bałaganiarzem (!). 
  • Mam fobię dotyczącą liczenia rozmaitych rzeczy, jak w danej chwili nie mam o czym myśleć. I tak liczę: ilość dziur w felgach samochodów i zastanawiam się, czy jest to liczba parzysta. To samo np. z ilością świec/żarówek w żyrandolu, słupkami na mieście, ilością drzwi w tramwaju, ilością okien w bloku itp. Nerwica natręctw normalnie! ;)
  • Najlepiej wysypiam się wtedy, gdy śpię w zamkniętym pokoju i sama w łóżku. To oczywiście nie znaczy, że w śpiworze obok znajomych nie mam szans na spokojną noc, ale zupełnie wypoczęta jestem tylko i wyłącznie wtedy, gdy wszyscy dadzą mi święty spokój ;)
  • Śniadanie zazwyczaj jem w łóżku. I do tego zawsze, ale to zawsze, podczytuję książkę. 
  • Na widok ubrań w kolorze zgniłozielonym i brązowym uciekam gdzie pieprz rośnie. Uraz z dzieciństwa :) 
  • Jak na wycieczce zobaczę opuszczony, stary dom to nie ma siły - muszę tam wejść. Najlepiej w nocy. Po prostu uwielbiam się bać.  
     
Moje absolutne MINIMUM w torebce

4. Rozumiem matematykę, kocham polski, intryguje mnie informatyka... Mam tyle zainteresowań, że aż trudno mi je zliczyć. Gram na gitarze, śpiewam, czytam wiersze i je recytuję z pamięci, sama piszę opowiadania i utworki liryczne, od czasu do czasu fotografuję, lubię się "babrać" w photoshopie, tworzę strony internetowe (choć aktualnie mi się zwyczajnie w świecie nie chce), czytam o Japonii (i chcę ją odwiedzić!) oraz o Brytyjczykach (chętnie zobaczyłabym Londyn raz jeszcze...), oglądam anime i czytam mangi, uwielbiam zasiąść wieczorem nad dobrym filmem. W wakacje kocham pływać i wiosłować na kajaku (w tym roku zamierzam z przyjaciółką pojechać na jakiś spływ). Oprócz tego co roku wybieram się na wycieczki po lesie, a jak mam ochotę trochę pomyśleć, to zasiadam nad sudoku i... zadaniami z matematyki. Oczywiście lubię rozpieszczać bliskich, więc cały czas wypróbowuję nowe przepisy i duuużo gotuję, choć sama po tylu godzinach w kuchni niewiele z tego jem. Słowem: jestem człowiekiem do wszystkiego, czyli do niczego ;)

Moje autorskie zdjęcie. Pokój jednak mam zupełnie inny.

5. Prawie całą podstawówkę (od ósmego roku życia) prowadziłam stronę o czarodziejkach Witch, która swego czasu była bardzo popularna. A czego tam nie było... szablony, formularze, tapety, zegarki, zakładki do pobrania. Oprócz tego liczne ciekawostki z zagranicznych wydań i "ubieranki" ulubionej postaci. Pojechałam nawet na zlot do Warszawy, klubu Stodoła, z plakietką na piersi. Byłam dumna, gdy inne dziewczynki mnie rozpoznawały i podchodziły się przywitać!

Do dzisiaj do W.I.T.C.H mam duzy sentyment

6. Dwóm milimetrom i niebywałemu szczęściu zawdzięczam to, że nadal mam oko. W wieku siedmiu lat otwierałam słoik z miodem za pomocą noża. Nóż z ostrym czubkiem zsunął się z zakrętki i trafił prosto w kość sitową. Miałam sporą rankę, ale przynajmniej dalej cieszę się z dobrodziejstwa pary oczu. Innego zaś razu miałam prawdziwego pecha - poślizgnęłam się na lodzie i los chciał, że mój obojczyk idealnie trafił w sam środek wielkiego, wystającego kamienia. Ale z drugiej strony potem w podstawówce chłopcy za mną teczkę nosili ;)

Mój pierwszy najukochańszy zespół rockowy

7. Muzyce rockowej zawdzięczam moją metamorfozę. Z szarej myszki bez własnego, wyraźnego zdania zaczęłam zmieniać się w osobę o wiele bardziej pewną siebie. Wtedy też zaczęłam się zupełnie inaczej czesać i ubierać. Teraz wszyscy mi mówią, że jestem oryginalna i trudno mnie nie zauważyć na ulicy.

8. Uwielbiam samoloty i pociągi. Pociąg + ciekawa książka = dobrze odbyta podróż. Podróżowanie samochodem = prawdziwa mordęga.

9. Bardzo lubię kulturę LGBT. Osoby sympatyzujące z tym środowiskiem zadziwiająco często okazują się wartościowymi, bardzo inteligentnymi i nietuzinkowymi ludźmi. A tak poza tym, to mam manię na yaoi i yuri, czyli anime i mangi o tematyce boy x boy lub też girl x girl.

Ach, te "yaoice"!

10. Jestem zakupoholiczką: kocham ciuchy i książki. Ta okropna cecha bije się z moją skłonnością do chomikowania pieniędzy i bycia bardzo oszczędnym. Wychodzi więc z tego mieszanka wybuchowa: odmawiam sobie bardzo często takich przyjemności, a w końcu puszczają mi hamulce i szaleję na wyprzedażach. Dzięki temu wydam mniej, a kupię o wiele więcej. 

Jeśli dotrwaliście do samego końca, to Wam gratuluję. Wywoływać nikogo nie będę, gdyż chyba wszyscy już umieścili na blogach swoje małe sekrety. Jeśli jednak nie, a macie ochotę - czyńcie to śmiało. Zapraszam wszystkich chętnych.

B. Karg, A. Spaite, R. Sutherland "Wampiry. Historia z zimną krwią spisana"

Po tę pozycję sięgnęłam przede wszystkim z czystej ciekawości i naturalnego głodu wiedzy. Zaraz potem zapaliła się lampka małego kombinatora (jak to u mnie bywa) i książka została w całości opłacona przez rodzicielkę. Dlaczego? Ponieważ na prezentację maturalną (którą zdałam w tym roku na 100%) napisałam (a potem wybrałam sobie z listy już zatwierdzony przez grono pedagogiczne) temat o wampirach. A taka książka była znakomitym uporządkowaniem mojej wiedzy o nieumarłych, dzięki czemu o wiele szybciej się przygotowałam. Nie musiałam bez przerwy siedzieć z nosem w internecie, gdzie pojawiają się liczne błędy.

"Wampiry. Historia z zimną krwią spisana." to fantastyczne kompendium wiedzy o krwiopijcach. Znajdziecie tutaj: historię wampiryzmu od podszewki, łącznie z nieumarłymi w ludowych wierzeniach, streszczenie "Draculi" i charakterystykę bohaterów tej książki, czy też opasłą i kompletną biografię Wlada Palownika. W związku z samymi krwiopijcami mamy następujące informacje: czym zwalczać wampiry, jak one powstają, czego się boją, z kim mogą się wiązać, jak działa na nie krew. Wracając do historii, dowiemy się o kilku sławnych postaciach (Elżbieta Barory, Arnold Paole), które były kojarzone z wampiryzmem. A dla miłośników filmów i książek autorzy zamieścili całe, ogromne zestawienie wampirów straszących ludzi w telewizji (serialach, filmach) oraz w powieściach na przestrzeni wieków.

Sprawdź: Her Name Is Calla

Dawno nie polecałam Wam już zespołów, a okazja do tego nadarzyła się przednia. W tę niedzielę, tj. 3 lipca 2011 roku w Łodzi, w klubie Stara Szwalnia odbyła się już czwarta edycja festiwalu pod szyldem "Good Warning!". Chociaż tego dnia prym wiodły kapele hardcore, czy też screamo, ja czekałam na kogoś zupełnie innego. Od osiemnastej siedział w klubie. Dość niski, niepozorny blondyn, w zwykłym t-shircie i za dużych spodniach wytartych na końcach nogawek. Kręcił się po całym klubie sącząc piwo i obserwując nowoprzybyłych. Był to Tom Morris. Na oko trzydziestoletni muzyk, o którym w Polsce nikt prawie nie słyszał. A to naprawdę wielka szkoda.

Tom Morris jest głównym wokalistą i gitarzystą w zespole o nazwie "Her Name Is Calla" grającym post-rock. Komu jednak taka plakietka coś mówi? Postaram się zatem Wam wyjaśnić własnymi słowami jaką muzykę ów zespół prezentuje:

L. J. Smith "Wizje w mroku: Tajemnicza moc. Opętany. Pasja "

Po "Wizje w mroku" sięgnęłam tuż po obejrzeniu "Vampire Diaries". Jako że na razie jestem bardzo zniechęcona opiniami o książkowych "Pamiętnikach wampirów", postanowiłam sięgnąć po inną pozycję pani Smith.

Kaitlyn, główna bohaterka powieści, uchodzi w szkole za dziwadło. Ma burzę rudych włosów i piękne, hipnotyzujące oczy. Dodajmy do tego jej szczególną zdolność - rysowanie proroczych scen z wizji. Nic więc dziwnego, że całe społeczeństwo się od niej odsuwa, wytyka palcami i szepcze: "Czarownica!". Jednak pewnego dnia dziewczyna dostaje ofertę - w zamian za prowadzone badania nad jej szczególnym darem otrzyma duże stypendium, wyjazd do innego miasta, piękny pokój w internacie i szansę ponownego startu z grupką osób, która tak jak ona, posiada zdolności parapsychiczne. I tak, w Instytucie w Kalifornii, Kaitlyn poznaje Roba, który uzdrawia ludzi, Lewisa zajmującego się psychokinezą, Annę posiadającą dar projekcji myśli i Gabriela - wampira energetycznego. Wkrótce jednak okazuje się, że Pan Zetes, zarządca badań i właściciel internatu ukrywa przed nimi mroczne zamiary, a badania ich umiejętności wysyłane są do wielkich, światowych koncernów i agencji, w tym chociażby do NASA.

Junjō Romantica / Junjou Romantica (純情ロマンチカ, Pure-Hearted Romance) mangaka: Shungiku Nakamura

Tytuł: Junjō Romantica / Junjou Romantica (純情ロマンチカ, Pure-Hearted Romance)
Ilość epizodów: 12
Czas trwania epizodów: 24 minuty 
Rok wydania: 2008
Rodzaj: Serial TV
Gatunek: yaoi, romans, komedia, dramat
Pierwowzór: Manga
Autor: Shungiku Nakamura 

Tą recenzją wkraczam na bardzo niebezpieczny grunt, ale nie mogę się powstrzymać. Zakochałam się w Junjou Romantica już trzy lata temu, jednak wciąż i wciąż do tego serialu wracam i zawsze zachwyca mnie on na nowo. Czemu więc wspomniałam, że nie wszystkim tenże opis może się spodobać? Cóż, Junjō Romantica to anime o tematyce yaoi, czyli o pairingu (tutaj - pairingach) boy x boy. A to dość kontrowersyjny temat, mam rację? Cóż, wyszczerzę się jak dziewczyna z anime i ze słodką minką powiem: "Ci co twierdzą, że yaoi jest do bani nie wiedzą co tracą, gdyż ta opowieść jest honto kawaii*!"

Eric-Emmanuel Schmitt - "Ulisses z Bagdadu"

Bo nadzieja to coś, co pozostaje z nami najdłużej...

Na samym początku chciałabym zaznaczyć, że jeszcze niedawno miałam niesłuszną awersję do Bliskiego Wschodu. Nie czytałam książek o tej tematyce, a na ulicy oddalałam się od rdzennych mieszkańców tego obszaru geograficznego. Postawiłam sobie jednak za punkt honoru, że przeczytam wszystkie możliwe książki Schmitta. Nie musiałam się za bardzo zmuszać, na okładce wystarczyły słowa "Wojna zabiera mu wszystko" oraz "Schmitt używa słynnej historii Odysa", żebym natychmiast sięgnęła po tę pozycję.


"Ulisses z Bagdadu" to wspaniała opowieść o wielkiej podróży Saada Saada z Iraku, targanego embargo i rządami okrutnego Saddama Husajna, do Europy, która wbrew jego oczekiwaniom nie zawsze jawi się jako kraj o wiele bardziej ucywilizowany. Główny bohater wyrusza na wyprawę w chwili, gdy dla jego rodziny nie ma już innego wyjścia. Ostatecznie godzi się ze śmiercią wielu swoich najbliższych, w tym także ukochanej i bez gorsza przy duszy rozpoczyna prawdziwą tułaczkę. Saad Saad chce zakończyć swą pogoń za marzeniami osiedlając się w ojczyźnie Agathy Christie, swojej ulubionej pisarki. Jednak cena, którą przyjdzie mu zapłacić za nielegalną imigrację, nie będzie niska. Ciężka praca, podróż w nieludzkich warunkach, ksenofobia mieszkańców Europy i upokorzenie to tylko początek koszmaru...

Orange Warsaw Festival 2011, dzień pierwszy, część druga.

Po My Chemical Romance większość nastolatków zarówno z OC jak i z płyty zaczęła tłumnie wychodzić. Co tylko w moim przekonaniu podburzyło antyfanów tego zespołu do rzucania komentarzy w stylu "No wiadomo, że tylko nastki ich słuchają". Wszyscy, którzy zdecydowali się wyjść, przegapili naprawdę niezłe show, które miało nadejść.

Na 10 minut przed wstąpieniem Skunk Anansie na scenę płyta była wypełniona po brzegi. Widać zespół robi się coraz bardziej popularny. I dobrze! Gdy Skin wyłoniła się z czeluści backstage'u cała w błyszczącym, przylegającym do ciała wdzianku (matko, jaką ona ma cudowną figurę!) i tysiącach piór, podniosła się prawdziwa wrzawa. Trzy osoby stojące obok mnie niemal zemdlały z zachwytu i darły się wniebogłosy. I dobrze. Ja też krzyczałam. Stęskniłam się za żywiołowością Skin i za jej przepięknym głosem. Zaczęli od "Yes It's Fucking Political". Z mocnym tekstem. Tak, żeby od razu na początku namieszać brudnym rockiem. Potem przyszedł czas na jedną z moich ulubionych piosenek, czyli "Charlie Big Potato".