Ta książka przyciągała mnie do siebie od samego początku. Posiadała to wszystko, co powinna mieć każda lektura, by po nią sięgnąć bez głębszego zastanowienia. Przede wszystkim bajeczną okładkę. Ta jest stonowana, utrzymana w zaledwie trzech kolorach, lekko rozmyta. Pozycja wyposażona jest także w intrygujący tytuł i opis. Ja nie potrafiłam mu się oprzeć. Powieść o Aniołach? Wchodzę w to!
"Niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzec swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które były im bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie. Jestem swoim Aniołem Stróżem, klasztornym skrybą spisującym biografię żalu, plączącym się we wspomnieniach, porwanym przez tornado przeszłości, której nie mogę zmienić."
Główna bohaterka książki, Margot, ma doglądać na ziemskim padole samą siebie jako Anioł. Doświadczyć swojego życia raz jeszcze. Dostrzec błędy, które popełniła i w miarę możliwości je naprawić. Wiedząc, że nie będzie to niestety ani łatwe, ani przyjemne. Aniołowi Stróżowi wolno ingerować w wolę podopiecznego tylko za pomocą śpiewanych pieśni lub dobrych rad podszeptywanych na ucho. Ale bądźmy ze sobą szczerzy - ilu ludzi podąża za głosem swojej intuicji?